Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Urodziłam dziecko i chcę wrócić do formy!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11983
Komentarzy: 124
Założony: 24 czerwca 2011
Ostatni wpis: 12 maja 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
lattemacchiato

kobieta, 36 lat, Gorzów Wielkopolski

158 cm, 61.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 maja 2020 , Komentarze (1)

Cel - 65 kg osiągnięty. Teraz kolejny wyznaczam sobie - 60 kg. I tak powoli do przodu.. Tym razem pomaga mi catering dietetyczny - moja dieta pudełkowa ma 1500 kalorii (nie uprawiam sportów w tej chwili).

22 listopada 2019 , Komentarze (1)

Dokładnie tak :) urodziłam drugie dziecko pod koniec sierpnia 2019, startuje w tej chwili z 70 kg (1 kg udało się zrzucić przez ostatni tydzień). Początkowy cel nadałam sobie 65 kg. Póki co tylko dieta i spacery, bo nie mogę ćwiczyć. Do Bożego Narodzenia może coś spadnie! :)

18 lipca 2018 , Komentarze (4)

Zalogowałam się i jakoś rzuciło mi się w oczy kalendarium pamiętnika. Zobaczyłam, że moj pamiętnik obejmuje wpisy z 2014, 2015, 2016, 2017, 2018. To znaczy że ja już 5 lat zmagam się z problemem typu : jak schudnąć i jak wagę utrzymać. Chudnę - spoczywam na laurach, potem znowu tyję 5 kg, więc znowu chudnę. Jak już trochę schudnę - wchodzę w rozmiar S, to spoczywam na laurach. Pora przyznać się do błędów:

1. Zbyt rygorystyczne diety. Będąc młodą dziewczyną wiedzę czerpalam z internetu i od kolezanek. Potrafiłam popadać w przesadę - jeść bardzo bardzo mało kalorii (długo myślałam, że to najskuteczniejsza dieta, wszak taką rozpisal mojej mamie dietetyk z Natur House - a przecież dietetyk się zna (ok1100 - 1300 kcal). Albo wykluczalam większość węgli - chleb, ziemniaki, slodycze. Kończyło się tym, że potem rzucałam się na coś i tyłam. 

2. Wmawianie sobie, że na diecie NIE WOLNO mi nic niedozwolonego typu chleb, ciasto, co po pewnym czasie było dla mnie istną torturą. Bądź popadanie w druga skrajność - "raz nie zawsze" "maly grzeszek nie zaszkodzi" i bach po diecie. 

3. Mało ruchu. Są osoby, które nie mają predyspozycji do sportu, które były kiepskie w sportach drużynowych i wybierane na wfie jako ostatnie do drużyny. To ja i cała moja rodzina. U nas wszyscy od pokoleń to były nogi do sportu i ostatnie fajtłapy. Podobno predyspozycje do sportu i atletycznej budowy ciała, łatwości budowania mięśni dziedziczy się w genach. Nawet jak byłam małą chudą dziewczynką spędzającą dużo czasu na podwórku czy rowerze - gdy były biegi na ocenę na wf w szkole nie mogłam zrozumieć dlaczego ja wymiotuję i wszyscy mnie przeganiają, podczas gdy inne koleżanki swobodnie biegną. Nawet jak się starałam dostawałam słabe oceny. Tym samym wf stał się dla mnie wręcz przeżyciem traumatycznym i wzdrygam na samo wspomnienie. Uważam do dziś, że to przedmiot, który powinien być na zaliczenie za samą obecność, żeby nie wpedzac takie beztalencia jak ja w poczucie winy za złe stopnie. Moje przypuszczenia potwierdzili trenerzy personalni, których później spotkałam na swojej drodze. Mam bardzo kobiecą budowę ciala, duży biust (70 g/h), tluszczyk na brzuchu, biodrach, udach, cellulit.. Mięśni baaaardzo malo. Mówili mi, że takie kobiety jak ja muszą włożyć dużo więcej pracy, żeby zbudować masę mięśniową. I wierzcie mi dla mnie sport to katorga i walka ze samą sobą. Czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale moim marzeniem jest kiedyś nabrać tej masy mięśniowej - to by nakręciło mi w końcu metabolizm i poprawiło samopoczucie. Chciałabym biegając czuć tą wolność i euforię, o której wszyscy mówią, zamiast palplitacji serca, zadyszki i mdłości ;))) 

Pokazuję zdjęcia mojej sylwetki obecnie - czyli 64 kg przy 158 cm. 

10 maja 2018 , Komentarze (1)

Dzień dobry

ostatnio pisałam tu jak schudłam do 60 kg. Niestety od paru mcy znowu 64 na liczniku. Na własne życzenie. Nie ma co się oszukiwać. Zarzuciłam siłownię bo w mej naturze bycie leniem jest wpisane, i wieczorem  się zaczeło, a to piwko, a jak piwko to do piwka wchodziły czipsiki nie raz i nie dwa, albo pizza. A tu winko, a po winku może by tak jakieś orzeszki? A do kawki może coś słodkiego?

No i 4 kg.

