Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Obiecałam sobie, że już nigdy nie dopouszczę do wagi z 6 z przodu. Mam motywację wielką.... i mam nadzieję, że na stałe.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5422
Komentarzy: 70
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
lalus77

kobieta, 47 lat, Poznań

158 cm, 59.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Maj 2015 przebiec PÓŁMARATON

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 marca 2012 , Komentarze (2)

Jak w tytule waga spada bardzo powoli, bo tylko 0,3 kg w ciągu tygodnia. Trend spadkowy jednak zachowany.

Na podniesienie motywacji, założyłam dziś rano spodnie, które miałam na sobie na Sylwestra. Wtedy były  mocno opięte na udach, na pupie, brzuch wylewał się - blee - z pasa...Musiałam na górze mieć bardzo luźną bluzkę, żeby nie było widać fałd - szczególnie podczas siedzenia...

A dzisiaj spodnie dosłownie zsuwają mi się z tyłka. Nogawki luźniutkie, na pupie luz, ledwo na biodrach się trzymają... W końcu ich nie włożyłam - nie będę przecież chodzić w za dużych ciuchach...

Tak więc dzięki temu nie przejmuję się zbytnio małym spoadkiem wagi. Dosyc dużo ćwiczę, więc mam nadzieję, że po prostu tłuszcz powoli zamienia się w mięśnie a one ważą przecież więcej...

Dzisiaj zaliczyłam 11 dzień a6w - jak na razie spoko. To juz 10 powtórzeń w 3 seriach... a brzuch jakby ładniejszy Po pełnych dwóch tygodniach zrobię sobie fotki i porównam z tymi z przed a6w...

Jutro czeka mnie trening silnej woli... Jedziemy do rodziców.  W jednej miejscowowści mieszkają moi rodzice i teściowie - bo my z K to taka licealna miłość... Nie obędzie się pewnie bez obiadków dwudaniowych z deserem, kolacji z winkiem i innych smakołyków. Postanowiłam sobie bardzo się oszczędzać, wiem, że jak się zapomnę to na wadze to wyjdzie... Nie dam się skusić OBIECUJĘ !!! Relacja w poniedziałek

Pozdrawiam Was Moje Kochane Gorąco... Czytam was wciąż i dzięki temu wiem, że nie jestem sama.

sie napisałam pa

 

6 marca 2012 , Komentarze (5)

Nie mogłam się powstrzymać...

Przechodziłam obok mojego ulubionego sklepu po drodze do bankomatu... tylko zerknęłam na wystawę... wiosenne ciuszki uśmiechały się do mnie...no i jak tu nie wejść...

Weszłam i utknęłam na dobre pół godziny... poprosiłam jak zwykle o 40-stkę.... a tu niespodzianka - SPODNIE ZA DUŻE , KOSZULA TEŻ ZA DUŻA

Pani przyniosła mniejsze rozmiary - 38 LEŻY IDEALNIE....

Wyjście na wiosenne uzupełnianie garderoby zaplanowane miałam na przełomie marca i kwietnia... ALE JAK WYJŚĆ ZE SKLEPU BEZ ROZMIARU 38 - się po prostu nie da....

Już dawno zakupy nie sprawiły mi takiej frajdy. Ostatnimi czasy brałam zwykle to co zasłaniało mój brzuch, nogi, absolutnie nic przylegajacego do ciała...

A dzisiaj pasowały na mnie piękne granatowe spodnie typu rurki - do szpilek wyglądają bosko i koszulowa bluzka w szare pionowe paseczki. Zestaw uzupełnia czerwony pasek... BOMBA

Opłacało się nie zjeść w niedzielę serniczka

pozdrawiam trzymajcie się ciepło Dziewczyny !!!!

 

2 marca 2012 , Komentarze (1)

Jak w temacie - drugi miesiąc diety właśnie minął. Szału - jak to się mówi  - nie ma -  przez dwa miesiące 5 kg na minusie. Muszę jednak przyznać, że tak naprawdę przestrzegalam diety tylko przez ostatnie 2 tygodnie. Wcześniej gubiły mnie weekendy - obiadek dla Męża, popcorn w kinie z Małym, butelka wina i jeszcze kilka innych małych i dużych grzeszków.

