Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Obiecałam sobie, że już nigdy nie dopouszczę do wagi z 6 z przodu. Mam motywację wielką.... i mam nadzieję, że na stałe.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5505
Komentarzy: 70
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
lalus77

kobieta, 47 lat, Poznań

158 cm, 59.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Maj 2015 przebiec PÓŁMARATON

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 stycznia 2015 , Komentarze (1)

:(

czas przecieka mi przez palce...

Mam wkurzający mnie nawyk odkładania wszystkiego na później... często takie odłożenie na później skutkuje nie zrobieniem tego wcale... W pracy przekłada się to oczywiście na mniejszą kasę a w życiu prywatnym powoduje totalny bałagan...

Jest ponoć fachowa nazwa tego zjawiska niejaka PROKRASTYNACJA

Opis pasuje do mnie idealnie...

Prokrastynacja lub zwlekanie – patologiczna tendencja do nieustannego przekładania pewnych czynności na później, ujawniająca się w różnych dziedzinach życia. Prokrastynacja najczęściej pozostaje nierozpoznana, dopiero niedawno uznano, że jest ona zaburzeniem psychicznym[potrzebne źródło]. Osoby nią dotknięte – prokrastynatorzy – odczuwają trudności z zabraniem się do pracy i w związku z tym odkładają jej wykonanie, zwłaszcza wtedy, gdy nie spodziewają się natychmiastowych efektów. Osoby patologicznie zwlekające z rozpoczęciem pewnych czynności uważa się zazwyczaj za leni i przypisuje im brak silnej woli i ambicji.

Patrząc na ten opis lepiej powiedzieć przecieżm że cierpi się na Prokrastynację niż że się jest zwyczajnym leniem bez silnej woli i ambicji   ....

A może zacząć z tym walczyć... coś czuję, że odłożę na jutro...

Nowy Rok zaczęłam od podjęcia postanowienia o przebiegnięciu półmaratonu. PLan w życie wdrożony od razu i co się u mnie rzadko zdarza wykonywany od dwóch tygodniu sumiennie... jutro się zważę - sprawdzę jak dwa tygodnie intensywnych treningów - 3-4 razy w tygodniu przełoży się na wagę. ubrania jakby luźniejsze  :-)

Składam postanowienie, że małymi etapami postaram się z tym walczyć...

Plan na dziś:

- sprzątanie

- poczytać jak sobie poradzić z panną P:(

Do dzieła?

12 stycznia 2015 , Skomentuj

Cel zdefiniowany: PÓŁMARATON 25-05-2015 - Bieg Lwa Tarnowo Podgórne

Plan treningowy rozpisany i już od tygodnia wdrażany...

Ponoć cele zwerbalizowane i opisane łatwiej osiągnąć...

Stąd mój wpis...

Biegać zaczęłam 2 lata temu. Dzięki bieganiu zgubiłam kilka kilogramów ale chyba nie to było najważniejsze... Bieganie pozwoliło mi trochę uporządkować bałagan w mojej głowie i życiu. Nauczyło mnie systematyczności, stawiania sobie celów i ich osiągania...

Nie jestem wyczynowcem. Mój rekord to kilkanaście kilometrów... Pomyślałam sobie, że półmaraton to dobra motywacja, żeby wrócić do zdrowych  nawyków żywienia i systematycznych treningów.

Może dzięki temu znów osiągnę spokój i poukładam ważne sprawy, które ciągną się za mną od dobrych kilku miesięcy nie ruszone nawet i wciąż odkładane "na później". To później coś nie nadchodzi...

Cel na ten tydzień: 4 treningi (3+5+3+6). Jeden już zaliczony.

8 sierpnia 2012 , Komentarze (1)

od razu lepiej się czuję... a wysiłek rozładował w końcu moje złe emocje i stres o było tego ostatnio sporo.
W zeszły poniedziałek Mały wylądował w szpitalu... na imprezie urodzinowej koleżanki 6-latki tak niefortunnie upadł, że złamał rękę.... wyglądała fatalnie - nie jestem specjalistą ale wiedziałam, że nie jest to zwykła pękniecie. Ręka nienaturalnie wygięta w dwóch miejscach zrobiło się "S"
W szpitalu, do którego dojechaliśmy karetką diagnoza: złamanie przedramienia w dwóch miejscach z przemieszczeniem... koszmar. Operacja następnego dnia, pełna narkoza, o której myśl doprowadzała mnie do obłędu.... ale chyba najgorsze już za nami. Planowany termin zdjęcia gipsu to początek września.  Szkoda mi go, bo cały lipiec chodził jeszcze do przedszkola a w sierpniu miał mieć wakacje: półkolonie, tydzień u dziadku i rodzinny wypad... trochę plany wakacyjne trzeba teraz zmodyfikować...zobaczymy...
Na samą myśl o szpitalu, cierpieniu Wojtka i stresie robi mi się słabo... oby nigdy więcej takich przeżyć....


