Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po wielu perypetiach związanych z odchudzaniem ktoś rzucił w mojej obecności hasło: dieta przyspieszająca metabolizm. Zaczęłam czytać i z dnia na dzień padła decyzja. Jak się okazało: zbawienna. Na diecie jestem już jakiś czas, waga leci, a ja w końcu czuję, że mogę wyglądać tak, jak w wieku dwudziestu paru lat.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49509
Komentarzy: 670
Założony: 20 września 2014
Ostatni wpis: 28 października 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aniab2205

kobieta, 41 lat, Tomaszów Mazowiecki

164 cm, 57.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2016 , Komentarze (12)

 Chyba faktycznie jakąś dobrą fazę złapałam, bo dzisiaj rano szklana pokazała równe 65 kg(impreza). Matko kochana, nie sądziłam, że już w tym tygodniu się spotkamy z tą piąteczką z przodu. Miła niespodzianka. Aż zrobiłam fotę, tylko wrzucić jej narazie nie mogę, bo kompa mąż zabrał do pracy. Teraz tak sobie ją w duchu próbuję zaczarować: zostań kochana na miejscu, nie daj się już tam żadnej cyferce wepchnąć do przodu:) Narazie paska nie zmieniam, zobaczymy jak się sytuacja rozwinie.

Ps. Po powrocie męża obiecuję wrzucić fotki szklanej i jedzonka. Dzisiaj na obiad mam zupę krem z papryki i selera, a popołudniu będę robić gołabki na jutrzejszy obiad i kolację. Lubię to danie, ale jakoś nie miałam ostatnio czasu, żeby je przygotować.

Buziaki dla was. Dietujemy dalej:-) 

8 lutego 2016 , Komentarze (14)

  Obiecałam w nowym tygodniu zrobić pomiary, więc rano było obowiązkowe ważenie. A tu miła niespodzianka, bo na wadze 65.80, a to oznacza, że po 12 tygodniach i 3 dniach waga spadła o równe 10 kg. Rany julek. Ładnie poszło. Coraz bliżej celu jestem, wyrobiły mi się nawyki i odruch okazywania żywieniowego zdrowego rozsądku, więc wierzę, że to, co było już nie wróci. A poniżej wrzucam fotki porównawcze. Waga wyjściowa, po utracie 5 kg i 10 kg.

   

Niestety nie mam zbyt wiele miejsca w łazience, a brak w domu większego lustra. Kiepska jakość zdjęć, ale myślę, że efekt mimo wszystko jest widoczny.

                                                   

8 lutego 2016 , Komentarze (10)

Tak, tak, to prawda. Jeszcze nie odmawia sobie słodkości, ale coraz częściej prosi: zrób mi sałatkę; albo pyta: masz więcej?, daj spróbować/ czyt.: podziel się:)

Poniżej fotka mojego śniadania i jedzenia do pracy z wczorajszego dnia. Było na słodko, bo nie miałam gdzie tego podgrzać, a zimnych mięs raczej unikam. Śniadanko to oczywiście owsianka z pomarańczą i melisą, na przekąskę gruszka i kiwi, na obiad kasza jaglana z kiwi. W małym pudełeczku: Inka o smaku toffi- mój grzech, bo ma 2% cukru w składzie i jakiś aromat.

                                 

Teraz fotka sałatki dla męża. Na wierzchu podprażone lekko 2 plasterki salami.

Tutaj owsianka z dzisiaj, z kiwi i jabłkiem, posypane Inką o smaku toffi, bo cynamon chwilowo mi się przejadł.

A tutaj dzisiejszy obiad:makaron żytni i kasza jaglana, do tego będzie sos owocowy ze zblendowanej pomarańczy i połowy jabłka- w słoiku, poleję później, żeby mi go kasza nie wciągnęła. Kiwi to oczywiście na przekąskę, czy też drugie śniadanie jak kto woli.

