Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1606633
Komentarzy: 56451
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 12 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 stycznia 2019 , Komentarze (5)

Wina i kara

 

Spotkałam go wczesną jesienią. Dzień był wyjątkowo piękny i słoneczny. Wiał lekki wiaterek i liście, które dopiero zaczęły zmieniać barwę, szumiały i szeptały. Zbierałam kasztany w parku, a on podszedł i podał mi kilka. Tak po prostu. Spojrzałam na niego i straciłam od razu głowę – wysoki, atrakcyjny i ciemnowłosy mógł się podobać. Rozmawialiśmy chwilę i okazał się czarujący , a także inteligentny. Nie przedstawił się wtedy, jeszcze nie. To by nie było w jego stylu. On wolał wszystko rozegrać powoli, na zimno o czym wtedy jeszcze nie wiedziałam.

Od tego dnia zaczęliśmy na siebie wpadać, a to w parku, a to w bibliotece, a to w sklepie. Uśmiechał się, rzucał kilka słów i odchodził, a ja coraz częściej o nim myślałam. Zastanawiałam się czy o mnie myśli, czy chce poznać bliżej. Czasem nawet w marzeniach widziałam nas jako parę.

- Tylko nie rób sobie nadziei, skoro jest taki atrakcyjny, to pewnie nie jest sam- stwierdziła moja koleżanka Beata, gdy jej o nim opowiedziałam. Poza tym spotykasz się chyba z Piotrem?

- Z Piotrem mi się nie układa. Brak chemii po prostu. Jesteśmy jak rodzeństwo- wzruszyłam ramionami, a on wcale nie musi być zajęty. Zawsze jest sam.

- To, że go z kobietą nie widziałaś, nie oznacza, że jest sam. Nie bądź naiwna- skrzywiła się Beata. No, ale życzę powodzenia. Obyś się tylko na tych swoich mrzonkach nie przejechała – dodała z przekąsem.

- Oj wiem, wiem że czasem jestem romantyczką, ale mnie lubisz?- uśmiechnęłam się.

- Twoje szczęście, że cię lubię, bo bym nie była tak miła.

Tego dnia wstałam wcześnie. Obudził mnie mój kot- Filuś, domagający się jedzenia i przejmujące zimno w sypialni. Nocą spadł pierwszy śnieg. Ucieszyłam się, gdy go zobaczyłam za oknem. Widok był jak z bajki. Wszystko zasypane i chodnik koło mojego domu i ławka i schody. Nawet parapet. Sosna koło tarasu zwieszała uroczo gałęzie pod jego ciężarem. Gołębie sąsiada wysoko unosiły nóżki, gdy dreptały usiłując wyjeść ziarno wysypane przed gankiem. Wstałam, nakarmiłam koty, wypiłam kawę i wyszłam do sklepu. W sklepie  niespodziewanie spotkałam mojego tajemniczego bruneta. Uśmiechnął się jak to on i zagaił.

- A co ty tu robisz?

- Zakupy i to od zawsze, bo mieszkam w pobliżu, a ty?- zapytałam. Chyba nie jesteś stąd?

- A nie, przejeżdżałem tylko i zatrzymałem się, żeby kupić coś do jedzenia- odpowiedział. Daleko masz do domu? Odniosę ci te zakupy, bo chyba są ciężkie, a ślisko dzisiaj. Marek jestem.

- Ania i mieszkam tuż za rogiem. Jeśli chcesz mi zakupy zanieść to więcej jedzenia dla kotów kupię. Jest ciężkie - uśmiechnęłam się, ale ty dasz radę.

- No to chyba się wproszę na kawę. Co ty na to?- spytał.

- A chętnie ci ją postawię. Mam bardzo smaczną z cynamonem. Akurat na dzisiejszy chłód.

Rozmawiając wyszliśmy ze sklepu i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Było faktycznie ślisko, a śnieg cały czas padał grubymi płatami, zasnuwając wszystko w około. Zamarznięte kałuże na chodniku, zmieniły się w małe lodowiska. W pewnym momencie poślizgnęłam się i byłabym upadła jak długa, gdyby mnie nie podtrzymał. Po chwili byliśmy w domu. Zaprosiłam go do pokoju, wskazałam kanapę stojącą przy kominku i postawiłam przed nim filiżankę parującego napoju. Podziękował i rozsiadł się wygodnie. Zaczęliśmy rozmawiać, a ja utonęłam w jego brązowych oczach. Były jak te kasztany, które mi podał. Biło od niego ciepło, głos miał miękki, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Przegadaliśmy kilka godzin. Okazał się bardzo interesujący i zanim wyszedł, wymieniliśmy się numerami telefonów. Byłam zadowolona i targały mną emocje, a dylematy i pytania mnożyły się w głowie.

