Zdołowałam się. Tydzień urlopu już za mna i siedzę w domu... z chorym, marudzącym dzieckiem. Takie miałam plany, żeby wyjechać gdzieś z dzieciakami, miło spędzić czas, skorzystać z resztek słońca. A tymczasem mam nie przespane noce, pranie, sprzątanie, gotowanie. Szlag mnie trafia. O następnym urlopie nie mam co marzyć w tym roku. Mąż niestety też mnie nie wspiera, zajęty jest swoim biznesem. W takich sytuacjach odechciewa się wszystkiego. Mam wrażenie, że prześladuje mnie pech życiowy.