Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2942
Komentarzy: 55
Założony: 22 lipca 2012
Ostatni wpis: 10 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
HippieSoftKitty

kobieta, 33 lat, Katowice

170 cm, 82.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 czerwca 2016 , Komentarze (5)

Hej! 

Mam dziś trochę rzeczy do zrobienia, a jakoś tak leniwie mi czas mija..

Zakochałam się w płycie Julii Pietruchy! I tak sobie ją słucham od rana

 

Myślałam sobie też o tym moim jedzeniu i postanowiłam zwiększyć te kcal, ale jednocześnie też ich nie liczyć :P Zobaczymy jak to wyjdzie. Muszę nauczyć się siebie kontrolować, bo przecież nie będę do końca życia liczyć wszystkiego. Tak jak dostałam rady od was, muszę poznać mój organizm.. i współgrać z nim.
A do tego postanowiłam nie wchodzić na wagę zbyt często, postaram się ograniczyć do jednego pomiaru w tygodniu (plus cm) i może (!) jednego sprawdzenia kontrolnego jak idzie.
Nie można dać się zwariować.. Poza tym kortyzol czyli hormon stresu w zbyt dużych ilościach przyczynia się do odkładania tkanki tłuszczowej. A myślę, że zbytnie nakręcanie się dietą i stresowanie i ciągłe uda się czy się nie uda.. o rany! jest za dużo, a teraz już powinno być mniej! To wszystko nam nie pomaga, myślę, że wręcz szkodzi! 

No to tak leniwie sobie dziś siedzę i czytam wasze pamiętniki. I muszę wam napisać! Dzięki, że jesteście! Bo to bardzo pomaga! Daje siłę do walki i motywuje. A także jest źródłem wiedzy i nie pozwala się zafiksować :) czego i wam życzę :) nie zafiksujmy się na dietach tylko zdrowo zmieniajmy nasze nawyki i cieszmy się życiem! :) Każdym cudownym dniem! Nie odkładajmy czegoś na potem "jak będę chuda to to zrobię". Dlaczego?! Zróbmy to dziś! Teraz! :)

Poza tym moje drogie! Mam pytanie do tych, które mieszkają w woj. śląskim!
Poszukuję jakieś solidnej i sprawdzonej firmy remontowej :) Chodzi dokładnie o położenie płytek na ścianie i podłodze :)

Plus! Szukam sprawdzonej firmy, która robi kuchnie na wymiar (żeby było tak jak ja sobie wymarzę :D ) w cenie, która nie przyprawi mnie o zawał :) 

To taki mały przerywnik ogłoszeniowy :P Ale remont postępuje i trzeba już zająć się tymi sprawami..
Zastanawiam się też jakiej firmy farby są dobre. I w ogóle muszę teraz zacząć ogarniać milion spraw, bo mój K. mówi, że on swoją cześć remontu kończy i teraz będzie moja :P Z jednej strony się mega cieszę, a z drugiej.. chciałabym to ogarniać będąc na miejscu.. a nie z doskoku co weekend. No, ale na razie trzeba się doceniać to co się ma.

Jakby, któraś z was miała jakieś ciekawe artykuły na temat odchudzania czy też książki to chętnie przygarnę :) Linki mile widziane :) Lubie korzystać ze sprawdzonego źródła mam jakaś większą pewność :) 

Dziewczyny powodzenia! Nie poddawajmy się i cieszmy się życiem i dzisiejszym dniem! Najważniejsze, że podjęłyśmy się znam, że trwamy przy nich! Damy radę!

7 czerwca 2016 , Komentarze (12)

Hej!

Ten tydzień zaczyna się jakimiś totalnymi zawirowaniami. Wchodzę wczoraj na wagę 82,7 no spoko nie jest źle.. mniej ruszałam tyłek w zeszłym tygodniu. Miałam dwa dni bez pilnowania się. Ok mogło przybyć. Ale wchodzę dziś na wagę (oficjalny dzień ważenia się) i co?! KILOGRAM więcej! No chyba tą wagę pogięło! 

