Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1606286
Komentarzy: 56446
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 12 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 listopada 2018 , Komentarze (14)

Zmniejszyłam w diecie węglowodany, a zwiększyłam białko. Teraz staram sie jeść tak około 50g, 50g, 50g. Zbyt dużo tłuszczu nie mogę, bo jest to zabronione przy kamicy. Nie wiem czy picie wywaru z obierek ziemniaczanych wpłynie na moje kamienie. Dużo ich nie było ale jeden był spory. Chcę pić tą miksturę do stycznia. Kiedyś gdy jadłam tyle węglowodanów to łatwo schudłam 10kg. Oczywiście bez ćwiczeń. Jak będzie tym razem zobaczymy. Jeśli waga nie będzie spadać dołożę chyba kalorii na jakieś 1200, a później zejdę znowu do 800. No zobaczymy. Wyjścia nie mam. Waga musi spaść jak nie tak to inaczej. Tylko jak zniosę te 1200 kalorii. To wydaje sie dużo, bo żoładek mi sie skurczył. Jeśli nie będzie efektu to może dukan?

W lecie rozważam kopenhaską, WO lub kapuścianą. Spadnie kilka kilo to i tak dobrze. Poczytam jeszcze o norweskiej. W lecie jestem mniej głodna i nie jest mi zimno to takie diety zniosę. Moze poza WO, bo jest bez smaku.

Dziś zupa grochowa z warzywami, owoc i coś jeszcze ale nie wiem ile bo kalorie nie przeliczone. Mam makrelę i twaróg. Moze coś z tego zrobię...

Moja koteczka Onka/Ona/ okropnie przytyła po sterylizacji. Już sapie jak śpi. Nie wiem czy to dla niej dobre, bo zrobiła sie nieruchawa i okropnie leniwa. Oby jej to tylko nie zaszkodziło. Plus jest taki, że nie ma juz ochoty na uczeczki z domu. Uciekła trzy razy. Raz jej nie było kilka dni, a ja myślałam że oszalaje z nerwów. Miała wtedy ruję i było ryzyko, że wróci z brzuchem. Na szczęście nie. Tu grubiutkiego brzuszka nie widać ani pupy, bo to zdjęcie z chudszych czasów.:)

22 listopada 2018 , Komentarze (14)

Opanowała mnie straszna niecierpliwość. Już bym chciała zacząć dietę, a konkretnie fazę ataku.Już bym chciała chudnąć. Ciężko mi będzie do stycznia wytrzymać. Wcześniej zacząć jednak nie mogę, bo nie wytrwam. Po pierwsze jesienny głod, a po drugie zapas orzechów. Orzechy podjadam i muszę wyjeść, bo mają duzo kalorii. Póki  są, z diety nic nie wyjdzie, bo walk nie uznaję. Gdy zacznę dietę pokus w domu nie ma prawa być i Krzysiek jest tego świadomy. Sebastian pojedzie w styczniu i przyjedzie pewnie dopiero na Wielkanoc. Ostatnio mi powiedział, zebym przytyła. On nie widzi sensu w moim odchudzaniu i akceptuje mnie taką jaka jestem, a raczej byłam z wagą 103 kg. Chodzi o to, ze jak schudnę i nie daj Boże założę mini to faceci mogą się za mną oglądać, a on tego nie chce. Ja tam raczej nie uważam, że będą sie ogladać. Nie ten wiek. Kobiety po czterdziestce staja sie raczej przeźroczyste i nie powiem by mi to przeszkadzało.

Zupa pieczarkowa z warzywami, ziemniakami i jajkiem, twaróg z tuńczykiem, orzechy i pomarańcza. Już jest mniej węglowodanów. Zobaczymy czy to coś da. Spróbuję z tydzień i zobaczymy jak organizm zareaguje.

Myślę już o prezentach. Na Gwiazdkę będą kosmetyki z tym, ze ja chcę płyny do kąpieli, naturalne mydła i olej kokosowy do wyrobu perfum. Moi mężczyźni dostana zestawy woda plus dezodorant. Na Mikołaja Sebastian dostanie smartfon, a Krzysiek portfel. Miał być ze skory ekologicznej, ale to by było za skromnie. Moze kupie ze skóry naturalnej choć tego nie pochwalam. Ja bym nie używała. Coś miał dostać jeszcze ale mu pieniędzy żal wydawać i twierdzi, że nic nie potrzebuje. Ja mam od Sebastiana dostać stary, duży, drewniany młynek do pieprzu. Krzysiek zaakceptuje co sobię sama kupię. Mama dostanie kosmetyki i drobiazg do dekoracji. Moze coś jej kupię, a moze zrobię świecznik. Syn dostanie pieniądze i kupi sobie sam prezent. Lubię kupować prezenty i zawsze przed świętami więcej pracuję by mieć na nie pieniądze.