Napięcie i stres najlepiej schodzi ze mnie jak poćwiczę.... w poniedziałek byłam na rowerze a dzisiaj od rana pierwszy raz poćwiczyłam z Ewą Chodakowską... Muszę przyznać, że do tej pory się pocę... dobra jest... dałam radę prawie we wszystkich ćwiczeniach - też jestem dobra no nie??


26 lipca 2012 , Komentarze (2)

wpadłam w trans objadania się... to już któryś dzień z kolei, gdzie pochłaniam słodycz czekoladowa i inną... nosi mnie po całym domu, otwieram szafki i inne schowki w poszukiwaniu jakiegoś smaku. Najgorsze, że nie do końca sama wiem, czego mi się chce - kończy się na testowaniu wszystkiego: słodkości, pikantne, chrupkie, cierpkie... kalorii wczoraj pochłonęłam ponad normę chyba z 2000.
Widać to niestety na wadze - jeszcze niedawno jednego dnia - wprawdzie po tygodniowej chorobie jelitowej na wadze było 54,9kg - dzisiaj rano 57,6kg.....
może jak przyznam się na forum do tego, co robię - jakoś się powstrzymam...

oby - bo jojo czyha za rogiem....

19 lipca 2012 , Komentarze (3)

ostatnie dni i tygodnie to mocno imprezowe weekendy - imieninki, urodzinki grile itp... Przełozyło się to na 2 kilo na plusie... Od poniedziałku jednak mocno pilnuje dietki i do wagi paskowej zostało tylko 0,5kg... więc jest ok...
Trochę jednak przeraziło mnie moje niekontrolowane jedzenie w zeszły weekend - zostałam sama w domu - chłopaki po obiadku pojechali do kina - ja miałam zająć się chwastami przy naszym nowo posadzonym żywopłocie.... ale przed robotą kawka...
Do kawki - ciasteczko - miało być tylko jedno, malutkie - skończyło się na pożeraniu słodkości Małego i innych niedietetycznych rzeczy do samego wieczora - łącznie z butelką wina wieczorem z Mężusiem... Ponadprogramowych kalorii przyjęłam tyle, że pewnie starczyłoby na trzy dietetyczne dni... Te dwa ostatnie tygodnie zakończone niedzielnym obżarstwem niestety skutkowały wagą 58kg - a było już 55,9kg.
W porę się otrząsnęłam i teraz jest ok ...
Boję się tylko tego, że czasem jak mam ochotę na coś słodkiego i obiecuję sobie, że tylko ten jeden mały kawałeczek - kończy się na tabliczce czekolady lub na pudełku ciastek... Jestem chyba jak niepijący alkoholik - kropla wystarczy, żeby popłynąć ....

no i zmieniłam cel odchudzania na 50kg. Przy 55kg przy wzroście 158cm dobrze wyglądam w ciuchach - ostatnio kupuję nawet rozmiar 36.... ale wygląd w bieliźnie pozostawia wieeeeele do życzenia.... Choć 15kg temu i jedno i drugie to była masakra...
pozdrawiam ciepło
A

27 czerwca 2012 , Komentarze (4)

ostatnio mimo tego, że wagowo odnoszę sukcesy - pozostałe dziedziny mojego życia rozłażą mi się między palcami...
Oficjalnie schudłam 11kg z 68kg na 57kg ale w rzeczywistości pewnie trochę więcej, ponieważ w którymś momencie przestałam po prostu wchodzić na wagę - a było pewnie 70+ co przy moim wzroście 158 - było baaaardzo widoczne....
Miałam z tego powodu straszne kompleksy, bardzo niskie poczucie własnej wartości - nie lubiłam siebie, swojego ciała i tego co robię ze swoim życiem.