Za to jak się zmierzyłam (dzisiaj) to ubyło mi cm! Więc już naprawdę nie rozumiem co się dzieje. 

Co najśmieszniejsze to ja czuję, że mam mniejszy brzuch, że opięte spodnie teraz są luźniejsze i w ogóle..  nawet mój K, mówi, że mniej mnie jest... a waga swoje pokazuje. Jakaś paranoja po prostu. 

Powiedzcie mi, czy wy w czasie dni płodnych też zatrzymujecie wodę? bo teraz mam dni płodne a zachowuję się jakbym miała PMS. Ja już nic nie nie rozumiem. 

Kończę, bo mi K zagląda przez ramię i patrzy co piszę. 

Powodzenia dziewczyny. Damy radę

4 czerwca 2016 , Komentarze (7)

Hej dziewczyny! 

Wczoraj przeglądałam sobie kilka postów na forum, a także zgłębiałam tajemnice waszych pamiętników. 
Natrafiłam na bardzo fajne informacje, które mi na pewno pomogą. Ale! Natrafiłam też na informacje, które sprawiły, że nie wiem co dalej robić. Staram się zmienić swoje nawyki żywieniowe i jestem na diecie redukcyjnej (mam nadzieję :D ). I natrafiłam na info o PPM i CPM, co prawda coś o tym kiedyś słyszałam, ale jakoś nie za bardzo. Wiedziałam, że każdy z nas ma ten minimalny próg kcal, które powinien przyjmować, żeby wszystko w naszym organizmie było ok. Ja starałam się zjadać dziennie ok 1600kcal. I wczoraj przeżyłam szok! Bo moje PPM to jest właśnie 1600kcal. Jak obliczyłam CPM to wyszło 2300 kcal (dałam sobie niski poziom aktywności, bo te kilka razy w tygodniu, kiedy ruszam tyłek uważam za mało, choć jak na mnie to i tak mega dużo). 

No dobra to czytałam dalej, zaleca się, żeby obniżyć CPM  o 200-500kcal dziennie, co nawet jeśli odejmę 500kcal wynosi 1800kcal! Czyli o 200 mniej niż ja jem teraz.. (tzn staram się, bo czasem jest więcej :D ) 

I teraz (może mam niepotrzebne obawy, ale chce mieć pewność), bo nie chce sobie zrobić jakiejś krzywdy, chcę zdrowo jeść i zdrowo chudnąć. Robię sobie co roku badania i jest wszystko ok z moim organizmem, nie chciałabym tego popsuć przez to, że chcąc dobrze zrobiłam źle.. 

Z tego co wyczytałam to PPM jest ważne dla nas. Dlatego chciałabym was dziewczyny zapytać co mam zrobić? Jak ktoś się na tym zna to bardzo go proszę o radę.. bo za bardzo nie wiem co teraz :( czy mam dalej trzymać się tych 1600kcal, czy może zwiększyć ich ilość do 1800-1900? Jak myślicie? Szczerze mówiąc, to jak przeglądałam niektóre pamiętniki i widziałam, że dziewczyny jedzą 1800-1900 i chudną to myślałam jakim cudem? :P
Niestety w głowie mamy trochę zakorzenione, że jak człowiek chce schudnąć to musi nagle jeść tyle co ptaszek.. A ja już naprawdę przeszłam w mojej głowie etap, gdzie chciałam schudnąć szybko i najwięcej jak się da. Chce teraz schudnąć na stałe! Nie ważne ile to będzie trwało (choć mam nadzieję, że nie wieczność :P ). Chcę to zrobić zdrowo i z efektem. 

A mam te wszystkie obawy, dlatego, że swojego czasu jak miałam wykupioną dietę na Vitalli to miałam dietę 1500kcal, po jakimś czasie była obniżona do 1400kcal. Jednak nie udało mi się dotrwać do końca i nie wiem jak by się to skończyło :P Dodam, że schodziłam wtedy z podobnej wagi jak teraz (85 miałam wtedy). Po takim doświadczeniu miałam poczucie, że to moje 1600, które chciałam to i tak za dużo, a wychodzi, że za mało? 

