Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Szalona, ale leniwa. Zbyt leniwa. Kocham teatr, książkę, film. Gdybym mogła zrobiłabym z domu schronisko dla zwierząt. Co skłoniło mnie do odchudzania? Lustro. Jak długo mogę udawać,że mam wadę wzroku i nie widzę co się ze mną stało? Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Wystarczy maszerować! Dlatego ruszam w moją długą, czasem pewnie trudną, ale ostatnią podróż po zdrową siebie;) Krok za krokiem...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 55876
Komentarzy: 593
Założony: 29 stycznia 2013
Ostatni wpis: 23 lutego 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ambus

kobieta, 35 lat, Gdynia

170 cm, 97.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 stycznia 2014 , Komentarze (8)



No i coś w tym jest. Moja kołdra też darzy mnie ostatnio ogromną miłością. Dlatego złamałam dane słowo. Miały być wpisy maksymalnie co drugi dzień, ale nie wyszło. Jakoś brak chęci na dodawanie wpisów. Czytam, komentuję, ale nie mogłam się zebrać, żeby napisać. Najlepiej czuję się pod kołderką z książką lub komputerem. I tak spędzam każdy wieczór. Nie mam ochoty na żadne spotkania. Nawet chłopaka odprawiłam. Chyba cierpię na jakiś spadek aktywności. Może jakieś przesilenie zimowe. Nie wiem, ale muszę ogarnąć dupkę.


Na szczęście Shaun T motywuje, więc ćwiczeń nie przerwałam. Dziś 3 tygodnie za mną. U siebie nie widzę jakiś wielkich zmian. Za to u mojej mamy widzę ogromne. Jejku jak jej ciało się wysmukliło. Moje podobno też. Zobaczymy jutro podczas pomiarów.


No to chyba opuszcza mnie słabość. Bo boli jak cholera. Myślałam, że z dnia na dzień będzie łatwiej. I owszem robię więcej powtórzeń i kondycja lepsza i dokładnie wykonuje każdy program. I im dokładniej wykonuję ćwiczenia tym bardziej boli. Dzięki Focusowi poczułam mięśnie, o których istnienie w swoich zwałach tłuszczu nawet się nie podejrzewałam. A najlepsze jest to, że ten ból sprawia mi przyjemność, bo wiem, że coś się dzieje, że coś się zmienia, że moje mięśnie pracują. Zresztą jak to mówi Shaun: "Nie przestawaj kiedy Cię boli. Przestań kiedy minął czas."
Więc staram się jak mogę.


Dietkę trzymam. Czyli niezmiennie 5 posiłków, woda, woda, woda, herbatki i ćwiczenia. W pracy dodatkowo mam jeszcze odśnieżanie. Nie wiedziałam, że to taki wycisk. Może wzmocnie moje słabe rączki.

Co do wagi. Hmmm...


Co wejście inny wynik. Nie rozumiem mojej szklanej "koleżanki". Czy wejdę na nią 2 razy czy 10 za każdym razem pokazuje coś innego. Żeby było śmieszniej pogrywa tak tylko ze mną. Mamie zawsze pokazuje ten sam wynik. I jak tu się nie wkurzyć?! Ale nie poddam się przez durną wagę. Tylko troszkę mi to komplikuje udział w zajęczym wyzwaniu. Ale nie mam zamiaru się poddać. Kiedyś skapituluje. Waga oczywiście;)



JEŻELI COŚ JEST DLA CIEBIE WAŻNE-
ZNAJDZIESZ SPOSÓB.
JEŻELI NIE-
ZNAJDZIESZ POWÓD.


A Wy czego szukacie?


14 stycznia 2014 , Komentarze (16)



Równie dobrze to mogła pokazać moja waga w sobotę. Autentycznie miałam ochotę wyrzucić ją przez okno i zakończyć raz na zawsze naszą znajomość. Mama mnie powstrzymała, bo z nią współpracuje. Za to mnie pokazywała co chwilę inną wagę. Żeby było śmieszniej wahała się od 85 kg do 91 kg. Konkretna rozbieżność. Teraz wiem dlaczego waga jest rodzaju żeńskiego.
Za to dziś nie zawahała się ani razu. Wchodziłam 5 czy 6 razy i za każdym ten sam wynik.



