Ostatni tydzień lipca, a mnie jeszcze troche do ósemki z przodu brakuje. Chyba mi sie nie uda tyle zrzucić, by ją zobaczyć. Może w sierpniu zrzucę te 2,5 kg i pierwszy próg osiągnę. Ulży mi choć to tylko matematyka. Już kilka razy na przestrzeni ostatnich lat tą wagę miałam, a później z diety rezygnowałam i było jojo. Tym razem chcę, bardzo chcę wytrwać. Dziś tradycyjnie dwie zupy, czyli grochowa z warzywami i grzybowa z makaronem. Obie bardzo lubię. Jutro Krzysik jedzie na zakupy. Ma mi kupić bataty i śledzie. Kupi mi też krokieta, bo od jednego nie utyję.
Dziś powinnam zrobić kolejne słoiki cukinii, bo dostałam ją od mamy i lezy w lodówce. Może napiszę opowiadanie lub też coś z rękodzieła podziałam... Przyszła mi baza na album. Kusi mnie też ślubna kopertówka albo zaproszenie. Znalazałam bazy na czekoladownik. Chyba w scrapbooking wchodze coraz głębiej... Powinnam pilnie kupić wykrojniki kółka i kółko z falbanką. Moze też serce, bo serce z falbanką mam. Przyda się baza na większy album i na przepiśnik. Pieniędzy niestety brak i muszę z zakupów na razie zrezygnować do czasu aż kupię meble. Dziś może kopertówke jednak spróbuję zrobić... Można zamiast kółka z falbanką użyć kwiatka, a to mam...
Krzysiek był wreszcie u lekarza i dostał tabletki oraz skierowanie na prześwitlenie płuc. Ciekawe kiedy zrobi. Tabletki jakieś dziwne, bo chyba nie antybiotyk tylko do ssania. Mają ponoć rozrzedzać wydzielinę. Kaszle po nich jakby gorzej, a Sebastian mnie straszy, że Krzysik pojdzie do szpitala albo sie udusi.