W małżeństwie słabizna - mocno się od siebie oddaliliśmy, seksu - ze względu na moje postrzeganie siebie prawie nie było - co powodowało jeszcze gorsze relacje...
W pracy padaka - prowadzę firmę - szumnie brzmi :-( a moja praca polega głównie na kontaktach z ludźmi i utrzymywaniu relacji z nimi... jak nie wyjdę do ludzi - nie ma transakcji no i kasy... Nie robiłam nic, żeby się rozwinąć - ogarniałam tematy, które w sumie same wpadały, jak trzeba było o coś powalczyć - odpuszczałam. Wystarczało mi to co jest....
Wkurza to mega mojego męża - bo ona z kolei wychodzi z założenia, że człowiek cały czas powinien pracować nad sobą, rozwijać się a nie biernie czekać na to co przyniesie los.... Moje malkontenctwo doprowadzało go do szału....
No i wymyśliłam sobie, że przyczyną i hamulcem moich działać jest mój problem z wagą... Dałam radę - schudłam ponad 10kilo i co .......????

Moje życie po i przed wygląda tak samo jak nie gorzej....

Wciąż jestem leniem, bez energii i pomysłu na siebie, unikającym konfrontacji, odkładającym wszystko na później, z mega niską samooceną...
a czas ucieka....



22 czerwca 2012 , Komentarze (4)


patrząc na zgubione już 11kg te 2 kg, które pozostały powinny łatwo pójść....
Niestety gubię teraz wagę baaaaaardzo powoli, od początku maja 3,5kg - wychodzi niecałe 2 kg na miesiąc.... szału nie ma - ale jest tendencja spadkowa - i to jest najważniejsze....

11 czerwca 2012 , Komentarze (7)



do osiągnięcia celu zostało niecałe 3 kilo - a sądząc po ostatnim tempie spadków 55 zbliża się wielkimi krokami.
Cichutko kiełkuje mi myśl o zmianie celu na 50kg.... na razie bardzo cichutko

4 czerwca 2012 , Skomentuj

paradoks....

przez cały ostatni miesiąc pilnowałam diety, pieć posiłków dziennie, ćwiczenia, niejedzenie po 19.00.... i co waga stała jak zaklęta... a czasem wzrastała nieznacznie. Przez miesiąc spadł niecały kilogram...
ostatni weekend w zasadzie od czwartku nie był wcale dietetyczny - organizowaliśmy z K wspólne 35-te urodziny dla ekipy znajomych - było więc mało dietetyczne jedzonko, obowiązkowy tort no i kalorie w płynie
Rano wchodzę na wagę - a tam 0,3 na minusie ....
Pewnie odwodnienie organizmu jako reakcja na procenty - ale takie imprezy to ja lubię

Podsumowując maj - wagowo stabilizacja w okolicach 58kg. Któregoś dnia pojawiło się nawet 57,8kg. Więc jest ok
Plan na czerwiec to zobaczyć 56kg nawet z 9 po przecinku...

Impreza cudnie się udała - w sumie robiliśmy 70-tkę. Ja wprawdzie urodziny dopiero mam we wrześniu ale połączyliśmy imprezy w ramach "cięcia kosztów" w kryzysie...
Ekipa jak zwykle stanęła na wysokości zadania - znamy się już tyle lat. Spotykamy się w sumie 3-4 razy w roku (ostatni raz majowy weekend - więc nie tak dawno)- bo ludzie porozjeżdżani po całej Polsce - ale każde takie spotkanie to okazja do totalnego oderwania się od rzeczywistości i mega zabawa... jak za czasów studenckich prawie ...
Dzisiaj niestety oda rana zadyma w pracy... może i dobrze - jak nie mam czasu to nie podjadam - przyjmuje tylko zaplanowane posiłki ....

wracam do roboty, bo klienci czekają....
pozdrawiam




21 maja 2012 , Komentarze (3)

Tak jak w tytule - waga kolejny już tydzień waha się między 61-59.00 nie chce spaść poniżej 59kg.
W weekend miałam kryzys - pojadłam trochę słodkości i innych niebyt dietetycznych rzeczy...Dzisiaj jest już ok - trzymam się dzielnie...
Zastanawiam się, czy nie wykupić abonamentu na VITALII na miesiąc, żeby zgubić te brakujące do SUKCESU 4 kilogramy.
Zaczynałam odchudzanie właśnie z dietą Smacznie Dopasowaną z Vitalii - przez dwa miesiące opłacałam abonament. Później wydawało mi się, że już sama potrafię komponować posiłki - przez dwa miesiące udawało się - waga ładnie spadała... ale teraz już prawie miesiąc zastoju - może zaczynam sobie folgować w jedzeniu....???
Jeśli będę ściśle przestrzegała diety SM to przez miesiąc powinno być mniej o 4kilogramy.

pozdrawiam