Od kilku dni leży śnieg. Nie jest go dużo ale czuć zimę. Dokucza tez wiatr. Wspólczuję tym, którzy musza wyjść z domowych pielesz. O bezdomnych zwierzętach nie chcę nawet myśleć.

21 listopada 2018 , Komentarze (12)

To co teraz jem jest smaczne i sycące. Jem i nie tyję. To świetny przerywnik w diecie. Był mi potrzebny, bo przestój mnie zmęczył i sprawił, ze po motywacji nie pozostał nawet ślad. Z drugiej strony gdy widzę jak waga innym leci jest mi żal, że moja nie bardzo chce. Jeszcze miesiąc i trochę muszę sie denerwować i zazdrościć innym. Po Nowym Roku, może od 10 stycznia i ja zacznę dietę. Mam tylko nadzieję, ze do tego czasu motywacja wróci. Oby tylko mój organizm był do diety gotowy. Obym nie czuła wściekłego głodu i oby waga chciała spadać. To będzie dieta zupowa albo ketogeniczna albo Dukan albo mieszana. Tylko te diety działają. Coś muszę zrobić by choć jeszcze 10 kg zrzucić i wolałabym aby to nie był dukan. W zasadzie na ketogenicznej nie byłam ale byłam na niskowęglowodanowej. Schudłam 10kg i nabrałam z powrotem gdy zaczęłam jeść zgodnie z PPM. Nie wierzę w to, żeby chudnąć trzeba jeść. Owszem moze osoby młode i ćwiczące tak mają ale nie ja. Próbowałam już dwa razy dojść do PPM i zawsze tyłam. Gdyby nie te próby już bym była szczupła. Straciłam tylko czas. Masę czasu i wysiłku.

Ciągle myślę o WO ale nie wytrzymuję na niej. Kiedyś wytrzymałam dwa tygodnie na kapuścianej i schudłam ponad 3 kg. Może to jest jakieś rozwiązanie na lato? Oczekuję szybkich efektów, bo odchudzanie typu 1 kg na miesiąc mnie nie satysfakcjonuje. Musi być conajmniej 2- 2,5. Teraz karmię sie nadzieją, że gdy zacznę dietę waga znowu szybko poleci i oby tak było.

Dziś sałatka ze śledzia, kapusty kiszonej, jabłka ,cebuli i ogórka kiszonego. Do tego zupa pomidorowa z warzywami, ziemniakami, jajkiem i pieczarkami oraz kefir i orzechy włoskie.

Biblioteczka przyjechała i jest. Okazało się, ze jest fajniejsza niż na zdjęciu. Zakochałam sie w niej dosłownie. Teraz zbieram na szafę też eklektyczną albo ludwikowską. Wczoraj kupiłam zestaw do grzanego wina z kamionki i kolejny świąteczny świecznik. Jest moim zdanie bardzo urokliwy.

zdjęcia z garneczki

20 listopada 2018 , Komentarze (12)

Jem i nie tyję. Strasznie mnie to cieszy i uwierzyć w to wręcz nie mogę. Dołozyłam juz 200, a w porywach 300 kalorii. Chcę się zatrzymać na jakiś 1200-1300. To masa jedzenia jak na mnie. Przy tej kaloryce raczej nie schudnę, choć może jednak. Ostatnio chudłam na około 800 ale później był przestój i dlatego zaczęłam podnosić. Później znowu do tego poziomu zejdę. Oby tylko organizm sie nie zbuntował. Dziś do zjedzenia są kopytka z sosem pieczarkowym albo z warzywami z patelni, krupnik z bobem i warzywami, pomarańcza, kefir i orzechy. Musi to wystarczyć i tak sie boję, że za treściwie. Policzyłam jednak kalorie i tragedii nie ma. Nie zdawałam sobie sprawy, że kopytka mogę jeść czasami. Myślałam, że więcej kalorii mają.

Planuję może od przyszłego tygodnia albo wcześniej jeść mniej węglowodanów, a więcej białka. Chcę by na codzień węglowodany nie przekraczały 50 g. To mało ale tak ma być. Do tej pory dodawałam do ziemniaków w zupie ryż albo kaszę, makaron. Teraz będą do zagęszczenia jajka. Chcę też by zupy była bardziej rzadkie. Chyba zbyt gęste do tej pory jadłam. 

