Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1605870
Komentarzy: 56401
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 11 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 września 2018 , Komentarze (15)

Waga mnie cieszy. Spadła już chyba na stałe do tego poziomu jaki pokazuje pasek. Czekam na 87. W umyśle jeszcze na stałe 90 kg niestety nie pokonałam. Cały czas pracuję nad tym ale się łapię jeszcze, że myślę o wadze powyżej 90 kg. To źle. Poza tym uważam, że łatwo stosunkowo zrzucę 20 kg. O dalszych 20 nie myślę. To mi się nie podoba, bo 20 kg to raptem połowa tego co chcę zrzucić. Wszyscy znajomi twierdzą, że do 63 kg nie uda mi się schudnąć i może to sobie zakodowałam. To oczywiście da się zmienić, ale czeka mnie praca. Na razie wytrwale poprawiam opadające mi z bioder spodnie i macam się po brzuchu. Cieszy mnie te prawie 15 kg mniej.

Dziś zupa koperkowa z ziemniakami i musztardowa. Do tego kefir i 2 małe jabłka.

Szafę udało się rozebrać i dziś zabieram się za malowanie. Kilka dni zejdzie. Mam na malowanie 7 dni od soboty, bo brat Krzyśka wyjeżdża. Gdy wróci stara szafę wyniesie z sypialni, a nową wstawi i skręci. W szafie jest o jedną półkę mniej ale kupiłam jeszcze komodę to powinien być luz. Część rzeczy jednak chyba po prostu wyrzucę. Powinnam wyrzucić szczególnie rzeczy Krzyśka. Nazbierał ich całą masę, a w połowie nie chodzi.

Dziś planuję poćwiczyć jogę...

3 września 2018 , Komentarze (12)

Nowy tydzień. Waga skoczyła o kilogram w górę mimo ścisłego trzymania się reguł diety, a dziś spadła. Frustrujące to było ale trudno. Nie poddam się tym razem, bo moja większa sprawność bardzo mi pasuje. Zachwycona jestem tym jak łatwo wychodzę z wanny. Jestem w stanie też stosunkowo łatwo wstać z podłogi, a miałam z tym straszne problemy. Obym jak najszybciej schudła choć jeszcze kilka kilo. Może kolejny postęp w sprawności będzie. Kusi mnie joga ale nie codziennie, a trzy razy w tygodniu. Może za jakiś czas gdy mi się natłok spraw przewali. Teraz nie mam czasu. Myślę o 30 minutach. Trochę się jednak boję, że mi stawy siądą... Pomysł na ćwiczenia to nie nagła chęć ruchu, a rozsądek. Nie będzie już jednak narzucania sobie, że koniecznie muszę. To stres, a ja stresów nie lubię.

Dziś ma przyjechać brat Krzyśka. Spróbuje rozkręcić szafę po babci. Oby się udało. Jeśli nie to będę musiała kupić nową co mi się nie uśmiecha. W całości przenieść się nie da, bo u mnie w mieszkaniu nie przejdzie przez przedpokój. Po południu chcę pomalować toaletkę. Chciałabym ją jutro skończyć...

Krzysiek pracę dostał w ochronie. Ma pojechać podpisać umowę tylko czekamy na zaświadczenie o niekaralności. Na razie ma to być umowa o dzieło, a później chcemy załatwić przeniesienie na porozumienie stron.

2 września 2018 , Komentarze (2)

Dziś mimo niedzieli mam zamiar pracować. Będę wróżyć i pisać. Chcę też skończyć lakierować krzesło. Mam zamiar sprzątnąć w sypialni, a konkretnie górę nowych ciuchów z fotela. Trzeba rozkręcić szafę u babci o ile się da. Poza tym będę czytać i coś może artystycznego podziałam gdy czas będzie.

Jeśli chodzi o rozwój wewnętrzny i duchowy to nadal pracuję z książką o karmie. Nadal też poddaje się hipnozie. Znalazłam w internecie ofertę usuwania węzłow i krzyży karmicznych. Chyba się zabiegowi poddam, bo osoba jest rekomendowana przez Leszka Żądło, a jemu ufam. Pomyślę o tym ale chyba dopiero w październiku, bo wcześniej mam inne wydatki. Moje problemy to głownie agresywni ludzie i blokady finansowe, bo nie zarabiam za dużo i zdobycie nowego źródła dochodu skutkuje utratą starego. Moze coś drgnie po zabiegu.

