Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1596497
Komentarzy: 56248
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 kwietnia 2017 , Komentarze (12)

No i po świętach. Przytyłam prawie 2,5 kg, a wcale tak dużo nie jadłam. Część już spadło. Mam nadzieję, że tylko na chwilę. Coś mi się wydaję, że do 82 kg w tym roku nie schudnę. Za nic mi się nie uda ta sztuka. Zaparła się waga w okolicy 90 kg i ani myśli zejść niżej. Co najwyżej w górę szybuję jak tylko trochę kalorii dokładam. Dziś już dieta czyli kasza jaglana z warzywami. Mam nadzieję, ze coś jutro schudnę. Rozważam dietę 1000 kalorii nawet. Od jutra jednak spróbuję jeszcze 1200 i zobaczę przez kilka dni. Dobrze, że moim faceci mi nie każą się odchudzać i akceptują mnie taką jak jestem...

Wczoraj minęło mi 7 lat od ślubu z Krzyśkiem, dziś mija rok z Sebastianem. Całkiem nieźle ten nasz trójkąt funkcjonuje. Moi mężczyźni się tolerują co mnie cieszy. Szkoda mi tylko Sebastiana, bo jest na co dzień daleko. Chciałby z nami mieszkać ale Krzysiek się nie zgadza. Oni się doskonale uzupełniają. Krzysiek jest zamknięty w sobie, mrukowaty, mało wylewny ale odpowiedzialny. Sam nie lubi podejmować decyzji i wszystko prawie muszę mu tłumaczyć, po raz enty to samo co mnie strasznie drażni i męczy. Sebastian jest pewny siebie, bardzo otwarty, sam podejmuje decyzje i zabiera się do działania. Potrafi też o miłości mówić. Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że będę kochać na raz dwóch facetów i że obaj będą mi niezbędni to bym go wyśmiała. A tu tak się stało. Życie pisze swoje scenariusze i potrafi zaskakiwać.

Dziś powinnam być na zebraniu w Stowarzyszeniu Twórców Kultury Zagłębia Dąbrowskiego. Nie pojechałam, bo zebranie miało być związane z jajeczkiem czyli spotkaniem towarzyskim na luzie. Szkoda mi na coś takiego czasu. No i Sebastian mógłby się denerwować.

A na koniec moja pierwsza wędlinka z szynkowara...

17 kwietnia 2017 , Komentarze (6)

Wymarzyłam sobie meble do kuchni. Czy mi się uda je kupić i kiedy nie wiem, bo groszem nie śmierdzę przecież. Meble są drewniane i takie muszą być, bo u mnie wilgoć jest. Chcę mieć meble w dwóch kolorach np. olcha lub czereśnia i białe. Może się za kilka lat dorobię. Tak to jest gdy się pracować na etacie nie chce i faceta się nie szuka z grubym portfelem. Moi obaj faceci skromne dochody mają, a ja pracuję góra 4 godziny dziennie i tak pozostanie choćbym miała ze starymi meblami jeszcze kilka lat wytrzymać. To nic, że zaczynają się co niektóre chwiać i, że blaty już powycierane. Wytrzymały już 14 lat. Te nowe pewnie wytrzymają dłużej, bo te stare nie są drewniane. Do tego muszę kupić jeszcze półki wiszące, stół najlepiej z toczonymi nogami i krzesła typu rustykalnych. Lubię wiejski styl albo dworkowy. Nie znoszę za to nowoczesnych mebli zwłaszcza z dodatkiem metalu lub dużej ilości szkła.

Zrobiłam po raz pierwszy wędlinę z szynkowara. To był eksperyment, bo przepisu nie miałam. Użyłam mielonego mięsa, papryki czerwonej i dużo ziół. Wyszła smaczna. Teraz będę dalej kombinować. Mam pomysły na dodanie kawałków wątroby, boczku, szynki, pieczarek, grzybów, może marchwi. Możliwości jest sporo. Będę robiła różne kombinacje. Tym samym koniec z jedzeniem kupionych wędlin poza kabanosami i parówkami. Teraz już jadłam niewiele, bo wędzę i piekę. Przestanę jeść całkiem. Krzysiek chyba będzie jadł nadal, bo lubi zwłaszcza mielonki i salcesony.

16 kwietnia 2017 , Skomentuj

No i pierwszy dzień świąt. U mnie to zwyczajny dzień. Od rana piszę opowiadanie. Nawet mi idzie. Mam zamiar go wysłać tuż po świętach. Teraz czekam na pierwszą wypłatę. Nie wiem ile pieniędzy tak na prawdę dostanę, bo współpracuję również z kwartalnikami. Nie wiem czy płacą po druku czy od razu gdy opowiadanie przyjmują. Na razie szafy nie kupię, bo wypatrzyłam cudną, rzeźbioną szafkę na buty i rzeźbiony kufer do łazienki. Na szafę do przedpokoju zaczynam właśnie zbierać. Krzysiek już się złości, bo on mebli kupować nie zamierza. Po świętach trzeba by pogadać z bratem Krzyśka o remoncie łazienki. Może Krzysiek się zgodzi by go w tym roku zrobić. Ma być tanio i praktycznie coś typu rustykalnego ale bez spiny. Nie musi być szałowo, bo to ma być dla mnie, a nie dla gości do podziwiania. Będą białe ściany, trochę drewna, ceglany mur. Nie będzie kafli, bo ich nie znoszę. Wciąż trzeba je polerować i czyścić. Jedyne co typu kafli znoszę to klinkier - cegły. Posadzek kamiennych też nie lubię, bo zimne i często śliskie. No i mokre ślady zostają, a ja nie mam zamiaru ze szmatą latać. Mam ciekawsze zajęcia.