Dziś oprócz pracy zarobkowej będzie moze sprzątanie książek w pracowni. Może też będzie rękodzieło ale czy bombki czy coś innego jeszcze nie wiem. Powinnam odmrozić lodówkę ale mi sie nie chce i nie mam do kogo produktów z zamrażalnika zanieść. Mam trochę grzybów, mięsa i paluszki rybne. Chyba wszystko najpierw zjemy i dopiero się za rozmrazanie wezmę.

Takąchoinkęwczoraj ozdobiłami taka gwiazdę kupiłam.

19 listopada 2018 , Komentarze (6)

Dziś wyjazd do miasta, bo Krzysiek musi być u lekarza. Może też od razu kupię nici do haftu. Powinnam być u fryzjera ale raczej nic z tego nie wyjdzie. Po powrocie musimy koniecznie przenieść szkliwo do kuchni, bo szafladzie do wyrzucenia. Będzie też oczywiście praca zarobkowa.

Nadal czytam i ogladam filmy. Ostatnio to thrillery. Przez pierwsze dni gdy wzięłam sie za ten gatunek nie mogłam spać i śniły mi sie koszmary. Teraz przed snem wyciszam się i myślę o miłych sprawach.Jest już prawie w porzadku. Zawsze byłam dość wrażliwa na takie rzeczy tylko nie bardzo zdawałam sobie sprawę i nie bardzo potrafiłam sterować nastrojem. Był okres czasu gdy moje życie psychiczne było dość trudne, bo nie potrafiłam izolować sie od otoczenia i chłonełam nastroje innych. Musiałam też stykać się z ludźmi. Denerwowałam się, wpadałam w dołki, miałam niespokojne sny. Teraz to już raczej przeszłość. Chyba, że o kontroli nad soba zapomnę. Zdarza mi się to ale na krótko.

Dziś zupa z kaszy jaglanej z bobem, sałatka z warzyw z majonezem, jabłko, orzechy i chyba kefir. Nie jestem pewna, bo jeszcze kalorie nie przeliczone. Schudłam trochę i pasek już prawie dogoniony. Nie wiem jakim cudem:) Zapomniałam o rywalizacji. Dwa tygodnie bez punktów. Będę na ostatnim miejscu. Wstyd...

18 listopada 2018 , Komentarze (6)

Ostatnio znowu liczę kalorie, bo posiłkami stałymi można je nabić niechcący zbyt wysoko. To nie zupy. W zasadzie i zupy jem ostatnio bardziej kaloryczne, bo dodaję fasoli itd. Myślę o tym by tak komponować posiłki by było w nich więcej białka. Myślę o jajkach. Zawsze po białku bardzo dobrze chudłam. Jadałam kiedyś chude mięso wieprzowe. Z dietą wszystko w porządku ale siły nie mam. Mam problem z otworzeniem konserwy. Mam też problem ze starciem warzyw na tarce.

Menu: zupa z kapusty kiszonej i pieczarek z dodatkiem makaronu, kefir, jabłko i jakaś sałatka. Moze śledziowa.

Mój Pikuś im jest starszy tym robi sie bardziej złośliwy. Ostatnio gdy wychodzimy z Krzyśkiem drzwiami ogrodowymi i go nie bierzemy na dwór po powrocie zastajemy obsikane drzwi. Wczoraj wyszłam do mamy i gdy wróciłam wypróżnił sie pod drzwiami. Nie bardzo miał czym więc na dwór nie musiał wyjść i nie był to problem tego typu, ze nie mógł wytrzymać. Od jakiegoś czasu ma tez napady złości na koty. Czasem warczy gdy któryś chce wejść na łózko. W przyszłym tygodniu trzeba będzie jechać z nim do szczepienia. Problemem będą pazury,które muszą być obcięte. Kto mu obetnie nie wiem,bo jest histeryk i sobie obciąć nie pozwala.

Wczoraj na zajęciach z malarstwa zaczęłam nowy obraz. Zapowiada się nieźle. Jeszcze co najmniej dwa tygodnie nad nim posiedzę. Nie wiem czy uda mi się tak jak bym chciała wyrazić mgłę. Klimat jest zamglony, szary i brązowy i brudnozielony, listopadowy.

Kolejne bombki i biblioteczka na którą czekam.