Dietę trzymam bez zarzutu, a znowu waga stoi, a raczej się waha w zakresie 1 kg. Trochę mnie to denerwuje, bo wygląda na to, że nie uda się marnych  2 kg miesięcznie tracić. To źle, bo do zrzucenia mam jeszcze bardzo dużo. Czyżbym miałam chudnąć kilka lat. To trochę frustrujące, bo myślałam, że w 2 lata góra wszystko zrzucę. Nie wygląda na to. Od dwóch miesięcy tracę tylko około 1 kg. To strasznie mało.:( Dziś zupa ze świeżych ogórków i kalafiorowa z pieczarkami.

Od jutra zaczyna się u mnie bardzo gorący okres. Jeśli wszystko będzie dobrze to będę chodzić na warsztaty ikony. Mam też być na wernisażu. W przyszłym tygodniu będę miała prawdopodobnie cztery dni z wyjazdami. Do tego ma przyjechać Sebastian. Padnę...

1 września 2018 , Komentarze (4)

Dziś mam trochę do zrobienia. Po pierwsze nowa rabatka. Trzeba się za to zabrać, bo jesień nadchodzi, a trzy rabaty nie zrobione. Do posadzenia są trzy hortensje i różanecznik. Na kolejnej rabatce mam posadzić bukszpan o dwubarwnych liściach. Poza tym będzie dalsze malowanie mebli i może później napiszę wiersz albo zacznę kolejny obraz.

Przyszły mi kolejne książki. Czytam znowu po kilka godzin dziennie. Kończę czytać pozycję o karmie. Będę jednak do niektórych tematów wracać i drążyć. W najbliższych dniach zrobie sobie horoskop karmiczny. Mam książkę, którą kupiłam juz bardzo dawno temu. Wtedy zerknęłam tylko i odłożyłam na półkę. Teraz przyszła na nią pora.

Mięso znowu rzuciłam. Jadłam kilka razy i źle się z tym czułam. Miałam wrażenie, że te zabite z mojego powodu zwierzęta patrzą na mnie z wyrzutem. Mięso mi rosło w ustach. Spróbuję białko nadgonić jajkami albo ostatecznie rybami. Niby ryby też mi nic nie zrobiły, ale coś jeść przecież muszę. Czy będę ryby jadła za kilka lat jeszcze nie wiem. Teraz muszę sobie tylko w głowie ułożyć jaki mam mieć stosunek do ludzi zabijających zwierzęta. To będzie trudne, bo wychowałam sie prawie na wsi i zabijanie to była norma. Moja ciocia zabijała drób, tata nutrie, dziadek króliki. Dla mnie to był od zawsze problem. Nic z tego co zabili nie jadłam. Dla moich bliskich to zabijanie to było coś normalnego. Po to hodowali by zjeść. Wtedy wszyscy tak robili. Zadawali jednak cierpienie niewinnym istotom i muszę im to wybaczyć.

31 sierpnia 2018 , Komentarze (11)

Według książki o karmie, którą studiuję powinnam się zajmować między innymi psychoterapią, poezją, muzyką, literaturą, działalnością charytatywną w tym przytułki dla zwierząt, mistyką, ezoteryką, bioterapią, wróżeniem i twórczością artystyczną. Nie robię więc nic co nie byłoby wskazane i już się nie dam od tych zajęć odciągnąć. Dziękuję za to swojemu losowi i intuicji, że pozwoliły mi się tym zająć. Pomyślę kiedyś może o muzyce. Kusi mnie gra na pianinie tylko czy w tym życiu zdążę? Może pomyślę o kursie psychologii na ESKK?

Wczoraj był bardzo udany dzień. Przywiozłam do domu kolejny obraz i działam na warsztatach dalej. Opłaciłam już warsztaty wrześniowe. Dziś mam zamiar skończyć malowanie skrzyneczki na klucze. Chcę ją też powiesić. Może też pomaluję fotelik albo toaletkę. Jutro planuję wyjść do pracy w ogrodzie to może na malowanie nie być czasu. Planuję trochę posprzątać i obym nie odstąpiła od tego zamiaru... Muszę szybko napisaćhoroskop numerologiczny na portal...

