Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1606394
Komentarzy: 56446
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 12 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 grudnia 2018 , Komentarze (13)

Zabieg Megusi się udał i rokowania są dobre. Odebraliśmy ja wczoraj wieczorem, gdy sie obudziła. Ceny maja dość przystępne mimo, że to klinika. Udało się nawet Pikusiowi obciąć pazury chociaż się szarpał i warczał. Nawet u tylnych łapek. Trochę problemów było z dojazdem, bo kierowca sie bał o swoją skórzaną tapicerkę, ale jakoś dojechaliśmy. Pikuś siedział na kolanach i nawet jej nie dotknął. Megusia była w wiklinowym transporterze. Dziś już jestem spokojna. No prawie,bo rana jest bardzo duża, a ona ściąga kubraczek. Kolejny wyjazd w piątek, a później zajęcia z malarstwa w sobotę. Trzeba trochę drobnych spraw na mieście załatwić. Moze też wreszcie kupię nici do haftu.

Dziś będzie praca nieco wcześniej niż zwykle, bo trzeba zarobić więcej zanim przyjedzie Sebastian. Chcę też zrobić pranie i powlec pościel. Chyba troche za wcześnie, bo u mnie zwierzęta w pościeli leżą i do świąt pewnie ubrudzą. Z zajęć przyjemnych będzie może robienie kartek i chyba grafika. Moze też się będę uczyć. Dzień powinien być spokojny. Stresów nie oczekuję. Może zrobię kolejne zakupy w sklepie dla plastyków. Potrzebuję podobrazi i trochę farb. Odkryłam kolejne odcienie, które chcę mieć. 

12 grudnia 2018 , Komentarze (17)

Dziś jedziemy z Megusią do kliniki. Chyba będzie operacja. Koteczka nic nie jadła i jest gotowa. Klinika jest okropnie droga, ale ponoć lekarze bardzo dobrzy. Robili mi sterylizację Onki i wszystko było ok. Muszę poszukać mojej ulubionej lekarki z poprzedniej przychodni. Jedziemy taksówka w obie strony, bo inaczej sięnie da. Jeśli będzie operacja to koteczkę odbierzemy dopiero gdy sie wybudzi. To będzie stres dla niej gdy zobaczy, że jest w obcym miejscu, a nas nie ma przy niej. W tej klinice nie można jednak od razu kota zabrać i czekać na wybudzenie w domu. Takie maja zasady.

Po powrocie  będę coś działać. Moze też pokombinuję z grafiką. Ostatnio bez zajęć tego typu nie potrafię zyć. Przed przyjazadem Sebastiana chcę jeszcze trochę drobiazgów pokończyć.

Diety nie ma, a waga nie rośnie. Jem już w porywach do 1200 kalorii. Jak tak dalej pójdzie dokładanie to może do 1300 w styczniu dociągnę. Oby. Będzie większa szansa, że jak na zupach obetnę to szybko coś zrzucę. Chciałabym w przyszłym roku choć siódemkę z przodu osiągnąć, a marzy mi sie 76, czyli granica nadwagi. Myślę, by dietę zacząć 1 lutego i pociagnąć do przestoju. Wolę się odchudzać etapami, bo nie wytrzymuję wzmorzonego wysiłku gdy efektów brak.

Wczorajsze...

11 grudnia 2018 , Komentarze (16)

Jutro będzie okropnie stresujący dzień, bo trzeba jechać z Megusią do kliniki. Chyba ma raka sutka. Strasznie sie martwię. To kochana, spokojna i delikatna koteczka. Ma 12 lat prawie. Ktoś ją wyrzucił pod mój dom w moje urodziny gdy była malutka i miałam prezent. Ja to mam pecha z kotami ostatnio. Niedawno odeszła Lwiczka, a teraz choruje Megusia. Mamy jej jutro nie karmić, żeby jeśli trzeba od razu zrobić operację. Oby to przetrwała... Przy okazji zaszczepimy Pikusia. 

Znowu zaczynam chorować na tablet graficzny z wyświetlaczem. Znalazłam ostatnio w przystępnej cenie i moze o nim pomyślę, ale dopiero w przyszłym roku. To by było coś. Mogłabym pomyśleć o ilustracjach np. Tylko czy jest sens skoro na poważnie ilustracjami nie zamierzam się zajmować?

