Czemu Jurek Owsiak nie dostał Nobla lub przynajmniej jakiegoś wybitnego odznaczenia państwowego ???
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 117515 |
Komentarzy: | 1541 |
Założony: | 3 czerwca 2011 |
Ostatni wpis: | 30 stycznia 2025 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Czemu Jurek Owsiak nie dostał Nobla lub przynajmniej jakiegoś wybitnego odznaczenia państwowego ???
Zniknęłam na długo. Przepraszam wszystkich, którym nie odpowiedziałam na wiadomości i komentarze - uzupełnię to! Ostatni raz pisałam we wrześniu - wtedy zaginęła moja kitunia i zaczęła się seria niefajnych zdarzeń. Moja mama - kobieta lat 70+ złapała covid. Ma sporo dodatkowych chorób (cukrzyca, silna astma, niewydolność krążeniowa), generalnie covid to dla niej nic dobrego. Niestety zaszczepiona nie była. Bajerowała mnie i siostrę, że lekarz jej zabronił szczepienia z uwagi na zbyt duże ryzyko (nie wiem czego???). W każdym razie wierzyłyśmy (ja i siostra), że to prawda. Reszta rodziny zaszczepiona; ona jedyna nie. O ile covid zniosła „jako-tako” to powikłania ciągną się do dziś. I cały czas z wielkim przytupem. Wygląda to tak, że większość czasu przebywa w szpitalach. Istne tournee - odkąd skończyła leczenie w szpitalu covidowy to wraca do domu na 10 dni, potem zaczynają się jakieś masakryczne atrakcje, wzywamy karetkę, w szpitalu leży 2-3 tygodnie, wychodzi … mija 10 dni i powtarza się wszystko od nowa. Ma tak dużą niewydolność krążeniowo - oddechową, że nastąpiło wodobrzusze. LIPA!
😐 Pierwsze słowa mojej mamy po wyjściu ze szpitala covidowego „co ja najlepszego narobiłam !” I oczywiście chodziło o niezaszczepienie się. A na pytanie czemu tego nie zrobiła, tylko kłamała, że lekarz zabronił „bo ludzie różnie mówią o tych szczepionkach” KURTYNA! ręce opadają. Na serio nie miałam świadomości, że mojej rodziny też dotyczą stukostrachy szczepionkowe, tym bardziej, że mamie powieka nie pyknęła gdy szczepiły się jej wnuki/ dzieci/ zięciowie / a nawet prawnuczka …
Cały czas w turbogalopie, ale za to lachon ze mnie, że ho ho!!!
Kitunia nie wróciła. Nie jem; nie śpię … łykam hydroxyzynę, bo inaczej płaczę.
62 kg. To superowo :)))
... ale dziś jestem równo zestresowana. Moja koteczka (3,5 roku, wysterylizowana i wychodząca) wyszła wczoraj około 16 na dwór i dotychczas nie wróciła. Martwię się.
Mieszkam na osiedlu domów jednorodzinnych, przy zamkniętej ulicy, spokojnej, dużo terenów zielonych. Samochodów jak na lekarstwo. Komunikacja miejska oddalona o około 1 km. Rano obeszłam okolicę w poszukiwaniu zwłok 😥Nigdzie śladu po niej. Źle mi z tym. Chcę żeby wróciła.
A więc nie śmiejcie się z cudzych wad, bo one mogą
zbawić wasz świat
😁On był samotny, jej było źle
Gdzieś w internecie poznali się
On się zakochał ze samych zdjęć
Bo tam rusałka, dziewczę na pięć
Szczęka mu spadła aż pod sam stół
Dał jej komentarz dziesięć i pół
A kiedy w końcu spotkali się
On jej nie poznał dlatego, że.…
Rapapara, rapapara miała ryja jak kopara
Rapapara, rapapara miała ryja jak kopara
😁😁 Wsłuchałam się w słowa tej piosenki i padłam
Powolutku wszystko się toczy. Waga stoi w tym samym miejscu, ale też za specjalnie diety nie trzymam. Tu ciasteczko / tam chipsik/ tu piwko / tam winko … do fest dietowania wracam od poniedziałku.
Co po za tym? Nic nowego - jestem szczęśliwa, zadowolona, spełniona :)
Buziole :)
....
brak słów 🤢🤢🤮
Ż E N A D A ... DNO I METR MUŁU
... a z wagą wszystko ok.
Na liczniku nadal 63 kg. Szczerze jednak przyznam, że ostatnie dwa tygodnie miały niewiele wspólnego z dietą. Po pierwsze - ruchu niemal zero (zanim zaczęłam urlop to niemal przyrosłam do fotela - tyle miałam do przerobienia dokumentacji w pracy). Natomiast ostatni tydzień - od 12 lipca, to szaleństwo wakacyjno - imprezowe. Moja codzienność to leżing/ plażing/ basening/ i NIESTETY łomżing też. Generalnie tryb urlopowy pod hasłem „drink z palenką w basenie”, a do tego hurtowo owoce sezonowe: agrest, porzeczki, wiśnie, jagody - do oporu. Dziś u pani dietetyk obiecałam, że koniec z tym dogadzaniem i wracam na właściwe tory. Zatem - trzymajcie kciuki :)
Na liczniku 63 kg 😍Ale fajnie! Dziś pani dietetyk powiedziała mi, że lubi gdy do niej przychodzę, bo zawsze zostawiam w gabinecie super dobrą energię 😎😁
Co tu dużo mówić - ja też lubię do niej chodzić, bo zawsze wychodzę tak zmotywowana, że mogłabym góry przenosić … także uprzedzam … żeby nie było zdziwienia jak pod Pałacem Kultury, któregoś pięknego dnia zobaczycie Giewont 🤪
Jeszcze tylko tydzień i zaczynam urlop. Rozpiera mnie poczucie szczęścia, oczywiście nie tylko ze względu na urlop, ale tak ogólnie - całościowo! Jest super dobrze! Czasami to się zastanawiam czy ja nie mam jakiegoś loko w głowie - chodzę ciagle zadowolona (z siebie najbardziej) 😉😁, mam poczucie, że po prostu żyję tak jak chcę. Synowie już dorośli (jeden w zeszłym tygodniu skończył studia, drugi w październiku zacznie). Mąż - trafił mi się zajefajny egzemplarz. Kitule moje kochane przefajne … zawodowo robię to co lubię. Cholera! No jak nie być zadowolonym??? 🌈🌹
O diecie później … teraz to. Uprawiam miły leżing i smażing na tarasie, a w ramach relaksu przeglądam pamiętniki na vitalii. I mój super nastrój szlag trafił. Popełniłam dwa wpisy w jednym z pamiętników. Oto one:
O diecie i efektach później