Krzysiek ma urlop. Później zakład mu zasugerował chorobowe do końca umowy, bo się do pracy przy taśmie nie nadaje. Umowy więc mu nie przedlużą. Wiedziałam, że tak będzie. Znalazłam mu pracę w ochronie i ma iść na rozmowę w poniedziałek. Może się uda. Problemem może być monitoring, bo nigdy nie obsługiwał.

Dieta w porządku. Dziś zjem zupę z ogórkow kiszonych i mięsa mielonego oraz żurek. Zaczynam być głodna. Czuję jesień.


30 sierpnia 2018 , Skomentuj

Zastanawiam się nad meblami do pokoju dziennego. Na razie ma być szafa malowana na biało i kawałek regału w kolorze olchy. Regał jednak długo nie postoi i o czymś trzeba na przyszłość pomyśleć. Meble miałam już wybrane, a konkretnie komodę i serwantkę. Miały być białe drewniane. Jeśli będzie ściana to może na jej tle stanąć regał na książki. Myślę o ciemnym, bo mam ciemny stół i kufer. Teraz wpadło mi do głowy, żeby może meble wziąć od babci. To serwantka i dół kredensu z lat 50 ubiegłego wieku. Są solidne, bardzo pakowne i w idealnym stanie. Pomalowałabym je na biało. Nie muszę mieć kompletu, a do mebli mam sentyment. Nie bardzo mi się podobają meble z tego okresu ale bym się przyzwyczaiła. Jest oczywiście moja mama i ona może być temu przeciwna.

Dziś ostatnie warsztaty w wakacje. Następne będą dopiero 8 IX, bo w sobotę 1IX ośrodek zamknięty. Przyniosłam kolejny obraz do domu. Na warsztatach zaczęłam malować następny. Tym razem to kapliczka przy polnej drodze. Obraz jest urokliwy w tonacji żółtej i zielonej. Maluję go na niewielkim, kwadratowym podobraziu. Do domu wzięłam sobie też wydruk z warsztatów. Oddam gdy obraz namaluję. Będę malować może w sobotę i niedzielę. Ja wydruki zrobię dopiero w środę gdy pójdę na warsztat ikony.

Od wczoraj studiuję książkę Dialogi z karmą. Pozycja jest bardzo ciekawa i wiele spraw wyjaśnia. Chyba wejdę w ten temat głębiej.

29 sierpnia 2018 , Komentarze (23)

Za kilka dni moje urodziny. Nachodzą mnie różne refleksje. Żal mi np. że nie poszłam na ASP, że nawet nie próbowałam. Teraz już za późno. Część życia przepłynęło mi między palcami i nic nie zdziałałam. Nic trwałego. Były wrażenia, uczucia, niezrealizowane plany i sporo błędów. Czas stracony bezpowrotnie. Najgorzej wspominam okres gdy byłam odpowiedzialna za syna. Syn był trudny, a ja wychowywałam go sama mimo, że urodziłam go pod presją pierwszego męża. To był koszmar i dobrze, że już jest od dawna dorosły i odpowiada sam za siebie. Teraz się dogadujemy i staram się mu pomagać, bo nadal ma życie trudne, niepoukładane.

Wczoraj przyszły mi 3 książki i paczka z ciuchami. Książki przejrzałam i to udany zakup. Ciuchy też. Tym razem to ciuchy używane ale nowe. To żakiet na czas gdy już schudnę, buty i zabawna torebka ze sztucznego futerka. Buty to szpilki na 8cm obcasie. Są zadziwiająco wygodne. To mnie zaskoczyło, bo do tej pory moje najwyższe szpilki miały 5 cm. Kiedyś jednak nosiłam wysokie obcasy i koturny. Chyba z powrotem zmieniam się w kobietę i gdy schudnę do tego wrócę...:)

Jedna drewutnia przedwczoraj została pokryta. Zostanie na ten rok jeszcze jedna. W przyszłym roku musi być zrobiony dach na komórce mojej mamy. Mama dać pieniędzy nie chce i ja to będę musiała zrobić, bo się zawali. Ech... W październiku będę stawiać ścianę w pokoju dziennym. Krzysiek musi się zgodzić...