Szukałam ostatnio kursu dziennikarstwa internetowego online i nic konkretnego nie znalazłam. Są kursy webwritingu i copywritingu ale mnie nie bardzo intersuje pisanie precli, wpisów do katalogów czy opisów produktów do sklepów. Chodzi mi bardziej o teksty na strony, blogi, newsy, felietony. Od marketingu raczej trzymam sie z daleka. Nie jestem dobrym handlowcem i teksty sprzedazowe mi nie leżą. Niby teksty piszę od dawna, ale wiedzy nigdy dość.

Dziś sałatka z brokuła, pieczarek, jajek z majonezem, pieczony schab i zupa z fasolką szparagową. Do tego orzechy, bo wyszło mało kalorii.

Wczorajsze wytworki

10 grudnia 2018 , Komentarze (12)

Ostatnio odnoszę wrazenie, ze nic nie robie tylko jem. Porcje czasem są ogromne. Ot chociażby ostatnio porcja sałatki. Nie byłam w stanie zjeść, bo to było za dużo i było mi po prostu niedobrze:(. Pomógł mi Krzysiek. Oczywiście gdybym chwyciła słodyczy czy duże porcje majonezu i np. frytek czy chipsy tobym kalorii nabiła. Bez tego jest trudno. Nie wiem jak ja do tych 1200 kalorii dociągnę. Chyba dorzucę orzechów...

Okazało się, ze wykupiłam kurs na Corel draw 7, a ja mam wersję 6 i niektóre funkcje nie działają. Myślę o 7, ale się spieszyć z tym nie będę, bo to co chcę zrobić, zrobie na 6. Kurs chcę skończyć do przyjazdu Sebastiana. Zostaną mi jeszcze trzy. Myślę, ze przez zimę je przerobię, a przynajmniej spróbuję. Teraz robię kurs ogólny, a później sie wezmę za kurs robienia ilustracji. To już wyższa szkoła jazdy i mogę mieć z nim problemy, bo nie potrafie precyzyjnie rysować myszą, a używania tabletu graficznego sie dopiero uczę. Nie potrafię też jeszcze łatwo działać na węzłach. Kursy robienia wizytówek czy etykiet nie bardzo mnie w tej chwili interesują. Przyjdzie na nie czas tak jak na kolejne lekcje robienia logo.

Wczoraj  zaczęlam obraz i zrobiłam kartki. Dziś kolejne i może obraz skończę. Bawiłam sie też Corelem.

9 grudnia 2018 , Komentarze (4)

Wreszcie moja cierpliwość na aparat w telefonie sie wyczerpała. Wczoraj zaczęłam kombinować, bo zdjęcia wychodziły inne niż obrazy rzeczywiste. To mnie strasznie denerwowało. Kolory z moich obrazach na zdjęciach nie istniały. Nie wychodziły wcale i zdjęcia obrazów były mdłe. Kombinowałam przestawiając to i owo i robiłam masę zdjęć. No i doszłam. Teraz ustawiam gdy robię zdjęcia w domu na żarówkę. Poza tym zaczęłam robic zdjęcia pojedyńcze, a robiłam seryjne. Jestem na tyle zadowolona, ze na razie chyba zrezygnuję z kupna aparatu. Kiedyś planowałam aparat kupić ale to raczej bez sensu, bo za robieniem zdjęć nie przepadam. Robię moim bliskim. Robię zdjęcia rekodzieła i obrazów. To w zasadzie wszystko. Czasem kiedyś wychodziłam z domu by fotografować naturę wokół mnie ale ile razy można te same ujęcia lasu czy łąki robić. Okolica w poblizu nie jest na tyle atrakcyjna by zdjęcia robić, a gdzieś dalej raczej nie mam szansy dotrzeć. Chodzić nienawidzę, a samochodu nie mam. Na wakacje nie wyjeżdżam i tego nie planuję w najbliższej przyszłości. Zwierząt mam za dużo i nikogo nimi nie obarczę. Gdyby były dwa, trzy zdrowe koty to co innego. Jest jednak ile jest. Moze za jakieś 10 lat zacznę gdzies wyjeżdżać. Kusi mnie Podlasie, Bieszczady, Beskidy, Pogórze przemyskie i moze te okolice odwiedzę. Poza sezonem  oczywiście.  Zobaczymy...

