Pamiętnik odchudzania użytkownika:
megFree51

kobieta, 32 lat, Opole

168 cm, 82.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Odnaleźć swoje zagubione ,,ja" i 6 z przodu

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Hey Kochane !

Mam dwie wiadomości dobrą i złą, więc wyjątkowo zacznę od tej dobrej, jak na razie trzymam się moich wyzwań, dzisiaj 5 dzień z Ewką , kolejne dni plank i squat challengu, jakiś stały punkt w życiu być musi, więc nie mam zamiaru z tego rezygnować :)
A wiadomości złe, w skrócie chyba już zawsze będę sama, od jakiś 2 miesięcy odnowiłam znajomość z pewnym Panem i naprawdę było spoko, rozmawialiśmy o tak abstrakcyjnych sprawach,w abstrakcyjny sposób,że moje szare komórki wkraczały na największe obroty, a mózg był dożywiony, nie mówiąc o endorfinach jakie mi towarzyszyły przy rozmowach z Nim, cały czas uśmiechnięta i wpatrzona w monitor, dobrze mi było, czułam,że wszystko wychodzi na prostą, bo przecież trzymam dietę, ćwiczę, napisałam licencjat, w niedzielę obrona i może do tego dojdzie jeszcze ten jakże ważny element... No ale chyba wszystko spaliło na panewce, widzieliśmy się wczoraj, byliśmy na koncercie naszej ulubionej kapeli , wszystko było pięknie, fajnie,a potem nagle buuuum nie wiadomo dlaczego i z jakiego powodu po prostu pożegnał się i poszedł, niby powiedział ,,do zobaczenia", ale poczułam się strasznie i tak czuję się dalej, dziękuję Obwarzance za wczorajszo-dzisiejsze wsparcie, bo choć o kilka % jest ze mną lepiej :)
Dodaje zdjęcie z moich szczęśliwszych dni i motywujący utwór moich kochanych zawodników MMA i zapasów, bo zawsze jest czym się wesprzeć :)



Buziaki Kochane, walczcie o siebie mimo wszystko :*

20 czerwca 2013 , Komentarze (5)

Hey Kochane :*
Wiem, dawno mnie tu nie było, ale bacznie Was obserwuje i komentuje przez ten cały czas :) Z moja dietą, ćwiczeniami, postanowieniami różnie bywa , ale wiem jedno,że z tym balastem , który nieziemsko się poci do Grecji jechać nie chce i dlatego zawsze wracam i myślę,że któryś z tych powrotów do prawidłowego trybu będzie ostateczny, a może właśnie ten ? Zaczęłam delikatnie staram się przez cały dzień ruszać , jem 5 posiłków dziennie, co daje sumując 1400 kcal w zaokrągleniu. 
Dzisiaj chyba najaktywniejszy dzień od nie pamiętam kiedy, wstałam o 9 i do tej pory zrobiłam takie rzeczy :
- skosiłam trawę 
- posprzątałam cały dom
- ugotowałam obiad dla naszej trójki, oczywiście zdrowy :)
- zrobiłam pranie
- i coś dla siebie, trochę poopalałam się na podwórku słuchając ukochanej Comy <3
W planach jeszcze dzisiaj Total Fitness Ewki, 3 dzień Sqaut Challenge oraz 3 dzień Plank Challenge :)
Ale już teraz jestem z siebie zadowolona, ta radość Taty z porządku i obiadu na stole jak wrócił z pracy, Dziadek , który docenił wszelkie moje starania. Małe rzeczy,a cieszą, więc warto się męczyć :)
A tu coś , co sobie wymodziłam na następne 30 dni, zaczynamy delikatnie, a potem już będzie ogień , 30 dni ćwiczeń z Ewą, w sumie 41 różnych treningów :P 
Zerknijcie sobie:
Buziaki Kochane, walczcie, upadajcie i wstawajcie, ale zawsze wracajcie :***

6 maja 2013 , Komentarze (5)

Hey, hey :)

Tak to ja, niestety ja....

A więc 2,5 tygodnia dobrze trzymanej diety i ćwiczeń jak widać to moje maksimum, bo po tym nastąpiło 1,5 tygodniowe obżarstwo z prawie zerową aktywnością fizyczną i wszystko to, co udało mi się zrzucić ,,szczęśliwie" wróciło prawie w całej swej krasie.....
TAK WIEM MAM ZA SWOJE !!!!!!!