Ba, nawet już chudnę. Znów zaczynam w to wierzyć. Wróciła moja siła i motywacja. Tym razem się nie zatrzymam. Po tygodniu -1,7 kg . Jest równiutkie 87 kg. Ładnie się we mnie wody zatrzymało. Ostatnio zatrzymałam się w połowie drogi jak to się skończyło dobrze wiecie. Teraz nie popełnię tego błędu. Trafiłam na moje stare pomiary. Sama się zdziwiłam, że jeszcze na koniec lipca ważyłam 81 kg. No nic dam radę. Schudnę!!! A Wy razem ze mną, ok? Obiecujecie?
Startowałam z 96 kg, więc nie ma tragedii. Dam radę. Zwłaszcza z takim trenerem.

Oto główny sprawca mojego pięknego spadku


Shaun T Uwielbiam gościa. Każda część programu Focus T25 to tylko 25 minut treningu, ale jakże morderczego. Mnie pot oczy zalewa, ale facet tak motywuje, że nie chcesz przestać. Czas leci błyskawicznie i nie ma ani chwili na złapanie oddechu. Program przynosi podobno rewelacyjne efekty. Sprawdzę to:) Już 8 dni za mną. Podsumowując facet trafia na moją listę ukochanych trenerów. Także mam ich troje.
Kolejny to Billy Blanks, o którym rozpisywałam się już nie jeden raz;) I nie jeden raz z ogromną przyjemnością wrócę do jego ćwiczeń;)


A tej pani chyba nie muszę nikomu przedstawiać;) Z nią zaczynałam moją przygodę z odchudzaniem;)

Kocham jej osobowość i ćwiczenia, które również dają w kość:)

Jak widać wszystkie moje treningowe miłości są czarnoskóre i to chyba nie przypadek. Ten power to chyba mają zakodowany genetycznie;) Żadne inne ćwiczenia nie sprawiają mi takiej radości i satysfakcji pomimo zmęczenia. To po prostu BLACK POWER Oby mnie nigdy nie opuszczał. Zwłaszcza teraz, gdy biorę udział w zajęczej rywalizacji, która trwa 12 tygodni. Mój cel - 10 kg. Oby się udało. W tym miejscu kieruję ogromne podziękowania do NaMolik, że zechciała coś takiego zorganizować, by pomóc nam spiąć tyłki i ruszyć pełną parą;) Dziękuję cudowna kobieto

Jest 2 w nocy, więc uciekam spać. Niech BLACK POWER będzie z Wami;) Nie poddajemy się i walczymy o zdrowszą i szczuplejszą wersję siebie!!!


10 stycznia 2014 , Komentarze (8)

ABY PRZEKSZTAŁCIĆ SWOJE CIAŁO
NAJPIERW MUSISZ PRZEKSZTAŁCIĆ SWÓJ UMYSŁ!!!


Prawda to doskonała. Każda z nas to wie a jak ciężko stosować w życiu. Oby szło nam z każdym dniem lepiej. Jedyną przeszkodą jest nasz umysł, który często podpowiada nam, że nie damy rady, ale grunt to pozytywne myślenie. Na szczęście nie tracę optymizmu;) Jem grzecznie w okolicach 1500 kcal tak jak poprzednio.

09.01- 1445 kcal, 2 l wody, zielona i czerwona herbata
10.01- 1612 kcal, 1,5 l wody, zielona i czerwona herbata

Dziś troszkę więcej, bo do bilansu doszło piwko Spotkaliśmy się ze znajomymi po pracy i tak sobie sączyłam. I tak dobrze, ze jedno a nie 3. Chociaż wiem, że nie powinno być wcale. Ale oduczyłam się tego, że muszę coś chrupać do piwa. O ile na piwko się czasem zgodzę to o chipsach i orzeszkach nie ma mowy. Zastanawiam się czy nie pisać tutaj tego co jem, bo i tak wszystko ważę i notuję.


Z ćwiczeniami też jest ok. Focus T25 trwa. Uwielbiam to zmęczenie po tych 28 minutach. Coś wspaniałego. Pisałam Wam, że ze mną zestaw zaczęło robić parę osób. Brat leniuch nawet nie zaczął. Jak on nie to żonka też nie. Na posterunku trwa mama, chłopak no i ja. Ciekawe kto dotrwa do końca i przeżyje te 5 tygodni. Wczoraj dorzuciłam sobie jeszcze 2 wyzwania.

Brzuszkowe


i skrętoskłonowe;)


Jak ktoś ma ochotę dołączyć to serdecznie zapraszam. Za mną dopiero 2 dni. Później będę szukać kolejnych wyzwań, bo lubię takie zabawy;)

Tymczasem idę spać, by mieć siłę na kolejny aktywny dzień. Jutro Focus Cardio i Lower, więc podwójna dawka
Trzymajcie się kochane i kochani.
Nie zapominajcie, że każdy krok zbliża nas do celu.
Każdy krok jest inwestycją w siebie.
To jest ten czas. To jest nasz czas!!!