5 lutego 2016 , Komentarze (10)

Znacie to uczucie, kiedy coś za człowiekiem chodzi. Ja tak miałam od jakiegoś tygodnia z pizzą. No i dzisiaj poeksperymentowałam żeby nie było. Zrobiłam ciasto z  mąki owsianej, drożdży, odrobiny oleju z pestek winogron i szczypty soli. Standardowy przepis, tylko mąka owsiana zamiast pszennej. Na to passata pomidorowa, oregano, 5 plastrów salami, pomidor, pieczarki, papryka, kiszony ogórek, czerwona cebula, siekana pietruszka, na którą ciągle mam ostatnio ochotę i daję ją do wszystkiego. Ciasto prawie nie wyrosło, ale smakowało dobrze, od spodu lekko się zrumieniło.  Salami być może zawierało konserwanty, których staram się unikać, ale przy takiej ilości nie zamierzam uderzać się w pierś. W smaku ok., najadłam się i zaspokoiłam głoda. Zjadłam połówkę. Wydzielając porcję, kierowałam się ilością zużytej mąki.

                

5 lutego 2016 , Komentarze (19)

Waga znów spadła o 10 dag, w sumie to teraz waga pokazała 66,20kg, ale pomiary uzupełnię dopiero w przyszłym tygodniu. Swoją drogą to trochę dziwnie, bo jestem tydzień przed @, a tu opuchlizna nie dokucza jakoś bardzo i waga sobie leci. Dzisiaj wrzucam fotkę wczorajszej kolacji- sałatki, dzisiejszego śniadania- jajecznica z pieczarkami, cebulką i pomidorem, do tego połówka grejpfruta, no i obiadku z przekąską (na wynos do pracy)- kasza pęczak, smażona wątróbka z cebulką i kiszone ogórki, na deser będzie cały grejpfrut. Na przekąskę mam mieszankę orzechów nerkowca, włoskich i laskowych.

Kiełbaskę swojską kupiłam, bez azotanów i takich tam, no i nie mogłam się jej oprzeć tak pachniała.

3 lutego 2016 , Komentarze (12)

 Waga znów schodzi w dół i dziś zagościł na pasku nowy pomiar. Na wadze same szóstki, ale jestem przekonana, że w przyszłym tygodniu będzie co najmniej pół kilo mniej:) Dietkę dalej zachowuję, w sobotę tylko zgrzeszyłam kawałkiem 3 Bita, moja mama miała urodziny. Bałam się, że to zahamuje moje zrzucanie, ale byłam gotowa na taką pokutę. Mimo wszystko, chyba jednak wielkiej zbrodni nie popełniłam, bo waga nie tylko się nie zatrzymała, ale i spadła. 

Od lekarza dostałam dobre wiadomości, wracam powolutku do zdrowia i dobrego nastroju. Na pewno pomaga w tym słoneczko za oknem. Lubię słoneczną pogodę, to mnie napędza.

28 stycznia 2016 , Komentarze (14)

 Kochane, koniec zastrzyków, strachu przed czekającą przyszłością. Teraz ma być już tylko lepiej. Próbuję przekonać do tego siebie i męża. Dzisiaj i jutro mam wolne, byczę się w domu, regeneruję po ostatnich przejściach. Jedzeniowo kiepsko się dzisiaj wykazałam, nie jadłam śniadania, bo nie mogłam, potem o 11.30 zjadłam szklankę kaszy jaglanej zasmażanej z jajkiem i 2 kawałeczki grejpfruta. Na przekąskę o 16 zjadłam 2 małe gotowane buraczki, a na kolację kaszè gryczną z pieczarkami i kawałkami kurczaka. Ta kolacja do teraz mi biega po żołądku. Na wadze był rano spadek do 66,60, ale wątpię by to się do jutra utrzymało, bo kiepsko skomponowałam te dzisiejsze posiłki. Zgrzeszyłam też herbatą z 1 łyżeczką cukru, byłam tak słaba rano, że machnęłam ręką. Oparłam się za to batonikowi, którego dostałam do tej herbatki i czekoladce, którą chciała mnie poczęstować znajoma. Brawo ja:D 

Wrzucam jeszcze zdjęcia: śniadanie, obiad z 2 dań: rosołek i kasza z pieczarkami. Był jeszcze deser: kilka kawałków grejpfruta.

                          

                             

  Tak, wiem, nie czyta się przy jedzeniu, jestem nałogowcem jeśli chodzi o czytanie, nie umiem sobie odmówić te przyjemności nawet w trakcie jedzenia.

