Śniadanie: kilka małych kromek (chleb się kończył) z serkiem ze szczypiorkiem, woda
Obiad: 4 pyzy z mięsem, kompot
Podwieczorek: czereśnie (około 30-40 szt)
Kolacja: 3 kromki z serkiem
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 5427 |
Komentarzy: | 96 |
Założony: | 25 kwietnia 2012 |
Ostatni wpis: | 26 czerwca 2014 |
Śniadanie: kilka małych kromek (chleb się kończył) z serkiem ze szczypiorkiem, woda
Obiad: 4 pyzy z mięsem, kompot
Podwieczorek: czereśnie (około 30-40 szt)
Kolacja: 3 kromki z serkiem
Dziś piątek trzynastego, dla mnie dzień jak co dzień, nic mnie pechowego nie spotkało (i mam nadzieję, że już nie spotka). Przyznaję, że nie do końca się dziś pilnowałam.
1. Śniadanie: 3 kromki chleba wieloziarnistego (te kromeczki są takie małe, że to jest śmiech na sali xD), w tym 2 z serkiem wiejskim i 1 z szynką. Obie bez margaryny czy masła. Da się :D I tradycyjnie już miętowa herbata.
2. Obiad: zupa pieczarkowa i ziemniaki (półtora gałki) ze schabowym, do picia woda z cytryną. Byłam głodna jak wilk, bo między śniadaniem a obiadem żułam tylko gumę ^^ I podjadłam aż 3 chrupki.
3. Podwieczorek: na bogato, bo porcja lodów i cappucino.
4. Kolacja: dopiero będzie, ale na pewno będą to 3 kromki: 2 z serkiem wiejskim i 1 z szynką (myślę, że od 1 plasterka nie utyję). Zwykła herbata posłodzona jedną łyżeczką i z cytryną - na poprawę humoru. I dojadłam po kimś 1 małego tosta.
Tym razem bez żadnego cytatu. Pomysł jest, ale przyda się w innym wpisie. A zdjęcie trochę inne niż wszystkie, bo zrobione z innej perspektywy. Mimo tego i tak ładna figura i opalenizna. :)
To Ty wybierasz. Chcesz wyglądać słodko czy jeść słodkie?
Śniadanie: płatki owsiane z mlekiem na zimno i kawałkami truskawek, 2 kromki ciemnego razowego chleba z serkiem wiejskim i ze szczypiorkiem, herbata miętowa.
II śniadanie: na mieście średnia porcja lodów włoskich i kilka łyczków pomarańczowobrzoskwiniowego soku z Tymbarka, w domu: schłodzona lemoniada.
Obiad: znowu zupa kalafiorowa i gałka ziemniaków z sosem (blee, ale mom się uparła -.-) i koktajl truskawkowy
Kolacja: 3 kromki chleba wieloziarnistego (przepyszny!) z pomiodorkiem i jajkiem, do picia cappucino. A potem mniejsze pół szklanki lodów.
I z ćwiczeń nici w pici ^^ "Te dni", wszystko wiadomo, nie muszę tłumaczyć, ból brzucha i intensywność krwawienia... Już raz ćwiczyłam na wuefie mając "te dni" i gorzko tego później pożałowałam. Dlatego poczekam aż mi przejdzie. Czyli do poniedziałku.
Ps. Kupiłam dziś strój kąpielowy. Coś czuję, że nie wcisnę tyłka :<
Tym razem zdjęcie pięknych nóg i pośladków, bo nie tylko ładny brzuszek jest ważny ^.^
Śniadanie zjedz jak król, obiad jak mieszczanin, a kolację jak żebrak.
Przeczytałam to zdanie kilka lat temu w gazecie, a dziś, szukając autora, oczywiście nie odnalazłam tej informacji, znalazłam za to inne, bardzo podobne przysłowie, ale również motywujące.
Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi.
Nie mam problemu ze zjadaniem śniadania, choć wiem, że pełno osób nie jada śniadań, bo nie są do tego nauczeni. Nigdy tego nie zrozumiem. Moim zaś problemem nie jest ilość, tylko jakość. Wiem, że powinnam jeść zdrowiej, na razie dalej sama siebie oszukuję.