15 kwietnia 2017 , Komentarze (2)

Dzień zaczął się u mnie od awantury, bo nie chciałam iść święcić jajek do kościoła. Pójdzie Krzysiek i spóźni się do pracy z tym, że ma urlop i do pracy może chodzić ale nie musi. Ja do kościoła w zasadzie nie chodzę. Nie jestem religijna choć wierzę w siły wyższe. Dziś będę robić wędlinę z szynkowaru. Miałam zrobić wczoraj ale czym innym się zajęłam. Dużo też wczoraj w ciągu dnia spałam. Taki miałam dzień. Dziś jeszcze muszę ugotować z 10 jajek i ubrać stół w kuchni. Mam bazie, palmę i bukszpan. Później będę oczywiście malować i pewnie napiszę jakieś opowiadanie, może wiersze. Dzień zejdzie bez akcentów świątecznych. Tak ostatnio święta spędzam i w zasadzie dobrze mi z tym. Czasem jednak przypominam sobie święta mojego dzieciństwa i wtedy mi żal, że tradycji nie przestrzegam. U mnie w domu święta były zawsze na bogato - dużo swojskiego jedzenia, przed świętami wędzenie, pieczenie ciast. Też kiedyś takie urządzałam gdy byłam młodsza i mi się chciało.

14 kwietnia 2017 , Komentarze (12)

Wstałam wcześnie, bo mam wyjazd. Będę na poczcie i w sklepie ogrodniczym. Krzysiek też jedzie z tym, że po ciasto. Ciasta piec w tym roku nie zamierzam. Wczoraj był na zakupach i wszystko inne kupił. Nawet śledzie, bo mi się robić nie chce. Ostatnio gotowanie to znowu mój wróg. Nie lubię tego robić i posiłki przygotowuję byle szybciej i byle były prostsze. Ja tak mam całe życie. To idzie falami raz lubię pichcić, a raz nie. Piec natomiast ciast nie lubię i nigdy nie lubiłam. Może dlatego, że za słodyczami nie przepadam i dużo ich zjeść nie mogę, bo mnie obrzydza i mdło mi się robi. Po przyjeździe będę robiła wędlinę z szynkowaru. Zobaczymy co mi wyjdzie. Muszę też jeszcze pranie zrobić. Wcale w tym roku specjalnie do świąt się nie przygotowuję. Zawsze robiłam kartki dla bliskich, siałam owiesek do doniczki, barwiłam jajka. W tym roku nic z tych rzeczy nie będzie. Święta potraktowałam jak normalne dni. Tyle tylko, że pracować w tym czasie nie będę. Chyba nie będę, bo tak całkiem pewna nie jestem. Ostatnio np. zgłosiłam się do antologii wierszy o przyrodzie. Lubię takie utwory pisać i trochę ich już w dorobku posiadam. Chętnie napiszę następne.

13 kwietnia 2017 , Komentarze (4)

Wczoraj nie byłam w mieście, bo kwiatki mi przyszły dopiero po 16. Niestety nie wszystkie te co zamówiłam. Przysłali mi hoję o zielonych listkach, a miała być o kolorowych. O zielonych już miałam. Dzwoniłam do nich i mieli oddzwonić i cisza. Zobaczymy. Po pracy po południu namalowałam obraz akrylami. Nawet jestem zadowolona. Powinien być nie taki zły jak skończę. Później namalowałam oczywiście akwarelkę. Od jakiegoś czasu maluję co najmniej godzinę dziennie i dobrze. Na studiach wieczorowych studenci malują 6 godzin tygodniowo i tyle samo rysują. W domu pewnie też działają. Na naukę mają kilka lat. Też mam zamiar tyle malować przez jakiś czas to może postęp będzie. Już jest w zasadzie. Muszę bardziej postawić teraz na naukę cieniowania. Nie potrafię też malować z natury.

Wczoraj przez przypadek znalazłam zajęcia z rysunku sztalugowego w ośrodku kultury. Niestety zaczęły się w październiku. Strasznie mi żal, że nie wzięłam w nich udziału. W przyszłym roku muszę śledzić oferty ośrodków kultury i z Będzina i z Dąbrowy Górniczej. Może gdzieś się na zajęcia załapię. Koniecznie muszę też załapać się na pisanie ikon.

