Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1614673
Komentarzy: 56666
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 21 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 czerwca 2019 , Komentarze (17)

No i Sebastian też wyraził swoje zdanie jeśli chodzi o kury i kaczki. Uważa, że nie powinnam ich mieć, bo to sporo pracy. Uważa, ze część zrzucę na Krzyśka. Mama dodała, ze jeśli sama nie mam za dużo energii do fizycznej pracy, to nie powinnam wymyślać i obarczać Krzyska. Kury i kaczki to obowiązki nie tylko karmienie, ale i wyrzucanie gnoju. Do tego nie ustawiam się na hodowlę użytkową, bo uboju w celu zjedzenia nie przewiduję. Kury by były na dozywocie, a kura żyje długo. Starsze kury jajek nie niosą, więc trzeba by było do hodowli dopłacać. Z kaczek dochodu by wcale nie było. Jednym słowem wszyscy uważaja to za fanaberię. :( No i już sama nie wiem... Na podjęcie decyzji mam około roku. Fanaberia by była kosztowna, bo trzeba przygotować wybieg i kurnik.

Waga rośnie. Jest więcej o 2 kg od wczoraj. No chyba, ze waga zepsuta co jest prawdopodobne. Apetytu za bardzo nie mam i jem mało. Codziennie jednak prawie jem lody. Piję tez napoje gazowane. Od 15 VII kolejne dwa tygodnie WO. Moze sie uda 4 kg zrzucić. Moze też się uda przeprowadzić kolejny post we wrześniu. Jeśli tak to teoretycznie mogę ta upragniona siódemkę jednak w tym roku zobaczyć. Ważne jest dla mnie bym w tym roku osiągnęla niższą wagę od Krzyśka. W przyszlym roku będę gonić Sebastiana. To już nie będzie latwe, bo waży mało. Szansa jednak minimalna jest.

Kupiłam cudny mały barek. Jeśli to nie oszustwo i mebelek dojdzie, to będę miala stoliczek.

Dziś jadę do miasta. Bardzo nie mam ochoty. Niestety muszę. Może trochę roślin kupię.

27 czerwca 2019 , Komentarze (14)

Dziś czeka na Krzyśka praca przy domu. Ostatnio pracy mu nie szukam, bo jest sporo zajęć koło domu, ktore moze wykonać. Gdyby poszedł do pracy, musialabym za to zapłcić. Dziś będzie przenosił drewno. W tym tygodniu może Krzysiek do końca drewno przeniesie. 

Mam dylemat z kurami, bo wszyscy mnie probuja od tego pomysłu odwieść. Nawet koleżanki. Mama kur nie chce, ani Krzysiek. Tylko Sebastian nic nie mówi. Chodzi glownie o pracę przy nich i o kłopot. Ja się martwię zakupem. Trzeba by je chyba kupić przez internet i umęczyły by sie biedne w czasie przesyłki. Trzeba by rano wstawać i dawać im jeść. Mam rok na przemyślenie i obym podjęla dobrą decyzję.

Wczorajszy upał nas wykończył. Wszyscy narzekali poza Krzyśkiem. Nawet zwierzęta jeść nie bardzo chciały i byly mało ruchliwe. Pikuś nie zjadl obiadu, a Jozek caly dzień spędził w sypialni, bo tam jest chłodniej. Ja kąpałam się trzy razy, bo się brzydzę potu. W ogrodku ziemia wysuszona na popiół, a rośliny mdleją. Dziś już ma być ponoć chłodniej.

A na koniec ogrod mojej kolezanki. Mnie sie bardzo podoba...

26 czerwca 2019 , Komentarze (16)

Pogoda jest fatalna, bo upał. Wczoraj przegladałam prognozy w tym długoterminową i na razie mają byc temperatury dość znośne - cieplo ale nie upalnie. Oby lipiec minął tobym juz była spokojniejsza. Nie potrafie sie cieszyć latem. Biorę go na przetrzymanie. Wyczekuję zwłaszcza na koniec lipca, bo sierpniowe noce sa juz zwykle chłodniejsze i można odetchnąć. Późne lato to ja juz lubię.

My dziś z Krzyśkiem wyjdziemy na dwór dopiero wieczorem. Miałam jechać do miasta, ale zrezygnowałam. Pojadę w piątek. Będzie chłodniej. Dziś może Krzysiek przeniesie trochę drzewa. Ja mam podlewanie. Podlewamy codziennie trawę, ale nic nie kiełkuje. Nie wiem czemu. Albo trawa straciła ważność, albo ptaki wyjadły nasiona. Jakaś przyczyna byc musi.

