Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedyś ważyłam 60 kg... Potem nastało 7 lat tłustych... A teraz przyszła pora na 7 lat chudych... Mam nadzieję, że uda się szybciej ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9523
Komentarzy: 339
Założony: 16 stycznia 2013
Ostatni wpis: 6 listopada 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
NieNitka

kobieta, 51 lat, Warszawa

173 cm, 90.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 lutego 2013 , Komentarze (6)

A dziś:

Śniadanie: 1/3 melona zielonego, duże jabłko, moja herbata

Drugie śniadanie: 3 mandarynki, szklanka soku pomarańczowego (niestety z kartonu, ale bez cukru chociaż)

Obiad: kalafior na parze z czosnkiem i szczypiorkiem, moja herbata

Kolacja: surówka z kiszonej kapusty, pomarańcza, moja herbata

Z okazji Tłustego Czwartku nie poćwiczyłam ;) a zamiast tego delektowałam się zapachem pączków różnorakich, które zakupiłam dla pozostałych domowników.

Jeśli moje menu wyda się komuś monotonne to spieszę z wyjaśnieniem, że jestem typem, który może jeść ciągle te same rzeczy o ile mu one bardzo smakują. Jeśli trafię na potrawę, która mi bardzo zasmakuje a do tego jeszcze mieści się w dietowych założeniach to po prostu włączam ją na stałe do jadłospisu i często do niej wracam. Mam kilka szlagierów, które nie znudzą mi się chyba nigdy np. pomidory i cebula to mój typ numer 1 i mogę je jeść codziennie w ilościach naprawdę sporych. A do picia herbata oczywiście... :)

 

7 lutego 2013 , Komentarze (2)

Wczorajsze menu wyglądało tak:

Śniadanie: 1/3 melona zielonego, grapefruit, moja herbata

Drugie śniadanie: sałatka z sałaty masłowej, papryki, cebuli i pomidorków koktajlowych, moja herbata

Obiad: duszona biała kapusta z marchewką i cebulą przyprawiona przyprawą do ziemniaków, moja herbata

Kolacja: 500 ml soku wielowarzywnego śródziemnomorkiego (z kartonika), surówka z kapusty kiszonej z marchewką i cebulą, pomarańcza, moja herbata

Do tego 30 minut ćwiczeń na mięśnie grzbietu i brzucha oraz wypady.

 

5 lutego 2013 , Komentarze (3)

Dzisiejsze owocowo-warzywne menu:

Śniadanie: duże jabłko, 1/3 melona zielonego, moja herbata

Drugie śniadanie: sałatka z sałaty masłowej, papryki, cebuli i pomidorków koktajlowych, moja herbata

Obiad: zupa z dyni (marchew, cebula, czosnek, dynia, przyprawiona na ostro), mała porcja duszonych warzyw śródziemnomorskich (z wczoraj), moja herbata

Kolacja: kalfior na parze z czosnkiem i szczypiorkiem, sałatka z kiszonej kapusty z marchewką i cebulą, pomarańcza, moja herbata

Nie jest źle. Głowa na razie nie boli i zimno też mną jeszcze nie telepie (a znam te przypadłości z poprzednich razów).

 

4 lutego 2013 , Komentarze (3)

Pierwszy dzień diety owocowo-warzywnej za mną. Od razu na wstępie chcę wyjaśnić, że jest to nieco przeze mnie zmodyfikowana dieta owocowo-warzywna. Dwie starsze książki dr Ewy Dąbrowskiej przeczytałam nawet nie raz, wykładu (dostępnego w sieci) wysłuchałam dobre kilka razy i za pierwszym razem kiedy tę dietę stosowałam (2 lata temu) trzymałam się stricte zaleceń książkowych. Wtedy przez 4 tygodnie schudłam 8 kg i czułam się bardzo dobrze, ale niestety później wróciłam do starych nawyków i wszystko wróciło a nawet trochę więcej. No cóż na głupotę nie ma rady...

Wracając do tematu, Moja wersja diety owocowo-warzywnej różni się od oryginału tym, że urozmaiciłam ją o owoce i warzywa nie wymienione w książkach, ale kierowałam się przy tym pewną zasadą. Otóż na podstawie tabel wartości odżywczych produktów (dostępnych chociażby na stronach Instytutu Żywności i Żywienia) uszeregowałam sobie owoce i warzywa raz pod względem zawartości białka a drugi raz pod względem zawartości węglowodanów i wybrałam wszystkie te, które mają wartości mniejsze od jabłka (wymienione w książce a posiadające stosunkowo wysoką wartość węglowodanów = 12,1) oraz kapusty włoskiej (także dozwolona na podstawie książek a posiadająca relatywnie wysoką zawartość białka 3,3). Takie rozwiązanie wydaje mi się logiczne, ale oczywiście jest to mój pomysł i nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że jest słuszny. Po prostu wyjaśniam, żeby osoby które znają tę dietę i stosują ją ściśle wg książek nie były zdziwione znajdując w moim menu jakieś dodatkowe warzywa i owoce.