Oprócz zwykłego obżarstwa w tym wszystkim jest (bynajmniej tak mi się wydaje) ukryte dno, jak  bliska mi osoba powiedziała, (dziękuję Madziu :*) w życiu zmieniają nam się PRIORYTETY i tak właśnie jest teraz ze mną, przez co czułam i nadal czuję mega zagubienie, przez ostatnie 3 lata najważniejsze było dla mnie KARATE, każdy smutek, złamane serce, ból rozpacz, złość i agresję mogłam wyładować na treningu, przychodziłam na trening z łzami w oczach, a wychodziłam z szerokim uśmiechem dumna, że po raz kolejny wykroczyłam poza granicę własnych możliwości, tak ale to już się skończyło, coś co było moim azylem zaczęło być kolejnym utrapieniem, więc póki co nie trenuję, nie chcę się zmuszać i cierpieć z tego powodu. 
Po drugie od stycznia miałam być zawodniczką MMA, wszystko pięknie , ładnie picuś glancuś ,ale co najwyraźniej moja gruba przeszło metrowa dupa znalazła swojego największego adoratora, na moje nieszczęście był nim zajęty trener,w kwiecie wieku, który chciał mnie mieć dla siebie 2 razy dziennie, 6 razy w tygodniu, w porę przejrzałam na oczy i odmówiłam...Trenowanie drugiej sztuki walki też odstawiam, moje problemy skórne dają mi nieźle popalić, więc kolejnych kontaktów z spoconymi ludźmi i skażoną wszystkim matą nie zniesie.....
Tak przyznaję użalałam się nad sobą,że pier**** dietę, rzucam to wszystko w kąt, skoro wszystko jest do dupy, dalej do niczego itp itd....Bo po co , na co i dla kogo ?
Ale nie należę do osób , które zawieszają rękawice na kołku tak od razu i uderzam na nowo, z innymi celami, odjętymi 400 kaloriami od jadłospisu, aktywnością jak mam ochotę, dzisiaj były rowerki, jutro też rowerki, a w środę zaplanowałam sobie poranną bieżnię.
Czułam się dzisiaj okropnie, byłam w centrum handlowym chciałam sobie coś kupić, ale myślałam, że zwymiotuje patrząc na siebie w lustrze, do czego ja się doprowadziłam????Ważę tyle, co niejeden facet,a może i wiecej...

 Pamiętam jak ważąc 65 kg ubrałam krótką spódniczkę, buty na obcasie i t-shirt i stałam w lustrze zachwycając się sobą, jak biegałam 15 km, potem jak wróciłam do karate, byłam silna , nie wiem gdzie podziała się moja siła, pytam GDZIE???
Na tych rowerkach też stwierdziłam,że wyglądam jak baleron, co z tego że daję radę jak wyglądam przy tych dziewczynach jak monstrum, NIE CHCĘ TAK WYGLĄDAĆ, NIE CHCĘ TAK O SOBIE MYŚLEĆ!!!!
Z początkiem stycznia wyjeżdżam do GRECJI spełniać swoje MARZENIA, studiować, nauczyć się wymarzonego języka, pobyć w tym pięknym kraju, w którym tyle lat temu się zakochałam i jak nie będzie tych 61 KG to PROSZĘ NAKOPCIE MI DO DUPY, z resztą proszę WAS o to i w trakcie walki :) 

Mam przeszło 7 miesięcy , co to niby 16 kg , skopiuję sobie ten wpis wydrukuję i w każdej chwili zwątpienia będę czytać aż do znudzenia, dopóki nie zrozumiem co tak naprawdę jest dla mnie ważne :)!!!!