17 listopada 2018 , Komentarze (23)

Wczoraj przeliczyłam kalorie i jem teraz około 1100. Przy tej ilości nie schudnę na pewno. Gdy byłam na samych zupach bez orzechów jadłam około 800. Pod koniec byłam głodna, a nie chudłam. Po nowym roku znowu do tej ilości zejdę. Jeśli chudnąć nie będę rozważam diete ketogeniczna na jakieś dwa, trzy miesiące. Zwierzęta kocham ale z bólem serca przez ten czas do mięsa wrócę. Będę jadła schab i coś typu gulaszu angielskiego lub kotletów mielonych z szynki. Mięso będzie chude, a tłuszcze podbiję oliwą i majonezem. Na tak krótki okres czasu zrezygnuję z węglowodanów. Uda mi się. Wytrzymam. Może sie nawet uda siódemkę z przodu zobaczyć:) Oby tylko mój woreczek to wytrzymał. Na razie go wcale nie czuję. Do końca roku chcę pić wodę z obierek ziemniaczanych, a w styczniu badanie usg może zrobię.

Dziś zjem zupę z cukini z jajkiem i ziemniakami i krokiet, kefir, orzechy, jabłko.

Czekam na przesyłkę z materiałami do rękodzieła. Strasznie już za wytworkami tęskniłam. Może jutro zrobię kolejne bombki. Waham się, bo mi się biała farba kończy, a na zakupy farb muszę poczekać jeszcze z tydzień.

Nie zdawałam sobie sprawy ile kalorii nabijam napojami. Wczoraj przeczytałam, że hoop cola, którą uwielbiam to 40 kalorii w 100 ml. Ja potrafiłam wypić nawet 1,5 l dziennie czyli 600 kalorii. Nie rozważam jej ewentualnej szkodliwości ale to strasznie dużo kalorii. Mogłam z tego tyć. Tyle mojego szczęścia, że inne napoje w tym cola 0 tez były kupowane. Teraz wróciłam do mineralnej ale piję z sokiem bez konserwantów. Cola będzie raz w tygodniu, żeby mi żal nie było.

16 listopada 2018 , Komentarze (14)

Menu: zupa z dyni z pieczarkami, ryzem, warzywami i ziemniakami, sałatka z ziemniaków i buraka, kefir, banan, orzechy włoskie. Od kilku dni piję wodę mineralną z sokiem bez konserwantów. Nawet mi to smakuje. Moze zapomnę dzięki temu o napojach gazowanych, które uwielbiam mimo tego, ze są szkodliwe. Samej wody czy wody z listkami mięty itp nie przełknę. Nie lubię też mineralnej bez gazu. Mnie jedzenie i picie musi smakować, bo nie tknę nawet gdy jestem głodna. 

Taka wybredna jestem prawie całe życie. Juz w piątej klasie wróciłam z koloni 5 kg szczuplejsza i tak później było co roku. Gdy miałam 16 lat i byłam w internacie mdlałam z głodu, a nie jadłam. Jedzenie było paskudne, bo był kryzys i jadłam w zasadzie tylko bułkę z dzemem na śniadanie. Po trzech tygodniach zrzuciłam 10 kg i w domu mnie nie poznali. Później woziłam jedzenie z domu i wychodziłam na obiady do miasta. Żyłam bigosem, kopytkami z sosem pieczarkowym i fasolką po bretońsku no i tymi bułkami. Z internatu musiałam zrezygnować po pół roku, bo też nie spałam. Od dziecka miałam własny pokój i koleżanki mi przeszkadzały. 

To też był powód, że nie skończyłam studiów. Te kierunki, które mnie interesowały były daleko, a akademik nie wchodził w grę. Z kolei na wynajęcie samodzielnego pokoju w Krakowie nie było funduszy, bo rodzice kończyli rozbudowę domu w górach, a tata był na rencie. Mama nie pracowała na etacie, a ja na pracę i studia nie miałam energii. No i pracy wtedy praktycznie nie było, bo było totalne bezrobocie. Na studia jakiekolwiek tylko dla uzyskania magistra szkoda mi było czasu i zachodu. Wyszłam więc za mąż i przeżyłam dwa koszmarne lata na utrzymaniu męża. Teraz kierunki, które mnie interesowały czyli malarstwo albo bibliotekarstwo są juz blisko. Gdybym miała 15 lat mniej pewnie bym skończyła. Może nawet oba.

Takie zabawki będę miała w tym roku na stroiku. Zrobiłam wczoraj. Dziś kolejne...

