Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MllaGrubaskaa

kobieta, 46 lat,

165 cm, 82.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 maja 2013 , Komentarze (19)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Kobiece hormony to jakiś koszmar.
Wczoraj byłam zła na wszystko i wszystkich ,
Dziś jestem przygnębiona. 
Wszystko wydaje mi się bez sensu , łącznie z odchudzaniem.
Najprościej opisała bym to tak.
     

We wtorek na wadze było już 72.2 , wczoraj już czułam że mi w spodniach ciaśniej i że jestem jakaś więc się nie ważyłam . 
Za to dziś , diabeł mnie podkusił i wlazłam na to szklane ustrojstwo , a ona mi 73.5 kg pokazała. 
Dzięki Bogu że nie mam okna w łazience bo jak bym nią pieprznęła to jeszcze by sąsiadce do domu wleciała.

Jutro ważenie w grupie , a ja zamiast spadkiem będę mogła wzrostem się pochwalić.

Normalnie by mnie to nie ruszyło , ale , wszędzie czuję zatrzymaną wodę. 
Paluchy mam jak serdelki , brzuch jak w 6 miesiącu ciąży , nogi jak słupy telegraficzne , nawet w butach mi ciaśniej!!

I tylko właśnie dla tego wyć mi się chcę.

Tym optymistycznym akcentem kończę ten totalnie nie motywujący wywód.
Proszę o dobicie to może pozbieram się do kupy.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
Kobieta, Ciało, Odbicie
*Dziękuję za wszystkie komentarze.

8 maja 2013 , Komentarze (15)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Wszystko idzie dobrze. 
Dieta jest , ćwiczenia są. Waga powolutku spada.
Powinnam się cieszyć , a jestem zła.

Nie wie dla czego i na co . Od , tak po prostu.
Chce mi się krzyczeć , płakać , wszyscy i wszystko mnie drażni.
Do @ jeszcze co najmniej tydzień. Jeśli to psm i ma zamiar mi przez ten tydzień towarzyszyć to nie wiem jak otoczenie ze mną wytrzyma.
Jak ja sama ze sobą wytrzymam.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
         Zgrabna laseczka
*Dziękuję za wszystkie komentarze.

7 maja 2013 , Komentarze (13)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Wczorajszy dzień minął wzorowo.

Samopoczucie miałam dobre już od rana , a w pracy jeszcze mi się poprawiło , tak że aż skrzydełka urosły.

Do szefowej znajomy przyjechał. Kobieciarz niesamowity , żadnej nie przepuści , do każdej miły , zawsze jakiś komplement powie.
Mnie się dostał cały wachlarz . 
Między innymi usłyszałam że się ze mnie niezła lufa zrobiła , że schudłam  , że jestem bardzo zgrabna , że buzię zawsze miałam śliczną i naturalna ( nie maluje się jedyny kosmetyk to krem nawilżający), ale teraz jak zeszczuplałam to jestem jeszcze piękniejsza.

Wieczorem moją wisienką na torcie była rozmowa z księżniczką.

Dukan w długi weekend poszedł w odstawkę , bo gości codziennie albo mili , albo u kogoś byli i jak tu nie jeść i nie wypić drinka w takiej sytuacji.
Po pięciu dniach waga wróciła do tej z którą księżniczka zaczynała białka. 
Jak sama stwierdziła o dupę potłuc taką dietę.
Ja złośliwa zołza jeszcze się jej pochwaliłam że ja w długi weekend tylko jeden dzień zaszalałam , owszem ciasto jedno upiekłam , drugie teściowa przyniosła. Zjadłam po małym kawałeczku i starczy. Waga mi wzrosła o nie cały kilogram , ale już zaczyna spadać.
Teraz księżniczka zaczyna south beach.