Zbliża się Nowy Rok i posypały sie zamówienia na wrózby i horoskopy. Teraz jest czas na prognozy roczne i horoskopy prognostyczne roczne i półroczne. Robię i na portalach i na email. Na frytkownicę beztłuszczowa juz zarobiłam ale nie wiem czy coś pilniejszego nie wyskoczy. Chciałabym kupić choinkę w doniczce około 1m, ale nie ma mi kto przywieźć.

Dziś zacząć malować obraz. To pejzaż. Będę też działć z grafiką, bo rysowanie myszą to zupełnie co innego. Chcę to opanować. Ten obrazek pod spodem ma zmienione kolory, a konkretnie zieleń i fiolet. To chyba Vitalia, bo na innych portalach są jak trzeba...

Menu: zupa grochowa, schab pieczony, sałatka z warzy i jajek,orzechy włoskie....

8 grudnia 2018 , Komentarze (14)

Wczoraj dostałam propozycję pracy w czasopiśmie. To nowe pismo o medycynie naturalnej, wróżbach, zdrowym stylu życia, duchowości. Praca z gatunku wymarzonych. Problem jest tylko w tym, że ponoć wymagają założonej działalności. Napisałam, ze nie mam ale, że mam podpisane umowy z firma zewnętrzną, która mnie rozlicza i wystawia  zamiast mnie rachunki. Zobaczymy czy chwyci. Astrologicznie na dwoje babka wróżyła. Niby okres dobry do rozpoczynania długotrwałych projektów typu wspólpracy ale jednocześnie czas gdy mogę stracić duze pieniadze i mogą być zerwane umowy. Zobaczymy co przeważy w tym przypadku.

Mam być dziś na zajęciach z malarstwa. Zacznę nowy obraz. To kolejny pejzaż. Tym razem na dość duzym formacie. Nie wiem czy mi się uda go skończyć przez dwa zajęcia. Jeśli nie, będzie problem i będę musiała chyba iść na zajęcia 22 XII, a wtedy będzie u mnie juz Sebastian. Może się denerwować, że jadę. Mogę też 15 XII pojechać godzinę wcześniej, ale jest ryzyko, że całą drogę będęw busie stać. Jeszcze pomyślę, ale obraz musi przed końcem roku wisieć juz na mojej ścianie. W domu chyba zacznę dziś lub jutro następny obraz. Już mam na niego oko. To również pejzaż. 

Co do diety to koniec walki z podswiadomością i organizmem sprawił, że śpię spokojniej. Zasypiam szybko ale to może byc tez powodem, że przez kilka dni nie ogladałam filmów fabularnych ani nie czytałam książek z dreszczykiem. Stanowczo te emocje mają na mnie zły wpływ. Teraz w moim życiu panuje błogi spokój i to procentuje.

Menu: Zupa warzywna z bobem, pieczarkami i kaszą orkiszową, orzechy i polędwica wędzona. Do tego owoc. W zupie będą ziemniaki. Kalorii około 1050. Waga bez zmian. 

Od wczoraj znowu kombinuję z grafiką. Tym razem to nie logo, a grafiki. Problem jest taki, że nie mam wgranych sterowników do tabletu graficznego. Kiedyś w końcu to trzeba będzie zrobić.

7 grudnia 2018 , Komentarze (9)

Koniec tygodnia. Ależ ten czas szybko leci. Wszystkie paczki z dekoracjami na świeta mam juz w domu. Kuszą mnie jeszcze zakupy, bo nie wszystko w sklepie garneczki kupione. Moze coś jeszcze kupię przed świętami, ale pewne to nie jest, bo jestem kompletnie spłukana:( Nawet pólki jeszcze nie kupiłam, a Sebastian ma ja zamontować. Nie mam tez bejcy i chyba biblioteczke pomaluję dopiero po świętach. Powinnam kupić więcej akryli i kilka podobrazi. Co prawda jak Sebastian będzie nie będę raczej na zajęcia chodzić, ale w domu chcę malować. Problem jest taki, ze na ściany wejdzie góra 15 obrazów, a co dalej? Gdzie je będę wieszać jak obrazy sa nawet w toalecie? Mam kilka pasteli do oprawy. Obrazy sa duze i nie mam ich gdzie powiesić.:( A co z akwarelami? :( Z czasem mogłabym zacząć znowu akwarele malować. Jest na zajęciach dziewczyna, która przypina papier do deski i maluje akwarelami.Tez bym tak mogła.