Po kilku godzinach zadzwonił Piotr i zakomunikował mi, że  mną zrywa. Głos miał zbolały. Nie podał powodu, ale uznał, że tak musi być. Byłam zaskoczona, ale w zasadzie mi ulżyło. Poczułam się wolna, a nastrój mi się poprawił jeszcze bardziej, gdy za chwilę zadzwonił Marek. Zaprosił mnie do siebie. Chciał przygotować kolację. Miały być szaszłyki, sałatka i wino. Zgodziłam się oczywiście.

Następnego dnia ubrałam się starannie. Wybrałam seksowną, obcisłą sukienkę. Zrobiłam lekki makijaż, użyłam ulubionych perfum. Wyglądałam dobrze, wręcz kwitnąco. Marek przyjechał  koło siódmej i zabrał mnie do swojego domu. Mieszkał w wygodnej willi tuż za miastem. Budynek był nowoczesny, a koło tarasu rosły świerki. Zaprosił mnie do pokoju. Znalazłam się w innym świecie niż ten znany do tej pory. Pokój był urządzony w stylu minimalistycznym aż do przesady. Było dużo szkła, przestrzeni, metalu. Przeważała biel i czerń. Nad kominkiem  o nowoczesnej linii wisiała kolekcja broni.  Pokój wydał mi się zimny i nieprzytulny. Nie pasował chyba do niego. Ja kochałam styl rustykalny - miękkie poduszki, drewno, bibeloty, ciepłe kolory i dużo roślin ozdobnych. Kolacja była za to wyśmienita. Wino szybko mi zaszumiało w głowie. Poruszyłam temat broni.

- Jesteś myśliwym - spytałam. Nie lubię myśliwych. Nie uznaje zabijania zwierząt. Kocham je i chronię.

-  Jesz przecież mięso - wycedził zimno. To też przyczyniasz się do zabijania zwierząt, ale nie jestem myśliwym. Już nie. Strzelanie mnie już nie bawi.

Ta rozmowa powinna mi dać do myślenia, ale nie dała i od tego dnia zaczęliśmy się spotykać. Po tygodniu wylądowaliśmy w łóżku. Spodziewałam się fajerwerków, a to była porażka. Był nieczuły, zimny i bardzo dominujący. W dodatku miał problemy i nijak nie mógł stanąć na wysokości zadania. Wymęczył mnie kilka godzin i zasnął, nie przejmując się brakiem mojego zaspokojenia. Przez pół nocy biłam się z myślami i połykałam łzy. Rano jak gdyby nic sienie stało, zrobił kawę, podał mi ja do łóżka i stwierdził:

- No teraz już mnie poznałaś i jesteś moja. Będę o ciebie dbał, ale oczekuję tego samego. Po pierwsze koniec z makijażem, mini i samotnymi wyjściami z domu. Wkrótce zamieszkamy razem, a wtedy koty mają zniknąć, bo nie znoszę kotów. Psów też nie. Zwierzęta brudzą, cuchną i są absorbujące. Masz poświęcać czas tylko mnie. Zupełnie mnie zaskoczył, ale nie straciłam rezonu.

- A mowy nie ma – zaprotestowałam. Koty zostaną, a my się więcej nie spotkamy, bo do siebie nie pasujemy.

- A już nie masz wyjścia. Nie po to chodziłem za tobą przez kilka miesięcy. Nie po to przegoniłem twojego fagasa, żeby teraz rezygnować. Jeśli ty z kotami porządku nie zrobisz to ja to zrobię. Załatwiłem ich już trochę - dodał z dumą. Lubię zapach ich ciepłej krwi.

W pośpiechu się ubrałam i przerażona wybiegłam z domu. Gonił mnie jego szyderczy śmiech. Nie mogłam zrozumieć tego co się stało. Czemu się tak zmienił. Czułam się oszukana, brudna, zbrukana. Wstydziłam się swojego zadurzenia. Bałam się tego co zrobi. Gdy znalazłam się w domu wręcz drżałam.  Zadzwonił za godzinę.