Wczoraj przyszła paczka z moja antologią. Mama przeczytała dwa opowiadania kryminalne i mnie namawia na pisanie kryminałów. Uważa, że są niezłe, a dużo ich czyta i zna się na tym.

Menu: zupa grzybowa z makaronem z amarantusa i cebulowa...Teraz uciekam z wagą byle dalej od 90 kg. Szybko zleciało, bo niedawno uciekałam od 100kg...:)

28 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Myślę o kursie parapsychologii w ESKK. Część tematów oczywiście znam ale nie wszystkie. Teoretycznie są książki, ale łasa jestem na ćwiczenia i opiekę nauczyciela. Skończyłam u nich kurs malarstwa i jestem zadowolona. Skończyłam też kurs tarota, bo zależało mi na zaświadczeniu. Też byłam zadowolona. Znalazłam też drugi kurs ale jest konieczna wpłata na raz. Jest też kurs huny...Ciekawe... Myślałam o kursie grafika ale nie wszystko mnie interesuje. Chyba tylko opanuję Corela i skończę z tego tematu co zaczęłam. Jesień i zima będą interesujące.

Znalazłam dwie kolejne książki i muszę je kupić ale kiedy nie wiem. To książki o wybaczeniu. To ważny temat, bo pozwala osiągnąć spokój wewnętrzny. Ja sama muszę to i owo wybaczyć sobie i innym...Będzie mi lżej...

Znajomy za pracę wziął mniej niż myślałam, że weźmie i od razu kupiłam dwie książki...:)

Dziś były kolejne warsztaty. Skończyłam jeden obraz i zaczęłam następny. Czekają dwa. Będąc w mieście odebrałam laptop z naprawy i kupiłam nową mysz. Wydruki nie zrobione i malować nie mam co. Po południu ma przyjechać brat Krzyśka, żeby zamontować dwie półki, a właściwie półkę i wieszak na ręczniki papierowe. Do powieszenia zostanie jeszcze domek na klucze. Najpierw muszę go jeszcze raz pokryć lakierem. Powiesi Krzysiek, bo do tego nie trzeba wiertarki. Tylko kiedy w końcu polakieruję... Powinnam ozdobić herbaciarkę i skrzyneczkę na cebulę ale nie mam kiedy... Powinnam kupić dzbanek na wodę albo kankę na mleko, dzbanek do ogrzewania herbaty nad świecą, barometr i koszyczek na owoce. To będzie już wszystko. Może w październiku kupię i tym samym urządzanie kuchni się skończy...:) Zabiorę się za sypialnie...

Waga trochę spadła. Dziś zupa ogórkowa i zupa curry..

27 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Ostatnio rzadziej się ważę. Chciałabym się ważyć góra raz na tydzień, ale czasem mnie ciągnie by to robić częściej. Zwłaszcza wtedy mnie kusi gdy myślę, że coś spadło. To chyba rodzaj obsesji. Często mój humor zależy od tego co pokazuje waga. Wiem, że to złe ale nie bardzo nad tym panuję.

Wczoraj zamalowałam kolejne stare obrazy. Na razie nie mam co malować. Wydruki zrobię dopiero we wtorek o ile się da. Po drodze na warsztaty minęłam szyld punktu xero ale czy tam się da wydrukować obrazki, nie wiem. Muszę sprawdzić. Na wszelki wypadek przygotowałam kilka obrazów. Tym razem to prawie same pejzaże. Brzozy jesienią, trawy gdy noc zapada, bo niebo granatowe, Giewont dla mamy i cudny obraz owoców dzikiej róży. Ten ostatni chciałam kiedyś wykonać w technice akwareli. Zrezygnowałam na razie i będą akryle...