A więc

8 stycznia 2014 , Komentarze (7)



Coś w tym jest. A na pewno było w moim dwutygodniowym szale świątecznym. Jak wiadomo świąteczne obżarstwo przynosi poświąteczny problem w postaci nadprogramowych kilogramów, ale ja się ich pozbędę i wykopię tą szczupłą co we mnie siedzi i nie jest zbyt wyrywna. W sumie to ją odkopię a wykopię tą obtłuszczoną, która ma za dużo zachcianek i poza tą szczupłą zeżarła jeszcze leniwca. Taka locha pojemna.


Ale wróciłam na dobry tor. Focus T25 jest.
Pomijam fakt, że rozpoczynam go po raz 3. Ale ostatni. Wspaniałe, mordercze 25 minut  I'm lovin it Chyba mam w sobie coś z masochisty Dziś dzień 3 TOTAL BODY CIRCUIT.
Dieta również jest. 5 posiłków dziennie.
Woda też obecna.
Wpisy są i będą.
Zresztą wszystko będzie. Jeszcze balsamowanie musi wrócić.
Jestem jak Krzysiu

"Racjonalne żywienie,

pięć posiłków dziennie-

uśmiech,

moc,

fitness sport !"

I tego się trzymajmy a będziemy wiecznie piękne, młode i szczupłe

Razem ze mną Focusa robi mama, brat z żoną i chłopak. Każdy u siebie. Zobaczymy kto dotrwa do końca. Cel brata i mój schudnięcie. Reszta się rzeźbi i wysmukla. Bratowa 4 miesiące po ciąży waży mnie jak przed:) Farciara:) Mama nie była tak głupia jak ja i utrzymała wagę, którą razem wypracowałyśmy w zeszłym roku. Mądrala:) Ale chociaż mam z kogo brać przykład.

Znów poukładałam sobie w główce i jestem gotowa na nową walkę ze swoimi słabościami, zachciankami i blokadami. To nie kilogramy są moim wrogiem, ale ja. Sama te kilogramy zaprosiłam i jeszcze o nie dbałam. Więc teraz sama muszę je wyeliminować. Byłam już na półmetku i zawróciłam. Głupota ludzka nie zna granic. A teraz znów zmieniam front i kierunek, by doprowadzić sprawę do końca. W walce z sobą i swoim talerzem warto czasem przypominać sobie co jest dobre a co złe. Co jest niezbędne a co kompletnie niepotrzebne.



Pamiętajmy, że to my decydujemy o tym, co wkładamy do ust i w jakich ilościach. Nie mówię, że trzeba rezygnować ze wszystkiego. Kostka czekolady jeszcze nikogo nie zabiła, ale ja wiem, że na tej kostce bym nie skończyła, więc dziękuję i za nią. Niech nie kierują nami zachcianki, ale znajomość samej siebie i własnego organizmu. Wybierajmy to, co dla niego najlepsze i nie patrzmy na to jak na straszliwą katorgę. Przecież robimy to dla siebie. Na ciastko też przyjdzie pora, ale wtedy gdy stwierdzimy, że jest ok, więc sobie raz na jakiś czas pozwolimy a nie kiedy ślina cieknie nam nie powiem gdzie na widok ciasta na wystawie. Zabijmy tą myśl, że musimy je zjeść. My nic nie musimy. My tylko chcemy moje drogie/drodzy. A najważniejsze czego chcemy to wygrać z pokusami i słabościami. Nagrodą jest utrata kilogramów. Czyż nie tego chcemy?

7 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Witajcie moje kochane myszki,  żabki, kotki, słoneczka i jak tam jeszcze chcecie;)
Miało być systematycznie...Nie było Moja wina, ale teraz będzie!!!
Potrzebuję samodyscypliny, więc wpisy każdego dnia (ewentualnie co drugi). Dłuższych przerw nie będzie.


W tym roku jeszcze nie pisałam, więc jako, że to pierwszy wpis to dołączam życzenia.
Wiadomo, że życzę Wam utraty kilogramów, bo o to nam wszystkim chodzi, ale przede wszystkim życzę Wam utrzymania wagi, nie spoczywania na laurach, bo kilogramy przy odrobinie samozaparcia uciekają. Szybciej, wolniej, ale spadają. Prawdziwym sukcesem jest utrzymanie tej wagi. I na ten rok i kolejne życzę Wam i sobie takich sukcesów, żebyśmy nie trwały w błędnym kole bawiąc się z efektem jojo, ale dumnie utrzymywały nasze osiągnięcia. Żeby rozpoczęta walka była już tą ostatnią, zakończoną pełnym sukcesem,
Poza dietetycznie życzę Wam szczęścia, które dla każdego ma inne znaczenie, więc życzę spełniania się w swoim własnym wymiarze szczęścia, poczucia bezpieczeństwa i iskierki radości podczas codziennych trosk.
A moim największym życzeniem jest abyście bez względu na liczbę kilogramów ZAWSZE, ale to ZAWSZE czuły się nie tylko PIĘKNE, ale i WYJĄTKOWE.