Przytyłam około 2,5 - 3 kg. Nie wiem dokładnie, bo jestem totalnie spuchnięta. Pierścionki sa ciasne i choć dużo piję jest malo wizyt w toalecie. Jem około 900 -1000 kalorii. Nadal jem malo węglowodanow typu pieczywo czy ziemniaki.

Sebastian pojechał wczoraj. Rozstaliśmy sie w gniewie. Już raczej nie przyjedzie. Wczoraj miał rano zalozyć siatki do okien i pociąć drzewo, a nie zrobił nic. Zamiast pracy poszedł na wino do sąsiada i wrócił wstawiony. Winny się nie czuł i jeszcze sie wykłócał. Ja lubię mieć do czynienia z osobami konkretynymi i odpowiedzialnymi. Jeśli ktoś obiecuje, a nie dotrzymuje jest w moich oczach przegrany. Mam tez zasadę, że najpierw praca, a potem przyjemności. Nie pierwszy raz mnie zawiódł. Widocznie do siebie nie pasujemy.

A na koniec obraz jeszcze nie skończony, ale prawie....

 

25 czerwca 2019 , Komentarze (4)

Wczoraj zostały wycięte kolejne drzewa. Krzysiek przenosił drewno do drugiej komórki. Dziś koniec wycinania. Jutro Sebastian jedzie. Nie zdążył zrobić daszku od drewutni i nie zdążyl zrobić opryskow. Przyjedzie w sierpniu. Do roboty sa rynny i chyba będzie poprawianie składziku. Trzeba by do tej pory drewno kupić. Myślę o deskach z rozbiórki.

Powinnam kupić trochę farb akrylowych. Nie muszę jednak.  Myślę o olejach. Do tej pory namalowałam w tej technice tylko jeden obraz. Chyba czas na więcej. Mam trochę farb i niby można mieszać, ale chciałabym jeszcze kupić. Dziś moze zacznę kolejny obraz. 

Miałam zrobić przypominajkę 10 dniową postu Dąbrowskiej, ale poczekam na kolejny post w grupie. Ma się zacząć 15 VII. To okres pelni księżyca i waga moze od 17 zacznie spadać. Pociągnę dlużej, bo do nowiu.  Chciałabym zrzucić okolo 4 kg. Czy się uda?

Taką rybę Sebastian zamordował. Biedna ryba... Ten motor chce kupić. A w życiu to ma 300 na liczniku... Kocham motory, ale stare, ciężkie i wolne... Samochodow szybkich też nie trawię... Ani ryzyka czy brawury, adrenaliny. Pod tym względem z Sebastianem sie różnimy.

24 czerwca 2019 , Komentarze (6)

Sebastian wyciął kilka drzew, a Krzysiek zniosł. Wyszedł jeszcze porzadek w komórce do zrobienia. Trzeba sprzątnąć, bo nie ma gdzie stanąć. Dziś Sebastian wytnie kolejne drzewa. Musi się spieszyć, bo pojedzie chyba jednak w środę. Składzik na drewno się nadal trzyma. Stelaż jest z bali, ale niektóre deski nie są szczelne. Trzeba nabić nowe. Wszystko zależy od tego czy dach będzie w porządku. Sprawdzi znajomy i on go poprawi jesli sie da.

Jest problem z zamontowaniem siatek w oknach. Kupiłam w internecie i niestety klej nie trzyma. Sebastian dziś kupi dodatkowo klej i jeszcze spróbuje je zamontować. Miałam kupic moskitiery sztywne, ale w tym momencie w portfelu pustki, a muchy żyć nie dają. Nie wiem co  z dodatowymi drzwiami. Koleżanka ma solidne i też chcę takie. Boję się kupić w internecie, bo mogą być za slabe i koty uciekną.

Dziś Krzysiek musi przenieść trochę drzewa. Mam sporo drewna ze śliwki. Trzymam do wędzenia, ale część jednak spalę. Drewna mam teraz prawie na dwa lata palenia. 