Dziś już chyba uda się pokryć dach drewutni. Może też pomaluję toaletkę. Chcę z robotą uciekać, a wszystko idzie jakoś jak po grudzie. Jutro przyjedzie brat Krzyśka to pogadam o wyniesieniu szafy. Czas się wziąć za malowanie. Muszę kupić lakier wodny do mebli...Do 13IX chcę z meblami skończyć, a w przyszłym tygodniu nie bardzo będę miała czas na działanie, bo warsztaty i wernisaż, na którym chcę być.

Dziś zupa z cukinii i musztardowa z mięsem. Znowu jem mięso, choć mi rośnie, bo zwierząt mi szkoda. Muszę jednak, bo już całkiem z sił opadłam i kręciło mi się w głowie.

26 sierpnia 2018 , Komentarze (24)

Chłodno, jesiennie. Jak ja taka pogodę lubię. Od razu mam więcej energii i lepszy nastrój. Zaczynam się śmiać. Dziś wstałam później, bo chciałam wypocząć. Tydzień miałam wypełniony po brzegi. Trochę planów się urodziło. Choćby książka i warsztat ikony. Dziś będzie dzień trochę bardziej leniwy. Nie planuję malować mebli ani obrazów. Może popracuję nad książka. To nie jest nic skomplikowanego, bo wymyślam tematy, a one nasuwają się same. Pisać może zacznę dopiero pod koniec września lub w październiku. Ile mi to zajmie nie wiem i nie wiem czy nie odłożę w trakcie pracy na bok, bo chodzi za na też tomik z opowiadaniami kryminalnymi. Piszę tez opowiadania o kotach.

Obraz jest skończony ale nie wiem jakie zdjęcie, bo używam starego laptopa, a w nim ekran rózowy:(

A na koniec opowiadanie i znikam na Reiki


Striptiz

 

Obudziłam się skostniała z zimna. Od otwartego okna powiało chłodem i firanka falowała, a ja byłam odkryta. Musiałam się jednak pocić, bo cienka koszula przyklejała mi się do ciała.  Łóżko było wyziębione, a pościel zmięta. Znowu spałam niespokojnie. Gdy tylko otworzyłam oczy zdałam sobie sprawę, że nastał kolejny dzień bez Marka. Odszedł jakby wczoraj. Przed oczami miałam jego zimne  jak kryształki lodu oczy i skrzywione w ironii usta. W ostatnim momencie nim trzasnął drzwiami powiedział mi jeszcze jaka to jestem brzydka, stara i gruba.

- Zostawiam ci mieszkanie- warknął, ale alimentów płacić nie będę. Ciesz się, że nie lądujesz na ulicy. Radź sobie sama, idź do pracy i rusz wreszcie ten obleśny, tłusty tyłek  z domu. Zawsze o tym marzyłaś przecież. Chciałaś to masz.

- Ale ja całe życie nie pracowałam, bo mi nie pozwoliłeś - jęknęłam z przerażeniem. Nie dam sobie rady.

- Nic mnie to nie obchodzi. Mieszkanie swoją wartość ma i to możesz potraktować jako alimenty. Gdybyś mi dała syna i ty byś miała wartość. Katarzyna jest w ciąży to do niej odchodzę. Ona jest piękna, młoda i może rodzić. Warto w nią zainwestować.

- Ale ja cię kocham- szepnęłam z płaczem.

- Jesteś głupsza niż myślałem- pokręcił głową z dezaprobatą. Bywaj. Szczęścia ci nie życzę- krzyknął zza drzwi.

Zostałam sama. Jestem sama. Uświadomiłam sobie z przerażeniem. Mieszkanie i inne rachunki popłacone i pełna lodówka, ale więcej nie mam nic. Nie mam rodziny, bliskiej przyjaciółki, nie mam doświadczenia w pracy zawodowej, ani odpowiedniego wykształcenia. Mam za to ponad czterdzieści lat. Kto mi da dobra pracę, by mi na wszystko wystarczyło. Jako sprzątaczka czy ekspedientka nawet na utrzymanie nie zarobię przecież.