1. Zaczęło się dobrze. Śniadanie postanowiłam zjeść jak król. A były to płatki owsiane z mlekiem na zimno (dalej bez niczego, bo nie miałam żadnych sensownych dodatków), 2 kanapki ciemnego razowego chleba z serkiem wiejskim i szczypiorkiem (i margaryną, rozpędziłam się). Do picia miętowa herbata (niesłodzona) i cappucino z magnezem (również niesłodzone - nigdy nie słodzę cappucino, bo moim zdaniem jest już samo w sobie słodkie). Stwierdziłam, że mogłam sobie jednak te cappucino oszczędzić, bo miałam lekko wydęty brzuch. Płatki owsiane były z mlekiem, do tego herbata miętowa i cappucino - za dużo ilości płynu.
2. Później wypiłam 2 szklanki coli z lodem (wytłumaczę się: nie było przegotowanej wody, gorącej pić nie będę, a tej czystej z kranu nie ufam). Jedną po przyjściu do domu z praktyk, a drugą podczas ćwiczeń: wyzwanie z Mel B + Tiffany (http://www.bycidealna.pl/2013/07/wyzwanie-30-dni-z.... Jestem mięczakiem - w połowie rozgrzewki miałam dość. Ale zacisnęłam zęby i wytrwałam do końca. I wiecie co? Nic mi nie jest! Jedyne co mogę powiedzieć, to, że jestem bardziej zmęczona, ale to normalne dla kogoś kto dopiero zaczyna, a ma kondycję bardzo złą.
3. Obiad zjadłam bardzo późno, bo dopiero po upłynięciu 6,5 h od śniadania. Ale nie miałam wyboru: albo zrobić ćwiczenia i dopiero po nich zjeść obiad (wcześniej byłam na praktykach, a po praktyce jeszcze musiałam posprzątać w domu), albo zjeść obiad, a nie robić już ćwiczeń A na obiad: większe pół talerza zupy kalafiorowej, małe udko z kurczaka (bez ziemniaków), garstka chipsów wiejskie ziemniaczki (pokusa wygrała... pocieszałam się tym, że dawno ich nie jadłam, ale jak już zjadłam, to miałam ogromne wyrzuty sumienia i czułam się napchana, mimo, że to była tylko garść chipsów) i 1/3 szklanki koktajlu truskawkowego. Po obiedzie - opalanie (aż godzinne, bo nie było aż takiego słońca jak wczoraj).
4. Podwieczorek - 2 kawałki arbuza i szklanka koktajlu truskawkowego.
5. Kolacja - za karę, że uległam pokusie - nie jem. Wypiję jeszcze tylko herbatkę pokrzywową (piję ją na lepszy porost włosów i wzmocnienie cebulek). A jak zgłodnieję, to będę się ratować miętową gumą do żucia.
Stwierdzam, że się za bardzo tłumaczę. Komu? Chyba sama przed sobą. Nie, następnym razem będzie bez zbędnych komentarzy, po prostu podane na tacy to co zjadłam.
A teraz zdjęciowa inspiracja - tak będę wyglądać jeśli nie będę ulegać pokusom *.*
Witam,
Na początku chciałabym dodać, że swój "jadłospis" spisuję tylko i wyłącznie dla siebie - aby móc analizować co robię źle, ewentualnie jakie są postępy. Wiem, że nie jest jeszcze dobrze, ale na pewno lepiej niż było kilka dni temu, przed podjęciem próby odchudzania.
2 dzień. Wtorek, 10 czerwca.
Śniadanie: 2 kanapki (z tradycyjnego, białego chleba) z serkiem ze szczypiorkiem. Do picia niesłodzona herbata miętowa.
II śniadanie: pół pączka (aaach! tak kusiło, aż ostatecznie się poddałam przez głód - a później pożałowałam, bo po chwili byłam jeszcze bardziej głodna). A do picia - pół szklanki coli... (miało być kilka łyków, co ja się oszukuję).
Między dwoma śniadaniami trochę poćwiczyłam, ale nie było to nic specjalnego (co mi do głowy przyszło: półbrzuszki, półbrzuszki skośne, półbrzuszki z nogami w górze, wypady nóg, przysiady, przysiady z rozszerzonymi nogami).
Obiad: pół talerza zupy kalafiorowej, pierogi ruskie ze śmietaną. Do picia przegotowana woda z sokiem z cytryny (nie przepadam, ale będę musiała się przyzwyczaić).
Po obiedzie było 40minutowe (po 20 minut na jedną stronę) opalanie. Istna sauna ;) Po powrocie musiałam spróbować (ugryźć) czekoladowo-herbaciane ciastko, żeby spróbować czy smakuje. Nie smakowało (smak taki jak ciasta piernika, za którym nie specjalnie przepadam). I szklanka coli (nie mogę się przyzwyczaić do wody).