25 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Hey hi hello!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Dzisiejszy dzień zaliczam do spędzonych należycie :) Zostałam obudzona po 8, bo musiałam zrobić zakupy, dostać się do alergologa i tak w poniedziałek mam wizytę, na razie biorę jakiś antybiotyk i smaruję maścią te moje szalone stany zapalne, eh jak nie urok to sraczka..... 
Z pozytywów: 
-wstępne papiery do Grecji wypełnione
- zaczęłam dzisiaj pisać 3 rozdział licencjatu i juhuuuuu juhhuuu jestem w jego połowie
-przećwiczone na dziś: 55 minut biegania, skalpel 2 Ewki, 10 minut ćwiczeń na brzuch oraz
 9 dzień squat challenge, dzisiaj było ich 100, niby nic, ale z moimi zakwasami w udach chodzić nie mogę,a co dopiero ćwiczyć, ale podołałam 
- dietka na dziś 1)jajeczniczka z szpinakiem, kawałek chleba, pół pomarańczy,
                        2) koktajl bananowo-truskawkowy
                        3) makaron pełnoziarnisty z kurczakiem w sosie pomidorowo-                                                paprykowym
                        4) 3 kromki chleba pełnoziarnistego z twarogiem i warzywami, pół                                             pomarańczy
                        5) 2 kromki chleba pełnoziarnistego na ciepło z szynką z kurczaka i                                         warzywami, truskawki
Niby wydaję się dużo jedzenia, ale porcje są takie ,że zwariowałybyście jak każdy, jak je widzi ;) Wczoraj wpadło kilka kawałków ptasiego mleczka,ale przez tą nerwówkę no musiałam, ważne że kilka kawałków,a nie cała paczka jak zwykle miałam w zwyczaju :D

Dobrej nocki Malutkie :*

24 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Witajcie :*

Moje życie to ostatnio jeden wielki chaos, jest jak rozsypane puzle, które mam nadzieję ułożą się wkrótce w jedną całość. Do rzeczy studia- od października miałam być w Grecji, no ale niestety Grecy przyjmują tylko na semestr letni, czyli mój wyjazd tam najwcześniej w styczniu( jeśli załapię się na poprzedzający studia intensywny kurs językowy), a więc mój grecki sen i te widoki musza jeszcze trochę poczekać :(:
Sprawa druga, zrozumiałam coś niezwykle ważnego wczoraj, mianowicie to,że nie chcę trenować już karate, od końca tamtego roku miałam wątpliwości, chciałam zdać egzamin na kolejny stopień i odejść, ale z racji tego,że sprawy w drugim klubie się pokomplikowały zostało tak jak jest, więc trenowałam, ale już nie kręci mnie twarda japońska filozofia, robienie w kółko tych samych technik za które płacę masakryczne pieniądze, brak szacunku trenerów do trenujących i ciągłe pretensje, kary i wykorzystywanie z ich strony.
Poza tym moja sylwetka uprawiając ten sport stała się bardziej męska, wiadomo fajne są zarysowane mięśnie itp itd, ja dalej kocham sporty walki i nic tego nie zmieni, ale po prostu muszę zrobić przerwę, żeby zrozumieć czego naprawdę potrzebuję i znaleźć coś co będzie dawało mi szczęście, bo mój prawie trzyletni ,,związek" z karate dawno się wypalił. Chcę być zgrabna, wysportowana, ale kobieca, chcę wyglądać TAK:
A NIE tak:
Pozostało mi pisanie licencjatu, obrona, a wraz z końcem czerwca wracam na stare śmieci , szukam jakiejś pracy co by na wyjazd zarobić i od października zaczynam zaoczne studia magisterskie w oczekiwaniu na wyjazd do Hellady, we Wrocławiu już od lipca mieszkać nie będę , bo chyba wszystko co mnie tu trzymało przestało być istotne. 
Trzeba iść dalej, podążać za głosem serca i nigdy nie patrzeć na czubek własnego nosa! 
Do celu kilogramowego zostało mi przeszło 14 kg , ale przecież da się zrobić, jak wszystko pójdzie zgodnie z planem to już 30 lipca będę mogła cieszyć się nową wagą

Powodzenia Kochane , walczcie dzielnie :)!!!!

21 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Hey Kochane :*

Jak zwykle namieszałam, ale co tam jak się bawić to się bawić, prawda Obwarzanka :D ? Dodam tylko,że jestem z Wami do wtorku, bo potem będę zamordowana przez mojego trenera za zaspanie i niepojawienie się na zawodach....cóż życie-zdarza się :D Hehe
Po piątkowym wybiciu z rytmu jestem prze-rozleniwiona, ale diety się trzymam, tutaj mój szalony, przepyszny obiadek:

Dzisiejsza regeneracja była wczoraj , więc wypadałoby coś poćwiczyć , a że oglądałam MMA do 4 nad ranem, to ten dzień zaliczam już do straconych, bo strasznie jestem nieżywa, tutaj jeszcze zdjęcie sylwetki , robione w piątek przy okazji treningu:

Udanej niedzieli Malutkie :*

19 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Hey Kochane :*

Tak dzisiaj trochę nostalgicznie, sentymentalnie i bez pozytywnej energii. Smutno mi , tak cholernie jest mi smutno, wiem że o coś walczę,że się samorealizuje, trzymam diety, ćwiczę, że już od października będę w Grecji na studiach, wszystko to trzyma mnie przy życiu , ale jakoś nie wiem dociera to do mnie tylko przez jakąś mglistą zasłonę..
I tak od dni wypełnionych po brzegi z wielkimi sukcesami nastają dni takie jak ten, gdy nie mam ochoty wypełnić sobie czasu niczym więcej niż sensacją posiłków ustalonych w diecie, o 18 mam zabrać się za ćwiczenia i tak zrobię choćby nie wiem co się działo, trudne to, no ale cóż wybrałam drogę walki, więc muszę walczyć.
 Do rzeczy jest kilka powodów mojego smutku, po pierwsze dowiedziałam się dziś ,że mój ulubiony kolega z treningów brazylijskiego jiu- jitsu( ten który zawrócił mi w głowie, a potem okazało się,że ma dziewczynę) wyjechał do Anglii i to nie na dzień, czy dwa tylko na co najmniej 3 miesiące, co oznacza ,że nie zobaczymy się przynajmniej rok, o ile zobaczymy się kiedykolwiek, bo jeśli on wróci to ja będę musiała wyjechać, gdybym choć o tym wiedziała, to choć uścisnęłabym go tydzień temu po walce, czy cokolwiek, wiem że to że został dłużej i chciał ze mną walczyć ostatnią walkę, mimo że wszyscy już poszli miało jakieś znaczenie, może takie nasze specyficzne pożegnanie,a ja zamiast zostać chwilę pogadać po prostu wyszłam z szatni i powiedziałam ,, na razie" nawet nie łapiąc dla siebie tego jego uśmiechu, ostatniego dla mnie.....
Po drugie jutro mam wymuszone zawody z karate, jedną walkę z jakąś tam zawodniczką, muszę wstać o 6 rano żeby walczyć o 15, bezsensowne, cały dzień w dupie, jeszcze na dodatek mogę przegrać, nie pociesza mnie to... 
Poza tym jutro urodziny ma jedna z najważniejszych w moim życiu osób, osoba przez którą tutaj jestem, przez którą jestem jaka jestem, dzięki której 3 lata temu schudłam pokochałam sport i zostałam zniszczona emocjonalnie, w zawiesinie pomiędzy tym kim byłam, kim chciałam się dla niego stać i kim teraz jestem.Wiem,że teraz walczę o swoją sylwetkę i samopoczucie tylko dla siebie, ale wtedy to wszystko było poświęcone jemu, latałam jak na skrzydłach przez przeszło 3 miesiące, najpiękniejsze w moim życiu, do momentu w którym mogłam spędzić z nim noc, zostać jego pierwszą kobietą i usłyszeć :
,, Trzymaj się" , wtedy myślałam że rozstajemy się na zawsze, wszelkie moje starania, wyrzeczenia spaliły się na panewce...
I tak jakoś żyłam, raz było lepiej, raz gorzej wypełniałam sobie czas pasjami , które od wtedy dodawały mi siły, ale gdy odezwał się do mnie po 2, 5 roku wszystko przestało mieć znaczenie, wiedziałam że polecę na jego jedne kiwnięcie palcem, bo zawdzięczałam mu niezwykle wiele, sam przyznał, że się zmieniłam,że teraz jestem fajna, pewniejsza siebie, wiem czego chcę i myślę pozytywnie. Łudziłam się ,że tym razem się ułoży ,że mogę wrócić nawet do domu, byle być z nim, obok niego czerpać jego energię i być szczęśliwa, jak odezwał się do mnie po takim czasie znowu byłam tą Magdą , którą kochałam, czułam, że coś niezwykle ważnego do mnie wróciło. Wróciło, ale znowu na kilka krótkich chwil.
 Po kilku miesiącach znowu go spotkałam, w święta wielkanocne jak go zobaczyłam tańczącego z jakąś dziewczyną ogarnął mnie niesamowity smutek,żal którego nie da się opisać. Potem podszedł do mnie, zachowywał się jakbym była jego, niespodziewanie pocałował mnie w usta, do teraz pamiętam ten dotyk....W czerwcu miną 3 lata,a ja dalej kotłuję się w tym gównie, czy go widzę, czy nie widzę jest tak samo, próbuję sobie coś poukładać nie wychodzi, po prostu żyję dalej , ale jakaś durna egzystencja, może gdybym powiedziała mu wtedy żeby został, to wszystko wyglądałoby inaczej, ale jest jak jest...