Na koniec roku z reguły robimy podsumowania.
U mnie jak u każdego ten rok jak każdy inny był pełen smutków i radości, był pasmem porażek i sukcesów. Był po prostu życiem. Dietetycznie moje osiągnięcia poszły się walić. Z 96 kg było 82 i czekanie na śliczną 7;) Zastój, brak czasu i lenistwo zaowocowały wahaniem 83/84, więc wzięłam się do roboty, żeby dogonić pasek a nawet spróbować go przegonić. Z chłopakiem niestety często miałam odskocznie od diety tłumacząc sobie, że są tacy co robili cheat day i dali radę. U mnie się to kompletnie nie sprawdza. Nie mogę chodzić na ustępstwa, bo później na zbyt wiele sobie pozwalam. W okresie świątecznym popłynęłam. Przez 2 tygodnie był brat z żoną i 4 miesięczną córeczką. Piękny, rodzinny czas. Pełen słodkości życiowej i talerzowej. Pomyślałam, że skoro moja waga przez tyle miesięcy nie drgnęła to teraz też nie drgnie. A tu niespodzianka. Ślimak jak na pasku stał tak stał i nagle dostał turbo doładowania i pomknął jak szalony. Tylko szkoda, że nie w tą stronę...Także poświąteczny bilans ponad 4 kg na plusie. Stwierdziłam, że gonienie paska nie ma sensu i z ogromnym bólem serca i ściskiem w dupie zmieniłam pasek z 82,2 na dzisiejsze 88,7. Jednak waga działa:( Szkoda, że nie na moją korzyść. Miała być wyczekiwana 7 a tu niespodziewanie zagroziła mi 9 a do tego NIGDY więcej nie dopuszczę!!!


Także na bok sentymenty, cycki do przodu i zabawa trwa. Udało się w zeszłym roku to uda się i w tym.


Teraz - to jest ten dzień
Nie jutro - teraz
Swą szansę masz
Teraz - nim będzie znów za późno
Teraz - to jest twój czas



25 listopada 2013 , Komentarze (8)


No właśnie, najlepszy sposób na nudę- jedzenie. Właśnie tak się dziś czuję. Siedzę w pracy popijając zieloną herbatkę z imbirem i myślę co by tu sobie zjeść. A do 16 i kolejnego posiłku daleko. Ludzi jakby wymiotło i z tej nudy myślę o jakiś przegryzkach. Też tak macie? Ale nie poddam się. Wiem, że nie jestem głodna i spokojnie wytrzymam.  Tylko mój znudzony umysł pragnie mojej zguby, ale nie dam się:)

Moja szklana koleżanka też chce mojej zguby. Nie dogadałyśmy się. Taka z niej jajcara, że  w ubraniach pokazuje mniej niż bez. Wczoraj na przykład pokazała piękny spadek i to w piżamie. A dziś bez dodała 1,5 kg. Tak mi podniosła ciśnienie, że na cały dom wykrzyknęłam: "Ty głupia zdziro!!!". Dla spokoju umysłu i w trosce o bezpieczeństwo najbliższych zaprzestaję wszelkich pomiarów przynajmniej do końca listopada. Kiedyś ważyłam i mierzyłam się co poniedziałek a teraz codziennie. Zwariować można. Chyba za bardzo chcę dogonić paseczek. Robię swoje a waga niech robi swoje byle z dala ode mnie. Może separacja dobrze nam zrobi. A ćwiczyć i tak będę, bo chcę z powrotem moją kondycję i bonus w postaci jędrnego ciała

Znów się zawzięłam, więc jem bardzo grzecznie i nie robię miejsca na ustępstwa. Zero słodyczy, fast foodów i innych świństw. Od wczoraj przerzuciłam się na ćwiczenia poranne. W zeszłym tygodniu zaczęłam focusa, ale został mi on brutalnie przerwany przez wieczornych gości. Koniec ćwiczeń po pracy, bo nigdy nie wiem czy mi coś nie wyskoczy wieczorem. Także wczoraj rano ruszyłam z Shaunem od dnia pierwszego. Gość jest świetny;) Nie przyćmił mojej miłości do Billy Blanksa, ale depcze mu po piętach. Największy plus to czas ćwiczeń. 25 minut konkretnego wycisku. Sama jestem ciekawa efektów. Idę zgodnie z planem z tym, że zaczęłam od niedzieli.

