Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Walcze z zbędnymi kilogramami od kąd pamietam..przedewszyst
kim
chce byc zdrowa i szczęśliwa..Za mna i przedemna ciężkie chwile... I własnie dostaje solidnego kopa od zycia..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 29934
Komentarzy: 958
Założony: 9 maja 2012
Ostatni wpis: 6 grudnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
syszunia

kobieta, 43 lat, Kraków

180 cm, 89.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 lipca 2012 , Komentarze (14)

Przepraszam nie będę pisać, muszę się pozbierać , do miłego

12 lipca 2012 , Komentarze (12)

Hejka,

ogólnie niw mam zaa bardzo o czym pisać...walczę y nie złapać doła bo mam wyniki badań i nie są dobre..jutro do lekarza..jak się okaże że znów zaczynam chorować  tonie poradzę sobie...

Nie mam siły ani ochoty na nic....

Nie mam sił na chorowanie....

10 lipca 2012 , Komentarze (2)

Oglądnijcie i posłuchajcie...mi od razu łzy płyną...taki się dziwnie robi, ciary chodzą, żal że coś już było, że tak czas leci,no jestem jakas nienormalna...Tkie piosenki mnie rozwalają..na maxa:)

http://www.youtube.com/watch?v=ZBt0qz1BMh8&feature=related

10 lipca 2012 , Komentarze (12)

Witajcie!

 

Dziś jestem w pracy, no cóż sezon urlopowy trzeba zastąpic koleżanki....

Dzis trochę lepie się czuję, ale zmęczenie tak czy siak mnie nie opuszcza...

Nie mam ochoty na nic, na diety, na ćwiczenia, a wiem że to jest złe...ale nie mam siły ..chciałabym iść spać.

Dziś robiłam badania krwi na boleriozę , zopbaczymy co i jak...

Czuję się brzydka i zaniedbana...jak kula wodna...

Trzymajcie się milęgo dnia i dużo sukcesów:)

            

9 lipca 2012 , Komentarze (9)

Wiatam !

Dziś czuję się bez zmian, nie mam siły na nic..o niczym nie myslę ..Wczoraj wyszłam z pracy wcześniej...był gril i goście....

Rano dramat bo czułam się jakbym co najmniej popiła...Ruchy jak muchy w smole..

Jutro ide oddać krew na badanie...

Idę się zdrzemnąć, tylko zobacze co u Was.

Miłego dziewczynki

7 lipca 2012 , Komentarze (13)

Witajcie laseczki!!

Dziś weeklend więc zapewne nie będziecie mieć czasu dla leniwca

Co u mnie? A no nie zadobrze dziś już muszę napisać  to - źle się czuję. Proszę nie krzyczcie na mnie żebym się wzieła w garść i nie narzekała. Psychicznie jest dobrze, mam dobry humor i nastawienie również. Wcale nie narzekam, od kilkunastu dni źle się czuje z przerwami. Ogarnia mnie niesamowite zmęczenie..jestem ospała,nie mam siły na nic, serce dygocze i ni to słabo ni to mdłości. Pomimo ogarniającej mnie senności nie mogę spać. Boję się że to znów nawrót boleriozy...a kolejnego leczenia nie przetrwam ani psychicznia ani fizycznie...A lekarz stwierdzi że albo boler. abo niedoczynność tarczycy albo nerwica z depresja na spółkę.. I tak w koło....Na miłośc Boską niech mnie ktoś wreszcie postawi na nogi. Życie jest takie pięknę, nie chce się snuc przez nie jak cień,,,

Z tydzień wybieram się do lekarza i mam robic badania... sie okarze /....

Wczoraj ledwo dotarłam do domu deszcz zaczął padać, mnie te owady gryzły...nogi spuchniete, i ciężkie jak z marmuru... Ogarnęłam trochę dom, upiekłam biszkopt do ciast, kolacje mojemu zrobiłam... I nie cwiczyłam bo normalnie nie mam siły...I tyle  a wymaga niewiadomo ile siły... Dietkowo tak sobie, wczoraj było słodkie, dziś z rana musli z mlekiem...

CHCE BYĆ ZDROWA CHCE SIĘ DOBRZE CZUĆ PIERDZIELIĆ TE KILOGRAMY...