- Pamiętaj, że decyzję zawsze podejmuje ja – wyrzucił. Koniec będzie gdy ja to powiem. Jeśli się zbuntujesz już zawsze będziesz sama. Nie pozwolę się do ciebie nikomu zbliżyć. Mam swoje sposoby.

- Daj mi spokój, bo pójdę na policję - zagroziłam.

- I co im powiesz? – wysyczał. Nic ci nie zrobiłem i nie zrobię. Tobie nie.

Rozłączyłam się i zablokowałam jego numer. Dzwonił kilkadziesiąt razy, ale przestał. Następnego dnia znalazłam przed domem martwego kota. Miał podcięte gardło, a w otwartych zielonych oczach zastygło przerażenie. Zmierzwione białe futerko było pokrwawione. Kociak był raczej młody i tylko Bóg raczy wiedzieć co przed śmiercią przeszedł. Rozpłakałam się i uciekłam do domu. Wezwałam policję. Patrol przyjechał po godzinie. Szlochając złożyłam zeznania. Policjanci były bardzo mili i pełni zrozumienia. Mieli pojechać do niego, ale uprzedzili mnie, że jeśli świadków zdarzenia nie było raczej nic nie można zrobić. Jak przebiegła rozmowa nie wiedziałam, ale Marek zniknął  z mojego życia. Mnie martwy kot śnił się po nocach. Miał pyszczek jak mój Filuś. Zginął przeze mnie. Przez kilka miesięcy bałam się wyjść z domu. Bałam się też zasnąć.

Przyszła wiosna. Wszystko się zazieleniło, a koło mojego ganku zakwitły żonkile i szafirki. O Marku starałam się zapomnieć. To nie było jednak łatwe. Po tym co mi zrobił zamknęłam się w sobie i ciągle jeszcze oglądałam się za siebie.  Wtedy poznałam Andrzeja. Poznałam go w bibliotece, ale widywałam już wcześniej, ponieważ mieszkał niedaleko. Szukał pozycji o starożytnym Egipcie, a mnie tego typu książki także interesowały. Nie był zabójczo przystojny, ale był za to bardzo miły, spokojny i inteligentny. Gdy po raz pierwszy przyszedł do mnie, Filuś wskoczył mu na kolana, a Kacper ułożył się obok. Uznałam to za dobry znak. Spotkaliśmy się jeszcze dwa razy. Później nagle zaczął mnie unikać.

- Co się stało- spytałam.

- Nic. Tak będzie lepiej- spuścił głowę i odszedł w pośpiechu.

Później był Karol i Darek. Obie znajomości były obiecujące i obie się podejrzanie szybko skończyły. Zaczęło mi coś świtać, ale pewna nie byłam. Widmo samotności zajrzało mi w oczy. Gdy poznałam Janusza już na drugiej randce opowiedziałam mu o Marku. Roześmiał się serdecznie.

- A wiem, wiem, bo wczoraj jakiś twardziel próbował mnie zastraszyć. Nie udało mu się. Naciął się. Ćwiczę karate od dziecka i łatwo mu broń z ręki wytrąciłem. Oberwał przy tym trochę, ale jak widzę należało mu się za to co ci zrobił.

- O Boże naraziłam cię na niebezpieczeństwo - wykrzyknęłam wzburzona. On jest szalony i niebezpieczny.

- Nie martw się. Dam sobie z nim radę o ile jeszcze raz spróbuje, ale nie sadzę. Wychodzi z niego mięczak, gdy trafi na silniejszego. Wczoraj prawie płakał. Dla pewności jednak zadzwoniłem po patrol. Będzie miał sprawę za napaść z nożem. Przyznał się, co mnie nawet trochę zdziwiło.

Z Januszem spotykam się nadal i mamy nawet plany na przyszłość. Marek ma sprawę za miesiąc. Liczę, że zostanie surowo osądzony. Mam nadzieję, ze go już nigdy nie spotkam i po sprawie nie usłyszę o nim więcej. Chcę zapomnieć.

 

-

 

21 stycznia 2019 , Skomentuj

Nic minęła spokojnie. Spał Pikuś i spałam ja. Rano przyszedł Krzysiek. Dziś Krzysiek ma wolne. Chcę, żeby odespał, bo ostatnio śpi tylko po sześć godzin. Nie wiem czy się zgodzi. Ponoć mu szkoda czasu na spanie. Ważniejsze jest dla niego rozwiązywanie krzyżówek.

