Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Obiecałam sobie, że już nigdy nie dopouszczę do wagi z 6 z przodu. Mam motywację wielką.... i mam nadzieję, że na stałe.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5488
Komentarzy: 70
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
lalus77

kobieta, 47 lat, Poznań

158 cm, 59.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Maj 2015 przebiec PÓŁMARATON

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 maja 2012 , Komentarze (2)

i nie chce ruszyć...
po raz pierwszy 59,00 na wadze pojawiło się pod koniec kwietnia. W tzw międzyczasie zaliczona majówka i impreza. Waga +1,5%, szybko zeszła do 59,00 i teraz stoi...ani grama mniej a czekam na kolejny kilogram na minusie....
Dietę trzymam, ćwiczę dużo - ostatni tydzień to codzienne ćwiczenia na zmianę indoor cycling na fitnesie i w domu godzina z Mel B. Może za dużo tych ćwiczeń, bo efektów nie widać.

Mężulek podziwia moją silną wolę w niejedzeniu smakołyków i częstych treningach. Ogólnie wszystko ok tylko WAGA STOI...

7 maja 2012 , Komentarze (1)

jak było pięknie ....
Tydzień w cudnym lesie, bez zasięgu... w gronie starych sprawdzonych przyjaciół.
Pośmialiśmy się, pojedliśmy i popiliśmy...
Efekty tego tygodnia widać niestety na wadze +1,5kg ale przeżycia i klimat - BEZCENNE

Na zakończenie weekendu jeszcze rodzinna impreza z okazji rocznicy ślubu u CIOTKI KLOTKI. Miałam na sobie czaderską mini bombkę w kolorze pomarańczy, wyglądałam i czułam się w swoich 59 kilogramach i tej kiecce CUDOWNIE

Komplementy były miłe, bo utratę tych prawie 10kilogramów naprawdę widać... Pojawiła się tylko mała drążąca niepokojąco umysł myśl - JAK WSZYSCY WIDZĄ TERAZ UTRATĘ KILOGRAMÓW - TO WIDZIELI RÓWNIEŻ NADWAGĘ...


Już nigdy jej nikt nie zobaczy !

27 kwietnia 2012 , Komentarze (3)

od ostatniego ważenia -1,2kg PIĘKNIE
W sumie już 9 kg mniej. Jestem z siebie bardzo dumna.
Do niedawna sądziłam, że moja tusza i nadwaga to TAKA MOJA URODA. Tkwiłam w tym przeświadczeniu, wmawiałam sobie, że tyję nie przez czekoladki i niekontrolowane objadanie się tylko dlatego, że po prostu TAKA JESTEM. Wmówiłam sobie, że ja po prostu nie schudnę, że jestem GRUBOKOŚCISTA itp.... A nie wiedziałam, że takie chudnięcie jest całkiem przyjemne... Człowiek zaczyna się lepiej czuć. W głowie robi się jaśniej, zaczyna patrzeć na świat z podniesioną głową...

W opinii znajomych - jak kiedyś usłyszałam - byłam wesołą, uśmiechniętą dziewczyną, lubianą w towarzystwie a że trochę "przy kości" to nie miało znaczenia.

A teraz proszę ważę 59 kg i wyglądam już całkiem fajnie. Ostatnio gapił się nawet za mną jakiś facet Był całkiem całkiem .....

Jeszcze 4 kilogramy i będzie SUKCES !!!

