Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1615858
Komentarzy: 56685
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 października 2019 , Komentarze (6)

Dziś ciężki dzień, bo wyjazd i to na dłuzej. Muszę być u psychiatry i na zajęciach z malarstwa. Krzysiek po wyjściu od lekarza pójdzie na zakupy na ryneczek. Ma kupić warzywa. Po powrocie będzie trochę pracy. Wieczorem będzie joga.

Czarnusia moja dzikawa koteczka wczoraj weszla mi na kolana i spała. Koteczka skończyła 7 lat i jest ze mną od małego kociaka. Oswoić się jej nie dało. Już jej matka była dzika. Karmiła ją moja sąsiadka, ale kotka maluchy przeniosła do mnie i porzuciła je w krzakach malin. Były cztery kocięta.  Kupiłam klatkę łapkę by je złapać. Udało się. Niestety nie udało sie ich oswoić. Jedną koteczkę udalo mi sie wydać, a trzy zostały u mnie. Najbardziej proludzki był Śnieżek jedyny kocurek. Odszedł kilka lat temu. Do tragedii doszło gdy uciekł na dwór. Złapaliśmy go klatka łapką, ale niestety miał słabe serduszko i tego nie przetrzymał. Najbardziej dzika jest Suzi. Ona nawet na kanapę nie wchodzi gdy ktoś na niej leży. Koteczki nie drapią i nie sa agresywne, ale ludzi sie boją i trzymaja dystans. Szczególnie Suzi, bo Czarnusia czasem koło mnie leży.

Znalazłam bardzo ładną eklektyczna 100 - letnią etażerkę. Nie wiem czy nie kupię... Znalazłam też zabytkowe maselnice.

Menu: zupa grochowa z chorizo i śmietaną, serek wiejski, chleb z szynką, mandarynka, jabłko.

27 października 2019 , Skomentuj

Znowu myślę o jodze, ale mi się ciężko zabrać. Boję sie bólu stawów. Tym razem chciałabym ćwiczyć 15 minut trzy razy w tygodniu. Chcę się poruszać dla zdrowia. Nie wiem czy wytrwam... Podejmowałam już różne wyzwania z jogą związane, ale nie na długo. Ćwiczyłam codziennie po 15 minut przez miesiąc i nic z tego. Ćwiczyłam przez 3 miesiące co drugi dzień po 30 minut i nadwyrężyłam staw. Oczywiście nie mam złudzeń, ze tak krótkie ćwiczenia jogi pomogą w zrzuceniu wagi. To tylko około 50 kalorii, a więc prawie nic... Innych ćwiczeń nie toleruję. Poza tym nie o zrzucenie wagi czy mięśnie tu chodzi, a o sprawność. Na razie nie jest tragicznie odkąd schudlam, ale myślę o przyszlości. Joga to też przecież inne korzyści - lepsza praca czakr, wyciszenie. Interesuje mnie głównie yin joga i ewentualnie hatha joga ale też raczej ćwiczenia w pozycji siedzącej i leżącej. Wczoraj były pierwsze ćwiczenia... Zaczęłam od asan z yin jogi, ale pozycje trzymałam krócej ...

Jeśli chodzi o diętę, to narazie jestem na stabilizacji. Jem 1300-1400 kalorii. Waga sie waha 85-85,4. Więcej kalorii nie dołożę, bo to za duże ryzyko. Inna sprawa, że nic nie ważę i kalorii może byc trochę więcej, albo mniej. Wszystko mierzę na lyzki, szklanki itd. Jestem zadowolona. Tak chcę wytrwać jeszcze dwa miesiące, a od stycznia znowu faza ataku. Najpierw 1000 kalorii, a później 800. Liczę na zrzucenie w przyszlym roku conajmniej 6 kg. Jak się uda jeszcze 3 to sie będę bardzo cieszyć. To by była nadwaga. Pójdzie etapami. Miesiąc zrzucania i 3 miesiące stabilizacji. Inaczej nie potrafię, bo przestoje mnie zniechęcają.

