Wczoraj jednak pocieszyłam się jedzeniem. Zjadłam bułkę pszenną i parę kanapek z chleba żytniego, serek wiejski. Sukcesem było to, że nie pognałam do żabki po słodycze. Potem się popłakałam i wypłakałam z siebie bezradność. Chociaż dzisiaj jak odprowadziłam Oliwię do szkoły przyszło mi do głowy żeby iść do lidla po słodycze odegnałam tą myśl i dzień jest sukcesem. Co prawda dopiero 19 i nie wiadomo co do mojej chorej głowy przyjdzie, ale mam nadzieję, że nic. Poćwiczyłam też dzisiaj i wymyśliłam, że za każdy trening wrzucam 5zł do skarbonki,a jak schudnę wydam na coś fajnego.