pozdrawiam i powodzenia w dietkowaniu życzę

25 kwietnia 2012 , Skomentuj

Myślałam, że już wygrałam z niekontrolowanym pożeraniem wszystkiego co do zjedzenia jest w kuchni... niestety wczoraj podszedł mnie chytrze głód...
To ewidentnie moja wina, ponieważ zjadłam zdecydowanie za mało w ciągu dnia. Ostatni posiłek w pracy to sałatka o 14.00 jak więc wróciłam do domu byłam głodna jak wilk...
Zamiast zrobić sobie konkretny posiłek, myślałam, że oszukam głód orzechami i suszonymi owocami  - nie udało się niestety.... Skończyło się na połowie tabliczki czekolady, kanapki z białego chleba i kilku kawałkach niemałych kabanosów...
Po godzinie nie miałam siły się ruszać, położyłam Małego spać i sama zaległam pod kocykiem na kanapie przed telewizorem... Znam ten schemat, pół roku temu każdy dzień wyglądał tak dokładnie tak samo - wieczorne obżarstwo i spanie przed TV - koszmar.
Nie miałam odwagi stanąć na wagę dzisiaj rano. Pewnie nie ma jakiejś drastycznej zmiany, bo i pożarłam zdecydowanie mniej niż pół roku temu...
Najważniejsze, że dzisiaj jestem dobrze nastawiona i wiem, że to jednorazowy wybryk... Nie kontrolowałam tego bo:
- byłam głodna
- nie miałam zaplanowanego posiłku
- jadłam czytając gazetkę
- byłam sama w domu
Po pół roku dietkowania wiem już co się ze mną dzieje i dlaczego...
Muszę jeszcze trochę popracować nad tym, żeby się nie działo
pozdrawiam ciepło



17 kwietnia 2012 , Komentarze (3)

no wreszcie jest długo wyczekiwana, okrągła, pięknie uśmiechająca się do mnie piąteczka z przodu. To nic, że za nią od razu nieładna i wielgachna dziewiątka - niedługo i ona zmieni się w piąteczkę.
Nie zmieniam jeszcze wagi na pasku, bo oficjalne ważenie dopiero w piątek... więc może będzie jeszcze mniej oby....

13 kwietnia 2012 , Komentarze (3)

Zachwytom mojej Mamy i innych członków Rodzinki nie było końca... A ja byłam wniebowzięta  Niby robię to dla siebie dla sowjego zdrowia i urody ale pochwały są baaaaardzo miłe.  Szczególnie jeśli mówi to moja Mamuska, która mimo 60-tki na karku może pochwalić się figurą nastolatki. Ja nie mieszczę się niestety w jej ciuchy....

Dodatkowo mój Małżonek brał udział w tych dyskusjach mówiąc, jak mocno się staram zrzucić wagę, jak dużo ćwiczę i ograniczam jedzonko.... Było miło...

Niestety wielkanocne jedzonko to +1kg. Nie mam jednak wyrzutów sumienia a od środy ściślę pilnuje tego co jem i dziś dobiłam do wagi sprzed Świąt. W przyszłym tygodniu moze stuknie 5-tka z przodu. Długo oczekiwana piękna piąteczka... Już nie mogę się doczekać. Będzie równo 8kg na minusie.

Pozdrowionka i miłego weekendu dietetycznego oczywiście życzę

 

 

29 marca 2012 , Skomentuj

Ale miałam dzisiaj sen...

Śniło mi się, że zrobiłam sobie ogromniastą kanapkę z wszsytkimi niezdrowymi i tłustymi rzeczami, które były w lodówce - a wierzcie mi - sporo tego było.... We śnie obiecałam sobie, że zjem tylko jeden mały kęsik.... Pożarłam oczywiście całą...

Byłam na siebie okropnie zła, czułam się fatalnie, wiedziałam że zaprzepaściłam swoje dotychczasowe osiągnięcia....

I na szczęście się obudziłam....

TO TYLKO ZŁY SEN

na jawie natomiast trzymam się całkiem nieźle. Pewnie gdybym się bardziej postarała spadek kilogramów byłby szybszy... ale i tak jest ok.

Zbliżam się powoli do PIERWSZEGO WIELKIEGO SUKCESU - mianowicie 5 z przodu.... Pewnie jutro jeszcze jej nie zobaczę, ale kto wie - może w przyszłym tygodniu....

20 marca 2012 , Skomentuj

co za dzień... wymiękam...

Już drugi tydzień siedzę z Małym w domu i tak będzie do końca tygodnia - mam nadzieję, że w końcu się wykuruje. W sobotę przyjął ostatnią dawkę antybiotyku - a dziś w nocy znów bolało go ucho.