Wstałam , zwlokłam się z łóżka i poczłapałam do kuchni. Wczesna jesień jeszcze nie pozłociła liści, ale poranki były już mgliste i chłodne. Ubrałam się po raz pierwszy od tygodnia, zrobiłam lekki makijaż i zaparzyłam kawę. Zapatrzyłam się w okno. Zapowiadał się ładny dzień, bo słońce lizało parapet i moje storczyki, które kwitły na wyścigi. Trzeba by wyjść po gazety, bo trzeba przejrzeć ogłoszenia o pracy. Pomyślałam. W portmonetce było ostatnie dwieście złotych. Co dalej nie widziałam. Narzuciłam poncho na ramiona i wyszłam z domu. Korytarz był mroczny i ponury. Poczułam w nim zapach grzybów. Pewnie sąsiedzi coś gotowali. Żołądek skręcił mi się z głodu, ale jednocześnie poczułam mdłości. W windzie spotkałam starą Majewską. Była w bamboszach, a spod chusteczki na głowie wystawały jej siwe, potargane włosy i różowe papiloty. Poplamiony szlafrok urody ani szyku jej nie dodał. Odwróciłam głowę, żeby jej nie prowokować ale nie dała się zbyć i zagaiła skrzeczącym głosem.

- A co to sąsiadka sama? Mąż ponoć już tu nie mieszka i z czego sąsiadka żyć będzie? Do roboty się trzeba będzie wziąć, a nie seriale oglądać i paznokcie piłować- zaskrzeczała.

- A dałaby pani spokój. Pomocy potrzebuję, rady, a nie złośliwości- wyrzuciłam.

- Rady? A mam radę! Niech sąsiadka za robotę się weźmie, bo ja całe życie pracowałam i dobrze na tym wyszłam. Rentę mam i chłopa nie potrzebuję.

- Pracy właśnie szukam- wyjąkałam, ale nic nie ma dla mnie. Doświadczenia nie mam.

- To niech sąsiadka zacznie gołym tyłkiem świecić w Internecie jak Jola od Karolaków to i sąsiadka zarobi- warknęła złośliwie. Ona ostatnio samochód zmieniła na nowy. Ponoć z tego zarobiła, bo Karolaki biedne, a ona do pracy nie chodzi. Do tego się sąsiadka nada. Do tego szkół nie trzeba, a chłopa sąsiadka miała.

Po chwili zniknęła w piwnicy, a ja zostałam z pytaniami cisnącymi się na usta. O Joli słyszałam. Cały blok mówił, że pracuje na portalu z kamerkami. Striptiz robi. A może to jest jakieś wyjście. Pomyślałam nagle znękana. Tylko czy ktoś zapłaci kobiecie po czterdziestce, niezbyt szczupłej i niezbyt atrakcyjnej. To okropne zajęcie ale może by mi dało przetrwać przez jakiś czas. Mogłabym jakieś kursy w tym czasie skończyć i iść później do uczciwej pracy. Przecież nawet studentki tak zarabiają jak je bieda przyciśnie. Myślałam. Partnera nie mam to zdrady nie popełnię. Mogłabym tańczyć. Uwielbiam tańczyć i to potrafię. Zawsze potrafiłam i wszyscy się moim tańcem zachwycali. Nie będę się z nikim umawiała to to prostytucja nie będzie. W momencie zaczęłam planować. Bieliznę erotyczną mam, bo Marek mnie w niej lubił gdy jeszcze mnie kochał. Szpilki uwielbiam i komputer mi nie obcy.

Zawróciłam do domu i po zamknięciu drzwi usiadłam przed laptopem. Portal z kamerkami znalazłam łatwo. Kilka ich było. Zarejestrowałam się na polskim, bo angielskiego nie znałam za dobrze. Założyłam konto, weszłam i przeraziłam się, bo zobaczyłam rozebrane kobiety i mężczyzn w wyuzdanych pozach. Niektórzy uprawiali sex, ale nie wszyscy. Były też kobiety w erotycznej bieliźnie, a nawet ubrane. Po chwili już buszowałam w Internecie i czytałam o tej pracy. Okazało się, że nie wszystkie kobiety rozbierały się na chatach publicznych. Niektóre zapraszały na skypa i rozbierały się dla wybranych mężczyzn. Te zarabiały najwięcej. Były gwiazdami i ceniły się. Niektóre zarabiały po kilka tysięcy dziennie. To dla mnie szansa. Chyba szansa. Praca upokarzająca ale może da mi byt. Rzuciłam się do szafy w poszukiwaniu koronkowej bielizny, kabaretek, pończoch. Wyciągnęłam czarne szpilki ze lśniącej skóry. Znalazłam okulary słoneczne zasłaniające mi pół twarzy i postanowiłam spróbować.  Jak pomyślałam tak zrobiłam.