Waga spadła chyba na stałe, bo dziś nie wzrosła. Niestety musiałam zdjąć jeden posiłek. Będę jadła trzy zupy na przemian z czterema. Na 4-5 waga nie spada niestety. W zeszłym roku było tak samo. Moze to tarczyca, a moze insulinooporność, albo i coś innego. Szukać jednak nie będę, bo czuję się dobrze. To dla mnie najważniejsze. Dawniej badań nikt bez powodu nie robił i ja tej metody sie trzymam. Dziś krupnik z kaszy jaglanej z pieczarkami i fasolą i grochówka. Muszę kupić kaszę orkiszową.

Dziś będzie praca i jeszcze nie wiem co. Moze obraz? Trzeba czas wykorzystać, bo idą mrozy i w pracowni nie wysiedzę. Przyjdzie czas na akwarele i pastele. Chcę kupić kilka farb w kostkach i może papier. Potrzebuję też nowych pędzli, bo te co mam już sie zużyły i włosie gubią.

Zima

sypie śnieżek sypie mrozik nie rozpieszcza

Kasie szczypie w uszka niedobry koleżka

bałwan pod oknem jeszcze miotłę dzierży

piesek marznie na mrozie i wciąż w budzie leży

 

poleży do marca czeka na słoneczko

Kasia też już czeka gdy zdejmie palteczko

jeszcze czekać trzeba na wiosenne kwiaty

na razie karnawał jak zawsze bogaty

 

Kasia na bal idzie w towarzystwie taty

fartuszek odłoży włoży piękne szaty

tańczyć będzie ładnie oczaruje dzieci

karnawał się skończy czas szybko poleci

 Za wczorajszy wiersz o babci dostałam wyróżnienie...:)

20 stycznia 2019 , Komentarze (5)

Dziś w nocy ktoś obcy kręcił się koło domu, bo Pikuś warczał. Byłam sama i okropnie się bałam. Nie wyszłam do okna, ale nie mogłam przez to spać. Krzysiek by wiele w przypadku zagrozenia nie pomógł, ale by był i czułabym się lepiej. Dziś znowu idzie na noc. Obym tylko nocy z głowy nie miała :( Z drugiej strony po co by mnie ktoś miał napadać? Za bogatych nie uchodzimy. To juz nie te czasy i dom zaniedbany. Wtedy, gdy pieniedzy było dużo żył jeszcze tata i czułam sie bezpieczna. Był bokserem, swego czasu nawet niezłym. Poza tym dom był pełen ludzi.

Wczoraj po południu siedziałam nad grafiką i zrobiłam kilka logo. Później zrobiłam kartkę i napisałam dwa wiersze. Wieczorem zabrałam sie za horoskop, bo miałam do zrobienia urodzeniowy. Dzis będę kończyć. 

Menu: pomarańcza, kefir, zupa fasolowa i kapuśniak. Dziś spadek 70 dkg, ale sie jeszcze nie cieszę. Kiedyś też spadło, a potem wzrosło z powrotem:(

Wspomnienie o babci

 

jeszcze wczoraj

dotykałam twoich papierowych dłoni

dziś odeszłaś

do krainy pachnącej wiecznością

zabrałaś spokój bliskość opowieści

ciepło nie pieści już serca

nie wysłuchasz  nie pocieszysz

zwierzenia

przekułam w ciszę

smutek zapuścił korzenie

i tylko czasem gdy próbuję

schwytać wspomnienia

dostrzegam twoje oczy

 

 

19 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Dziś chcę zjeść więcej o jedną porcję zupy. Tak kombinuję to może dłuzej przestoju nie będzie. Martwią mnie zaparcia. Jestem na senesie i nawet on nie pomaga. Trzeba będzie to jakoś przetrwać, ale nie teraz gdy jestem w trakcie redukcji. Boję sie wzrostu wagi z powodu zapchanych jelit. Dziś zupa z fasoli mung z makaronem i papryką oraz krupnik z kaszy jaglanej z pieczarkami. Dieta mi pasuje, bo można jeść sporo węglowodanów i mimo to waga spada. Ja węglowodany lubię.

