Za oknem deszcz. Co przestanie padac to zaraz znowu zaczyna - pocieszajace jest to ze wyjscia z domu sa niekoniecznie potrzebne;) za to jesc trzeba - i tu uzycie wchodzi too good to go! Sushi, co z tego ze na koniec dnia ale za 30% ceny! Pieczywo z piekarni... kanapki ze starbucksa... no apka przynosi mi zadowolenie...tym bardziej ze jedzenie chodzi odbierac V .. wiec mam z dostawa;))
Co mnie nie zadowala to moj jezyk. Wczoraj robilismy cwiczenia ze sluchu - myslalam ze rozwale skype i spale zeszyt. Nienawidze jak mi nie idzie. A sluchanie mi nie idzie. Ewidentnie. Pozostale czesci - pisanie, gramatyka, mowienie, czytanie - jakos ide do przodu ale sluchanie LEZY i kwiczy. Moze dlatego ze to dopiero poczatki? Bo wczesniej nie mialam dostepu do tych zadan... jak by nie bylo, jestem wsciekla na sama siebie. Ale ze tez uparta jak osiol - to jakos to bedzie.
Wczoraj wyslalam kolejne Cv, dzis nastepne. Jak osiol. Probowac trzeba marchewke zlapac;)