Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1616462
Komentarzy: 56701
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 lutego 2020 , Komentarze (12)

Po jodze przyszedł rower, a teraz callanetics. Chcę się stopniowo wciągnąć. Muszę coś zrobić z brzuchem, bo jest nadal gigantyczny i obawiam się, że sama dieta tu nie pomoże. Na razie ćwiczę ledwie parę minut. Wykonuję dwa ćwiczenia. Jedno na brzuch i drugie na biodra i pośladki. Na razie chyba więcej ćwiczeń nie wprowadzę, ale stopniowo zwiększę ilość powtórzeń. Powinno być 100, ale ponieważ mało ćwiczeń to chcę zwiększyć do 300 może. Nie wiem czy się do tylu uda. Na razie jest 100 na brzuch i 50 na biodra. Zdobyłam film z ćwiczeniami...

Zapisałam sie wstępnie do dwóch antologii. To antologie prozatorskie. Jedna to opowiadania kryminalne, a druga z opowiadaniami o miłości. Miałam w tym roku nie brać udziału w antologiach, ale proza mnie skusiła.

Wczoraj Krzysiek kupił mi chlebek razowy. Zamroziłam go w kromkach. To eksperyment. Zobaczymy jak mi taki chleb będzie smakował. Gdyby się to udało to by bylo fajnie. Gdy wyjdę z diety mam zamiar zrezygnować z białego ryżu i makaronu. Myślę o makaronie z sempoliny.

Wczoraj zmierzylam swoje ramiona. Mam 114 cm, a ideał to 99,5. Jakim więc cudem moje ramiona wydają mi sie aż tak strasznie szerokie?

5 lutego 2020 , Komentarze (60)

Jest siódemka z przodu. Uf... Jeszcze 3 kilo i zejdę z otyłości. Trochę mi to zajęło. 20 kwietnia minie 2 lata. Jeszcze się sobie oczywiście nie podobam do końca i trochę mi do podobania brakuje. Zawsze dobrze sie czułam z wagą około 56 kg, ale teraz chyba takiej nie osiągnę. Zastanawiam sie co będzie gdy juz schudnę ile planuje. Na razie jeszcze nie koniec i działam dalej. Jeszcze około 15 kg. Jak dobrze pójdzie to dwa lata, ale z przerwami. Moje wymiary to 113/92/116. Dużo, ale brzuch coraz mniejszy. Biust też. To mnie najbardziej szpeci i ramiona, które zrobiły sie jakieś takie szerokie.Chyba jednak wreszcie zaczęło do mnie docierać, że sporo schudłam. Tak wizualnie oczywiście, bo jeśli chodzi o sprawność dotarło wcześniej.

Strasznie nie lubię osiągać takich celów. To długie dochodzenie męczy mnie psychicznie, a satysfakcja wcale nie jest większa. Jestem zdecydowanie krótkodystansowcem. Cel, mobilizacja, działanie i koniec. Cel osiągnięty, zadanie wykonane, odhaczone i szukam następnego. Tak jest lepiej. Nie lubie trwać w zawieszeniu.

Dziś jedzenia więcej. Dietę chcę trzymać dalej póki chudnę. Trzeba to wykorzystać. Na razie chudnę mimo grzeszkow. Grzeszki to kromka chleba pszenno żytniego. Niestety to nie jest pieczywo z pełnego przemiału. Moze w tym tygodniu już kupię pieczywo razowe. Spróbuję zamrozić. Może pokroję w kromki i będę rozmrażać po trochu...Wtedy wyrzutów sumienia nie będzie.

Wczoraj kupiłam kosmetyki do pielęgnacji dloni. To serum i maseczka. Jeszcze chcę kupić maść dernilan...

4 lutego 2020 , Komentarze (4)

Kolejny dzień ścisłej diety. Jutro liczę na spadek. Wczoraj się pomierzyłam i wszystko spada ładnie poza brzuchem. W talii jeszcze 93 cm. Spadły tylko 3. Mało. Obawiam się, że z brzuchem będą problemy. Zawsze były. W talii bylo 62 cm, a brzuch na dole i tak miałam. Był miękki i wystający nawet przy wadze 48 kg. Teraz będzie jeszcze gorzej. Chciałabym mieć względnie płaski ale miękki. Nie podobaja mi sie widoczne mięśnie u kobiet, a i u mężczyzn też nie.