Podwieczorek: płatki owsiane z mlekiem - nigdy wcześniej nie jadłam, ale zachęcona ilością błonnika postanowiłam spróbować. Średnio mi podeszło. Brakowało mi jakiś dodatków (np. truskawek). Do picia: herbatka pokrzywowa (niesłodzona; piję ją na porost włosów i wzmocnienie).
Kolacja: 2 kromki z ciemnego razowego chleba z serkiem wiejskim oraz własnoręcznie pokrojonym szczypiorkiem ;)
Dziś będzie bez zdjęcia motywacyjnego, ale za to ze screenem mojej diagnozy dietetycznej. Dodam, że wagę podałam orientacyjnie, bo nie mam bladego pojęcia ile ważę (na moje "oko" jest to 65-67 kg, ale ile w tym prawdy, to kto to wie?), ani też nie odchudzam się do 50 kg, tylko do wagi, która mnie zadowoli (a ile to będzie to nie wiem) - po prostu odchudzam się mając zamiar się tylko mierzyć - waga i tak potrafi oszukiwać.
Nie odchudzam się z dietą Vitalii, bo zwyczajnie mnie na to nie stać. I też nie wierzę w przewidywane daty, bo mogę w jednym tygodniu schudnąć do 3 kg (kiedyś udało mi się to osiągnąć w 3 dni, ale prawie nic nie jadłam, więc nie polecam), a w następnym już tylko 0,5 kg. A jak to się przekłada na centymetry, to nie wiem. Wiem tylko, że aby spalić 1 kg trzeba spalić ok 7000 kcal. Jeszcze nie zaczęłam liczyć kalorii, za bardzo się boję ;)
Wracam na stare śmiecie. To konto założyłam jakieś 2 lata temu, ale nie wiem czemu pousuwałam stare wpisy, zostawiając tylko jeden. No nic, zaczynam tu więc na nowo :)
Kilka dni temu podjęłam już ostatecznie decyzję o odchudzaniu się. Najbardziej zmotywował mnie fakt... że nie mieszczę się już w stare spodenki (które rok temu były na mnie dobre, a 2 lata temu, kiedy się odchudzałam, były bardzo luźne!). Wprawdzie mogłabym pójść po najprostszej linii oporu i wyposażyć sobie nową garderobę w rozmiarze 40/42, ale nie, ja taka nie jestem i lubię sobie stawiać nowe wyzwania. A tym wyzwaniem jest zmieścić się w moje dżinsowe spodenki jeszcze przed końcem tegorocznych wakacji. A wymarzoną figurę uzyskać do końca roku. Lubię sobie stawiać ambitne cele, takie najbardziej mnie motywują. Ale dość gadania. Przejdę od razu do konkretów.
Łydka | Udo | Biodra | Brzuch | Talia | Ramię | Biust | Rozmiar | |
9 czerwiec 2014 | 38 cm | 67 cm | 107 cm | 101 cm | 78 cm | 30 cm | 91 cm? | 40/42 (L) |
11 maja 2013 | 33,5 cm | 54 cm | 94 cm | 84 cm | 65 cm | brak wym. | 84 cm? | 38 (M) |
15 marca 2013 | 34 cm | 56 cm | 97 cm | 85 cm | 69 cm | brak wym. | 84 cm? | 38 (M) |
25 kwietnia 2012 | 36 cm | 58 cm | 100 cm | 91 cm? | 74 cm | brak wym. | 87 cm? | 40 (M/L) |
Nie wiem czy dobrze mierzę biust. Jak widać, jest już źle, bardzo źle. Wagi nie podaję, dlatego, że nie działa. Po prostu będę się odchudzać mierząc się, bez ważenia się :) Pomiary będą co miesiąc.
Łydka | Udo | Biodra | Brzuch | Talia | Ramię | Rozmiar | |
Cel 1 | 36 cm | 60 cm | 100 cm | 95 cm | 74 cm | 29 cm | Zejść |
Cel 2 | 34 cm | 56 cm | 97 cm | 90 cm | 70 cm | 28 cm | do |
Cel 3 | 32 cm | 52 cm | 95 cm | 85 cm | 66 cm | 27 cm | 38! |
Razem | - 6 cm | - 15 cm | - 15 cm | - 15 cm | - 12 cm | - 3 cm |
Motywując się
Dziś (9 czerwca) był 1 dzień, więc nie było nic specjalnego.
Przed śniadaniem: zapomniałam się i zjadłam kostkę czekolady z orzechami...