Naprawdę okazało się, że jem za mało? 

Pomocy!! Co mam zrobić? 

1 czerwca 2016 , Komentarze (7)

Hej! 

Dawno mnie tu nie było, ale miałam ostatnio jakiś taki czas, że jedyne na co miałam ochotę to iść po pracy do łóżka i nie musieć nic robić.. 

Kiedy już wyzdrowiałam, to zaczął mi się PMS i bardzo źle go wniosłam w tym miesiącu :( nie wiem, co mi się działo, ale miałam totalny spadek formy :( Kiedy musiałam wracać od mojego K. do domu to się tak strasznie popłakałam jak jeszcze dawno.. Coraz bardziej męczy mnie to, że mieszkamy daleko od siebie i nie mogę go codziennie widzieć. Choć czasem mam ochotę go udusić, to nie umiem bez niego żyć. Przez te moje hormony miałam taki spadek nastroju, że pomyślałam, że jakbym mogła to już bym się zwolniła z mojej pracy i pojechała do niego. Niestety na razie to nie jest możliwe. I tak mi było źle ostatnio i w ogóle.. Nie umiałam sobie z tym poradzić.. Męczy mnie moje pms, bo zawsze wtedy z byle powodu płaczę i jest mi ciągle smutno i każdą pierdołę biorę do siebie. A jak wasze pms? Przechodzicie go? Czy to zupełnie obca spawa dla was :) 

Jeśli chodzi o wagę to w zeszłym tygodniu straciłam tylko (albo aż) 0,5 kg ;) A to za sprawą tego, że w długi weekend dałam sobie spokój z dietą, także ze względu na to, że mój K. przyjechał do mnie i we czwartek był rodzinny obiad, plus moja mama upiekła pyszne ciasto z truskawkami! <3 mniam kocham truskawki! A ja sama zrobiłam sernik na zimno w odchudzonej wersji :D No i zaliczyliśmy jeszcze wypad na piwo. Piłyście kiedyś piwo jagodowe ? Ja piłam ostatnio i było naprawdę pyszne :) Nie było też prawie żadnego ruchu, oprócz koncertu na który zabrał mnie Misiek. Piotr Zioła. Nie znałam chłopaka w ogóle, dopiero jak poszliśmy na koncert, ale :) było warto naprawdę mi się podobało ;) 

Oprócz pms'a mam jeszcze mały kryzys w pracy, czasami ma się poczucie, że w swojej pracy dochodzi się do ściany. Będę musiała pewnie w najbliższych kilku miesiącach podjąć ważne decyzje.. co dalej robić? Może podzielicie się ze mną swoim doświadczeniem, odnośnie pracy i tego czy warto ryzykować? Jak to u was wygląda wolicie dokonać nawet dużej zmiany czy macie podejście "poczekam, pewnie to minie"? Chyba jak praca przestaje nas cieszyć to czas zmianę.. 

Mam też do was wielką prośbę!! :D Moi znajomi rozkręcają ciekawą stronkę na FB. Dotyczy ona historii o najgorszych randkach ever :D Chodzi o to, żeby ludzie podzielili się historiami ze swojego życia, kiedy to mieli ochotę uciec ze spotkania :D W większości przypadków takie historie są mega śmieszne ;)| Każdy lajk się dla nich liczy :P Tak, więc jakby się wam chciało tam wejść i kiliknąć to w ich imieniu baaaardzo dziękuję link -> https://www.facebook.com/Taka-sytuacja-56876077330...

A może któraś z was sama podzieli się swoją historią? :) Wystarczy wysłać wiadomość na priva, a wszystko będzie ANONIMOWO opublikowane ;) 

Powodzenia dziewczyny! Trzymajcie się i walczymy dalej :) 

Ach! I tak mnie teraz naszło, że pomimo tego, że odeszłam trochę od diety to pierwszy raz nie mam wyrzutów sumienia z tego powodu, tylko jakby to było coś najnormalniejszego na świecie wróciłam do niej i nie myślałam sobie, że może znowu się tak znowu objem i się nic nie stanie. Tylko po prostu znowu jem zdrowo :) Poza tym jak się objadłam w Boże Ciało to się wieczorem źle czułam :(

Pozdrawiam was!