Dziś z niewdzięcznych zajęć będzie czyszczenie piekarnika i rozmrażanie lodówki. Jak ja tego nie znoszę robić. Mam też zamiar już gruntownie sprzatnąć w pracowni. Nawet podłogę odkurzę i drzwi umyję albo się wyłgam i Krzysiek to zrobi...:) Gdyby nie on moje mieszkanie by zarosło brudem niestety. Z kolei ja dbam o porzadek, bo on chce tylko żeby czysto było, a bałagan po kątach go nie denerwuje i rupiecie zbiera.

O diecie nie będzie nic, bo jej nie ma. Staram sie wagę zaakceptować i utrzymać. Kolejne kalorie dodam koło 15 grudnia. Jem co lubię w tym majonez. Będą też czasem kluski i pieczywo. Unikam tylko smażonego ale nie tak do końca. Słodyczy nie jem i chipsów też nie. Dziś zupa z brukselki, warzyw, ziemniaków i pieczarek, sałatka z marchwi tuńczyka, jajek, ogórka, papryki i cebuli z majonezem. Do tego orzechy i może kefir.

Wczoraj skończyłam ostatnia w tym roku zawieszkę na stroik do kuchni. Nie mam dość tej pracy jeszcze ale kolejnych zamówień juz chyba nie będzie w tym roku. Mam pomysł na zawieszki z kotami i aniołkami, ale zrealizuje chyba dopiero w przyszłym roku.

6 grudnia 2018 , Komentarze (6)

Dziś koniec porzadków w pracowni. Ulży mi. Jutro jeszcze tylko trzeba będzie przenieść trochę szkliwa z szafki do kuchni i w zasadzie porzadki będą skończone. Na święta juz będzie tylko zmiana pościeli, kurze, pajęczyny, podłogi. To zrobi Krzysiek, bo pani do sprzatania nadal nie znalazłam. Do odkurzania moze zagonię Sebastiana jak sie da. Sebastian ma tez zrobić śledzie i sałatkę jarzynową. On sobie dobrze w kuchni radzi. Gotuje jednak tylko potrawy tradycyjne. Mojego gotowania nie uznaje i potraw nawet nie tknie. Lubi kuchnię swojej mamy, a mama jest po szkole gastronomicznej.

Dziś może zacznę zdobić herbaciarkę. Serwetkę już wybrałam. Pracy dużo nie będzie, bo lubię rzeczy raczej proste, a nie ekskluzywne. Takie mają byc zwłaszcza w kuchni. Gdy herbaciarkę skończę, to decu z kuchni zniknie i będzie porzadek. Jutro chyba zrobię kartkę według mapki.

Menu: Zupa musztardowa z warzywami i pieczarkami. Do tego kotlety sojowe z surówką z kapusty kiszonej i marchwi, orzechy i sałatka jarzynowa z jajkami. Dziś już będą ziemniaki. Nie będę się dręczyć na niskowęglowodanowej skoro i tak nie chudnę. Chcę zapomnieć o diecie na jakiś czas. Chcę odpocząć psychicznie. Będę jeść normalnie tylko mało by waga nie wzrosła, a później się zobaczy. Tak naprawdę to mnie już tak moja waga tak bardzo nie przeszkadza. Jestem dość sprawna na tyle na ile potrzebuję, a jeśli mój wygląd sie innym nie podoba to ich problem. Mój nie.

Nowy obraz prawie skończony. Zdjęcie fatalne, bo kolory zdechłe i nie wszystkie na zdjęciu wyszły... Stary telefon fatalne zdjęcia robi. Aparat fotograficzny sie chyba zepsuł, a nowy telefon ma aparat bardzo słaby.  Chyba nowy aparat fotograficzny czas kupić.

5 grudnia 2018 , Komentarze (14)

Krzysiek znowu nie ma pracy. Ten rok jest pechowy jakiś. Zaproponowali mu nowe miejsce do ktorego nie dojedzie i zrezygnował. Znalazłam mu sprzatanie kina, ale praca jest w nocy. To nam nie bardzo pasuje. Lubię zasypiać przytulona do niego:(. W czwartek idzie na rozmowę. Oby go przyjeli, bo mnie będzie ciężko nas utrzymać.