Śniadanie: 2 kanapki z serkiem ze szczypiorkiem (jadłam ostatnio po 6-8...), herbata miętowa niesłodzona
Obiad: pół talerza zupy ziemniaczanej i pocukrowane kopytka (byłam głodna jak wilk)
Podwieczorek: 1 kanapka z serkiem (z głodu) i kilka truskawek, kawa Inka
Kolacja: 2 kanapki z serkiem ze szczypiorkiem i herbata (przesłodzona, bo znowu się zapomniałam ;/)
Brak ćwiczeń, nie mogłam się zmotywować przez te upały :<
Ostatnio czytając Wasze wpisy znalazłam u Betty89 listę powodów dlaczego warto się pozbyć kilka kilogramów. Postanowiłam troszkę przepisać, zmodyfikować po mojemu, coś dodać, coś odjąć. Tak, żebym każdego dnia miała tą listę przed oczami, czytała i motywowała się do ćwiczeń.
18 powodów dla których warto się aktywnie ruszać i jeść zdrowiej (i mniej!):
1. Jem mniej (co się równa mniejszemu wydatkowi dla rodziny), zdrowiej, więc jestem zdrowsza (rzadziej choruję!), mam w sobie więcej siły, czyli mam bardzo dobrą kondycję, nie jestem cukrzykiem, więc nie jestem wiecznie zmęczona i śpiąca - lepiej mi się uczy, pracuje, myśli, tworzy.
2. Czuję się świetnie ze swoją figurą (czy kiedykolwiek widziałyście grubiutką wegetariankę?).
3. Ze spokojem kupuję obcisłe bluzeczki i ładne minióweczki wiedząc, że bosko na mnie leżą i podkreślają moje atuty - szczupły, wyrzeźbiony brzuch i wysportowane, zgrabne nogi. I nie boję się, że nie ma mojego rozmiaru!
4. Mam powód do nowych zakupów, bo wszystkie ubrania w szafie są na mnie o 2 rozmiary za duże. A kto nie lubi zakupów?
5. Mam więcej pieniędzy, a to wszystko dlatego, że sprzedałam swoje ciuchy innym w rozmiarze 40. Więcej pieniędzy, jeszcze więcej zakupów!
6. Rozmiar S = Super, Szczupła, Satysfakcja
7. Zamiast słysząc od rodziny ,,nic się nie zmieniłaś'' lub (o zgrozo!) ,,chyba Ci się przytyło'', słyszę ,,jak Ty wyszczuplałaś, zjedz ciasteczko, bo chudniesz nam w oczach!''
8. Podziw innych!
9. Okrąglejsze dziewczyny zazdroszczą mi metamorfozy z kaczątka w łabędzia i po cichu myślą ,,też tak chcę'' - to też jest dla nich motywacja żeby brać ze mnie przykład, jestem dla nich w tym momencie autorytetem. Nie zazdroszczę już innym laskom, bo jestem jedną z nich!
10. Codziennie słyszę komplementy i wiem, że nie muszę im zaprzeczać.
11. Wraz z ubytkiem wagi wzrasta moja pewność siebie.
12. Koniec z nieśmiałością szarej myszki, nadchodzi Nowa Ja, która jest spełniona, szczęśliwa, zna swoją wartość, jest atrakcyjna, towarzyska i odważna, czyli taka, która się już niczego nie boi.
13. Mam świetną kondycję, nie mam już zadyszki, a idąc po chodniku nie toczę się, lecz idę krokiem niczym modelki, z nutką gracji.
14. Nie wstydzę się pokazać w kostiumie kąpielowym, chętnie się chwalę swoją śliczną figurą.
15. Kocham swoje nagie odbicie w lustrze i wiem, że Ktoś też je (po)kocha (a Kto to jeszcze pokaże przyszłość, być może niedaleka).
16. Mężczyźni z łatwością i wielką chęcią podnoszą mnie mówiąc, że jestem dla nich jak piórko, a ja bez obaw siadam im na kolanach, bo wiem, że nie jestem dla nich żadnym ciężarem.
17. Bez problemu wciskam się między fotelem a ścianą.
18. Każdy gratuluje mi silnej woli, a ja jestem dumna, że wytrwałam i niczego nie żałuję.
Piszę w osobie pierwszej i czasie teraźniejszym, bo kiedyś przeczytałam, że jeśli chcemy spełnić jakieś marzenie to musimy o nim myśleć tak jakby one już było spełnione, gdyż połową sukcesu jest wiara i wizualizowanie.
18 powodów - liczba 18 jest docelowo użyta, gdyż już pare lat temu postawiłam sobie cel, że swoje 18 urodziny będę spędzać jako szczęśliwa, atrakcyjna, szczupła i ładna kobietka.