27 stycznia 2016 , Komentarze (12)

 Tak, to prawda, zawsze znajdę sobie jakieś problemy, przeszkody. Być może dlatego tyle czasu marnowłam na okazjonalne diety zamiast nauczyć się racjonalnie jeść. Teraz na głowie mam trochę osobistych spraw i w łeb biorą wszystkie postanowienia pozytywnego myślenia, nie stresowania się. Wiolu kochana, w tym miejscu należą Ci się ode mnie przeprosiny. Rozmawiałyśmy o tym, że problemy czasem człowieka przerastają, że ciężko jest się zdystansować i nie stresować. Wydawało mi się, że taki całkowity dystans jest możliwy, a jednak to Ty miałaś rację. Wybacz, że uparcie twierdziłam, że jest inaczej. Jak coś dotyczy nas osobiście, kiedy osobiste rzeczy dzieją się nie po naszej myśli, to stresu nie da się uniknąć, można z nim walczyć, wygrać bitwę, ale nie wojnę.

Znajoma z Vitalii zainspirowała mnie, żeby poszukać koło siebie czegoś optymistycznego, ona często wspomina o krajobrazach, ludziach wokół. Pomyślałam:jutro znajdę 10 takich rzeczy. I co? Gucio, jestem beznadziejna w takich poszukiwaniach. Za oknem buro, szaro, brzydko, bo bez słońca,z domu wychodzę bladym świtem, do domu wracam wieczorem, w ciągu tygodnia musiałam przyjąć 18 zastrzyków. Czym tu się do ch... cieszyć? Tyle dobrego, że się nie poddałam. Na necie szukałam pozytywnych haseł, szczególnie spodobało mi się to: 

Powtarzam to od dwóch dni jak mantrę. Wczoraj, zza chmur wyjrzało słońce, cieszyłam się nim przez pół godziny jazdy samochodem. Szkoda, że nie na spacerze, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Teraz, podupadła na duchu, szukam nowych bodźców do uśmiechu, bo mam za sobą nieprzespaną noc i jutrzejsza zapowiada się na nie lepszą. Zimowa depresja? Może. Tak bardzo mi się tęskni do słońca...

Ps. Przed chwilą znalazłam to, chyba sobie wydrukuję i powieszę na czole;p

26 stycznia 2016 , Komentarze (6)

  Waga stoi i nie chce się ruszyć, ale centymetry spadają. W brzuchu, który jest moją bolączką ubyło 2 cm, więc jestem zadowolona. Ochota na słodkości nadal mnie nie opuszcza,ale jestem często poza domem, więc jakoś łatwiej mi z nią walczyć. Dzisiejszy powrót do domu planuję na ok 20- 21, więc całe jedzonko dnia dzisiejszego jedzie ze mną. N śniadanie była sałatka, miała mnie wizualnie zachęcić do jedzenia, bo nadal mam z tym problem. Na przekąskę wzięłam tuńczyka i pieczonego kurczaka, na obiad pieczone warzywa z pieczonym udkiem bez skóry. Do tego warzywka do pochrupania, ale jednak pieczone dzisiaj rządzi. Chciałam odmiany po duszonkach na patelni i gotowanych zupkach. 

                     

23 stycznia 2016 , Komentarze (11)

 Po 10 tygodniach diety, dorwała mnie ogromna ochota na słodycze. (tort)(czekolada)Cały dzień ze sobą walczę, ze skutkiem, ale przyjemne to nie jest. Mój mąż objada się za to ciastem od mamy. Żartuję sobie z niego, że jak się dalej tak będzie prowadził, to wkrótce jemu przyjdzie walczyć z nadwagą. 

Najgorsze w tej mojej chętce na słodycze jest to, że nie da się jej zaspokoić deserami bez cukru. Tym razem kubki smakowe nie dają się oszukać. Zrobiłam na śniadanie naleśniki z kaszy jaglanej i odrobiny mielonych płatków kokosowych, dodałam grejpfruta. I co? Najadłam się, ale po głowie wciąż biega myśl o pierniku z orzechami albo kawałku sernika. W myślach ciągle toczę ostre bitwy z samą sobą. Może i pozwoliłabym sobie na coś, ale pod wpływem zastrzyków hormonalnych moja waga bardzo w tym tygodniu skacze. Raz 67,20, raz 67,50. Nie będę sobie jeszcze dodatkowo bruździć.:( Niżej moje naleśniki. Słodzone stewią.

                                 

Aby oderwać myśli od słodkości wrzucam jeszcze fotki z obiadu: Zupa czosnkowo- cebulowa ze szczypiorkiem i prażonymi płatkami migdałowymi, a na drugie ryż brązowy z pieczarkami, fasolką, brukselką i jajkiem sadzonym.