18 maja 2016 , Komentarze (4)

Hej! 

Chciałam coś napisać z racji wczorajszego pomiaru, ale czuję się tak kiepsko, że nie mam siły na jakieś długie wywody. 

Nie mam ochoty na ćwiczenia. 

Nie mam ochoty na jedzenie (wmuszam w siebie chociaż trzy posiłki). 

Nawet nie mam ochoty spać, bo przez ten głupi nos nie mogę oddychać :( 

Totalnie nie mam siły na nic. 

-2kg na wadze mega cieszą! Oby tak dalej.. 

Macie jakieś sprawdzone sposoby na szybkie pozbycie się kataru? 

Będę musiała chyba kupić sobie, kiedyś inhalator, bo parówek nie cierpię..

Pozdrawiam was serdecznie!

14 maja 2016 , Komentarze (6)

Hej dziewczyny! 

Muszę szczerze przyznać, że nie sądziłam, że tak wciąganie mnie pisanie tutaj :) Myślałam, że może to będzie takie sporadyczne, mam nadzieję, że to nie będzie słomiany zapał. Mam świadomość, że z czasem będę pisała rzadziej, ale chciałabym, żeby moje wpisy były regularnie. Niesamowite jest jednak to, że coś się dzieje związanego ze zmianą mojego trybu życia i od razu chcę się tym z wami podzielić! :)

