Wczoraj trzymałam się dobrze, wieczorem napiłam się 3piw z czego dwa ponad bilans. Dzisiaj już dobrze tylko nie poćwiczone, ale to z pełną świadomością zmęczona byłam po pracy. Poza tym od dwóch dni bez ćwiczeń się świat nie zawali.
Znajomi (10)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 3035 |
Komentarzy: | 1 |
Założony: | 30 listopada 2013 |
Ostatni wpis: | 1 lipca 2017 |
kobieta, 36 lat, Wrocław
173 cm, 66.40 kg więcej o mnie
Wczoraj trzymałam się dobrze, wieczorem napiłam się 3piw z czego dwa ponad bilans. Dzisiaj już dobrze tylko nie poćwiczone, ale to z pełną świadomością zmęczona byłam po pracy. Poza tym od dwóch dni bez ćwiczeń się świat nie zawali.
Udało się poćwiczyć i udało się ładnie pojeść. Wypite jedno piwo, miałam zamiar wypić dwa, ale chyba nie mam ochoty; położę się i poczytam może jeszcze chwilę książkę, a jutro śpię do oporu. Uwielbiam. Muszę wygrać wreszcie w totka, tak bardzo chciałabym mieć własne mieszkanie;(
Wczoraj był dzień zero. Powiem, że był mega żarty. Następny dzień zero na innych zasadach: 3000kalorii max. Dziękuję za uwagę. Co do moich dwóch dni wolnych nie będzie, muszę iść w niedzielę do pracy. Jest mi z tego powodu mega smutno. Dziś spałam do 11, zaraz do pracy. W planach mam poćwiczyć po pracy, bo przez spanie nie ćwiczyłam rano. Planuję dwa razy tiffoczki i dwa razy pośladki melb i może jeszcze cos na nogi? tylko musi być cicho zeby sasiadka nie przyszła. Idę suszyć głowę.
Ważenie pokazało 1,2kg spadku czyli w porządku. Jutro powinien być dzień zero, może pozwolę sobie na koktajlowego,a może odpuszczę i uda mi się zawalczyć o 67 na koniec stycznia? Dzisiaj w każdym bądź razie prawdopodobnie napije się piwa po pracy jeśli bardzo późno nie wyjdę, ale w granicach bilansu. Ale mi się nie chce iść do pracy masakra. Oliwia kaszle gorzej niż kaszlała i ogólnie jest do dupy. Ale jutro wolne o tym trzeba myśleć, a potem tylko dwa dni i dwa dni wolne pod rząd to dopiero święto. A za każdy kilogram wrzucam 50zł do skarbonki więc dzisiaj już wrzuciłam;)
Dzisiaj w ogóle nie było idealnie. Sniadanie zjadłam o 6.00 a obiad o 15.00, co zaskutkowało podłym nastrojem i chęcią na słodycze. Zjadłam 30g orzeszków w miodzie, a resztę prawie całą paczkę oddałam Ryśkowi. Zastanawiałam się czy nie zjeść loda i rurek i co tam jeszcze by nie wpadło w związku z podłym nastrojem, ale wracałam od ginekologa i sobie pomyślałam jak zrobię trening i będę miała dalej ochotę to pójdę do żabki. Ochota była, ale taka tyciusieńka. Zjadłam kolację i zmieściłam się w kaloriach. Jutro odpuszczam ćwiczenia bo ćwiczyłam 5dni pod rząd, a mięśnie muszą przecież odpocząć. Idę czytać książkę, jutro ciężki dzień.
Dzisiaj już nie tak idealnie. zjadłam 30g migdałów których nie planowałam, ale jeśli dobrze wpisałam ich kaloryczność to zmieściłam się w limicie. I pije piwo, ale mam zamiar wypić jedno, a piwo nie tuczy dalej tak twierdzę. Jutro z rana na szkolenie, mam nadzieję, że się ze wszystkim wyrobię, a po południu do ginekologa, ale się boję.
edit:pije drugie piwo i spać;)
O mamo, mamo kolejny dzień kończę sukcesem. Jajeczka jakich mało. Ćwiczyłam też więc pełen sukces. Olek dalej przeziębiony. Jutro znowu do pracy, we wtorek na jakieś szkolenie i ginekologa. Boję się. Jutro się zważę, ale prawdziwe ważenie po pełnej dziesiątce. Nasmaruje Olka wódką i poczytam książkę, a potem spać.
Nic nie wydarzyło się wczoraj niestosownego. Dzisiejszy dzień również zakończony sukcesem- pojedzone w normie i poćwiczone, byłam dzisiaj w pracy i jestem wykończona. Jeszcze Oliwka się przeziębiła bidulka. Mam nadzieję, że jutro też będzie pozytywnie. Może nawet nie nadzieję, a pewność?
Wczoraj jednak pocieszyłam się jedzeniem. Zjadłam bułkę pszenną i parę kanapek z chleba żytniego, serek wiejski. Sukcesem było to, że nie pognałam do żabki po słodycze. Potem się popłakałam i wypłakałam z siebie bezradność. Chociaż dzisiaj jak odprowadziłam Oliwię do szkoły przyszło mi do głowy żeby iść do lidla po słodycze odegnałam tą myśl i dzień jest sukcesem. Co prawda dopiero 19 i nie wiadomo co do mojej chorej głowy przyjdzie, ale mam nadzieję, że nic. Poćwiczyłam też dzisiaj i wymyśliłam, że za każdy trening wrzucam 5zł do skarbonki,a jak schudnę wydam na coś fajnego.
Dół i depresja. Nic mnie w życiu dobrego nie spotyka. Był Jakub z Kamilą, a ja myślałam o tym żeby wreszcie sobie poszli bo tak mi się płakać chciało. Ale nie pocieszę się jedzeniem. Pije za to piwo, ale piwo nie tuczy chyba. Zresztą wyjebane, jeśli muszę być już zawsze gruba to będę. Od jutra ćwiczę w dupie to mam.