Cardio i Speed za mną. Jutro Total Body Circuit. To dla mnie najgorsze, bo jest dużo na łapki a u mnie słabo z nimi, ale to się zmieni. Będę cisnąć pompki jak rasowy facet

No to tradycyjnie już:





20 listopada 2013 , Komentarze (6)

JESTEM, ŻYJĘ, DIETKUJĘ
I FANTASTYCZNIE SIĘ Z TYM CZUJĘ


Człowiek je zdrowo, trochę się rusza i wie, że żyje. Samopoczucie lepsze, kondycja lepsza, ciało jędrniejsze. Same plusy. Aż żal, że tyle czasu zmarnowałam Pewnie już byłabym blisko osiągnięcia celu albo już dawno mój ślimak siedziałby na mecie. No cóż, trudno. Mądry Polak po szkodzie. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem itp. itd. Cel będzie osiągnięty i nie ma co biadolić. On się tylko delikatnie przesunął w czasie.
Dobrze, że nadwyżki tylko 2 kg, ale już prawie z nią sobie poradziłam (moja waga twierdzi inaczej). Także dośmigam do paska i będę robić tradycyjne pomiary.



Zdrowy tryb życia był kiedyś dla mnie niemożliwy i niewyobrażalny. Teraz załatwiam go od ręki biorąc do ręki to co zdrowe. A na cud poczekam. Cudem będzie dla mnie ujrzeć na wadze 68 kg a może 65 kg. I doczekam się tego cudu tylko muszę trochę poczekać. Ale, żeby było jasne zdrowo i aktywnie czekać a  nie z dupą na kanapie, bo się doczekam +60 kg i odleżyn:)

A co do wagi to mi szklana koleżanka sfiksowała. Z ubraniem czy bez wskazuje zawsze tyle samo. No za choinę nie mogę się z nią dogadać. Chyba nawet ona obraziła się, że zakończyłam nasze co poniedziałkowe spotkania i się na mnie wypięła. A kiedyś miałyśmy takie dobre relacje:) Trudno. Jeśli nie zacznie współpracować będziemy musiały się pożegnać.

Niektóre z Was wiedzą, że w myśl pradawnego powiedzenia: "Nie miała baba kłopotu wzięła sobie chłopa" dołączyłam do ludzi żyjących w związkach. Oj trudne to dla mnie wyzwanie. Oczywiście jako, że to początki naszego bycia razem mój luby ma miłosne klapki na oczach i jestem tą idealną i wymarzoną i nie muszę nic zmieniać, bo przecież jestem najwspanialsza. Miłe to, nie powiem, ale jak on może nie dostrzegać mojej zołzowatości. Miłość nie dość, że jest ślepa to jeszcze głucha:) Mój plan odchudzania nie przewidywał pojawienia się "intruza" w moim życiu, więc po tłumaczeniach zrozumiał, że odchudzam się TYLKO I WYŁĄCZNIE DLA SIEBIE! Na głowę jeszcze nie upadłam, żeby się dla faceta odchudzać. Mój luby postanowił więc mnie wspierać.
I oto wchodzi do mojego domu z delicjami w rękach. Patrzę na niego jak na głupka  i pytam:
-Co to ma być?
-Ciastka
-Wiem,że ciastka. Przypominam Ci, że ja się odchudzam.
-Wiem. Dlatego nie kupiłem chipsów tylko delicje.


Umarłam. Męska logika. Trzymajcie mnie w pięciu, bo dwóch nie da rady. I nie wiesz czy takiego przytulić czy walnąć patelnią co by zmądrzał

Ze spraw dietetycznych wróciłam do moich 5 wspaniałych posiłków dziennie.
Z ćwiczeń wiecie, że lubię wyzwania, więc ruszam ostro z programem Focus T25.
Świetna sprawa. W zeszłym tygodniu zrobiłam kilka treningów bez kolejności. Powiem Wam, że to jest mordercze 25 minut. Zwłaszcza po takiej przerwie jaką w całej swej głupocie sobie zaserwowałam. Ale walka trwa i nieprzerwanie jestem pełna optymizmu Popracuję też nad systematycznością wpisów, bo nieprzerwanie Was ubóstwiam



31 października 2013 , Komentarze (6)



I tym jakże optymistycznym akcentem marnotrawna odchudzaczka powraca do Waszego grona po 5-cio miesięcznej nieobecności :(
Nigdy więcej nie pozwólcie mi odejść, bo bez Was ciężko żyć!!!!!
Weszłam tu kilka dni temu, poczytałam Wasze pamiętniki i uświadomiłam sobie jak bardzo brakowało mi Was i mojego kochanego pamiętniczka, który przyjmował wszystkie radości, poty i łzy. Był cierpliwy i wyrozumiały. Nie marudził, nie krytykował.


