Ostatni dzień szkoły. Trzeba dziś też koniecznie zgrać materiały z zajęć. Dziś też egzamin, ale nie wiem czy podejdę. Nadal nie wiem. Ma być 60 pytań.
PO szkole ma przyjechać brat Krzyśka i mamy zrobić grilla nad ogniskiem. Ma być pieczona kiełbasa. Moze wypijemy wino, a moze panowie wódkę a ja drinka. Może to ostatnie ognisko w tym roku. Lubię ostatnio posiedzieć na dworze w słońcu. Jest ciepło i przyjemnie. Lubię też pracować na dworze. Mikuś biega wtedy po podwórku i ma frajdę. Nie jest kłopotliwy i mogę zająć się pracą. Biega blisko mnie i jest posłuszny. Dziś pracy nie będzie poza zawodową wieczorem. Zarabiam teraz na tablice dla mamy i Adriana. Chciałabym zrobić je w tym roku.
Kupiłam kolejny maślan sodu. Tym razem mocniejsza dawka. Biorę ja i Krzysiek. Ja widzę pozytywny wpływ choć biorę krótko. Jelita pracują lepiej i zaparcia już nie takie dotkliwe.
Prace koło domu powoli się kończą. Dużo nie zostało, ale odetchnę dopiero gdy odbiorą gruz. Po worek big bag jadę jutro. Odbiór za tydzień. Wczoraj udało mi się sprzątnąć w części komórki mamy. Znalazłam kilka wiaderek węgla i co najmniej metr sześcienny suchego drewna. Musiałam go przerzucić dwa razy. Teraz trzeba go pociąć. Znalazłam też śmieci typu papiery w tym paczki po papierosach i folie. Jest też trochę złomu. Jest pniak przydatny do rąbania drewna. Wyglądałam jak górnik po szychcie taka byłam brudna, ale byłam zadowolona. Ciuchy od razu poszły do prania. Woda po kąpieli była czarna. Z pewnością nie jestem delikatną kobietką skoro biorę się za takie prace i wolę je od mycia garnków czy okien.
Czarnusia nauczyła się otwierać drzwi do kuchni. Nie spodziewałam się po niej takiej inteligencji. Koteczka długo była dzika. Znaleziona była jako malutkie kociątko w krzakach z rodzeństwem. Oswoiła się po kilku latach dopiero. Teraz skończyła 12 lat. Jej siostra Suzi nadal dotyku nie lubi. Nie drapie i nie przejawia agresji, ale się boi.