Wczoraj Sebastian usilowal zrobić z kranem. Chciał wymienić uszczelkę, ale sie nie dało. Trzeba wymienić caly kran. Dziś ma poprawić podjazd. Trzeba zakopać koleiny, bo mama twierdzi, że się potyka. Poza tym potnie trochę drewna do palenia. Chcial jeszcze wytrzepać i wyprać dywan, ale to moze dopiero w kwietniu. Ma przyjechać przed świętami. 

Wczoraj nie bardzo miałam energię na ćwiczenia, ale i tak był rowerek 18 minut i 25 jogi. Wyświetlacz przy rowerku bardzo motywuje. Chcę spalać około 100 kalorii. Teraz gdy Sebastian jest, ćwiczę jogę szybciej, bo gdy dbam o oddech bardziej, to wychodzi 35 minut. 

Sebastian chce, zebym mu namalowala obraz z zalewem na którym wędkuje. Moze się za to wezmę wkrotce. Na razie nie chcę wychodzić z pokoju dziennego, bo cieszę się jego obecnością. Jeszcze mnie nie zmęczył. Awantuty nie bylo, ale staramy sie obydwoje. Chyba kluczem jest to by sobie ustępować. Ja też muszę.

Zdobyłam książkę o callaneticsie. Niedawno próbowalam ćwiczyć, ale się poddałam, bo nie bardzo pamiętałam ćwiczenia. Czułam, że wykonuję je źle, a to mi mogło zaszkodzić. Teraz do ćwiczeń chcę wrocić. Chcę ćwiczyć na brzuch, biodra i pośladki. No zobaczymy... Zacznę powoli...:) Chcę wprowadzać ćwiczenia stopniowo i stopniowo zwiększać ilość powtorzeń, albo tylko zwiększać ilość powtorzeń jednego ćwiczenia. Kiedyś ćwiczyłam przez miesiąc. To bylo 300 powtorzeń tylko jednego ćwiczenia na brzuch. Ostatnio robiłam z biedą 50. Taki teraz stan moich mięśni...:(

3 lutego 2020 , Komentarze (18)

Dziś spałam prawie do oporu. Sebastian oglądał Strażnika Teksasu i mnie nie budził.

Dziś jeszcze siódemki nie mam. Jedzenia ma byc mniej. Moze w wtorek, środę. Poczekam cierpliwe, bo nie mam wyjścią. Na razie waga się waha w zależności od zawartości jelit. Mam coraz większą ochotę na grzeszki. Wczoraj była kolejna kromka chleba wliczona w bilans.

Wczoraj Sebastian umocował kontakt. Dziś może zrobi kran albo drzwi. Z kranem ten problem, ze nie ma gdzie kupić uszczelki. Trzeba jechać po nią do miasta.

Wczoraj było 7 km na rowerku w czasie 18 minut. Spaliłam 100 kalorii. Było też 25 minut jogi. Ze spaceru zrezygnowałam, bo była koszmarna pogoda.


2 lutego 2020 , Komentarze (16)

Wygląda na to, ze jeszcze trochę na siodemkę poczekam. Moze do wtorku, bo dziś będzie wiecej kalorii. Wczoraj też bylo. Był też grzeszek w postaci chleba. Zjadłam kromkę z ogórkiem, a  to nie bylo pieczowo pełnoziarniste. Mimo tego jestem dobrej myśli i mam nadzieję, ze ta siódemkę zobaczę szybko. Od jutra zaczynaja sie dwa ostatnie tygodnie diety. Chyba, bo juz jestem zmęczona ograniczeniami. Ciekawe jednak co zrobię jeśli waga nadal będzie spadać. Chyba diety w takim przypadku jednak nie zakończę. Szkoda by było.

Dziś Sebastian chce mnie wyciągnąć na spacer. Opieram się oczywiście, ale to moze być opor daremny. Zauważylam, że coraz częściej mu ostatnio ustępuję. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale spięć jest mniej. Na razie jeszcze tym razem nie bylo. Chyba muszę mu pozwolić decydować, bo nie zawsze moje musi być na wierzchu. Spacer miałby być do sklepu i z powrotem, czyli około 1500 m. Zawsze to ruchu więcej.

Dziś mam do obejrzenia dwa porogramy dokumentalne. Jeden to film o dzikich kotach, a drugi z serii Zaginione cywilizacje. 

Sebastian strasznie sie denerwuje, że tyle siedzę przy komputerze. Uważa, ze jestem uzależnona i powinnam sie leczyć. Często mi mowi, żeby laptop odstawić choć na chwilę. Moze ma rację.

