Hej ! Tylko ten tytul opisuje co czuje ;)Jestem radosna.. zywa.. i nowa ;))
Szkolenia byly swietne.. Wiele sie nauczylam, takze duzo dalam od siebie... Gralam na Mszy, na adoracji na flecie.. To niesamowite uczucie, ze mozna sie dzielic swoim talentem w ten sposob.. Po prostu czuje sie inna.. Lepsza.. :))
Caly ten wyjazd, spowiedz, Ci ludzie- to wszystko bylo mi bardzo potrzebne ... Dieta juz nie jest wazna.. Dieta jest niczym przy tym czego ja doswiadczylam.. ;)) Zamierzam dbac o siebie, ale tez z drugiej strony nie traktuje tego smiertelnie powaznie... Nie potrzebuje tego, zeby byc szczesliwa.. Juz jestem.. Zadna dieta, nic nie da mi tego wyzwolenia prawdziwego...
Hm.. Wiem, ze moze niektore z Was uwazaja ze wiara to cos osobistego, ale ja sie jednak podziele z Wami moimi refleksjami... a mianowicie, czuje to, ze Ktos czuwa nade mna i tym Kims jest sam Jezus...
Ps. Nie wiem po co Wam o tym piszę... Moze chce Wam uswiadomic, ze to czym sie zajmujemy my wszystkie tak na prawde nigdy nie da nam samo w sobie pelni szczescia...
Pozdrawiam. :)