Waga mnie denerwuje, bo się waha. Ależ to frustrujące. Ta dobra energia, motywacja i niecierpliwość, zeby juz diete zacząć nikną we mgle niemożności. Organizm sie zaparł i podjął walkę. Im ja mocniej naciskam tym sie mocniej broni. Chyba jestem na przegranej pozycji. Daję sobie jeszcze tydzień i jeśli waga nie spadnie na stałe do 86 co jest niemożliwe to chyba odpuszczę na kilka miesięcy i tylko będę uważać, żeby nie przytyć. Walczyć nie będę, bo walk nie lubię. Nie to nie. Frustrujące jest tez to, że tyle miesięcy wysiłku, a mnie sie udało osiągnąć wagę z którą na Vitalię przyszłam ponad 8 lat temu. Jestem zniechęcona i nie wiem co dalej. Zaczynam wątpić, że kiedyś normalna wage osiągnę. Czyży moja koleżanka miała racje mówiąc, że już szczupła nie będę? Od wczoraj ze stresu raczę sie colą, a nie tędy droga:( Dziś sznycel z jajkami, sałatka z brokułów i pieczarek z majonezem, zupa z kapusty kiszonej, warzyw i pieczarek, orzechy... Całość około 1050 kalorii.
Nie smakują mi zupy bez zagęszczaczy typu ziemniaki, ryż, kasza. Z makaronu mogę zrezygnować. Lubię zupy gęste, zawiesiste. Teraz jem, bo muszę i marzę o większej ilości węglowodanów. Jeszcze ten tydzień wytrwam, a później do tematu podejde ponownie. Jeśli nie schudnę węglowodanów na 100 g dodam.
Zarabianie pieniędzy nawet idzie ale na wypłatę trzeba czekać. Ja chcę już co jest niemożliwe. Chyba frytkownicy do Nowego Roku nie kupię, a tak sie na nią napaliłam. Wszystko przez to, że Krzysiek nadal na pół etatu pracuje. Czy mu kiedyś cały dadza licho wie. Babka, która z nim pracuje juz grozi, że sie zwolni, bo jej sie do pracy nie opłaca chodzić. Pracy dużo nie mają, bo Krzysiek twierdzi, że takiej intensywnej jest dwie godziny zaledwie. Gdyby miał być cały etat to by pracy dołozyli. Zaczęły sie zimne dni i Krzysiek się cieszy, że mało na dworze pracuje. Teraz mu lzej.
Dziś chcę zacząć porządki w pracowni. Na pierwszy ogień pójdzie kąt z kanapą i sztalugą. Jak to wcześnie zrobię, to obraz zacznę. Ciągnie mnie jak magnes. Chcę zacząć pejzaż. Może jeszcze jesienny. Powinnam kupić więcej farb i podobrazi ale nie bardzo mnie teraz stać. Poczekam do pierwszych dni stycznia. No chyba, ze jakaś gotówka ekstra wpadnie.
Takie koty poczyniłam wczoraj. Będą stały na kuchennym parapecie...