Nie mogłam przeskoczyć tego lenistwa i obżarstwa i czekałam, aż spłynie na mnie nathcnienie do odchudzania. I spłynęło. Po wyjściu na miasto z chudymi koleżankami. Mam teraz wenę do chudnięcia. Z dnia na dzień czuję obrzydzenie do niezdrowego żarcia i brak apetytu. Wmuszam w siebie jedzenie. Jestem ciągle na ujemnym bilansie kalorycznym. Nie wiem ile ten stan potrwa, ale płynę z falą i liczę, żeby chociaż te 4 kg zeszło. Bez natchnienia chyba bym się nie zmusiłą sama. Nie umiałam. Nie mogłam. Teraz nawet wróciłam na siłownie. A i robię sama z siebie czasem tabatę ( miesiąc temu nie byłam w stanie się ruszyć z kanapy ;)

Jem 2-3 posiłki. Każda moja dotychczasowa dieta od kilku lat, to było 5 zbilansowanych posiłków. Od takiego częstego jedzenia byłam ciągle głodna i wściekła. Ciągle myślałąm o tym, że dopiero minęła godzina, a ja jeszcze muszę odczekać. 

 Teraz na diecie wolę więc zjeść rzadziej, ale więcej (2-3 posiłki). Pierwszy raz od dawna czuję się dobrze. nie jestem głodna i mam dużo siły. Nie wiem jak to wytlumaczyć. Bilans kaloryczny jest taki sam jak przy dietach wcześniejszych podzielonych na więcej porcji. Teraz czuję, energię do działania.

4 października 2017 , Komentarze (4)

Hejka!

Melduję, że trzymanie zdrowej diety wychodziło mi dobrze, a nawet wykupiłam lekcje z instruktorem na siłowni, miałm ułożony plan treningowy na 3 miesiące, zeszłam do 60,3 kg i poprawiłam wydolność, aż tu nagle w drogę weszło mi : przeziębienie , jelitówka, zapalenie gardła... Od soboty do teraz trzyma... Dieta poszła się ryp...ć.... Gdy ma się mdłości i gorączkę jedyne co można przełknąć bez dolegliwości jelitowych to suche bułki, kisiel, tarte jabłko, banan... ale najgorsze jest chyba to, że czasem prawie nic nie da się zjęść, bo jest człowiekowi aż tak niedobrze. 

Mąż i dziecko (sprawca) też przechodzą tę samą infekcję. Od 4 dni jem jak pustelnik przez tę chorobą, mąż również, przy czym on schudł 3 kg wskutek zwracania treści pokarmowych oraz braku apetytu i diety pustelniczej, ja natomiast NIC. I to wiecie mnie tak zastanawia. Bo nagle jem 200-400 kcal dziennie przez chorobę, a nie chudnę NIC? Czy to znaczy, że mój metabolizm był już tak skopany, czy też może byłam odwodniona przedtem? To po prostu jakieś niewytłumaczalne dla mnie jest. Nie to, że się skarżę - wiem że taka utrata wagi jest złudna, że to jest złe dla organizmu i że stracone kilogramy to głównie odwodnienie i utrata treści pokarmowych, ale zawsze przy grypie żółądkowej itp  to chyba normalny proces - wszyscy tak mają. Więc dlaczego teraz nie? 

Trochę mi smutno, że na siłownię wrócę po dłuższej przerwie, znowu trzeba będzie walczyć od nowa: o siłę, o wydolność, wejść w ten rytm. No, ale to siła wyższa, trzeba przecierpieć. Pozdrawiam innych chorutków!

9 sierpnia 2017 , Komentarze (2)

Cześć wszystkim ! :)

Fascynacja Fitatu minęła, więc powracam tutaj. Miesiąc mnie tu nie było, ale wracam ze zdwojoną siłą. Wykupiłam karnet na siłownię + fitness i jaram się tym faktem jak świeczka. Jest to moje ponowne zetknięcie się z jakąś większą aktywnością fizyczną po 2 latach. Myślałam, że kilkugodzinne spacery codziennie z wózkiem dały mi jakąś kondycję, ale po 1 razie na siłowni przekonałam się, że nie do końca :) Początki są trudne i oporne.. ale po 2 razach widzę rezultaty - 2 kg w dół i nogi mniej galaretowate to bardzo motywuje. Dodam, że nie mam pojęcia skąd te 2 kg spadło w 4 dni (!) - jem więcej, piję dużo, ale cieszy mnie to, bo dotąd był długi zastój wagi.

Pozdrawiam wszystkich walczących o piękną sylwetkę!

13 czerwca 2017 , Komentarze (3)

Prawie miesiąc mnie tutaj nie było, ponieważ odkryłam Fitatu. Teraz tam notuję posiłki i w końcu wiem ile kalorii zjadłam danego dnia.