Menu: makaron z sosem meksykańskim, serek homogenizowany, mandarynka, kapusta z grzybami.

jesienna nostalgia

poranek otulony mgłą

wilgoć wdziera się przez okno

sennie tak jakoś markotnie

mokry pies

tuli się do moich stóp

szuka ciepła przy kominku

znękana dusza już nie śpiewa nie tęskni za słoncem

zbieram myśli

ciężko mi to przychodzi

rozbiegają się po katach

jak spłoszone myszy

chowają w zakamarkach umysłu

nie chcą wypłynąć na powierzchnię

po co

i tak utoną w posępnym oceanie smutku

nostalgia objęła w posiadanie serce

a ono łka

bezradne i ciche

26 października 2019 , Komentarze (5)

Wczoraj miałam dodatkowa wróżbę. Miałam też zabieg świecowania uszu. Zgłosiła sie do mnie pacjentka mojej mamy. Ma często problem z zatokami. Wykonałam jej świecowanie. Będą jeszcze dwa zabiegi. Tym samym muszę dla siebie kupić świece, bo znowu mam zatkane uszy. Moim problemem jest woskowina. Im częściej czyszczę uszy, tym więcej jej jest. Uszy mi się same przytykaja i odtykają. Czasami gorzej słyszę, a moi bliscy się wściekają. Dziś czeka mnie oczyszczanie czakr wahadłem. Nic poza tym terminowego nie mam. Dzień powinien być spokojny. 

Ma przyjechać brat Krzyśka, bo zatrzasnęły się drzwi od pracowni i nie da sie ich otworzyć. Wkładka jest nowa. Sebastian zmienił. Z drzwiami jest problem od czasu włamania. Coś chyba zlodziej z nimi kombinował.

Chyba będę musiała iść do fryzjera, bo nie mogę patrzeć na moje włosy. Kolor prawie zszedł i pokazały sie siwe nitki. Dodaje mi to lat. Fryzjer to najprostsze rozwiązanie, ale jak tu się zmusić do siedzenia w zakładzie trzy godziny. Okropnie mnie to denerwuje i nie potrafię sie w tym czasie odprężyć. Zastanawiam sie czy akceptacja nie byłaby lepsza. W końcu mam 60 lat na karku, a 55 lat to wiek w którym kiedyś kobiety przechodziły na emeryturę.

menu: warzywa z patelni z bobem, serek homogenizowany, sałatka jarzynowa, zupa z fasoli mung

25 października 2019 , Komentarze (4)

Tydzień się kończy. Niby nie był męczący, ale i tak chętnie odpocznę przy zamkniętej furtce. Będę spać do oporu czyli chyba do jakiejś 14. Odpoczynek mi sie przyda, bo w poniedziałek będzie ciężki dzień. Muszę iść do psychiatry z Krzyśkiem i na zajęcia z malarstwa. Krzysiek wczoraj byl w ZUS-sie po wniosek na rentę. Będzie sie starał o rentę z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Teraz ma częściową już do końca. Z przyjęciem do pracy ma trudności. Nawet w zakładach pracy chroninej. Widać chyba jego brak przedsiębiorczości, wręcz czasem nieporadność, powolność i pracodawcy nie chcą dać mu szansy. On musi się nauczyć, wdrożyć. Jednak nie w każdej pracy sobie radzi. Moze sie podjąć jedynie sprzątania i to na zewnątrz. Pracował też w ochronie, ale  nie miał kontaktu z ludźmi. Do pracy z ludźmi to on się nie nadaje, bo jest niekomunikatywny. Nie pracuje juz kilka miesięcy. Radzimy sobie, ale lekko nie jest. Chciałam kupić szafę ludwikowską, chciałam pomalować dom i nie mam na to pieniędzy. Trzeba będzie poczekać.

Dziś mam skończyć materiały do gazety i nic więcej terminowego nie mam. Może poczytam. Moze będzie czapka albo szkic. Może popracuję nad kursem psychologicznym. Trochę otworzył mi oczy. Do przepracowania mam relację z mamą, Krzyśkiem i Sebastianem. Wszystkie sa trudne. Niby nad relacja powinny pracować dwie osoby, ale ja złudzeń nie mam. Nikt z moich bliskich się nie postara. Oni uważają, ze to tylko ja powinnam się zmienić czyli dostosować do nich. Oni w sobie niczego wymagajacego zmiany nie widzą. Uważają, że traktują mnie dobrze. Uważają, że są ideałami. No zobaczymy...