Jak już wspomniałam weekendy spędzam u mojego chłopaka, na co dzień dzieli nas prawie 100km, więc każdy wolny czas staramy się spędzić razem. Czytając wasze pamiętniki i analizując sobie to jak wyglądało to u mnie, doszłam do wniosku, że duży wpływ na mój powrót do obecnej wagi miały te weekendy. Nawet mój chłopak sam uznał, że jedliśmy strasznie dużo, choć mnie się wydawało, że wcale tak nie jest i że staram się gotować zdrowo, to jednak jak sama się nas tym zastanowiłam to fakt było zdrowo, ale bardzo dużo zdrowo! Poza tym zaraziłam trochę mojego chłopaka upodobaniem do zdrowych burgerów (które ja kocham!) i o ile tak jak wcześniej jadałam je raz na jakiś czas, to razem mieliśmy taki okres, że czasem jedliśmy je bardzo często, nawet co tydzień! Poza tym jakaś pizza (mega oczywiście), kebab, coś słodkiego (choć tego może mniej). No i do tego za dużo piwa, zdecydowanie za dużo.. lubimy wypić dobre piwo z takich małych browarów :), ale tak jak z burgerami powinno to być raz na jakiś czas albo jedno w weekend, a nie 4! Do tego, nie chcę się tłumaczyć czy coś, ale jesteśmy w trakcie remontu i nie mam obecnie kuchni (warunki trochę budowlane) i mamy taką małą lodóweczkę i jak coś gotowałam to chciałam wykorzystać wszystkie otwarte składniki, no i wychodziło tego mega dużo, fakt było zdrowo, ale zdecydowanie za dużo! W święta Wielkanocne pozwoliłam sobie na dużo, a potem to już poszło.. Znowu w tygodniu też totalna klapa, bo jadłam za mało (jakoś się nie wyrównało :D hehe ). Jak wstawałam rano to zaczynałam robić coś do pracy (pracuję popołudniami), nie chciało mi się iść na dół do kuchni i robić śniadanie, więc około 11, dochodziłam do wniosku, że na śniadanie za późno, poza tym niedługo będzie obiad to zjem obiad. No i szłam do rodziców (posiadanie rodziców kucharzy) i zjadłam na szybko obiad, później zbierałam się do pracy i nie brałam nic ze mną (totalny błąd), bo wydawało mi się, że jak zjadłam obiad to mi wystarczy do wieczora. Kolację zjadałam jak wracałam z pracy i to różnie czasem o 20, czasem o 21, 22, rzadko wcześniej. Ponieważ nie jadłam nic tyle godzin to byłam tak głodna, że zjadłam dużo i szybko! Wcześniej wstępowałam też do sklepu, a wiadomo, że jak się robi zakupy będąc głodnym to często dokonuje się złych wyborów :P I wydawało mi się, że nie jem dużo, a nawet jak sama gotuję to bardzo zdrowo, to jednak teraz widzę, że nie było to dobre dla mnie. A ponieważ jestem leniuchem to nie umiałam się zmotywować, kiedy zapaliła się pierwsza lampka (80kg), ani kiedy przekroczyłam kolejną swoją granicę (85kg), dopiero, kiedy zobaczyłam to 86,5.. pomyślałam.. o rany co ja ze sobą zrobiłam. I na początku oczywiście myślałam co teraz, jak to szybko zrzucić.. jest już maj.. do wakacji tak mało zostało. Niesamowite jak szybko można zmienić swoje myślenie, w kilka dni dzięki WAM!, zaczęłam na to wszystko inaczej patrzeć! Bo to nie znaczy, że nigdy nie zjem burgera, czy nie napiję się piwa! Jasne, że to zrobię, a jak to zrobię to nie będę płakać (no może na razie nie będę to robić :P ale jak osiągnę zadowalający mnie wynik :) ). Chodzi o to, żeby później nie zjadać wszystkiego co popadnie, tylko rano zrobić sobie znowu pyszną owsiankę, a wieczorem pochodzić na stepperze oglądając "Przyjaciół" :D. 
Jeszcze kilka dni temu jak zaczynałam dietę to myślałam ile i w jakim czasie uda mi się schudnąć, a teraz po prostu chcę to zrobić i utrzymać efekty oraz normalnie żyć nie licząc ciągle kalorii. Cudowne jest to, że czytając wasze pamiętniki często spotykam się z tym jak mówicie, że na początku ma się lekkiego chopla na punkcie diety, ale później to się staje tak naturalne, że dieta jest jakby obok (nie wiem czy dobrze tłumaczę :) ), ale że nie wszystko kręci się wokół niej, tylko ona po prostu jest, tak naturalnie i nie zastanawiacie się nawet na tym :) I do tego bym chciała dążyć, żeby z czasem stało się to po prostu nawyk. Może mi będzie łatwiej teraz do tego dojść ze względu na to, że sama sobie wszystko ustawiam i sama decyduję co jak ile i kiedy. Bo jak miałam dietę od dietetyka to ciągle było dla mnie poczucie, że jestem na diecie, a później się ona w końcu skończy i będę jadła normalnie tak jak ja chce.

Trochę się bałam tego weekendu, bo nie wiedziałam czy dam radę, ale nie zrobiłam wielkich zakupów (krok pierwszy!) i wiem, że K będzie mnie mocno wspierał w tym! Trzymajcie kciuki!

Ściągnęłam sobie dziś fitatu, tą apkę od Vitalii, która pomaga liczyć kalorie, bardzo to dla mnie pomocne, bo wydawało mi się, że zjadłam nie wiadomo ile, a tak naprawdę jak to tak średnio policzyłam to wcale dużo nie wyszło, nawet musiałam zjeść coś jeszcze niż planowałam :) Super bardzo mi się to przyda :) Wiem, że to nie liczy dokładnie wszystkiego co do jednej kcal, ale na pewno bardzo mi ułatwi sprawę i pozwoli trzymać się w ramach, które sobie założyłam. I jest tam super opcja, moją skanować kody kreskowe i wyskoczy nam produkt i jego kaloryczność. Zrobiłam tak z moim ulubionym serkiem twarogowym, bo nie mogłam go naleźć normalnie, zeskanowałam i bam! Mogłam podać ile go zjadłam :D Super sprawa :) 

O rany, ale się rozpisałam! A są jeszcze dwie sprawy, którymi się chciałam dziś z wami podzielić. 