Schudłam ogólnie już prawie 6 kg. W najgorszym momencie po egzaminie w marcu ważyłam 69,9 kg. Teraz waga pokazuje mi od paru dni wahania między 63,8 kg a 64,8 kg, kolejny pomiar w sobotę. Jak dojdę  do 60 kg będę z siebie dumna - to moja waga sprzed ciąży, wyglądałam przy niej ok. Lecz tak tylko między nami - potem chcę wyznaczyć sobie kolejny cel 55 kg - tyle ważyłam w 2006 roku kończąc liceum,  moje BMI będzie wówczas pośrodku i będę się czuła prawdziwą laską znowu. Jak poszłam na studia przytyłam i od lat nie ważyłam mniej niż 59 kg.

Nie jem słodyczy - nie licząc imienin - wtedy zjem 1 kawałek ciasta, nie chcę popadać w paranoję, tym bardziej, że to są bardzo rzadkie okazje. Ograniczyłam nawet gorzką czekoladę, bo chęć na słodycze zmalała do zera i nie chcę nawet kusić losu. To jest cudne uczucie! Nie mam ochoty na chipsy, pizze i kebaby - moje zmory i cheat meale. Jak byłam na diecie dwa lata temu co jakiś czas jadłam taki posiłek (ok. raz w tygodniu). Co ciekawe, gdy pojawił się zastój wagi, to zawsze po takim daniu spadała dalej w dół. Teraz naprawdę już bardzo dawno nie kusiło mnie. Póki co trzymam się tego, wiem że jak pojadę nad morze i tak trafią się gofry czy ryba z frytkami.

Chodzę na endermologię, jest znaczna poprawa stanu skóry, pierwszy raz w życia zaczyna mi znikać cellulit z ud i dupska. Naprawdę nawet nie pamiętałam, jaki to jest komfort mieć gładkie uda jak nastolatka.

Odstawiłam alkohol - szczególnie na czas endermologii - alkohol bardzo źle wpływa na cellulit. Poza tym chciałam przyspieszyć proces chudnięcia. Najgorsze jest to, że pomimo zrzucenia prawie 6 kg nadal jestem tłusta, mam wystającą oponkę na brzuchu, wielkie uda i nikt jeszcze nie zauważył, że schudłam. Zaczynam nabierać przekonania, że kolejne 4 kg też nie zrobią kolosalnej różnicy i muszę walczyć dalej. Nie wiem, może po ciąży mam więcej tłuszczu a mniej mięśni niż kiedyś.

13 maja 2017 , Komentarze (6)

Miałam ochotę cały dzień na kebaba... ale zamiast tego było:

1. VASA z warzywami i serkiem twarogowym

2. koktajl z awokado, jabłka, cytryny, pietruszki, kefiru i jogurtu

3. dorsz na parze + pieczony ziemniak z cukinią z rozmarynem + kiszona kapusta

4. sok warzywny i kilka orzechów włoskich

5. 2 jaja na miękko, pomidor, ogórek kiszony, 1 plaster sera korycińskiego

Chyba jutro muszę zrobić sama jakiegoś fit gyrosa bo się boję, że ochota na kebaba nie minie i to się źle skończy... ;)

13 maja 2017 , Komentarze (2)

W końcu jakieś postępy na wadze. Już tego nie odznaczałam na pasku, ale w pewnym momencie waga pokazywała 69,8 kg. Od dwóch dni jest 67,2 kg. Uff.

Piątek:

1. VASA z serkiem twarogowym i warzywami

2. sok warzywny i 5 orzechów wloskich

3. makaron z fasoli z warzywami + burak z parmezanem

4. koktajl z awokado, jabłka, cytryny, jogurtu, kefiru i pietruszki

5. Pizza na spodzie z kalafiora (kalafior zmielony + 1 jajko + 2 łyżki otrębów) na współę z mężem + lampka wina

Trzymam się wyznaczonych pór posiłków i nie podjadam pomiędzy. Nie jem nic słodkiego, nawet mnie aktualnie nie ciągnie. Mam nadzieję, że to + endermologia, którą mam zamiar zacząć przyniesie oczekiwane efekty.

Po tygodniu:

tydzień temu                                                            dziś              ile zeszło

szyja  33 cm                                                            33 cm                0

biceps (w miejscu szczepionki) 34 cm                    33 cm                1 cm

piersi 100 cm                                                          100 cm               0 cm

talia 85 cm                                                            82 cm                  3 cm

brzuch 100 cm                                                      90 cm                 10 cm

biodra 104 cm                                                       101 cm                3 cm

udo 62 cm                                                            62 cm                  0 cm

łydka 40 cm                                                         37 cm                   3 cm

Centymetry spadły, cycki zostały, jest dobrze! ;) Ten brzuch coś podejrzanie dużo, musi to być pewnie błąd któregoś pomiaru. Poproszę może jutro rano męża by mnie zmierzył ;)

11 maja 2017 , Komentarze (2)

1. VASA z białym serem i warzywami

2. kubek soku warzywnego, kilka orzechów włoskich

3. makaron chiński (z fasoli) z pieczarkami, papryką i kapustą pak choi

4. plaster szynki (byłam u rodziców i testowaliśmy)

5. zupa z soczewicy

Zaraz będę na jutro smażyć tortille, której ciasto składa się ze zblednowanej namoczonej kaszy gryczanej i ugotowanej cukini, ciekawe co wyjdzie.