Dziś będe na zajęciach z malarstwa. Zacznę pejzaż zimowy. Obrazek jest klimatyczny i bardzo mi się podoba. Ostatnio zgrałam z internetu dwa kolejne tego typu. Teraz trzeba je wydrukować. Muszę z malowaniem trochę zwolnić, bo miejsce na obrazy w domu zaczyna sie kończyć. Co dalej jeszcze pomysłu nie mam.:( Trzeba będzie malować chyba akwarelami albo zacznę obrazy upychać gdzieś za szafami...

Po południu mam napisać wiersze na dwa warsztaty na facebooku. Jeden warsztat to wiersz dla dzieci z zimą w tle. Napiszę moze rytmiczny albo i rymowany. 

Czemu

 

pod powiekami noc się skrada

samotna bezsenna

marzenia utkane ze wspomnień

układają się na poduszce

zamiast ciebie

pamiętam szepty moc zapewnień

poranki  pełne uniesień i westchnień

i twoje oczy

zamknięte na zawsze

trwam w ciszy już spokojna

 uśmiechem przeganiam rozpacz

tylko czemu

rzęsy pachną łzami

czemu wciąż oddycham tęsknotą

18 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Wczorajszy dzień był pracowity. Wysłałam tez kilka ofert pracy. Było trochę pisania i wrózenia. Napisałam też opowiadanie. Trochę koszmarne, ale ostatnio usłyszałam, że moje opowiadania kończą się przewidywalnie i sa zbyt pozytywne. Chyba muszę pisać rózne i zaskakiwać czytelnika. W lutym zdecydowałam się na kurs pisarski. To kolejny stopień i teraz muszę jeszcze posiedzieć nad tym co nie grało po poprzednim. Błędem moim ponoć jest zbyt mało emocji w tekście i za mało opisów. To co piszę pasuje do czasopism dla pań, ale nie jest literatura zbyt wysokich lotów. No zobaczymy co zdziałam. Na Nobla się nie szykuję, ale to co mi wytknął nauczyciel, mogę poprawić.

Pracuję tez nad przecinkami, a raczej ich brakiem w moich tekstach. Idzie ciężko i narazie sprawdzam na specjalnej stronie. Poprawiam też przecinki w portfolio. Dodałam tez do niego trochę róznorodnych tekstów z dziedzin w których sie specjalizuję. Nie piszę na kazdy temat. Nie ruszam miedzy innymi polityki, gospodarki, gier, sportu, motoryzacji. Chętnie piszę z ezoteryki, medycyny, ogrodnictwa, sadownictwa, urody, odżywiania i diet, weterynarii. 

Wczoraj obejrzałam bardzo interesujacy film ze scrapbookingu. Okazuje się, że można uzyć serwetek. Ja ich mam masę, bo kupowałam do decoupage. Decoupage w zasadzie robie tylko dla siebie więc zapas leży. Te filmy to skarbnica wiedzy. Chyba juz o kursie stacjonarnym przestanę myśleć. Czas postawić na kreatywność w tej dziedzinie. Zaczynają mi się tez podobać kartki mniej romantyczne, bardziej eleganckie. Może z czasem i ten styl uchwycę.

Wczorajsza kartka jest właśnie z serwetką. Dziś będzie akwarelowa...:)

Dietę trzymam. Dziś zupa kalafiorowa z fasolą czerwoną i pomidorowa z ryżemi ziemniakami.

17 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Już prawie tydzień diety za mną. Zleciało błyskawicznie. No i oby do przodu. Ja nie popuszczam. Motywacja nadal wysoka. Chcę szybko dogonić pasek. Strasznie mnie cieszy gdy pasek pokazuje coraz mniej. Nadal pamiętam 86,5 i tyle chcę szybko ważyć.:) Jestem czasem jak dziecko. Nie potrafię czekać i nie przyjmuję do wiadmości, że cierpliwość jest cnotą. Z nostalgią wspomnam czasy, gdy chudłam 10 kg w miesiac. Dziś zupa pieczarkowo-kalafiorowa i grzybowa. Do tego kefir i pomarańcza.

Nadal siedzę nad kartkami. Uczę się nowych technik. W planach mam embossing. Teraz doszedł brokat, papiery do wycinania i malowane stemple. Muszę kupić jeszcze takie specjalne cienkopisy i moze złote i srebrne akwarele. Chcę kupić sporo kolorów i tanio to nie wyjdzie. Są też barwne tusze. Kuszą mnie koronki z tkaniny. Po kolei... Trzeba myśleć juz o Wielkanocy. Powinnam kupić szafę do przedpokoju...Ech...