Drogi pamiętniczku,
Masz przesrane

WRACAM


Tak kochane/ kochani, wracam pełna sił, nadziei i determinacji;) Muszę pozbyć się leniwca, który znów we mnie zamieszkał. I muszę to zrobić przed zimą, bo nie ma nic gorszego niż długie, szare wieczory przepełnione chęcią pożarcia słodkich ciasteczek albo odrobiny czekoladki. A jeszcze lepiej spędzenia wieczoru z paczką znajomych, którzy chętnie i bez ostrzeżenia wejdą mi w dupę. Oczywiście mowa o chipsach, orzeszkach i paluszkach
Chcąc uniknąć najgorszego z możliwych scenariuszy wracam do mojego zdrowego trybu życia, który ostatnio bardzo kulał. Ostatnio? Spójrzmy prawdzie w oczy. Zmarnowałam 5 miesięcy. Gdybym się trzymała byłabym już zajebistą laską. A tak jestem zajebistą laską XL, ale już nie XXL co też muszę doceniać;)

Wiem, że są tacy co zastanawiali się co też się ze mną działo
Dziękuję Wam kochane za wiadomości i troskę
Mimo, że mnie nie było to pamiętałam o Was wszystkich i każdej z osobna i całym sercem jestem z Wami. Tym bardziej cieszę się, że część z Was osiągnęła sukces, część jest na drodze do sukcesu, część się zagubiła, ale chce walczyć dalej, a część upadła i już się nie podniosła.
Do siebie i każdej z Was apeluję:

ZAWSZE JEST DOBRY CZAS NA ODCHUDZANIE.
UPADAMY, ABY PODNIEŚĆ SIĘ SILNIEJSZE.
BŁĘDY SĄ WPISANE W DROGĘ DO SUKCESU.
DBAJMY O NASZE CIAŁA, GDYŻ SĄ ŚWIĄTYNIĄ NASZEJ DUSZY.


ZEPNIJMY POŚLADY I PRZEJDŹMY AKTYWNIE PRZEZ JESIEŃ I ZIMĘ A WIOSNĄ CZEKA NA NAS FANTASTYCZNA NAGRODA. MY CZUJĄCE SIĘ FANTASTYCZNIE WE WŁASNYM CIELE.


KTO ZE MNĄ? KTO PRZECIWKO MNIE?


Kto przeciwko niech chociaż hamburgerów nie wpierdziela
Tak kochanie mówię o Tobie Ty też spinaj cycki, bo fajną kurtkę trzeba kupić


Przez te 5 miesięcy trochę się u mnie zmieniło. Ostatni raz byłam tu w maju z wagą 84 kg. Startowałam z wagą 96 kg Szok,że tak łatwo mi to przychodzi. A dawniej jak ktoś miał czelność zapytać ilę ważę to moja pierwsza myśl to było: "Masz za dużo zębów niewiasto/ chłopczyku" W maju miałam zastój, ale walczyłam dalej. W lipcu ważyłam 80/81 kg i tak się to utrzymywało mimo braku ćwiczeń i średnio zdrowego odżywiania, ale początki własnego biznesu są dość pracochłonne. Zwłaszcza jeśli jeden sklep remontujesz dobre 3 tygodnie po czym tyle samo masz otwarty sklep, bo wilgoć i lecąca ze ścian woda nakazują czym prędzej uciekać. Później następuje walka z prawnikami, żeby wypowiedzieć umowę, bo wynajmujący cymbał uważa, że lokal nadaje się do użytku a ja się czepiam. Długa historia. I tak zapominasz o odchudzaniu Ale kochane mam swój wymarzony sklep, jakoś tam sobie radzę.