Nie narzekam i nic nikomu nie mówię, nie chce wychodzić na lenia albo hipochondyka...Nie jest tak że chodzę i urzalam się nad sobą bo nie myślę wogóle, mózg mi pracuje na wolnych obrotach, chcę tylko jako sprzeegzystować...Nie chce tak dalej...

Pozdrawiam was moje Kruszynki, życzę miłego dzionka i serdecznie dziękuję za życzonak, jesteście Kochane

6 lipca 2012 , Komentarze (12)

heja!!!

No jestem w pracy....jakoś już się przyzwyczaiłam....Ale dopiero teraz mam chwilę żeby coś popisać...

No a ja mam dziś imieniny, dostałam prezent...srebrny krzyż na żemień...

Szefowa Elrzbieta też ma imieniny no i się nie obeszło bez ciasta....No ja też chciałam coś przynieś ale mi mikser wybuchnął....

A tam ciastko zjadłam...a teraz idę zjeść kanapkę...Ale upał żal że jestem w pracy...a nie urzęduję nad basenem..

Mówie wam jestem masakrycznie zgryzona ...dziś rano nie mogłam się opędzić od tych skur,,,,,

No prawie półmetek...zapowiada się pracowity miesiąć,,,,koleżanka idzie na urlop od 16 i nie wie kiedy wróci...hahaha ona tak ma zawsze....szkoda gadać...

Trochę sie spać chce ale mam nadzieję ze mi minię bo chcę pojeżdzić na rowerze jak wrócę z pracy....

Miłego i pozytywnego dzionka

5 lipca 2012 , Komentarze (9)

Witajcie chudzinki!!
Dziś kolejny upalny dzień....ale nie narzekam lubie słoneczko szczególnie jak mogę się taplać w basenie.....

Kolejny dzień dietkowo w porządeczku staram się co trzy godziny  jeść rozsądnie nie licząc kalorii.... Co do ruchu skosiłam trawnik i wybieram się na rower jest tylko jeden problem...,
Masakrycznie powtarzam ale to masakrycznie u mnie gryzą ślepy, u nas się tak mówi na takie duże muszyska... 

Jak kosiłam trawę  nie mogłam sobie dać rady...ale dopiero nad basenem mają jak używać...także jestem zgryziona ale za to opalona

Co dalej..trochę się zezłościłam na mamę  bo jest taka sprawa że mam imieniny i powiedziała że przyjadą do mnie w sobotę , ale jest tak że ja pracuję do 19 tej a mój do 22...więc prosiłam aby dała mi znać czy faktycznie będą, że muszę się przygotować...Kupić choć kiełbasę na grila i upiec torta...Jutro zaczynam pracę i po 2 godzin i muszę to wcześnie wiedzieć...Ale nie ...no wiem że ma dużo na głowie i że jest strasznie zdenerwowana tym pieprzonym weselem....ze własna siostra ją tak potraktowała....

No ale problem sie rozwiązał bo zdecydowałam że tak czy siak upiekę sobie torta...i zaczęłam robić biszkopt...i wybuchł mi przy końcu mikser..... No dobrze że mnie nie pierdzielnęło tylko miałam minę wielkiego ździwienia..i myślę no tak widocznie nie jest mi dane....

Nie chce mi się wracać do pracy tak mi dobrze w domku....jeszcze dwa tygodnie by się urlopu sprzydały....

Najgorsze jest to że mojemu się umowa kończy w tym miesiącu a tu na złość zepsuła się jakaś prasa której remont będzie trwał długo...kolejny powód aby nie przedłużać umowy...masakra (to ostatnio moje ulubione słowo)
No to spadam i pokobinuje co zrobić z reszta dnia być może już wsiądę na mojego rumaka i pomknę w siną dal:))))

4 lipca 2012 , Komentarze (16)

WITAJCIE LASENCJE!!!!

Kochaniutkie po tak długiej nieobecności nie mam dobrych wspomnień o weselu, nawet nie wiem jak to wszystko opowiedzieć, bo na takim ciulowym weselu jeszcze nie byłam.....