Pierwsza to pyszne śniadanie jakie dziś zrobiłam dla siebie i mojego chłopaka, znalazłam ten przepis już dawno temu i tak zabierałam się do zrobienia, ale nie wychodziło. Ostatnio trafiłam na niego na stronie jednej pani dietetyk (mogę podać linka jakby ktoś chciał) i postanowiłam, że teraz to na pewno zrobię, szczególnie, że nie ma wcale dużo kcal :) Danie to nazywa się SHASHUKA Z PAPRYKĄ i okazało się przepyszne, nie zrobiłam niestety zdjęcia, ale wrzucę przepis do zakładki z przepisami :) Jest to idealna opcja na ciepłe śniadanie :) Mniam! 

Druga sprawa to moje pierwsze wyzwanie z Chodakowską! Ponieważ jestem u K. i nie mam tu żadnego sprzętu do ćwiczeń, a chciałam dziś się obowiązkowo poruszać, to postanowiłam zrobić sobie Skalpel pani Ewy. W domu mam stepper i wieczorami chodzę sobie na nim (żeby mieć super pupę i nogi :D), oglądając pierwszy sezon Przyjaciół. Postanowiłam sobie odnowić w głowie ten mój ulubiony serial, a cudownie jest łączyć przyjemne z pożytecznym. Zamiast leżeć w łóżku i oglądać, chodzę i oglądam! :) Samo chodzenie mnie nudzi, a tak to mam miły czas :) Staram się zrobić około 2500 kroków, nie znam się za bardzo na tym i nie wiem czy to dużo czy mało? Może, któraś z was wie? No, ale wracając do skalpela odpaliłam YT i.. no na początku spoko, ale gdzieś w połowie, myślę w głowie "umieram", ale dobrnę do końca! Obiecałam sobie, że choćby nie wiem co to dokończę ten trening. No to macham nogami, ale moje nogi nie machają tak wysoko, jak pani Ewy, myślę no nic, pierwszy raz.. dam radę :D Ona mówi oddychaj, brzuch napięty, pupa napięta, czuj mięśnie brzuch, wdech, wydech. A ja myślę: o rany! nie ogarniam! To już mniej skomplikowana była nauka jazdy autem. Jakimś cudem dobrnęłam do końca chociaż w trakcie zrobiłam sobie kilka kilku sekundowych przerw. Moje nogi nie unosiły się tak wysoko jak Pani Ewy i nie wiem czy któreś ćwiczenie udało mi się zrobić dokładnie tak jak jej, ale dotarłam do końca! Nie umarłam i wiecie co.. jak powiedziała, że to koniec to poczułam się jakoś tak dziwnie.. naprawdę przyjemne to było :) moje ciało się dobrze czuło, będę starała się z nią ćwiczyć jakieś 3 razy w tygodniu, jednak stepper kocham bardziej, ale! wierzę, że pewnego dnia zrobię wszystkie ćwiczenia i nie wiem, kiedy to będzie, ale moja kondycja się poprawi! Kiedyś narzekałam, że nie lubię Chodakowskiej, bo jest taka siaka i owaka, ale tak naprawdę to po prostu nie chciało mi się ruszyć mojego tyłka. Może jej nie pokocham, bo naprawdę miałam dość po tym treningu, ale będę walczyć! 

Oby mi tylko tej motywacji wystarczyło :)

Dziś między pisaniem opinii do pracy, czytałam wasze pamiętniki i miałam na to dużo większą ochotę niż na zajmowanie się pracą, hehe. Do tego inaczej niż zawsze była zdziwiona, że już czas na posiłek, a nie, że nie mogę się doczekać :) Oby w mojej głowie zaczęło się też zmieniać na stałe :D

O rany, ale się rozpisałam, nie wiem czy komuś będzie się chciało to czytać, ale jeśli tak, to dziękuję, za dotarcie do końca!

Powodzenia dziewczyny! Weekend przed nami, ale damy radę!