Tak, więc dzisiejsze menu:

Śniadanie: sałatka z sałaty masłowej, pomidorków koktajlowych i papryki, moja herbata

Drugie śniadanie: jabłko i grapefruit,

Obiad: duszone warzywa śródziemnomorskie (bakłażan, cukinia, cebula, czosnek, pomidory), moja herbata,

Podwieczorek: jabłko, pomarańcza,

Kolacja: kalafior na parze z czosnkiem, ogórek kiszony, moja herbata,

I tyle na dziś :)

Mam nadzieję, że tym razem głupota mnie nie dopadnie i po zakończeniu diety owocowo-warzywnej grzecznie przejdę na zdrowe żywienie i tak mi już pozostanie.

3 lutego 2013 , Komentarze (2)

Nie pisałam przez kilka dni, gdyż byliśmy na rodzinnym wyjeździe narciarskim, ale już jestem z powrotem.

Pensjonat, w którym mieszkaliśmy oferował śniadania i obiadokolacje, ale jak łatwo się domyślić nie były one bynajmniej dietetyczne. Ponieważ znałam menu już z poprzedniego pobytu w tym miejscu postanowiłam zrezygnować z posiłków i żywić się we własnym zakresie. Na szczęście nasz pokój to było mini-studio z aneksem kuchennym, więc nie było problemu z przygotowaniem sobie czegoś smacznego i dietetycznego zarazem.

Moje menu wyjazdowe wyglądało w ogólnym zarysie tak:

Śniadanie: musli crunchy własnej produkcji z jogurtem naturalnym (200 ml), herbata

Drugie śniadanie: miseczka winogron

Obiad: sałatka z sałaty masłowej, pomidorków koktajlowych i sera feta (100 gr), herbata

Kolacja: makaron pełnoziarnisty z warzywami duszonymi na łyżeczce oliwy, herbata

Niestety nie obyło się bez deseru po obiedzie, ale starałam się podjadać tylko rodzynki i migdały w ilościach kontrolowanych oraz odrobinę oscypka po kolacji. Raz czy dwa uległam też pokusie chrupków orzechowych Curly :(

Najważniejsze jednak, że codziennie maszerowałam z kijami po około 2-3 godziny (na nartach chwilowo nie jeżdżę ze względu na brak kondycji i obawę przed kontuzją w związku z tym).

Generalnie mimo tych drobnych grzeszków jedzeniowych podczas wyjazdu i dwóch gorszych dni jeszcze przed wyjazdem, wyszło nieźle i dziś na wadze było 93 kg, więc tendencja mimo wszystko spadkowa.

Od jutra dieta owocowo-warzywna przez najbliższe 6 tygodni. Zakupy warzywne i owocowe już zrobione, więc mogę zaczynać. Trzymajcie kciuki!

Domowe musli crunchy

2 i 1/2 szklanki suchych składników (płatki owsiane, jęczmienne, żytnie, orzechy i pestki różnego rodzaju)

1 łyżka oliwy

2 łyżki miodu

suszone owoce (rodzynki, żurawina, jabłka, ananasy itp)

Oliwę z miodem lekko podgrzać, żeby były płynne i wymieszać z suchymi składnikami. Rozłożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i zapiekać w piekarniku nagrzanym do 180 stopni aż się ładnie zarumieni (około 20 minut). Po wystudzeniu wymieszać z suszonymi owocowami i gotowe. Można zrobić większą ilość (zachowując powyższe proporcje) i przechowywać w słojach. Przepis znalazłam bardzo dawno temu w Wysokich Obcasach i stosuję go do dziś. W oryginale były jeszcze 2 łyżki cukru brązowego oprócz miodu, ale dla mnie jest wtedy za słodkie.

 

 

25 stycznia 2013 , Skomentuj

A za to wczoraj byłam grzeczna i już nie było dietowych przewinień.

Na śniadanie: 2 kromki chleba pełnoziarnistego z kminkiem (własnego wypieku), pomidorki koktajlowe z łyżeczką oliwy z oliwek, moja herbata

Na obiad: spora porcja potrawki z fasolki adzuki, kromka chleba wspomnianego, moja herbata, na deser 6 suszonych słodkich pomidorków,

Na kolację: 2 jajka na twardo z łyżką majonezu, 2 szklanki koktajlu truskawkowego z sezamem (mrożone truskawki, jogurt naturalny, mielony sezam, odrobina cukru trzcinowego), moja herbata,

Niestety nie poćwiczyłam, bo nadal czuję mięśnie po poniedziałkowych wypadach. Mam nadzieję, że po feriach, kiedy dzieciaki wreszcie normalnie pomaszerują do szkół i przedszkoli wreszcie wdrożę mój plan marszowy.

 

23 stycznia 2013 , Komentarze (2)

Niestety, dziś zrealizowałam plan totalnej porażki.

W rolach głównych wystąpiły: frytki z sosem majonezowo-ketchupowym, cola, czekoladowa kula na deser.

:((((

Cóż więcej powiedzieć... po prostu szkoda gadać...