Tak sobie po tej rozmowie z nią pomyślałam.
Diet jest mnóstwo , większość z nas tu na Vitali przetestowała ich kilkanaście.
I tak jak księżniczka , dochodzimy do wniosku że diety są do kitu.
Ok , zgodzę się nie wszystkie są zdrowe , niektóre mogą nam zaszkodzić , nawet lekarze mówią o ich skutkach ubocznych. 
Jest jednak jeszcze jedno ale..
Najczęściej nie stosujemy się do wszystkich zaleceń , robimy odstępstwa , wpadają nam dni niekontrolowanego obżarstwa. 
Nie traktujemy diety jako sposób na odżywianie przez całe życie, ma być to tylko okres przejściowy. Mamy zdobyć swoją wymarzoną wagą , a potem wracamy do tego co było wcześniej. 
Przecież całe życie nie będziemy się odchudzać.
Ktoś ułożył diet , jej zasady po to żeby ich przestrzegać , i jak się dostosujemy to efekty będą trwałe.
Nie znam nawet jednej osoby która przeprowadziła by Dukana tak książkowo , jak doktor zaleca. Najczęściej słyszę że udało się przejść przez pierwszą fazę. Podobnie z sout beach i kilkoma innymi dietami.
Kilka dni temu był temat na głównej. Dziewczyna przestrzegała przed dietą 1000 kalorii. Tylko że jej dieta nie była typową dietą 1000 cal. Często było ich tylko 500 , często były głodówki na przemian z obżarstwem.
Dieta 1000 , jeśli mamy sporą nadwagę jest bardzo skuteczna ( autorka wpisu zaczynając odchudzanie miała wagę w normie) . Jest jeden warunek , i piszę to z własnego doświadczenia. Trzeba jej przestrzegać.
Naście lat temu gdy wżyłam 82 kg doszłam do wniosku że czas coś z tym zrobić. Znajoma poleciła mi właśnie tą dietę. Nie lubiłam i nie lubię liczyć kalorii , ale czego się nie robi żeby pozbyć się nadwagi.
W pół roku , samą dietą bez ćwiczeń zgubiłam 15 kg , potem zaczęłam chodzić na aerobik 3 razy w tygodniu i zwiększyłam kaloryczność posiłków do 1600-1800 cal , przez kolejne dwa miesiące spadło mi jeszcze 5 kg. Przestałam liczyć kalorie , jadłam nawet w pracy na drugie śniadanie słodkie bułeczki i waga stała ( cały czas aerobik był 3 razy w tygodniu)
Utrzymałam ją prawie przez cały rok.
Niestety , przyplątała się choroba , najpierw szpital , potem rehabilitacja 6 miesięcy , brak czasu na ćwiczenia. Z domu wychodziłam do pracy o 8 , z pracy jechałam do szpitala na zabiegi , i w domu byłam po 20. Waga zaczęła iść do góry , bo żyłam głównie na kanapkach. Później straciłam pracę i rok bezrobocia zaowocował powrotem do wagi z przed odchudzania.
Pewna jestem jednego , że gdyby nic się w moim życiu nie zmieniło i dalej miała bym wtedy chodzić na aerobik to utrzymała bym tą wagę do dziś.
Niestety , wyszło jak wyszło , a potem zamiast wrócić do tego znienawidzonego liczenia kalorii i aerobiku zaczęłam kombinować , chciałam schudnąć jak najszybciej. Zaczęłam testować różne diety , rozwaliłam sobie metabolizm i dziś jestem gdzie jestem.
Tu z wami na V , bogatsza o doświadczenie że pośpiech to jest wskazany przy łapaniu pcheł , przy diecie trzeba rozsądku i cierpliwości i świadomości że dieta to nie coś co prowadzi tylko do zgubienia wagi , a sposób odżywiana na całe życie.

Mam nadzieję że przebrnęłyście przez te moje wywody.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
  Seksowna blondynka
*Dziękuję za wszystkie komentarze.

6 maja 2013 , Komentarze (15)

Misie i Szpoteczki Moje Kolorowe.

Dzień rozpoczęty jak zwykle wcześnie rano.

Plany były inne , bo się wczoraj z moimi szproteczkami zasiedziałam przy wirtualnych drinkach prawie do północy. Miło było i przynajmniej po naszym piciu kaca nie ma.