1 lutego 2020 , Komentarze (14)

Dziś mija trzy miesiące odkąd codziennie ćwiczę jogę. Zaczynałam od 15 minut, a teraz jest okolo 35. Czasem dlużej, gdy dochodzi You tube. Jest bardzo duży postęp w sprawności i giętkości. Nie chodzę tylko biegam gdy trzeba, a człapałam wcześniej jak staruszka. Po wyjściu z przejścia podziemnego nawet zadyszki nie mam i serce mi nie galopuje. Zobaczymy jak będzie latem w upaly. Wtedy zawsze czułam się gorzej i byłam mniej sprawna. Na razie jestem bardzo zadowolna...:)

Dziś powinno być mniej jedzenia, a jestem głodna. Coraz bardziej mam ochotę na niedozwolone węglowodany typu owoce czy ziemniaki. Nie wiem czy do 15 II wytrzymam. Siódemka tuż tuż. Moze juz jutro, a moze w poniedziałek? Pomierzę się jednak dopiero w poniedziałek, bo wtedy trzeba wpisać wymiary w tabelce na wyzwaniu. Jeszcze jestem bardzo obszerna, ale nic dziwnego, bo to ostatnie kilogramy otyłości. Myślę, że psychicznie łatwiej zniosę nadwagę, choć to różnica tylko niecałych 4 kg. Oby mi się udało je zrzucić w tym roku. Gdy się uda kupię sobie pizzę albo chipsy..:) Ostatnio marzę o zupie grzybowej z makaronem. Chyba sobie w poniedziałek ugotuję, bo mam ciemny makaron...Dziś znowu na wadze mniej...

Nowy rowerek jest już skręcony. Jeździ mi się dość trudno, bo ciężej chodzi niż ten stary. Na razie muszę dojść z monitorkiem. Ciężko go zresetować.

A na koniec wiersz. Nie, nie wzdycham do kobiety. Wiersz pisałam na warsztaty. To wariacja..:)

życie i ty

trwasz i smakujesz

barwy zapachy myśli – żyjesz

wczoraj i dziś

kipisz uczuciami o zmierzchu

dostrzegam to co minęło

odmierzam dni między przeszłością a jutrem

jak krople deszczu

momenty kładę na szalę dumam

ty miód i ogień

zmienna i nieskalana

pachniesz tajemnicą wszechświata

i czegoś jeszcze

czyżby miłości

czuję

dusze wtuliły się w siebie

 

31 stycznia 2020 , Komentarze (24)

Koniec tygodnia. Było w nim trochę wrażeń nie tylko miłych. Waga ładnie spadła, ale mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Oby nadal spadała, bo kusi mnie nadwaga. Jeszcze tylko kilka kilo. Bardzo bym chciała szybko zobaczyć szczuplejszy model na Vitalii, a później będę gonić moją mamę. Ona strasznie przytyła ostatnio. Już jest otyła, ale nie pozwoli sobie nic powiedzieć. Nie przejmuje się i odchudzać się nie zamierza. W dodatku mnie za odchudzanie krytykuje. Czasem ciężko mi z nią rozmawiać i w ogóle się nie rozumiemy.

Nadal pracuję bez zaangażowania i krócej niż normalnie. Większe tempo narzucę sobie chyba dopiero od piątku, gdy pojedzie Sebastian. Na razie jestem na urlopie, bo dawno go nie miałam. Mam jednak wyrzuty sumienia.

Czekam na Sebastiana. Jest dla mnie wsparciem. Pozwala mi ogarnąć prace męskie w domu i koło domu. Tym razem chce jeszcze zrobić wjazd, bo samochody z węglem grzęzną odkąd podjazd zostal rozkopany.

Mam sporo zmartwień związanych z moim synem Adrianem. Mimo 30 stki nadal ma  niepoukladane życie. Muszę go wspierać finansowo. Wspiera go też ojciec, ale odkąd jest na rencie ma mniej pieniędzy ode mnie.On już do pracy nie wroci i więcej pieniędzy mieć nie będzie. Adrian do domu wrocić nie chce, bo jego mieszkanie wymaga remontu. Jest też problem z kolegami, którzy mają na niego zły wpływ. 

30 stycznia 2020 , Komentarze (16)

Tydzień się kończy i miesiąc, a ja z tekstami w  lesie. Powinnam napisać dziś jeszcze dwie prognozy na portal. Jedną anielską i drugą z kart lenormand. Długo z tym nie zejdzie, ale mam problem się za to zabrać. Na jutro zostawię horoskop tranzytowy dla stałej klientki.