A na koniec zdjęcie, ktore mi sie bardzo podoba. Uwielbiam takie klimaty. Nie lubie  podworek wymuskanych, eleganckich, od linijki... Tu jest klimat wsi, dawnej, niebogatej wsi... Nie tylko to lubię. Lubie tez ogrody angielskie o ile nie są zbyt porządne, strzyżone i formowane oraz ogrody naturalistyczne...

23 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Spałam nieprzyzwoicie długo. Wyspałam się choć często się teraz budzę z powodu gorąca. Śpię nago, odkryta, a i tak lepię się do pościeli. Nie rozumiem jak Krzysiek wytrzymuje przykryty kołdrą. Józek oczywiście śpi z Krzyśkiem. On uznaje tylko kołdry. Do mnie wróci gdy przeproszę się z kołdrą.

Dziś chcę koniecznie posprzatać w pracowni. Muszę jeśli chcę zacząć obraz. Wczoraj bawiłam sie kredkami. Dziś myślę o akrylach. Brak mi zajęć artystycznych. Chyba za bardzo utknęłam w moim wiejskim życiu. Powinnam też znaleźć czas na malowanie i pisanie. 

Staram się o pracę na chacie dla dorosłych. Oporów nie mam. To praca jak praca. Nieskomplikowana tylko nudna. Jeśli mi sie uda i będą płacić, to juz mogę planować zakup kraty do okna. Jeśli chodzi o ścisłość to mi specjalnie nie przeszkadza, że Krzysiek nie pracuje. Utrzymankiem nie jest, bo ma rentę. Nawet lubie gdy jest w domu. Żyje sobie jak emeryt. Zgnuśniał do reszty. To mi już nie pasuje. Chciałabym by byl w domu, ale by więcej koło domu robił, a on tylko śpi, czyta i krzyżówki rozwiązuje. Nie ma wcale inicjatywy by coś zrobić. Gdy go do pracy gonię strasznie sie denerwuje...

22 czerwca 2019 , Komentarze (14)

Jak mnie denerwuje to, ze waga sie waha. Kilka kilo na dol i poźniej kilka w gorę. Gdyby nie to to juz bym siodemkę z przodu miała. Dobre chociaż i to, że caly czas jest tendencja znizkowa. Waga nie wraca do poziomu z ktorego zaczynałam. Mój metabolizm jednak tak zwolnił, ze na 1200 kalorii tyję. Teraz przytylam nawet na 800. Zobaczymy czy waga teraz będzie spadać. Jeśli nie to kolejny post dopiero we wrześniu.

Jak na razie wyglada na to, ze w wakacje nie będę miała zajęć artystycznych. Bardzo liczyłam na akwarelę, ale nie będzie. Trzeba będzie kombinować samej, albo wyslać obrazy do oceny. 

Wczoraj obejrzalam film Colette. Podobał mi się.

Wczoraj po południu był deszcz. Padało intensywnie. Temperatura od razu spadła. Zapachniało mi jesienią. Otworzyłam drzwi na dwór i usiadłam na progu. Koty od razu ruszyly i musiałam pilnować, żeby nie wyszły. Żal mi ich. Chcialyby poleżec w trawie na slońcu. Chciałyby powspinać sie po drzewach. Niestety wychodzić nie mogą, bo ulica kolo domu. To zagrożenie i pies u sąsiadów też.

21 czerwca 2019 , Komentarze (9)

Wczoraj niestety trzeba bylo podlać w ogródku, bo deszcz nie padał. Nie raczyl. Moja okolica jest jakaś pechowa. Wszędzie w okolicy pada, a u nas ani kropli. Dość mam tej suszy i gorąca. Potrzebuję wytchnienia, chłodu, deszczu. Marzę o mglistych jesiennych porankach, o rześkim powietrzu. Jak ja nienawidzę lata. Gdybym nie miala tylu kotów tobym miała dom na wsi w okolicy lasu i całe lato bym tam przesiedziala. W górach można łatwiej znieść upał i deszcze padają częściej. Dom moich rodzicow w Kamesznicy stał nad potokiem. Koło domu potok był pogłebiony. Powietrze, wilgotne i chłodne niosło orzeźwienie. Uwielbiałam zasypiać ukolysana szumem. Pokój w ktorym sypiałam najczęściej był od strony potoku. Należal do mojej mamy. Byl ciemy, bo tata pomalował go brązowa bejcą. Mama urządzila go po swojemu -koronkowe firanki, miękkie poduszki, książki, kwiaty. Moglabym żyć w takich wnętrzach i teraz... Bardzo żaluję, ze rodzice dom sprzedali. To byla zla decyzja. 