Menu: quiche z grzybami, chleb z szynką, serek homogenizowany, mandarynka

Jesienny poranek nad jeziorem

 

zanurzam się w ciszy

tylko głos perkoza jeszcze wibruje

wiatr tarmosi brunatne trawy

mgła faluje miękko

to czepia się szuwarów to tuli do stóp

jezioro falując szarością przeciera oczy

liście w odcieniach złota żeglują leniwie

krok za krokiem nasiąkam wilgocią

i nostalgią

24 października 2019 , Komentarze (24)

Ostatnio się sobie nie podobam. Starzeję sie i trace urodę, a właściwie już straciłam. Nie powiem, zebym się tym bardzo przejmowała. Muszę jednak przyznać, że moja mama starzała sie ładniej. Jeszcze po 60 była atrakcyjna i dość szczupła. Mogła chodzić w obcisłych ciuchach i krótkich sukienkach. Malowała się i nie zawsze spinała włosy, a miala długie. Zachowała werwę i młodzieńczą żywość. Inna sprawa, że jej na wygladzie zależało, a mnie nie bardzo. To lekko powiedziane. Teraz gdy patrzę w lustro nie poznaje się już. Patrzy na mnie starsza pani i tylko oczy pozostały moje. Nie błyszczą już jednak jak dawniej i są jakieś takie bardzo powazne. Cóż wiek dojrzały ma swoje prawa. Nie bardzo juz mam nadzieję, że będę wygladała młodziej gdy schudnę. Wiek będzie wiadać po twarzy. Zawsze wygladalam młodziej niz wskazywała metryka, a teraz to się zmieniło. Czasem wydaje mi sie, ze wygladam poważniej. Czas chyba zapomnieć o mini...

Tak wygladałam w wieku 20 lat

A tak wyglądała moja mama. Trzeba przyznać, że byla bardziej atrakcyjna.

Dziś chyba zacznę znowu robić czapki, bo te które zrobiłam juz rozdałam.

Wczoraj miałam inicjację w boostery Kundalini Reiki. Teraz zbieram pieniądze na chirurgię fantomową. Chcę kurs wykupić jeszcze w tym miesiącu. To pierwszy stopień. Jeśli mi przypasuje, wkrotce wykupię drugi stopień. Po II stopniu uzyskuje sie narzędzie do walki z otyłością. W przyszłym miesiącu o ile się uda wykupię czakroterapię i to będą juz wszystkie kursy z medycyny naturalnej. Mnie intersuje tylko energoterapia. Jest jeszcze uzdrawianie praniczne. Mam I stopień. Co z kolejnymi nie wiem, bo instruktorka mieszka w Szkocji... Chyba będę się uczyć sama z książki. 

Menu: kluski kładzione z sosem mięsno - pomidorowym, serek homogenizowany, ziemniaki pieczone, orzechy, śliwki.

23 października 2019 , Komentarze (6)

Mam plany i one niestety ciągle czekają na realizację, bo wypłata z dwóch miejsc jeszcze nie wpłynęła. Placone miało być tuz po 15 i nie jest. W tym miesiącu muszę oszczędzać, bo pieniędzy w ręku nie mam. Koty jedzenie mają, my też, a inne rzeczy muszą poczekać. Denerwuję się, bo cierpliwość nie jest moja mocna stroną. W przyszłym miesiącu pieniędzy będzie chyba  trochę mniej. Myślę o dwóch kursach. Moja mama mnie za te kursy krytykuje. Ciągle mi mówi, ze gdy byłam młoda nie uczyłam się to po co teraz. To nie całkiem prawda. Uczyłam się z książek, a kursów nie robiłam, bo mnie nie było na nie stać. Wtedy pracowałam jako szaradzista i autor tekstów do czasopism. Czasem robiłam horoskopy. Nie zarabiałam dużo. Nie miałam dochodów partnera. Poza tym nie miałam internetu, a wyjazdy na kursy  mi się nie uśmiechały. Zawsze lubiłam siedzieć w domu. Mnie internet bardzo pomógł i nie wyobrażam sobie bez niego życia.

Dziś oprócz pracy, muszę skończyć pracę nad antologią. Muszę też przygotować paczkę na bazarek. Tym razem to paczka dla Monde Cane. Fundacja walczy w sądach o prawa zwierząt. Wyślę książki, czapki i kartki.

