No i po świętach. Przytyłam prawie 2,5 kg, a wcale tak dużo nie jadłam. Część już spadło. Mam nadzieję, że tylko na chwilę. Coś mi się wydaję, że do 82 kg w tym roku nie schudnę. Za nic mi się nie uda ta sztuka. Zaparła się waga w okolicy 90 kg i ani myśli zejść niżej. Co najwyżej w górę szybuję jak tylko trochę kalorii dokładam. Dziś już dieta czyli kasza jaglana z warzywami. Mam nadzieję, ze coś jutro schudnę. Rozważam dietę 1000 kalorii nawet. Od jutra jednak spróbuję jeszcze 1200 i zobaczę przez kilka dni. Dobrze, że moim faceci mi nie każą się odchudzać i akceptują mnie taką jak jestem...
Wczoraj minęło mi 7 lat od ślubu z Krzyśkiem, dziś mija rok z Sebastianem. Całkiem nieźle ten nasz trójkąt funkcjonuje. Moi mężczyźni się tolerują co mnie cieszy. Szkoda mi tylko Sebastiana, bo jest na co dzień daleko. Chciałby z nami mieszkać ale Krzysiek się nie zgadza. Oni się doskonale uzupełniają. Krzysiek jest zamknięty w sobie, mrukowaty, mało wylewny ale odpowiedzialny. Sam nie lubi podejmować decyzji i wszystko prawie muszę mu tłumaczyć, po raz enty to samo co mnie strasznie drażni i męczy. Sebastian jest pewny siebie, bardzo otwarty, sam podejmuje decyzje i zabiera się do działania. Potrafi też o miłości mówić. Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że będę kochać na raz dwóch facetów i że obaj będą mi niezbędni to bym go wyśmiała. A tu tak się stało. Życie pisze swoje scenariusze i potrafi zaskakiwać.
Dziś powinnam być na zebraniu w Stowarzyszeniu Twórców Kultury Zagłębia Dąbrowskiego. Nie pojechałam, bo zebranie miało być związane z jajeczkiem czyli spotkaniem towarzyskim na luzie. Szkoda mi na coś takiego czasu. No i Sebastian mógłby się denerwować.
A na koniec moja pierwsza wędlinka z szynkowara...