Pikuś się nauczył przechodzić przez otwór dla kotów do ich ubikacji i nadal wyjada z kuwet. Już myślałam, że problem będzie z głowy, a tu nie. Je od małego i nic nie pomaga. Były i leki i inne środki ale to co jest w kuwetach zbyt go nęci, żeby przestał. W najbliższym czasie musimy go zaszczepić. Jest juz miesiąc po terminie ale ciągle nam schodzi. Z obcymi zwierzętami sie nie styka więc ryzyka nie ma. Gryżć też nie gryzie. Poza tym nikt u nas nie bywa. 

Nadal nie tyję i nie chudnę. Dodałam na razie około 200-300 kalorii. Od poniedziałku chcę dodać moze kolejne albo tylko dodam węglowodanów, bo z racji tego, że nie chudnę nie będę sie też dręczyć. Tym razem dieta niskowęglowodanowa nie zadziałała. Dołożę niewielkie ilości ziemniaków lub kaszy czy ryżu. Moze tez czasem mąki, bo chcę wrócić do bułki raz w tygodniu i do klusek typu pierogi czy kopytka też raz w tygodniu. Czas zacząć cieszyć się jedzeniem skoro to nie czas na dietę.  Oby tylko od lutego waga chciała spadać. Jeśli gwałtownie zejdę z 1200 na 800 to jest szansa. Może waga choć do 80kg spadnie. Liczę na to, że wtedy moje ciało stanie sie  bardziej proporcjonalne. Na razie to biust gigant, brzuch gigant i szczupłe nogi i ręce.

Dziś dalsze boje w pracowni. Już zaczyna chaos znikać. Wyszystko wraca na swoje miejsce. Perfekt nie będzie nigdy, bo pomieszczenie małe, a rzeczy dużo. W tej chwili jednak juz wiem gdzie co leży, a ja lubię wszystko nawet po ciemku znaleźć. Nie znoszę chaosu i bałaganu, a ten co był gryzł mnie od jakiś dwóch lat. Wreszcie odetchnę.

Po południu będę kończyć obraz. Może też zrobię tradycyjnę, starego typu łańcuchy na choinkę.

4 grudnia 2018 , Komentarze (6)

Dzieje się ze mna coś dziwnego, bo czasem gdy zjem mniej to puchnę i ważę więcej, a gdy zjem więcej waga spada. To różnica około 200 kalorii. Jestem nadal na diecie z małą ilością węglowodanów. Jem dużo białka. Psychicznie jestem dietami bardzo zmęczona. Tak by nie było oczywiście gdybym chudła. Niestety przestój podciął mi skrzydła. Bardzo mnie zniechęcił, bo to była walka z wiatrakami. Mobilizowałam się, starałam, a rezultaty żadne. Będę czekać do czasu aż waga zacznie łatwo spadać. Choćby i rok. Nie lubię trudnych zmagań i wysiłku. U mnie wszystko ma być łatwo. Dziś zupa z fasoli mung, warzyw i jajek, sałatka z  papryki, ogórka kiszonego, pora i jajek. Moze też będzie schab pieczony i jakiś owoc. Niby mam kamień, a dieta białkowa i jajka mi nie szkodzą. Nic mnie nie boli.

Wczoraj zaczęłam sprzątać w pracowni. Dziś ciąg dalszy. Chcę uprzatnąć książki, a konkretnie moje egzemplarze autorskie. Będę też malować obraz, który zaczęłam wczoraj.To akryle i nawet nieźle idzie. Nie wiem czy                  uda się dzisiaj skończyć. Moze nie. Koniec lenistwa i wylegiwania po całych dniach z książką lub filmem. Czas sie ruszyć, bo święta coraz bliżej. Muszę się odrobić. Czytać oczywiście nie przestanę ale będę czytać mniej. 

Dziś powinnam kupić zestawy kosmetyków dla moich mężczyzn. Już mam wybrane. Zapachy będą z gatunku słodkich, bo ma byc mi miło jak sie będę do nich przytulać...]:> Obaj dostaną po wodzie po goleniu i dezodorancie.