Zupa z ciecierzycy i chorizo z makaronem i grzybami, serek homogenizowany, budyń, śliwki, jajecznica z pomidorami i serem żóltym

22 października 2019 , Komentarze (8)

Odkąd pojechał Sebastian znowu zarabiam więcej. Jest więc szansa, ze w listopadzie jednak będzie mnie stać na jakieś dodatkowe zakupy. Pewnie to będą kursy i może książki. Miałam kupić jeszcze jedną książkę o kobiecości, ale zdecydowałam, ze się tym przestane zajmować. Nie należę do tych bardzo kobiecych kobiet i nic z tym zrobic nie mogę. Czas się zaakceptować taka jaka jestem. Nie jest tragicznie, bo do babochłopa mi daleko. W sumie mężczyzn bardzo męskich, dominujących też nie lubię. Facet ma byc nastawiny na partnerstwo.

Dziś będzie spokojny dzień w domu. Będzie układanie krzyżówek - panorama, logogryf i trzy jolki w tym jedna moze tautogramowa. Będzie praca nad antologią i będą wróżby. Niestety mój tekst o kamieniach dla znaków zodiaku nie przeszedł. Ponoć przepuszczony przez antyplagiat wskazywał na zbyt duze podobieństwo. Nie wiem jakim cudem, bo pisałam go sama na podstawie książek i to starszych, a nie na podstawie internetu. Zamieszę go więc na portalu z wróżbami. Z antologią muszę sie spieszyć, bo czas mija z końcem października.

Menu: Zupa grzybowa z makaronem, serek wiejski, śliwki, chleb na jajku, orzechy włoskie

Przeczucie

 

nie chce być wieszczką

nie chcę widzieć tego co zakryte

niestety

przeczucia atakują myśli

wplatają lęk w teraźniejszość

tłumią wolę

dlaczego nie widzę tego co dobre

czemu nie chwytam jasnych momentów

nie pielęgnuję domysłów

rodzących skrzydła

tylko mrok truchła i strach

wszechobecny strach

otulający czarną peleryną duszę

i skuwający lodem serce

21 października 2019 , Komentarze (2)

Znalazłam kurs czakroterapii. Obecnie wykonuję oczyszczanie czakr wahadłem. Robię też medytację z kamieniami. To je harmonizuje. Nie robię jednak zabiegów harmonizacji czakr na odległość i dlatego myślę o kursie. Znalazłam też kurs inteligencji emocjonalnej. Interesuje mnie. Jeśli chodzi o typową bioterapię-mesmeryzm to zabiegi będę robić prawdopodobnie tylko sobie i najblizszym. Dla klientów pomyślę o uzdrawianiu pranicznym. Oczywiście na odległość. To bezpieczniejsze, bo nie bazuje na własnej energii życiowej, gdyż w trakcie zabiegu energie czerpie się z zewnątrz.

Dziś mam zajęcia z malarstwa, zabieg Reiki, wróżbę z tarota na 6 miesięcy i tekst o aniołch. Będą tez wrózby. Trochę tego jest, ale wszystko przyjemne. Klientka, której robię Reiki czuje sie lepiej. Już dobrze śpi i sie normalnie wypróżnia. Były problemy z pęcherzem, jelitami i narzadami kobiecymi. Jest lepiej... Dziś ostatni zabieg.

Menu: frytki, śliwki, ryż z sosem grzybowym i jajkami na twardo, kanapki z serem żóltym

Łzy

 

smutek oplątany goryczą

dotknął serca

łzy zwisły delikatnością na rzęsach

ile trzeba szczęścia i radości

by wyschły

jak rosa pod dotykiem słońca

20 października 2019 , Komentarze (28)