Po chwili przebrałam się, włączyłam muzykę i ustawiłam kamerkę. Zaczęłam się poruszać zmysłowo jak kocica. Już nie byłam sobą, zahukaną szara myszką, bo stałam się boginią seksu. Kusiłam, przywoływałam, wabiłam. Pierwsze ruchy były niepewne. Po chwili odpłynęłam, zapamiętałam się. Pół godziny minęło w mgnieniu oka i płyta się skończyła. To było coś magicznego jak sen. Piękny sen. Oglądalność była bardzo wysoka. Zerknęłam na komentarze i napiwki i okazało się że większość mężczyzn była zachwycona. Zarobiłam prawie osiemdziesiąt złotych i kilku mężczyzn chciało się umówić na prywatne spotkania na skype. Zgodziłam się ale umówiłam się tylko na taniec i na striptiz. Rozbierałam się ale z klasą bez pornografii i zarabiałam coraz więcej. Po kilku dniach miałam kilkunastu stałych klientów. Widmo biedy i śmierci głodowej oddaliło się.

Wkrótce  poszłam do biura pracy. Stary, szary budynek stał obok parku. Na korytarzach było sporo ludzi. Obsługiwała mnie starsza urzędniczka z nieco znudzoną miną. Miała dobre, szare oczy okulary w metalowych oprawkach i krótkie ciemne włosy.

- Proszę mi powiedzieć co musze umieć by dostać pracę w biurze- spytałam na wstępie.

- Musi pani znać języki i musi pani umieć obsługiwać komputer. Przydadzą się programy biurowe- odpowiedziała. No i praktyka.

- Nie mam doświadczenia- skrzywiłam się, bo nigdy nie pracowałam.

- To przyda się szczęście. Są też organizowane staże. To szansa dla takich osób jak pani.

 

Wróciłam do domu i szybko zapisałam się na kurs angielskiego. Później wybrałam kursy uczące pracy w biurze i obsługi programów biurowych. W międzyczasie podałam Marka o rozwód. Wzięłam dobrego adwokata, bo mnie było stać. Rozwód dostałam z winy Marka. Pamiętam ten dzień. Był pochmurny i chłodny. Deszcz siąpił od rana i na jezdni stały kałuże. Przed budynkiem sądu stało kilka samochodów, a na chodniku przy schodach mała dziewczynka w różowej czapeczce karmiła gołębie.  Pamiętam też minę Marka gdy zobaczył mnie wysiadającą z taksówki. Minęłam go dumna jak królowa, a on po prostu znieruchomiał. Wyglądałam dobrze w nowych, drogich ubraniach i pachniałam bardzo dobrymi perfumami. To mi dodało pewności siebie. Marek oficjalnie zrzekł się mieszkania, żeby nie płacić alimentów. Ja pracowałam i uczyłam się. Nabrałam odwagi, schudłam i rozkwitłam. Po dwóch latach dostałam pracę w biurze projektów w charakterze sekretarki. Radzę sobie dobrze, nieźle zarabiam.  Z pracy striptizerki nie zrezygnowałam, bo ja kocham. Mam nadal kilku stałych klientów, którzy płacą krocie bym dla nich tańczyła. Oczywiście nie tańczę już na portalu z kamerkami. To zamknięty rozdział mojego życia.  Starej Majewskiej jestem wdzięczna. Markowi współczuję, bo Katarzyna go okłamała i w ciąży nie była. Zabawiła się tylko i zostawiła go dla młodego kochanka. Marek został bez mieszkania i z pustym kontem w banku. Posiwiał i nie jest już butny. Wczoraj dzwonił, że chce wrócić. Nie zgodziłam się. Nie kocham go już i nie potrzebuję. Nadal się rozwijam i uczę. Miesiąc temu zapisałam się na kurs prawa jazdy. Ponoć mam do tego dryg.