U mnie na razie koniec zimy. Wycofuje się i śnieg topnieje. Jest ciepło. Na trochę większe mrozy dopiero czekamy. Siarczystych jednak nie widać i dobrze, bo tego to nie lubię. Opady śniegu nie sa zapowiadane. Zimą się nie nacieszyłam i nawet zdjęć nie mam, bo nie byłam na spacerze. Wszyscy oprócz mnie czekają na wiosnę. 

W imię dobra

 

cóż żeś uczynił

świat zamarł i przeklął

ten moment gdy dobro

strąciłeś do wrót Belzebuba

anioły zapłakały

nie posłuchałeś głosu serca

zbrukana dusza ogłuchła

od krzyku sumienia

dzierżyłeś błąd jak wieniec chwały

i tylko mi nie mów

w imię dobra

 

 

 

16 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Z dietą wszystko w porządku.Trwam bez grzeszków. Już przywykłam, a że zupy lubię to dla mnie żadne wyrzeczenie. W końcu też przez kilka miesięcy, gdy był przestój jadłam wszystko. Tak mam zamiar sie odchudzać, czyli etapami. Gdy będzie dłuższy przestój, kaloryczność stopniowo podniosę, a gdy metabolizm ruszy, obniżę. No i do 59 kg jak sie uda...:) Zajmie mi to lata, ale co tam. Nie spieszy mi się. Na męża nie poluję i czarować urodą nie zamierzam...:)

Moi bliscy mnie w odchudzaniu nie wspierają. Akceptują mnie taka jak jestem. z jednej strony to dobrze, ale nie tak do końca, bo wsparcie by mi sie przydało. Działam sama...

Dziś dwie moje ulubione zupy - z ciecierzycy i musztardowa... Tak ma być. Jestem uzależniona od przyjemności. Tak żyję by mieć jej jak najwiecej :)

Wczoraj Krzysiek byłna badaniach. Robione miał echo serca. Nie potrafię jednak zinterpretować wyników. Niby koło każdego wyniku pisze - prawidłowe lub norma, ale sa też podane wartości N i niektóre sa przekroczone. Na szczęście niedużo. Krzysiek oczywiście nie spytał. Do kardiologa pójdzie to się dowie.

A na koniec wiersz,który został wyrózniony na facebooku

Złudzenie

 

w imię dobra

przekułeś prawdę w kłamstwo

wypuściło pąki

 trując jadem myśli

czemu bez wstydu

trwonisz czas

na igraszki z Lucyferem

trwasz w złudzeniach bijąc się w piersi

przetrzyj oczy

stań pod pręgierzem

i pozwól by powieki zakwitły łzami

15 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Dziś musiałam wstać wcześnie, bo Krzysiek jechał na badania. Później pójdzie na zakupy. Wiele nie kupi, bo zapasy mam. Dietę trzymam i wczoraj nawet mężnie odmówiłam zjedzenia michałkow. Nie rzuciłam się też na ciecierzycę w puszce choć ją uwielbiam. Miałam nie kupować juz puszek ze strączkowymi, ale mi sie nie chce gotować 2 łyzek, a tyle dorzucam do zup. Gdy gotuję zupę np. z ciecierzycy to ciecierzycę gotuję. Dziś zupa fasolowa z pieczarkami i ziemniakami oraz wczorajszy kapuśniak. Czekam na 85 kg...:) Bardzo juz czekam...

Zastanawiam się jak to będzie gdy z otyłości zejdę na nadwagę. Co będzie z moją sprawnością. Już teraz w zasadzie jestem sprawna, ale ruszać mi się nie chce. Jestem bardzo leniwa ruchowo i z kanapy wstaję gdy już bardzo muszę. To najgorszy moment, gdy trzeba się zwlec:(. Gdy już wstanę wszystko co trzeba robię hurtem i jakoś idzie. Nie pamiętam jak to było gdy byłam szczuplejsza. Chyba aż do tego stopnia mnie lenistwo nie gnębiło, ale ruchliwa nigdy nie byłam. Zobaczymy jak będzie.