Ostatnie dwa tygodnie to jednak cały tydzień rygor + dużo ruchu - 3 razy fitness no i zaczęłam a6w - jestem na 3 dniu. Chyba dzięki temu, że jem regularnie i trochę się ruszam - mój organizm nie ma zachcianek, nie mam napadów głodu, które często kończyły się wyjadaniem WSZYSTKIEGO z kuchni. Jadłam słodkie - a jak mnie zemndliło zagryzałam kanapką z czymś mięsno - pikantym i znów słodkie..... aż do mdłości i totalnej doliny... Teraz to minęło - mam nadzieję, że nie wróci...

Do słodkości mnie nie ciągnie - a zawsze miałam z tym problem...

Muszę przyznać, że znacznie trudniej niż odstawienie słodkości przychodzi mi odstawienie czerwonego wytrawnego winka :-) ale co tam przecież jest zdrowe  a kalorii wypitych się nie liczy  

28 lutego 2012 , Komentarze (7)

zaczynam a6w

a to moja pomoc - super stronka

http://fitappy2.wordpress.com/a6w/

pozdrawiam

życzcie mi powodzenia, bo pewnie się przyda

28 lutego 2012 , Komentarze (4)

Chudniesz w oczach  

To słowa mojego Męża dzisiaj o poranku!

Nie ma lepszej motywacji !!!

24 lutego 2012 , Skomentuj

rzeczywiście dzisiejsze ważenie 63,7kg

Kolejna granica przekroczona.

Dietkę trzymam - nawet czasem przyjmuję mnie kalorii niż w diecie... Spokojnie podchodzę do wahań wagi - nawet jak trochę wzrośnie nie dołuje się i nie ekscytuje się mocno gwałtownym spadkiem.

Od jakiegoś czasu mam w sobie spokój i myślę, że dzięki temu waga pomalutku i systematycznie zbliża się do wymarzonej.

Pewnie oszaleję z radości, gdy wskazówka pokaże 5 z przodu - nawet jeśli będzie to 59,99999999kg.... Myślę, że potrwa to jeszcze miesiąc może troszkę dłużej. No i będzie preteks do ruszenia na sklepy po wymianę garderoby na mniejszą

Już nie mogę się doczekać...

Czytam sobie wasze pamiętniki i mocno mnie to motywuje... jak wy potraficie to ja przecież też dam radę... Wczoraj w ramach podbudowania morale obejrzałam program na TLC o ludziach, którzy zgubili ponad 50 kg!!!! NIesamowite, z wagi 120-130kg dochodzili do 60kg!!!! Oni już nie walczyli o ładną sylwetkę tylko o życie... Wygrali, zmienili cały swój świat i teraz są szczęśliwi..

Tak będzie też u mnie: dojdę do wymarzonej wagi i wtedy uwierzę, że mogę wiele - jeśli nie wszystko !!!

22 lutego 2012 , Komentarze (5)

te słowa ze spotkania z dziewczynami nie dają mi spokoju...

Prawda jest rzeczywiście taka, że wymysliłam sobie w głowie, że osiągnięcie wagi 55kg będzie moim sukcesem, dzięki któremu wszystkie moje problemy znikną samoistnie.

No bo jak będę ważyła 55 kg to:

- poprawią się relacje z K, stanę się dla niego sexowna i pociągająca

- rozwiążą się moje problemy w pracy - no bo przecież chudzi i ładni - a taka się stanę przecież - maja łatwiej

- osiągnięcie sukcesu sprawi, że będę miała lepszą motywację, więcej zapału do robienia innych rzeczy

- po uzyskaniu wagi zajmę się problemami - a może już ich nie będzie ???

Fakt, jest taki, że małe na razie sukcesy w odchudzaniu trochę przesłaniają mi rzeczy, którymi powinnam się zająć... Generalnie wiem, co powinnam zrobić ale do końca nie jestem pewna, czy to moje pomysły... Czy znów nie będę robić czegoś, żeby spodobać się K., mamie i innym.... czy to spowoduje, że JA będę szczęśliwa i usatysfakcjonowana.

ech... filozuje za mocno... a może to taki wiek, że człowiek zatrzymuje się na chwilę i zaczyna myśleć o co chodzi w tym życiu?