Poza tym praca leży. Mam na myśli zajęcia na dworze i sprzątanie na święta. Na dwór nie wychodzę, bo mi zimno, a nie sprzątam, bo mi się nie chce. Tyle na ten temat.]:>

12 kwietnia 2017 , Komentarze (5)

Miałam dziś jechać do miasta ale chyba nie dam rady, bo muszę czekać na kuriera. Mają przyjść kwiaty do domu. Część przyszła wczoraj. Dziś poza tym mam skończyć opowiadanie i kolczyki. Kolczyki mają być jutro wysłane, a ja będę robić następne. Wczoraj pogoniłam trochę pracy w domu. Wyprałam pościel zwierząt, ciuchy robocze Sebastiana i kocie spanka. Mam jeszcze wyprać pościel i ciuchy robocze Krzyśka.

Chcę się intensywnie uczyć malowania. Wczoraj pomyślałam o ASP oczywiście po skończeniu kilku kursów. Problem jest z tym, że w Katowicach jest wymagany angielski, którego nie znam i nie mam zamiaru się uczyć. Chyba więc nic z tego. Wieczorowe studia są też strasznie drogie i trzeba by było praktycznie codziennie wychodzić z domu i kawał drogi jechać. Później dojść około 2 km jeszcze w jedną stronę. To chyba już nie dla mnie w tej formie. Muszę znaleźć inny sposób na naukę. No i mnie w zasadzie interesuje malowanie ale wybiórczo. Nie kusi mnie człowiek ani architektura, ani np. samochody. Chcę malować zwierzęta głównie koty i ptaki, kwiaty i pejzaże no i może trochę portrety. Fajne na studiach jest to, że można przy okazji malowania i rysunku nauczyć się np. ilustracji, grafiki i fotografii.

Dieta w lesie. Nie odchudzam się w tej chwili ale trzymam wagę. Nie ćwiczyłam z powodu bólu ramienia. Dziś może już będę.

11 kwietnia 2017 , Skomentuj

Dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie wcześnie, bo obudził mnie kurier z paczką z książkami. Na śmierć zapomniałam, że mają przyjść i spałam sobie w najlepsze. Dobrze, że Pikuś szczekał  i mnie obudził. Krzysiek też spał, bo nadal ma urlop. Dziś dzień będzie pracowity. Muszę między innymi koniecznie wyjść plewić przed dom, bo niedługo koleżanka może mi przysłać liliowce. Nie wiem czy dam radę, bo w nocy był deszcz. Muszę też skończyć partię kolczyków, ponieważ jutro chcę je już wysłać. Będzie też pisanie, a wieczorem malowanie akwarel. Wczoraj sprzedałam kolejną tym razem kwiaty. W maju jak dobrze pójdzie może sprzedam 5 - kwiaty i pejzaże. Tym razem na mniejszych formatach. Jutro wyjazd. Ech...

Co do odchudzania to dodałam kolejne 100 kalorii. Jem teraz 1400. Będę dodawać do końca kwietnia może. Odchudzać mi się teraz nie chce i wcale o tym nie myślę. Straciłam zainteresowanie i motywację. Może mi po świętach wróci. Myślę, że może mi się metabolizm coś rozbuja i waga zacznie później znowu spadać szybciej. Wtedy motywacja mi wróci.

10 kwietnia 2017 , Komentarze (16)

Powinnam zabrać się dziś za pikowanie kalarepki, która pięknie mi wykiełkowała. Czas to zrobić, bo jest już spora. Teraz czekam na sałatę. Ta rośnie powoli. Za to koper mi wcale nie wyszedł. Chyba jest zbyt zimno. Dziś powinnam też przesadzić ostatnie rośliny doniczkowe. Długo z tym w tym roku zwlekałam. Zawsze przesadzałam tuż po Józefie. Nie wiem jak z tą robotą będzie, bo jedziemy dziś do miasta - Krzysiek na zakupy, a ja z obrazami na pocztę i do apteki. Obrazy sprzedałam ostatnio cztery i od razu pieniądze straciłam na kwiatki. Kupiłam laur, rozmaryn, cytrynę i hoję o barwnych listkach. Mam zamiar kupić jeszcze kilka sukulentów. Znalazłam również sklep z kwiatami przed dom. Kuszą mnie irysy, rudbekie, liliowce, funkie i floksy. Jest tam też szczawik o zielonych liściach. Coś pewnie kupię tylko grządkę z chwastów oczyszczę. Tym razem chwasty zwalczę randapem, bo ciągle mi kwiaty zagłuszają. To podagrycznik. Strasznie zawzięty jest. W tym roku ale jesienią mam zamiar przed domem posadzić rząd tui kolumnowych. Chcę kupić takie trochę wyższe tylko nie wiem gdzie. Mam zamiar zrobić wysoki żywopłot, bo za kilka lat nie chcę ulicy widzieć wcale. Zależy mi na prywatności i mam zamiar jej bronić. Ludzie nie muszą koniecznie widzieć moich okien. Po co im to. Przy okazji mój ogródek przed domem zmieni się w zaciszny kącik...

Po wczorajszej diecie jaglanej dziś trochę na wadze mniej.