Nie jestem w stanie skończyć Potęgi kobiecości. Starałam się, ale nie daje rady. Książka jest dla mnie nie do przyjęcia i mnie denerwuje. Cenię samodzielne, niezależne kobiety. Nie uznaje patriarchatu. Nie miałam z nim  do czynienia i nie chcę mieć. Mój tata był bardzo męski. Był bokserem, komandosem i nie było dla niego ujmą ugotowanie obiadu czy zrobienie zakupów. Potrafił zrobic przetwory, zacerować skarpety i upiec ciasto. Mój dziadek tez był męski, ale nie miał nic przeciwko temu by babcia pracowała. Nie interesowały go finanse rodziny. Zarabiał i wypłatę oddawał. Był sportowcem i żołnierzem. Książka daje rady z sufitu wzięte jak dla mnie.  No przynajmniej większość. Nie skończę jej, bo przez nia nie przebrnę. Juz sobie wolę być odarta z kobiecości, ale chcę być niezależna. Chcę mieć pracę, pasje, własne pieniadze. Chcę decydować o swoim życiu i nigdy, przenigdy nie oddam władzy nad soba facetowi. Książka w ogóle nie uwzglednia dzisiejszych realiów. Nie docenia inteligencji kobiet, wykształcenia, operatywności. Równouprawnienie neguje. Mężczyzna jest panem i władcą, żywicielem i obrońcą. Kobieta mu podlega pod każdym wzgledem i basta. Książka nie uwzględnia potrzeb ani kobiety ani mężczyzny. Mój Krzysiek pracować nie lubi, ambicji nie ma i szczęśliwy jest gdy może sobie rozwiazywać krzyżówki i czytać książki. Ja z kolei kocham swoją pracę i gdybym nie zarabiała czułabym sie nieszczęśliwa. Według książki trzeba wszystko odwrócić do góry nogami tylko po to by się dopasować do przestarzałych wzorców. No i po co? 

Dziś odpoczywam psychicznie. Mam do napisania wiersz na warsztaty. Mam też do zrobienia dodatkowy zabieg Reiki dla klientki.

Menu: grochówka z chorizo i śmietaną, pomarańcza, sałatka z warzyw i jajek, serek homogenizowany.

19 października 2019 , Komentarze (6)

Tydzień się kończy, a mnie smutno, bo kolejny juz będzie bez Sebastiana. Szybko ten jego pobyt zleciał. Kolejny raz przyjedzie chyba w grudniu na święta. Wtedy pracy już raczej mieć nie będzie. No moze tylko pólki mi przykręci jak je kupię. Ja dziś intensywnie pracuję, bo zarobiłam w październiku mniej niz zwykle. Pracować tez będę jutro. Poza tym czytam. Moze też zrobię jakiś rysunek. Szykuje mi się kolejny kurs u Krissa Wieliczko. Ponoć ma byc tez kurs z malarstwa.

Menu: opienki opiekane, tosty z parówka i serem, krupnik z kaszy jaglanej z pieczarkami, serek wiejski, pomarańcza. Na razie nie tyję. Jem 1300 kalorii i cieszę sie tym. Dietę zacznę w styczniu. To będą zupy. Jeszcze na nią nie czekam, a delektuje się jedzeniem. Jak ja bym chciała już siódemkę na wadze zobaczyć. W przyszłym roku mam szansę. W przyszłym roku w kwietniu miną mi dwa lata odchudzania. Oczywiście z przerwami. Strasznie szybko leci. W tym momencie nadal się cieszę, że juz wazę mniej od Krzyśka.

U mnie na podwórku bywa czarny kot. Myślałam, że to sąsiadki, ale to chyba jakiś bezdomny. Mama podejrzewa, że śpi gdzieś w budynkach gospodarczych. Jedzenie ma, ale co zimą. Widuje go tez Krzysiek. 

 

tryptyk jesień

 

wrzesień

 

nadchodzi

z dłońmi pełnymi kasztanów

z nawłociami i jarzębiną

 dni jeszcze ciepłe

cieszą ptaki figlujące wśród liści

ostatnie floksy pławią się w słońcu

poranne mgły ścielą się po ziemi

to falują wdzięcznie

to czepiają się strojnych dalii

i owocujących leszczyn

 

październik

 

wita chłodnymi nocami

i koszem borowików

winobluszcz tarmoszony przez wiatr

tańczy w szkarłatnej sukience

wątłe słońce pieści marcinki

sad  szykuje się do snu

drzemie złotowłosa brzoza

a warzywnik otulony ciszą

z westchnieniem wspomina lato

 

Listopad

 

las pachnący deszczem i nostalgią

odpoczywa ze spokojem w sercu

poszarzałe łąki żegnają brunatne trawy

potargane przez wiatr

klucze dzikich gęsi

zamykają niebo

jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden

a biały kobierzec  zmrozi

ostatnie enklawy ciepła i moją duszę