 

 

 

21 lutego 2012 , Komentarze (2)

W niedzielę nosiło mnie od rana...

Nie wytrzytrzymałam koło południa. Na szafce stała miseczka z cukierkami Małego - stała tam od kilku dni - ale skusiła mnie w niedzielę.

Wzięłam tylko JEdnego Małego M&Msa.... skończyło się na pożartej całej paczce, wyjadaniem z lodówki, popijaniem wszystkiego słodkimi napojami.

Wieczorem , jak kładłam się do łózka nienawidziłam siebie, swojego ciała, swojego obżarstwa. Kolejne postanowienia, że już nigdy więcej zostały złożone... ogólnie deprecha...

A dopiero co - bo w sobotę kupiłam sobie nagrodę za zgubione kilogramy - BIKINI - Wiśniewskiego. Nawet wciągająca lektura nie oderwała mnie najpierw od myśli o jedzeniu a później od obżarstwa.

Skutek: następnego dnia +0,5kg więcej. Skutecznie zniechęciło mnie to do nieprzestrzegania diety ale trochę dołuej mnie fakt, że nadal nie potrafię oprzeć się obżarstwu.

Jakiś czas temu zrobiłam sobie rachunek sumienia. Spróbowałam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje, co jest impulsem, że wchodzę do kuchni i zaczyna się pożeranie wszystkiego, co wpadnie mi w ręce.... Oto odpowiedź:

- nuda

- stres

- zajadanie smutku

O ile dwie ostatnie rzeczy ciężko czasem przezwyciężyć (choć ostatnio nie przydarzają się często) to nad nudą bardzo łatwo zapanować. Należy przede wszystkim zaplanować sobie weekend. No i co ? taka jestem mądra... na niedziele nie było żadnych planów. Chata wysprzątana, obiadek zrobiony, pogoda okrutna, Mężuś uczył się do egzaminów, Mały ma nowe zabawki a ja snułam się z konta w kąt... Finał znacie....

Pewnie do piątku będzie ok i waga planowana zostanie osiągnięta ale niesmak pozostanie...

 

 

17 lutego 2012 , Skomentuj

Wczoraj miałam nasiadówkę z moimmi Dziewczynami. Oj działo się działo. Ostatni rok miałyśmy mały kryzys związany - teraz już to wiem - z niedopowiedzeniami, kłamstwami i jakąś dziwną grą, którą każda z nas prowadziła. Pogadałyśmy sobie, popłakałyśmy sobie, popiłyśmy sobie... I jest ok - mam nadzieję.

Przezornie wczoraj cały dzien mocno się oszczędzałam w jedzeniu. Przed wyjściem na spotkanie zważyłam się - waga pokazała 64,1kg w stosunku do planowanych 64,2!! Hura - sukces ! z reguły ważę się rano tuż po przebudzeniu a tu wieczorkiem po całym dniu i było ok.

Kolejna niespodzianka to poranne ważenie po zdrowym sniadanku 63,9kg - kolejna granica przekroczona. I to po wczorajszej kolacji, małym pączusiu i wypitej butelce wina!!!

 

 

10 lutego 2012 , Komentarze (1)

Mam energię, motywację i najważniejsze, że waga spada. Pomalutku ale od 4 tygodni cały czas w dół.

W czerwcu zeszłego roku było 63kg i wtedy przestałam pilnować diety. W styczniu po pół roku było już 68kg. Obiecuje sobie, że już nigdy do takiej wagi nie dopuszczę.

Teraz jest 65,2kg.

Mój WIELKI CEL: 55kg na 35-te urodziny. Ten wielki dzień wypada w niedzielę 9 września 2012.

Taką wagę mam nadzieję osiągnąć szybciej - zgodnie z kalkulacjami na koniec maja 2012. Zawsze jednak miałam problem z utrzymaniem wagi - więc jeśli utrzymam ją do okrągłych 35-tych urodzin będzie to mega sukces i początek nowej drogi....