U mnie odwilż. Śnieg znika w zastraszającym tempie. Wychodzą szare miejsca. Jeszcze trochę i wszystki śnieg stopnieje. Szkoda. Nie przepadam za zimą bez śniegu. Czasem myślę już o wiośnie, ale lato mnie trochę przeraża...


14 stycznia 2019 , Komentarze (5)

Kolejny dzień diety zupowej za mną. Nawet głodna juz nie byłam, ale ciągle myślę o jedzeniu. Miałam za to pokusy- ciastka. Częstował mnie Krzysiek i mama. Mama miała tez michałki. Oparłam się co dobrze wróży. Dziś zupa grochowa i kapuśniak ze świeżej kapusty z pieczarkami i makaronem. Waga o 80 dkg mniejsza:) Minusem jest zimno. W domu rano 18 stopni w pokoju dziennym, a ja zaczynam dzień od leżenia na termoforze. Rozgrzewam się dopiero, gdy Krzysiek w piecu napali. Wczoraj stopy mi w nocy, nawet pod pierzyna zmarzły...:( Chyba o skarpetkach pomyslę... Na wiosnę jednak specjalnie nie czekam. Kocham lekką, śnieżną zimę. :)

Znowu mam problem z laptopem. Wysiadło albo gniazdo od zasilania, albo zasilacz. I jedno i drugie stosunkowo nowe. Aktualnie laptop nie ładuje. Trzeba się postarać by zaczął. Wczoraj kabel opierałam na szyi :( Mam już tego laptopa dość...

Jeśli chodzi o kartki to myślę oczywiście o rozwoju, ale nie zamierzam raczej robic na wieksza skalę kartek na zamówienie. Kartki męskie, dla młodzieży czy dzieci mi nie podchodzą jak na razie. Moze kiedyś w to wejdę, ale pewna nie jestem. Nie cieszy mnie tez robienie kartek minimalistycznych. Całe szczęście, że nie jest to jedyny trend. Jeśli chodzi o albumy to będę robić, ale raczej mniejsze, proste i też nie na zamówienie. Nie zamierzam na razie personalizować wyrobów. Chcę zrobić to co mnie się podoba i ewentualnie sprzedać. Zobaczymy co dalej. W którym kierunku pójdzie mój rozwój? Nie wiem. Na razie to stemple, maski i masa. Później embossing. Plany więc już mam.

Wspomnienie/ trzynastozgłoskowiec/

 

siądź przy kominku miły podaj mi dłoń czule

przytulę ją do serca taką mam naturę

wspomnę nasze spotkanie w lesie na polanie

kasztanów pełen koszyk i  to twoje zadanie

 

znaleźć rydze i kanie w lesie tym głębokim

zamoczyć stopy w stawie przy jarze szerokim

dziś widzę twoją minę sfrasowane czoło

gdy grzybów w lesie braki i tłum ludzi w około

 

siądź przy kominku miły nie frasuj się wcale

teraz grzyby szukamy już razem zuchwale

w wielkie lasy chodzimy ludzi nie mijamy

maślaki borowiki w koszyki zbieramy

 


13 stycznia 2019 , Komentarze (14)

Dietę trzymam i dobrze. Teraz zeby tylko spadki były. Dziśbył 40 dkg. Chcę szybko zrzucic co nabrałam. Z miesiąc to chyba zajmie. Dziś zupa kalafiorowa z pieczarkami i zupa z batata z tuńczykiem. Do tego kefir i mandarynka. 

Pracy dziś nie przewiduję poza wrózeniem.Tanich tekstów mi sie pisać nie chce. Zacznę jutro. Cały dzień pewnie spędzę na przyjemnościach. Będą może kartki, może gafika, a moze kolejny obraz. W nocy muszę zakończyć konkurs w mojej grupie na Facebooku. To pierwszy, bo grupę załozyłam kilka dni temu. Grupa się rozrasta i nawet sporo osób wiersze i nie tylko wiersze publikuje.

Wczoraj na zajęciach byłam i skończyłam obraz. Nawet jestem z niego zadowolona. Moja mama była chętna go przygarnąć, ale nie dałam. Jeszcze nie teraz. Chcę się nim pocieszyć. Nie lubie sie pozbywać obrazów. Zawsze gdy sprzedaję, czuję żal...To chyba chore jest... Na następne zajęcia wybrałam pejzaż zimowy.