Od dwóch dni znowu spoko bo oczywiscie polecialam od soboty na grubo. Masakra, ale może teraz już coś wreszcie z tego będzie bo ograniczam trochę kontakty piwkowe przynajmniej na 5kilo;)
Znajomi (10)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 3037 |
Komentarzy: | 1 |
Założony: | 30 listopada 2013 |
Ostatni wpis: | 1 lipca 2017 |
kobieta, 36 lat, Wrocław
173 cm, 66.40 kg więcej o mnie
Od dwóch dni znowu spoko bo oczywiscie polecialam od soboty na grubo. Masakra, ale może teraz już coś wreszcie z tego będzie bo ograniczam trochę kontakty piwkowe przynajmniej na 5kilo;)
Byłam zafarbować włosy. Zjadłam śniadanie i obiad, a potem na występ Oliwki. Po występie pojechaliśmy do wro. Wypiłam po drodze jedno piwo, poszliśmy do mc zjadłam parę frytek i mcflury, siedzę teraz w domu i jestem bardzo dumna z siebie. zachowałam się wreszcie jak normalny człowiek, chociaż przez chwilę przemknęła myśl żeby się nawpierdalać skoro i tak zjadłam loda. Wypije miętę i idę spać. Jutro już mam zamiar poćwiczyć i pewnie tańce wieczorem.
Dałam wczoraj radę, chociaż piłam piwo. Dzisiaj też dałam radę. wczoraj ćwiczyłam, ale dzisiaj odpuszczam. Byłam na zebraniu i w pracy i już późno więc luzuje. Urlopik się zaczął, postaram się jutro poćwiczyć chociaż rano fryzjer, a po południu występ Oliwki. zobaczę jak to będzie może do fryzjera pójdę z buta?
Udało się kolejny dzień super. W ogóle to już wiem chyba co mi jest- zaburzenia afektywne dwubiegunowe, albo szukam na siłę, ale normalna do końca na pewno nie jestem. Kupiłam kapustę kiszoną, ogórki mniam, a ma tak mało kalorii, że też wcześniej na to nie wpadłam. Jabłka też kupiłam bo były w promocji.
Boże, Boże udało się. Tak bardzo się cieszę. Pierwszy dzień i pełny sukces. Mogłam zjeść mniej na obiad żeby zmniejszać żołądek, ale w kaloriach się zmieściłam. Właśnie chyba muszę tak kombinować żeby zmniejszyć żołądek, bo do tej pory patrzyłam żeby było dużo, a mało kalorycznie. Czwarty dzień w pracy minął spokojnie. Jeszcze tylko dwa i dzień wolnego. Jutro postaram się też poćwiczyć.
Trzy dni jadłam jak świniak. Nie ćwiczyłam i każdego dnia umierałam z przejedzenia. Mówię stop. Od jutra próbuje znowu. Uda się, musi się w końcu udać. Jutro relacja z pola walki.
Dałam ciała. Nie wiem czy było to spowodowane małą ilością snu, smutkiem czy czymś zgoła innym. Bitwę przegrałam, ale na pewno nie wojnę. Jutro będzie znów dobrze. Zakładam się sama ze sobą, że jeśli 08.02 na wadze będzie 67kg kupię simsy, jeśli nie to sobie poczekam dłużej.
Kolejny udany dzień, choć mega parcie na słodkie i w ogóle chyba na jedzenie, ale się nie dałam. Poćwiczyłam i zaraz poczytam książkę i idę spać. Jeszcze 6dni i dzień zero i wtedy zjem coś słodkiego. Haha.