Nic Kochane przepraszam za moją paplaninę, ale musiałam się wygadać, zmykam do ćwiczeń, w tych chwilach zapominam i tak już 3 lata...
Buziaki :*

16 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

Hey Bejbusie :*

No i dzisiaj się zważyłam, od tamtego poniedziałku -1,9 kg czyli jednym słowem dobrze jest!
Wiadomo,że pierwszy tydzień jest zawsze najbardziej owocny, ale wcale bym się nie obraziła, gdyby tak spadało jeszcze choć przez 2, 3 tygodnie , bo do zrzucenia jest i to duuuużo :)!!!
W obwodach też pospadało po 2,1 cm czyli tak przyzwoicie i wcale niepodejrzanie :P hehe
Właśnie wróciłam z uczelni i jakoś nie mam weny do niczego, licencjat zapadł w śpiączkę, pewnie zrobię języki, poczytam książkę i upichcę mikroskopijny obiadek, bo wieczorem trening- WAR!!!!:D 
Rano miałam taką agresję, że idealnie by się pod to nadała, ci faceci kiedyś mnie dobiją naprawdę, zło ostateczne, trzymajcie ich ode mnie z daleka :P

Lepiej mówcie jak tam u Was :*

Można? Można ! Do tego dążymy, cierpliwość !!!

14 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Hey Malutkie :*****

Uhhhh..... dzisiaj kończy się powoli pierwszy tydzień mojej ,,specjalistycznej" diety , jak na razie w dzienniku mam same 2 , co oznacza ,że każde z zaleceń wykonałam perfekcyjnie. Najcięższa próba , którą zaliczyłam miała miejsce wczoraj- najpierw mecz, a potem koncert, jejku jak ja miałam ochotę na kiełbasę z grilla, chipsy, o alkoholu nie wspomnę, znajomi ciągle chcieli się ze mną napić , a ja twardo tylko odpowiadałam : ,,Nie", okropne to było, ale wiedziałam,że jak dzisiaj się obudzę będę taka z siebie dumna i nie myliłam się :)
Dzisiaj czas na regenerację, w tym tygodniu przećwiczyłam 11h, w tym wiadomo karate , brazylijskie jiu-jitsu, Ewa Chodakowska( TURBO, SKALPEL 2, ĆW NA BRZUCH), Zumba, całkiem niezły wynik godzinowy :D heh
Zważę się i zmierzę jakoś w wtorek/środę , bo jeszcze mam @ i wiecie jak to jest :P

Słonecznej niedzieli Kochane :*

8 kwietnia 2013 , Komentarze (4)

Hey Małe :*

Tak dzisiaj pierwszy dzień diety od dietetyczki i pierwszy dzień mojego nowego życia, bo jak inaczej nazwać szalone posiłki i czas rozplanowany kilka dni naprzód ? :) Jak na razie idzie dobrze śniadanko i obiadek już za mną, smaczne, pożywne, ale wielkość porcji oszałamiająca, trochę potrwa zanim się przyzwyczaję heh... Co do ćwiczeń jak na razie zaliczone: pierwszy dzień ćwiczeń z książki Ewy plus część skalpela na brzuch. Z kwestii rozwoju duchowego i edukacyjnego, to wielki sukces - napisałam 3 podrozdziały pracy licencjackiej i zrobiłam planowany materiał językowy na dziś :)
A teraz czas spojrzeć prawdzie w oczy żeby nie zrezygnować i nie zawalić wszystkiego.W listopadzie już udało mi się dojść do wagi 69,9 kg, dzisiaj jest 78,3 kg ;(
Tak więc w kilogramach przytyłam 8, 4kg !!!!!!!!!
-w piersiach na plusie 5 cm ( ale to przez zbliżający się okres)
-w talii na plusie 6 cm
-w brzuchu na plusie 11 cm :(!!!!!!!!!!!!
-w biodrach na plusie 9 cm
-uda nie liczę, bo zmierzyłam teraz w końcu w dobrym miejscu tj. 2/3 cm od kroku
-łydka 3,5 cm na plusie

W sumie przybyło mnie prawie 35cm , ładny wynik co ??

No ale sama na to sobie ,,zapracowałam" ,a tarczyca tylko mi pomogła, no nic plany są motywacja jest, wsparcie jest, dietkuję i ćwiczę ,a już latem będzie HOT BODY :D hehhe