Budzik nastawiłam na 4 , żeby zakwas do chleba nakarmić i miałam się dalej położyć , ale jak tu spać jak za oknami jasno się robi.
Położyłam się , ale zasnąć już nie mogłam .
Wstałam ,zrobiłam śniadanie , wypiłam kawkę.
Jak się śniadanko uleżało zaliczyłam 60 minut hula -hop , zagniotłam ciasto na chlebek , nakarmiłam męża który z nocki wrócił i wskoczyłam na godzinkę na orbiego.

Takie dni to ja lubię.

Niedziela miała być leniwa.
Niestety mężowi się przypomniało że obiecałam w długi weekend ciasto upiec. 
Skoro obiecałam to wyjścia nie miałam.
Upiekłam stefankę (pierwszy raz piekłam na imieniny i bardzo wszystkim smakowała) 
Jak już chowałam blachę do lodówki to tak sobie pomyślałam , że mężowi to może dogodziłam , ale sobie w żadnym wypadku. 
Cała brytfanka ciasta to jednak ogromna pokusa.
Nie wiele myśląc zadzwoniłam do teściowej , zaprosiłam ją na kawkę żeby ją w domu najpierw ciastem napaść i na wynos jeszcze obdarować. 
Taka sprytna byłam , a tu teściowa mnie załatwiła bo mi szarlotkę przyniosła.
Chcąc nie chcąc nadal mam w domu cała blacha ciasta , tyle że teraz dwa rodzaje.

Wieczorem chyba zadzwonię do księżniczki.  Jestem ciekawa jak przetrwała ten weekend , czy dukan nadal na topie.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
       Idealna figura
*Dziękuję za wszystkie komentarze.

5 maja 2013 , Komentarze (15)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Sobota wyszła by idealnie gdyby nie to że kolacja było koło 21.

Wczoraj były imieniny mojej siostry. Mężowi nic nie przypominałam i nie mówiłam że chcę jechać na cmentarz bo wiem ze coś w aucie się dzieje , jeździć można , ale najlepiej jak najmniej , a jutro wstawia do mechanika.
Koło 18 zadzwoniła moja mama zapytać się czy byliśmy na cmentarzu , mówię że nie, że pojedziemy jak auto będzie zrobione.
Mąż rozmowę słyszał i jak skończyłam to pyta gdzie mamy jechać. To powiedziałam że imieniny Moni dziś i na cmentarz powinniśmy pojechać , ale nic się nie stanie jak pojedziemy za kilka dni. No to on mi -Ubieraj się jedziemy.
Siostra i M zawsze się dobrze dogadywali i lubili na wzajem. Monia zawsze mówiła że nie chce mieć innego szwagra.

I tak zamiast robić kolację ,pojechaliśmy na cmentarz.

Dziś co by tradycji stało się zadość dzień leniwca.
Z racji tego z ćwiczeń był tylko orbi 90 minut.

Teraz sobie leżę zafoliowana i ujędrniam brzuszek.

Planów konkretnych brak , z resztą mąż ma dziś nockę wiec i tak pół dnia będzie spał.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
        Na fotelu
*Dziękuje za wszystkie komentarze.

4 maja 2013 , Komentarze (10)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Rozleniwiłam się ostatnio.
Wypadłam z rytmu i zamiast ćwiczyć płaszczę dupę na kanapie.

Koniec z tym , nie tak ma być , nie tędy droga do mniejszej wagi i szczuplejszego ciała.

Dziś już bez wymówek , bez odwlekania , że za godzinę że za pół , po obiedzie , czy po kolacji , bo będę tak odkładać w nieskończoność.
Dodam wpis , wskakuję w ciuszki do ćwiczeń i do roboty.

Wolne dni nie sprzyjają diecie i ćwiczeniom , szczególnie gdy jest tak szaro-buro i deszczowo. Ogółem jakoś łatwiej mi się zorganizować jak wiem że do 11:30 muszę zrobić to czy tamto i iść do pracy. Jak mam cały dzień do dyspozycji , to odkładam wszystko na później , a później jakoś nie nadchodzi i przekładam na jutro. Tyle wolnego to po co się spieszyć.

OD TERAZ LENIOWI MÓWIMY STANOWCZE NIE!

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
Teraz lecę poćwiczyć , a później zrobię edycję i pochwalę się co mi z tego wyszło.