 A co chyba ważniejsze przez ten czas dorobiłam się również chłopaka a wraz z nim 3 dodatkowych kilogramów. Same wiecie jak to jest... A to lody, a to pizza a to chipsy do filmu itp. itd. same świństwa, które pochłaniasz, bo słyszysz, że jesteś cudowna, idealna itp. itd., więc po co się odchudzać?! Kiedy waga oscyluje blisko majowego paseczka wracam do walki, bo nie taki był mój cel. A od miesiąca mam 83/84 kg i ani rusz w żadną ze stron, więc muszę jej delikatnie przypomnieć jak się pokazuje mniej  Uświadomiłam mojego lubego, że mój plan odchudzania ma więcej miesięcy niż nasz związek, więc sorry stary, ale robię to dla siebie i mi w tym nie przeszkodzisz A skoro nie może przeszkodzić to postanowił wspierać


Matko kochana myślałam, że po takim czasie nie będę wiedziała co Wam napisać a tu aż iskry lecą spod klawiatury To ta radość, że wracam do Was I nie żadne od jutra, ale już teraz!!!!!!!

22 maja 2013 , Komentarze (13)

No cóż nie mogło być zbyt pięknie i musiała pojawić się sytuacja kryzysowa. W poniedziałek nie mogłam dogadać się z wagą.

No właśnie ja też nie widziałam. Waga ma chyba jakieś gorsze dni, bo pierwszy raz od początku mojej odchudzającej przygody nie raczyła drgnąć.  Nie to nie, łaski bez. Pewnie myślała, że mnie zagnie i sprowokuje, ale takiego wała. Ja robię swoje a skoro ona ma wielki kryzys to już jej problem. Byle do następnego poniedziałku jej przeszło.
Centymetr był bardziej łaskawy, ale też szału nie było. Z brzuchola poszedł 1 cm z bioder 2 cm. Reszta bez zmian. No cóż bywa. Każdy odchudzacz musi zaznać zastoju. Nie może być cały czas z górki. Ważne, żeby nie było pod górkę;)


Wczoraj był ostatni dzień 2 levelu z Jillian i to był pierwszy dzień kiedy zrobiłam ten zestaw na luzie. Zaczęłam pocić się dopiero przy końcówce, gdzie wcześniej pot już po 5 minutach zalewał mi twarz. No cóż lepiej późno niż wcale. Ciekawe jak będzie dziś przy poziomie 3. AgnieszkaNapi pocieszała mnie, że 3 poziom jest łatwiejszy. Kobieto obyś miała rację;)

Wczoraj na TLC oglądałam program Podjadacze. Kurcze ludzie nawet nie są świadomi ile żarcia pochłaniają. Babka twierdziła, że je zdrowo i mieści się w 1300 kcal. A po obserwacji okazało się, że z samych przekąsek pochłaniała 2450 kcal dziennie co z pozostałymi posiłkami dawało 3700 kcal i zdziwiona, że tyje. Jednak kontrola jest bardzo ważna. Ja nie rozstaję się z wagą kuchenną i liczę kalorie. W sumie to mam program komputerowy, który robi to za mnie. Gdybym miała to robić sama dostałabym na głowę;) Ja tylko ważę i wprowadzam dane a on liczy kalorie, białka, tłuszcze i węgle;)



Oficjalnie ogłaszam i uroczyście przysięgam, że

KONIEC Z NOSZENIEM ZA DUŻYCH UBRAŃ!!!!
Ostatnimi czasy nosiłam obszerne tuniki, żeby broń Boże nie było mi widać żadnej fałdki i uroczo dodawałam sobie kilogramów. Koniec z optycznym powiększaniem samej siebie. Wiadomo, że nie wskoczę w obcisłe topy i przylegające sukienki, bo na to jeszcze zbyt wcześnie, ale to tylko kwestia czasu;) Będę nosiła co mi się podoba i będę w tym wyglądała zarąbiście, bo tłuszcz przestanie mnie pogrubiać;)

Słuchajcie Ala, bo prawdę mówi;) Więc słoneczka vitalijkowe pracujemy dalej. Z  kryzysami, potknięciami, zastojami, ale pracujemy dalej.

           DIETA+ĆWICZENIA
=
NOWA, SEKSOWNA, JĘDRNA I PEWNA SIEBIE TY!!!!

19 maja 2013 , Komentarze (13)

Wypadałoby napisać co u mnie, bo ostatnio nie pisałam ani o jedzonku ani o ćwiczeniach.
Jeśli chodzi o jedzenie no to bywa różnie. Chyba zaatakował mnie czas pokus, ale dzielnie walczę. Poznaję też nowe smaki. Do tej pory nie lubiłam awokado, ale wiem, że jest bardzo zdrowe i wskazane na diecie, więc gdy je zobaczyłam w sklepie to pomyślałam: "A niech stracę".  Zrobiłam pastę na chleb z oliwą i cytryną. Jak spróbowałam to pomyślałam, że dupy nie urywa. Ale jak nałożyłam pastę na chleb z plastrem piersi no to powiem Wam, że wtedy urwało. Takim sposobem pasta z nielubianego awokado częściej będzie gościć w moich śniadaniach. Kolejną nowością były kotleciki z selera. Całkiem niezłe, ale przyznaję, że trochę je odchorowałam. Odzwyczaiłam się od smażonego. No i właśnie dlatego, że kotleciki są smażone to będę je robić raz na ruski rok.