Pozdrawiam was serdecznie :)

12 maja 2016 , Komentarze (7)

Hej dziewczyny! (i chłopaki jeśli tacy są :D, żeby nie było, że jakaś dyskryminacja czy coś :D ) 

Chciałabym was zapytać gdzie szukacie inspiracji? :) Dokładnie chodzi mi o inspirację do gotowania :) Mam do was ogromną prośbę! Czy możecie mi podać linki, bądź nazwy blogów, które was inspirują, gdzie znajdują się ciekawe przepisy :) 

Przyznam szczerze, że uwielbiam gotować, niestety w domu nie mam za bardzo jak :( (posiadanie rodziców kucharzy nie ułatwia zadania). Poza tym ze względu na moją pracę, staram się to robić w miarę szybko i sprawnie. Chociaż uwielbiam spędzać czas w kuchni. Weekendy spędzam jednak u mojego chłopaka i tam mogę się wyżyć kulinarnie i poświęcić na to więcej czasu. 

Wiem, że ktoś może mi powiedzieć od czego jest google? No, tak, tak, ale jakoś większym zaufaniem obdarzam rzeczy, które ktoś już kiedyś przetestował:)

Pewnie jakaś część was ma wykupiony pakiet z Vitalii. Też tak, kiedyś miałam, ale tym razem postanowiłam zabrać się sama za siebie. Szukam ciągle odpowiedzi na pytanie dlaczego jak szybko się poddawałam wcześniej. Dlaczego dochodziłam do połowy i stawałam na laurach. Może, dlatego, że nie była to moja praca. Pomimo tego, że w dużej mierze i tak modyfikowałam dostarczony mi jadłospis. Może chodziło o to, że coś było mi z góry narzucone? A teraz muszę wszystko zrobić sama, poszukać, zaplanować, policzyć. To wymaga ode mnie dużo większego zaangażowania, dużo więcej pracy. Wtedy miałam coś po prostu podsunięte pod nos. Teraz to ja mam całkowitą kontrolę na tym. 

Może wtedy miałam też inne myślenie, po prostu chciałam schudnąć i wrócić do tego co było. A teraz chcę zmienić samą siebie ;) Tylko, żebym wytrwała.. 

No i jest też dużo większa zmiana, mój obecny chłopak :) Nie robię tego dla niego, tylko dla siebie. Ale on też jest moją motywacją i myślę, że będzie mnie wspierał w osiągnięciu celu, kiedy włączy mi się leń. 

Mam tyle myśli w głowie, że nie jestem wstanie tego wszystkiego spisać. 

Na razie szukam inspiracji. Proszę podrzućcie mi źródła, skąd czerpiecie własną do tworzenia super dań! 

A macie też jakieś źródła, które w ogóle was inspirują do odchudzania ? :) 

Pozdrawiam was serdecznie! I dobrego dnia :)

Damy radę!

10 maja 2016 , Komentarze (7)

Zaczynam walkę po raz kolejny. Niestety jestem osobą, która jak nie ma deadline to się nie motywuje! No i właśnie osiągnęłam swoje deadline.. to co pokazała waga to jakaś totalna tragedia. Od dobrych kilku lat nie ważyłam tyle! Jak mogłam się do tego doprowadzić! Ale nie będę się wściekać na siebie.. na razie postaram się sama sobie układać dietę, ale jak nie wyjdzie to chyba znowu sięgnę po rady ekspertów. 

Dziewczyny wiecie co zrobić, żeby to było ostatnia walka? Żeby nie popełniać tych samych błędów co wcześniej? Żeby naprawdę tym razem było inaczej? Żeby moja motywacja nie zaczęłam zaraz uciekać tylko naprawdę, naprawdę, żeby to wszystko zostało! I żebym się nie poddawała.. bo ja choć z reguły sobie mówię, że to był ostatni raz i już na pewno osiągnę ten efekt, który chciałam... to jednak tak się nie dzieje. I nie wiem co mam sobie teraz mówić? Co robić sama ze sobą? POMOCY! 

Postawię sobie pierwszy krok.. co najmniej 3 wpisy w tygodniu ;) dla motywacji. Tak jak 3 razy w tygodniu ćwiczenia :)