Jedna z moich kotek znowu ma ruję. Koteczka jest niewykastrowana, bo jest dzika i złapać ja trudno. Muszę jednak to zrobić dla jej dobra i naszego, żeby jej krzyków nie znosić. Gdy jej sie ruja skończy będziemy ją łapać. Niczym nam to nie grozi, bo jest łagodna i nie drapie. Ona tylko panicznie boi się ludzi. Oswoić jej się nie dalo. Gdy była mała, siedziała na poczatku z rodzeństwem w klatce, później w ganku. Brałam ja często na ręce i próbowalam do siebie przekonać. Nie udało mi się niestety. Jej siostra jest bardziej oswojona, bo leży ze mną na kanapie. Jej brat Śnieżuś tez leżał i pozwolił sie głaskać. Odszedł na serce gdy go złapałam w klatkę łapkę po tym jak uciekł z domu. To było kilka lat temu. Wszystkie kocięta wyciągnęłam z krzaków malin, gdy były malutkie, bo matka je porzuciła. 

Dziś więcej jedzenia. Będzie nawet krokiet z pieczarkami. To mały grzeszek, ale zamierzony i wliczony w bilans, bo bardzo juz miałam ochotę. Jutro 5 tygodni diety. 

Znowu miałam próby włamania na moje konto email. Tym razem z Korei, Tajwanu i USA. Istna plaga...

29 stycznia 2020 , Komentarze (12)

Waga spadła i już nie mam tego co nabralam. Ulżyło mi, ale ta walka o każdy kilogram trochę mnie juz zmęczyła. Wyglądam na koniec tego etapu, ale poki waga spada z diety nie zrezygnuję. Tak niewiele juz brakuje do magicznej siódemki z przodu. Oby już... Pamiętam jak schodziłam poniżej 90 kg. Też szło ciężko, ale się udało. Uda się i teraz. W tej chwili noszę 48, a czasem 46 rozmiar. Gdy zaczynalam się odchudzać nosiłam 56.

Rozregulował nam sie telewizor i nie potrafię tego naprawić. O tym by Krzysiek zrobił nawet nie myślę. Ten telewizor jest cos felerny. Ciągle coś z nim nie tak i ciągle trzeba regulować. Juz dwa razy był problem. Raz naprawil brat Krzyśka, a raz ja. Do wymiany jest tez dekoder. Ja miałam nc+, a teraz to canal+. Nawet nie wiem gdzie jest nowy punkt. Brat Krzyśka pojechał na kurację. Wróci chyba koło 18 II. Poszukałam serwisu i pan podjedze chyba w czwartek. Dałam tez ogłoszenie na Oferię o złożenie rowerka.

Wczoraj Krzysiek był w mieście i kupił mi colę 0. Dziś sie nia raczę. Pyszna jest...

Dostałam zaproszenie do antologii z opowiadaniami kryminalnymi. Na razie myślę i pomyślę do połowy marca. Moze się uda fundusze zdobyć tobym wzięła udział.

28 stycznia 2020 , Komentarze (14)

Wczorajszy dzień jakoś przezyłam. Ciężki był, ale wszystko załatwione. Dziś spokojny dzień w domu. Mam zrobić pranie i napisać dwa teksty ezoteryczne. Do tego będą wróżby.

Wyprobowałam nową maskę do wlosow. Jest z olejem kokosowym i pięknie pachnie. To naturalny kosmetyk. Trzyma się ją do 5 minut. Coś dla mnie, bo cierpliwa nie jestem. Gdy zaczęłam zmywać, bylam przerazona tłustymi wlosami. Bałam się, że będę miała strąki, ale nie. Po wyschnięciu włosy sa fajne, bardzo miękkie. Mam jeszcze drugą, drożdżową Babuszki Agafii. Wypróbuję wkrótce.

Dziś kolejny dzień diety. Będzie mniej kalorii. Moze jutro coś waga spadnie. Jeszcze troche do wyczekiwanej siódemki z przodu brakuje, ale już zaczynam myśleć o normalnym jedzeniu. Marzę o makaronie, pieczywie, ziemniakach, a kopytka z sosem śnia mi sie po nocach. Wrócę do tego, ale powoli. Wychodzenie potrwa z dwa miesiące. W lutym jeszcze kopytek nie zjem... Na razie idzie ciężko. Mam zaparcia i zbieram wodę. Waga troche wzrosła... Wprowadziłam otręby...