Najgorsze jest to że zapieprzałam z mamą przy ciastach trzy dni....pon, wt i czw do godziny 4 nad ranem.. Nie usłyszałyśmy słowa dziękuję od gospodyni , a to jest siostra  mamy... Mówię wam masakra , przy pieczeniu brakowało wszystkiego od kakaa do garnka żeby czekoladę rozpuścić,,,,,masakara....Na dodatek w piątek miałam jakiś wirós no żołądek cały czas mnie bolał, i miałam wycieczki kibelkowe...ale najgorsze do powiedzenia....

W sobotę wszystko szło nie tak , tak jakby cos mówiło nie idz na tą wesele, przez wirus byłam napompowana  ze sukienką źle leżała..a ja się źle czułam....Skończył się gaz w kuchence, suszarka się spaliłą, a mój grzebał się z myciem auta, tak że spuźniliśmy sie do kościoła....Gorąco  było, duszno, no chyba ze 40 stopni...a jak zajechalśsmy do tej remizy to masakra, ludzie czekali głodni przed budynkiem na młodych, a gospodyni się nie zgadała że jada robić zdjęcia, a później przyjadą....No to weszliśmy do tej sali masakra....brak klimy, wyobraźcie sobie 150 osób poukładanych jedno przy drugim na ławkach....i kolejne półgodziny czekania na obiad...Ciasto na paterach rozjechane...wódka ciepła..sałatki zrobiły się pomarańczowe.....Najgorsze było to że nie doczekałyśmy się z mamą na te nasze ciasta...Podali same ptasie mleczka jakieś,,,,bezmózgi...Nie dało się nic zjeść...ja jeszcze z wrażliwym żołądkiem, bałam się cokolwieg zjeść....Ludzie dosłownie jak bydło potraktowani....Tylko 2 ubikacje....Siostra ma problemy ze zdrowiem, zaczęła mdleć to ciotka (jej chrzestna)jak naćpana  nic nie zrobiła.....Rodziców akurat nie było, pojechali zrobić koło kurcząt, ja nie mogłam się dostać do kibla po wodę żeby siostrę ratować  i zlałam ją wodą mineralną ...Musiałam ją zawieść do domu....
Wróciliśmy z moim i próbowaliśmy się bawić, k wódki nie pił dosłownie kilka kieliszków,- nie dało się takiej ciepłej wódki pić , zatańczyliśmy z 3 piosenki, ja nie dałam rady bo był taki smród na sali od potu i wódki...że mnie mdliło strasznie...od godziny 2 do 4 siedziałam w aucie nie mogłam wrócić na sale tak mi było słabo i mnie mdliło...Zapomniałam powiedzieć że furora na weselu był deser - lody z grzańcem tj burakami ćwikowymi i żurawiną....Tępaki ...Ja dostałam wodę bo się lody roztopiły od gorącego grzańca....

Dzień nr II
Mieliśmy juz nie iść...Miałam takie bóle żołądka....a pozatym tak było gorąco....
Rodzicom auto się popsuło....Babcia zadecydowała ze trzeba iść na chwilę i zachować twarz....No to poszliśmy..Na obiad była mamałyga...nawet się pisać nie chce....Trochę potańczyliśmy bo było mało osób na poprawinach więc nie śmierdziało na sali...Ale  i tak mi było momentami słabo....zebraliśmy się do domu w podskokach bo szła burza....Ciotka dalej nie powiedziała dziękuje...

Poniedziałek - spędzony w basenie...i o 14 obiad u mamy no bo pasowałoby coś zjeśc normalnego na ten mój żołądek, nawet mnie przestał boleć ,,,,ale głowa mnie tak bolała znowu że na oczy nie widziałam......aż mdłości mnie męczyły....
Posiedzieliśmy chwilę z babcią bo okazało się że mama pojechała sprzątać po weselu...(taki zwyczaj u nas) no i my pojechaliśmy sprzatać - to była totalna dezorganizacja...Ciotka nawet nie policzyła szkliwa i sprzętów przed weselem więc jak się rozliczyć po weselu....Bezmózgi....No i wczoraj mój naprawiał auto i tak juz po weselu...
Normalnie padaczka ....

Dobrze się stało bo nie jadłam dużo, ale żeby głodnym wrócić z wesela...no to świadczy o czymś...
Wracam do dietkowania i ćwiczeń...Ani się jeść nie chce ani ruszać tak u mnie gorąco.....Wczoraj wieczorem była straszna burza, ale nic nie zelżało, pozdrawiam wasi spadam po patrzec co tam u WAs:))))