 

23 stycznia 2013 , Skomentuj

Moje wczorajsze menu:

Śniadanie: 1/2 serka Capri, pomidorki koktajlowe, cykoria, kilka paluszków chlebowych z oliwkami, herbata z miodem

Obiad: warzywa uduszone na 1 łyżeczce oleju (bakłażan, cukinia, cebula, czosnek, pomidory z puszki, przyprawy), 2 kromki chleba pełnoziarnistego z kminkiem (własnego wypieku), herbata z miodem

Kolacja: 1 łyżka sałatki jarzynowej, smoothie z 1 mango, 2 mandarynek i kilku listków szałwii, herbata z miodem

Ćwiczeń niestety nie było, gdyż mam straszliwe zakwasy po przedwczorajszej gimnastyce (czyli moja forma jest tragiczna). :(

 

 

21 stycznia 2013 , Skomentuj

No i dopadł mnie dziś jakiś dół psychiczny. Jeszcze do wczoraj było super, pełna mobilizacja i wiara, że teraz to już się uda na pewno i że wszystko pod kontrolą. A dziś niby się wszystko zaczęło normalnie, w porządku:

na śniadanie: 1/2 serka Capri z pomidorkami koktajlowymi i cykorią, a do tego moja herbata z miodem;

na drugie śniadanie: 500 ml. soku wielowarzywnego prowansalskiego

na obiad: porcja ziemniaków puree (dostałam od teściowej trochę smakołyków z wczorajszego obiadu proszonego) z cebulką i moja herbatka oraz na deser 8 pomidorków suszonych (tych słodkich niestety)

na kolację zupa z dyni i soczewicy czerwonej z programu "Downsize me!"

A po kolacji właśnie dopadł mnie jakiś spadek nastroju i chodziła za mną chętka na coś dobrego i niestety nie dałam rady i wciągnęłam kawałek tortu makowego (też od teściowej). Teraz jestem na siebie, oczywiście, wściekła z tego powodu. Szczególnie, że dostałam nowe katalogi wysyłkowe z ciuchami i dotarło do mnie, że nadal w moim zasięgu są jedynie rozmiary powyżej 46. L

 Zupa z dyni i soczewicy czerwonej

 500 gram dyni

1/2 szklanki soczewicy czerwonej

1 cebula średnia

2 ząbki czosnku

1 łyżka oleju rzepakowego

2 łyżki suszonych warzyw zmielonych

sól, pieprz, chili

 Cebulę i czosnek pokroić w miarę drobno, ale bez przesady, bo i tak będzie wszystko miksowane, i podsmażyć na oleju. Dodać soczewicę, dynię, przyprawy i zalać wodą (około 1 litra). Gotować 20-30 minut i zmiksować. Dla mnie ta zupa jest rewelacyjna w smaku.


 No cóż? jutro będzie lepiej?


Zapomniałam, że jednak były też pozytywy: poćwiczyłam! 

70 brzuszków (różnych), 60 wypadów (w różne strony), 20 odwróconych pompek (na brzegu krzesła).

20 stycznia 2013 , Skomentuj

Dziś dla odmiany dietowa porażka, ale w pełni świadoma i pod kontrolą. Otóż moi teściowie zaprosili nas dziś do siebie na obiad z okazji Dnia Babci i Dziadka. Coby nie robić im, więc przykrości zjadłam to co było serwowane odmawiając jedynie mięsa, a więc:
talerz rosołu (na szczęście niezbyt tłustego), porcję ziemniaczków puree (tradycyjnych niestety), porcję sałatki jarzynowej (tradycyjnej a jakże), porcję fasolki szparagowej (w pełni dietetycznej, gdyż z wody, bez żadnej okrasy), a na deser kawałek tortu makowego (raczej niezbyt dietetycznego); do tego herbatka czarna z cytryną i odrobiną cukru trzcinowego.
Na śniadanko były dwie cienkie kromeczki chleba staropolskiego oraz omlet z 3 białek (zostały po pierogach) z pieczarkami usmażony na łyżeczce oliwy z oliwek, do tego moja herbata z odrobiną miodu. 
Na drugie śniadanie była 1/3 melona zielonego i herbata z 1/2 łyżeczki miodu.
I to tyle jedzenia na dziś, więc może jednak nie będzie tak strasznie.

Jeśli chodzi o mięso to chciałabym zostać wegetarianką i choć względy moralno-etyczne są tu oczywiste to wolę skupić się na aspektach zdrowotnych i smakowych. Po prostu uważam, że taka dieta jest zdrowsza i smaczniejsza. Nigdy nie byłam jakąś wielką smakoszką mięsa, choć pewnie znajdzie się kilka wyrobów mięsnych, za którymi czasem zatęsknię, ale tragedii nie będzie. Pewną trudność sprawi na pewno fakt, że obie rodziny, i moja, i męża są zdecydowanie mięsożerne (i tego raczej nie zmienię), ale za to wszyscy przyzwyczaili się już do tego, że ciągle jem jakieś inne rzeczy niż oni, więc i teraz nie będzie wielkiego szumu. Jeśli chodzi o dzieci to myślę, że same powinny wybrać czy chcą jeść mięso czy nie, więc zdecydują jak będą do tego gotowe, a na razie będę serwować im dietę zróżnicowaną z dodatkiem w miarę najzdrowszych gatunków mięsa.