Niby jestem z nim w domu a wciąż wiszę na telefonie i siedzę przy komputerze. Nie mogę sobie pozwolić na komfort odłączenia się od świata. A więc w ciągu dnia praca na 3 etaty: kucharka, opiekunka do dziecka i praca zawodowa. A po południu jak Małżonek Szanowny wraca z pracy - ja jadę do swojej - wszystkie spotkania umawiam na godziny wieczorne, żeby mi tematy nie pouciekały. Efekt jest taki, że jak wracam do domu padam na twarz.

Dzisiejszy dzień to już w ogóle porażka. Czego się nie dotknęłam rozłaziło się albo klienci rezygnowali.

Zrobiłam PIT za 2011 - liczyłam na jakiś zwrot z podatku - a tu niedopłata...

Mąż miał wrócić do 19.00 żeby przejąć Małego i co - dzwoni, że nie da rady dojechać. KLietn nie może przełożyć spotkania - więc będę musiała ciągną na nie Małego...

Na dodatek Mój Mały Piłkarz - tak intensywnie dzisiaj trenował granie w piłę w domu, że uszkodził sobie ząbek - zaczęła mu się ruszać jedynka- na szczęście jeszcze mleczak - ale krew się lała i na 18.00 jedziemy do dentysty....

MA-SA-KRA

mam dosyć

WYMIĘKAM

jedyne co to z dietką i wagą ok. wlazłam dziś rano na wagę a tam 61kg

16 marca 2012 , Skomentuj

6,5kg za mną 6,5kg przede mną... Niby półmetek a w sumie dopiero początek nowej drogi... Już kiedyś udało mi się schudnąć 10kg miałam jednak wielki problem z utrzymaniem wagi... w ciagu pół roku jo-jo i waga wyższa niż wyjściowa.

Dzięki Vitali i Waszym pamiętnikom wiem już, że nie da się zastosować diety cud, przez pół roku się pilnować a później wrócić do starych złych nawyków... Wiem, że u mnie to nie przejdzie. Będę musiała już zawsze kontrolować swoje jedzenie, ruch. Mam nadzieję, że ta próba odchudzenia się i zmienienia swojego sposobu życia będzie ostatnią i zakończoną sukcesem...

Jakiś  czas temu, na ostatnim babskim spotkaniu usłyszałam, że osiągnięcie wymarzonej wagi nie zmieni mojego życia, nie rozwiąże problemów.... Niby nie... ale...

od momentu, kiedy zobaczyłam, ze moje odchudzanie się daje wymierne rezultaty -  np konieczność kupienia nowych ciuchów, komplementy od męża, rodziców i współpracowników - dostałam bardzo silnego kopa energetycznego. Mam silną motywację nie tylko do trzymania diety i ćwiczeń ale do wszystkiego, co robię.

W pracy idzie ostatnio świetnie, kientów dużo, w końcu przełoży się to na wymierne finanse, w domu z Mężusiem jakby lepiej - chyba mnie trochę podziwia i zaczął doceniać moje wysiłki  A bywały czasy, że wydawało mi się, że ma mnie za nic - a może to ja tak widziałam siebie w jego oczach...

za dużo gadania co

Fakt jest jeden i oczywisty....

Zbliżanie się do sukcesu i osiągnięcia celu w odchudzaniu - mocno mnie motywuje do dalszej pracy nie tylko nad wagą i sylwetką. Jest doskonałym bodźcem do wszystkiego co robię...

PS. a6w zaliczony 18 dzień. Jutro zaczyna się po 14 powtórzeń - dam radę oczywiście

 

 

15 marca 2012 , Komentarze (2)

Wlazłam dzisiaj na wagę - mimo że ważenie dopiero jutro. Nie mogłam się powstrzymać, bo kolejne spodnie zaczęły na mnie wisieć. No i co 61,8kg - to juz 6 kg na minusie....

Bałam się tego tygodnia, bo prawie wcale się nie ruszam - tylko A6W już 17 dzień. Mały mi się pochorował, więc siedzimy sobie w domu od poniedziałku. Z tego powodu przepadły mi dwa dni na fitnesie... a tu proszę - WAGA SPRAWIŁA MI NIESPODZIANKĘ

I w końcu od lat wielu - nawet nie wiem ilu - moje BMI jest PRAWIDŁOWE....