Dziś Sebastian moze naprawi mi wentylator. Pewne to nie jest, bo urzadzenie swoje lata ma i do tego stało na strychu. Jeśli nie uda się naprawić, to trzeba będzie kupić.

Waga nieco drgnęla na dół, ale i tak bylo jojo. Siódemki chyba w tym roku nie zobaczę. Nie wiem czy uda się 10 kg zrzucić. Kilogramy spadaja szybko, ale i szybko wracają. Gubi mnie jedzenie lodów i napoje. Tym razem pieczywa i chipsow i węglowodanów w zasadzie nie bylo, a i tak ponad 2 kg wrocilo. Kusi mnie zrobić dwa tygodnie WO od poniedziałku, ale nie wiem czy waga będzie w te upaly spadać. Nadal mam zaparcia i do tego moj organizm gromadzi wodę...:(

20 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Dziś podwojne świeto. Ja w zasadzie obchodzę tylko sabat. Miało być ognisko, ale deszcz tylko wisi i będą chyba tylko świece. Zbierania ziól nie będzie, bo podworko juz wykoszone. Miało być pieczenie kielbasy na patykach albo grill i chyba nic z tego. Jeśli chodzi o święta katolickie to ja raczej ich nie obchodzę tak jak katolicy. Do kościoła nie chodzę i nigdy specjalnie nie chodziłam. Moi rodzice tez w kosciele nie bywali. Chodzili dziadkowie i moja ukochana ciocia, siostra babci u której jako dziecko spędzałam całe dnie. Te święta pamiętam i sa dla mnie wazne jako tradycja, a nie przezycie duchowe. Wierzę w karmę, a nie w piekło w ujęciu katolickim. Wierzę jednak w boga, w dobre energie i w złe. Wierzę w anioły.

Wczoraj Sebastian skręcił ławkę. Później ja wypróbowałam. Jest wygodna i stabilna. Czy będzie trwała zobaczymy z czasem. Deski sa dość grube. Wczoraj siedzialo na niej jednocześnie trzech mężczyzn i wytrwała.

Za kilka dni czeka mnie stres, bo Krzysiek jedzie z bratem do Ryk. Trzeba załatwić dokumenty do sprzedaży działki. Krzysiek ma jeszcze w okolicy Ryk pole. Poźniej trzeba będzie jeszcze dwa razy jechać. Sprzedaż działki nas uratuje. Niby kokosy to nie będą, ale na dodatkowe potrzeby jakieś oszczędności będą. Nadal będziemy oszczędzać. Teraz tylko zwierzęta mają to co miały w czasach gdy Krzysiek pracował. One nie moga odczuć, że pieniedzy jest mniej. Gdy pieniądze juz będę to zamowię kratę do okna do pracowni. Kupię tez wersalkę. Miałam kupić tablet graficzny z wyswietlaczem, ale chyba jednak zrezygnuję na ten moment. Z zarobków tez coś uzbieram i chyba jesienią lub zimą pomyślę jednak o kursie webwritingu. 

19 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Pracy w domu ubywa. Nie wszystko jednak idzie tak jakbym chciala. Drewutnia chyba jest do rozbiórki. Dla kur trzeba będzie pomyśleć o kurniku. Chyba kupię domek na narzędzia i Sebastian go ociepli. Dziś jedzie do OBI to poogląda. Mam do niego zaufanie. Po poludniu moze zacznie ciąć drewno i wycinać drzewa i chaszcze. Wszystkich drzew i chaszczy nie wytnę, bo lubie naturalistyczne klimaty. Nie może być zbyt porzadnie u mnie, bo nie lubię tego. Tam ma być krzak, trochę wyższej trawy, ziół, galęzi. Wtedy jest ok... Czuję się jak na wsi w latach 80 ubiegłego wieku. Wtedy nie bylo klimatow z tujami, żwirkiem i kostką. Podworka byly koszone kosami z tym, że o spalinowych nie było mowy. Nikt tez kosiarek nie miał. Było swojsko. Moje podwórko ma nadal takie być, bo pod niektorymi względami zostalam w tamtych czasach i dobrze mi z tym...:)

Jutro Litha sabat letniego przesilenia i jednocześnie Boze ciało. Sebastian skręcił ławkę.

Nie wiem ile ważęale przytyłam. Nadal mam zaparcia.