Teraz czas na grzechy. Tak kochane ten tydzień bardzo mnie prowokował złą żywnością i 2 razy uległam. Uwaga, uwaga we wtorek w ramach przekąski zjadłam kawałek ciasta z kremem. Więc z całego dnia uzbierało się 1900 kcal. Cóż za rozpusta;) A w piątek zjadłam loda w czekoladzie. No cóż nie zawsze muszę być wzorowym dietkowym uczniem;D To było małe potknięcie, ale już wróciłam do formy;)


Co do ciacha to miałam specjalną okazje, żeby je zjeść.Nie żebym się tłumaczyła i szukała wymówek;D Pamiętacie jak pisałam, że się u mnie zesrało? Otóż wyszłam na prostą. Udało mi się znaleźć poręczyciela. Czyli dostanę dotację;D Uroczyście oświadczam, że za jakiś miesiąc moja firma zacznie działać. Jak już wszystko będzie gotowe to oczywiście o wszystkim Wam opowiem.
W tym miejscu chciałam Wam bardzo podziękować za wsparcie w tym trudnym momencie i za trzymanie kciuków, żeby mi się udało. Jesteście wspaniałe;*:*:*:*



Co do ćwiczeń to jakoś się trzymam. Jakoś, bo jest bardzo ciężko. 2 poziom z Jillian jest zabójczy. Wyzwanie na maj wypełniam w 80%. Najbardziej kuleje z kijkami. Bardzo rzadko z nimi wychodzę. Częściej ich używałam przed wyzwaniem. Ale, ale jest też plus, bo przeprosiłam mojego air walkera i codziennie śmigam na nim 30-60 min.

Z Leslie również maszeruję, ale nie każdego dnia. Od 3 levelu z Jillian znów będą codzienne marsze z Leslie. Obiecuję sobie i Wam. Jeśli chodzi o Jillian to jest bardzo ciężko. O ile w 1 levelu czułam, że z dnia na dzień jest lepiej i mogę więcej tak przy drugim czuję się jak zwłoki. Dziś jestem po 8 dniu 2 poziomu i dalej po tych 27 minutach czuję się jakby mnie tramwaj przejechał. Nie, w sumie tramwaj w starciu ze mną odniósłby większe obrażenia, więc czołg lepiej tu pasuje. Czuję się jakby mnie czołg przejechał i to kilkukrotnie. Ale warto cierpieć, bo widzę zmiany. Miałam problem z babskimi pompkami. Mam bardzo słabe łapki. W sumie to miałam, bo teraz zrobię kilka normalnych, męskich pompek;) Dla mnie to bardzo dużo;)

Wczoraj miałam ogromny atak leniwca. Praktycznie cały dzień przesiedziałam przed komputerem albo telewizorem. Nawet na ćwiczenia nie mogłam się zebrać. Mama też nie pomagała. Z nami to jest tak, że jak mamy werwę to razem. Jak mamy lenia to niestety też razem. I gdzie tu mobilizacja? Wieczorem siedziałyśmy jak te kanapowce każda ze swoją krzyżówką. I tak mnie jakoś naszło na przesłanie od mojego organizmu. Napisałam sobie na przedramieniu ogromnymi literami RUSZ TŁUSTE DUPSKO GRUBA KROWO!!! Podziałało i na mnie i na mamcie;) O 23 rozpoczęłyśmy ćwiczenia. Jedyne słowo, które rozmazało się podczas ćwiczeń to gruba;) Czyżby mój organizm dał mi znać, że nie czuje się już taki gruby. W sumie mamy -13kg;) Z pozostałymi słowami walczyłam jeszcze dziś. Za cholerę nie chciały się zmyć;) Tylko ja mogę być taka zdolna;)

Żabki kochane jest różnie, ale nie poddawajmy się. Raz jest lepiej, raz gorzej. Takie życie, ale warto walczyć.
 
JEDYNĄ PRZEGRANĄ JEST REZYGNACJA.
WSZYSTKO INNE JEST KROKIEM NAPRZÓD.

Także idziemy naprzód i wyciskamy z siebie 7 poty.