           Perfekcyjna brunetka

*Dziękuję za wszystkie komentarze.

Edit.
Roszenie tyłka z kanapy zaowocował 
-hula-hop 60 minut
-orbi 60 minut

3 maja 2013 , Komentarze (12)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Dzień wolny to humorek dopisuje , mimo deszczu za oknem.
Po za tym jest powód do radości bo po wczorajszym nie mam żadnych dolegliwości. 
Kaca brak , głowa nie boli.

Dziś planów konkretnych brak.
Marzył mi się wyjazd i spacer nad zalew Zegrzyński , ale pogoda mało spacerowa. 
Zostaniemy więc pewnie w domku.
Czasu pod dostatkiem więc obowiązkowo zaliczę dziś orbiego i hula hop.

Dołączyłam do grupy PIĘKNE I PONĘTNE W BIKINI
Vita69 dziękuje za zaproszenie!
Dzień ważenia ustalony na piątek , niestety na wadze więcej , ale jak się popiło i pojadło to nic w tym dziwnego. Paseczek zaktualizowany , za dwa dni waga powinna wrócić do normy.

Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
Parasol
*Dziękuję za wszystkie komentarze.



2 maja 2013 , Komentarze (14)

Impreza , pijaństwo................
        

To chyba nie dietetyczne.............
Miało być od dziś będzie od jutra ..................
Chyba że podnoszenie kieliszka zostanie uznane jako wysiłek fizyczny.........

Buziaki ! Kilogramy od alkoholu chyba nie spadają !!!!!!!!!!!

2 maja 2013 , Komentarze (17)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

              
Wstałam dziś i obudzić się nie mogę.
Co za kretyn wymyślił żeby dziś pracować ??? 
Prezes , on ma wolne , ale reszta do roboty!
Pocieszam się że to tylko do południa i mam trzy dni laby.

Nie poćwiczyłam jednak wieczorem bo za ciężko po tym obżarstwie mi było.

Dziś już grzecznie. 
Z resztą po wczorajszych szaleństwach czuje się cały czas najedzona.
Szybko się takie objadanie u mnie nie powtórzy.

Waga na dziś nie znana , wolę żyć w niewiedzy niż zobaczyć więcej. Wracam z resztą do ważenia raz na tydzień.

Miłego dnia życzę i nich nam kilogramy spadają.
         Perfekcyjna brunetka
*Dziękuję za wszystkie komentarze.

1 maja 2013 , Komentarze (11)

Misie i Szproteczki Moje Kolorowe.

Miał być dzień , grzeczny i dietkowy. 
Nie wyszło.
Pojadłam. Normalny obiad , tylko z gigantyczną ilością ziemniaków z sosem i szarlotką na deser.
Czułam się po tym obiadku jak bąk , miałam już nic nie zjeść , ale wepchnęłam jeszcze dwie kanapki. 
Zabrzmi to nie skromnie , ale ten chlebek domowy za dobry mi wychodzi ( nie tylko moje zdanie , teściu każe mi rzucać pracę i zająć się pieczeniem chleba ) 
Niestety domowy chlebek najlepszy z masełkiem , wędlinką i pomidorem.

Miał być dzień bez Vitali. 
Nie wytrzymałam.
Musiałam zajrzeć co u was , a jakoś tak dziwnie zajrzeć i wpisu nie dodać. 
Uzależniona od was jestem.

Jutro będzie już grzeczniej bo do pracy idę. 

Dziś w ramach pokuty zaliczę jeszcze godzinkę na orbim. Niech  mi się tylko te kanapki w brzuszku uleżą.

Ciekawa jestem jak tam księżniczka przetrwa długi weekend na dukanie. Wczoraj widziałam jej męża na zakupach i mówił że grillowanie i imprezowanie się szykuje przez cała majówkę.
Wredna małpa jestem , ale chyba w poniedziałek do niej zadzwonię zapytać jak dieta idzie.

Miłego wieczorku i spokojnej nocki życzę i niech nam kilogramy spadają przez sen.
   Kociak
*Dziękuję za wszystkie komentarze.