15 listopada 2018 , Komentarze (11)

Menu: Zupa grzybowa z makaronem, kotlety z fasoli, kefir, pomarańcza, orzechy włoskie. Orzechów jem codziennie pięć. Drzewo w tym roku obrodziło i cały koszyk orzechów trzeba zjeść, a że są zdrowe to jem bez wyrzutów sumienia. Na kotlety z fasoli miałam smak od dawna. To jednak sporo węglowodanów i oby moja waga to zniosła bez szwanku. Chodzą za mną kopytka z sosem grzybowym. Chyba w przyszłym tygodniu coś takiego zaplanuję. Nie umrę od tego przecież. Może też nie przytyję:) Spróbuję je zrobić z innej mąki. Może z pełnoziarnistej? 

Strasznie się ochłodziło. W najblizszym czasie mają być przymrozki w nocy. Już nic w tym roku na dworze zrobić sie nie da. Trzeba będzie wcześnie palić w piecu. Jesień była trochę dziwna, bo nie było deszczu. Tęsknie za deszczem, szarugami i pogodą typowo listopadową. Tak mnie ona wycisza. W ogóle w życiu szukam wyciszenia, a unikam silnych emocji i adrenaliny. Nie lubie tych odczuć i szukam ich jedynie w książkach i filmach. Życie ma być bardzo spokojne, wręcz nudne. Chciałabym by mój partner tez takie życie lubił i nie dostarczał mi wrazeń. Krzysiek taki jest. Jeśli chodzi o Sebastiana to ten przeciwnie. Niby spokojny ale od kłótni nie stroni. Kocha broń, wędkowanie, szybką jazdę samochodem i motocyklem. Wybiera filmy akcji, pełne napięcia, pościgów samochodowych, walki i hałasu. Gdy jest u mnie w domu nigdy nie jest cicho. Nie wiem czy byśmy z sobą mogli dłuzej żyć pod jednym dachem ale mnie przyciąga jak magnes na zasadzie przeciwieństwa.

14 listopada 2018 , Komentarze (4)

Nadal nie tyję. Urozmaicone jedzenie mnie bardzo cieszy. Myślę, że jesienny głod został opanowany i tym razem zwyżki w kilogramach nie będzie. Moje odchudzanie nie potrwa jednak 1,5 roku jak planowałam, a 3 lata. To jednak około 40 kg nadbagażu. Jestem w stanie te 3 lata zaakceptować, bo z upływem czasu będzie coraz lżej. Już teraz znacznie lepiej się czuję. Chciałabym tylko jak najszybciej 76 kg zobaczyć. To dla mnie granica nadwagi. Tylko cyferki ale ta waga by mnie bardzo ucieszyła. Nie wiem jednak czy w przyszłym roku tak na sto procent ją osiągnę. Może. Dziś zupa curry z fasolką szparagowa i warzywami, pieczona ryba, kefir,orzechy włoskie i pomarańcza.

Jeśli chodzi o inne sprawy to zanurzyłam się w przyjemnościach. Nic prawie nie robię oprócz pracy zarobkowej. Po całych dniach czytam, ogladam filmy i śpię. Nie chce mi się szukać nowych zajęć, nie chce mi sie uczyć. Ruch to wróg. Co dziwne na razie moja sprawność fizyczna sie nie zmniejszyła. Zastanawiam się czy to aby na pewno joga ja poprawiła? Obecnie przychylam się do tego by myśleć, ze jestem bardziej sprawna, bo schudłam. Mój organizm całe życie ruchu nie znał. Ja całą sobą się przed nim wzbraniałam. Chyba więc do sprawności, zdrowia i spokoju wewnętrznego będę musiała dojść jakąś inną drogą. Zdrowie to np Reiki, dieta, zioła, hipnoza, a spokój wewnętrzny to hipnoza i Reiki. Czy jednak sprawność bez ruchu jest możliwa? Moze tu schudnięcie pomoże?

Część materiałów do rękodzieła kupiłam. Została reszta na przyszły tydzień moze albo kupię dziś... Znalazłam bardzo fajną choinkę wycinana z drewna i parę kotów. Takie drobiazgi moze nie są eleganckie ale wdzięk swój mają. Do rustykalnego stylu pasują. Kocham jeszcze styl dworkowy, ale to juz kosztowna sprawa. Nie uśmiecha mi się pracować po całych dniach, zeby mieszkanie stylowo urządzić. Jest więc jakie jest, czyli w stylu sprzęganym, choć troche drobiazgów starych mam.