Jednak wracam do korzeni. Zapraszam na:
dodatkowo zapraszam na:
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (86)
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 27274 |
Komentarzy: | 1417 |
Założony: | 16 sierpnia 2013 |
Ostatni wpis: | 3 maja 2014 |
kobieta, 31 lat, łódź
158 cm, 66.20 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
zakochałam się jak małolata ^^
Przepraszam, obiecuję, że w długi weekend nadrobię te zaległości i Was pokomentuję! Ale teraz po prostu mam nawet niewiele czasu żeby coś samej nabazgrać...
D. jest najlepszym facetem pod słońcem. Czuły, zabawny, kochany, wysportowany, inteligentny. Gra w kosza, piłkę nożną, jeździ na rowerze... Ogólnie jest moją motywacją do ruszenia zadka. Cały czas powtarza, że jestem wspaniała. Śpiewa mi do ucha i sprawia, że płaczę ze śmiechu. Mówi, że we mnie wierzy i, że osiągnę wszystko czego tylko zechcę. Przy nim czuję się silna, sprawia, że latam i, że zapominam o przeszłości. W jego oczach widzę taki ogrom czułości i akceptacji. Jestem dla niego najpiękniejsza i daje mi to do zrozumienia każdym gestem i słowem.
Wczoraj chyba 4 razy wymieniał co we mnie uwielbia. Ta litania się tak ciągnęła i ciągnęła... A potem wył mi do słuchawki (będąc na zewnątrz) to:
popłakałam się ze śmiechu.
Mogę z nim o wszystkim porozmawiać, daje mi siłę, motywację, wolę walki. Poza tym jest posiadaczem najseksowniejszego tyłka pod słońcem, więc nie mogę mieć gorszego. :D
"K. ma księcia z bajki, a sama jest koniem"
Hah, dacie wiarę? Powiedziałam, że mam to w dupie, że żaden facet mi do szczęścia nie jest potrzebny i jeb! Jak grom z jasnego nieba. I jego, i mnie. I tak najchętniej to byśmy się od siebie nie odrywali, tylko siedzieli, słuchali muzyki, patrzyli głęboko w oczy i byli w siebie wtuleni. Nie wierzę w to. Serio. Nie wierzę.
Wczoraj kiedy do niego weszłam myślałam, że padnę. Na biurku świeczka, lampki do wina i... kanapki z twarożkiem. To było takie słodkie. ^^
Czy tylko mnie zakupy doprowadzają do płaczu? Kobiety dla poprawy nastroju chodzą na zakupy, ja chodzę po to, żeby go sobie spieprzyć. Gruba świnia.
dzisiaj na kolację zjem staro-cerkiewno-słowiański
Danie bardzo ciężkostrawne i do tej pory nie wiem z czym powinnam to zjeść. Wygrałam ze Staropolem, nie zabiła mnie opisówka... SCS też mnie nie pokona! Chyba.
Nie mam laptopa, dlatego się nie odzywam, przepraszam Was za to bardzo, bardzo, bardzo! Teraz korzystam z lapcia siostry.
Jestem non stop chora. Jak nie zaostrzenie astmy to przeziębienie, wirusy, grypopodobne itp. Mam dość i jestem z tego powodu w lekkim dołku. Tęsknię za bieganiem, ale ledwo dycham. Jak żyć, panie premierze, jak żyć?
Mam prawie 21 lat. Moja mama w moim wieku była już po ślubie, pracowała, a ja byłam w drodze na świat. A ja? Studiuję. Tyle. Nie pracuję, nie mam faceta, ogólnie jestem dorosłym, pasożytniczym dzieckiem. Plan na uczelni jest tak bardzo do czterech liter, że chyba nie ma osoby która by na niego nie narzekała. Ci, którzy pracują praktycznie opuszczają wszystkie zajęcia, a potem latają i błagają o 50 terminy na zaliczenie.
Potrzebuję... zmian? Zmiany życia, otoczenia, zerwania ze stagnacją i tym, że czuję się tak cholernie do niczego. Nic nie umiem, w niczym nie jestem dobra, we wszystkim przeciętna. Ani ładna, ani szczupła, ani mądra, ani inteligentna, ani w ogóle. Brak mi pewności siebie, silnej woli, radości, uśmiechu. Wszystkiego w sumie. Gdzieś zgubiłam radosną Kamilę i nie wiem jak ją znowu odnaleźć.
Ciągle chce mi się płakać, niewiele śpię, bo siedzę nad książkami. Właściwie to tylko czytam na zajęcia, efektów i tak nie ma, bo w nauce też nie jestem wybitna. Muszę cholernie ciężko pracować, żeby cokolwiek osiągnąć.
Rodzicie widzą, że coś jest nie tak. Że jest źle. Ale nie potrafię z nimi o tym porozmawiać... No bo co im powiem? Że tak bardzo bym chciała, żeby byli dumni, ale nie potrafię? Że mam dość siebie, nie mogę patrzeć w lustro, że źle mi ze sobą, że coraz trudniej wychodzi mi się z domu, że nie chce mi się nic robić? Że najchętniej zostałabym pod kołdrą? Tata powiedział, że może powinnam na wakacje wyjechać gdzieś do pracy. Poznałabym nowych ludzi, spędziła czas w innym miejscu. Ale... Sama się boję. Jestem tchórzem. Boję się, że będę całe dnie siedzieć sama, że nikogo nie poznam, nikt mnie nie polubi, że jedynie będą mnie wytykać palcami i mówić "to ta gruba".
Łzy mi ciekną po policzkach. Rozpisałam się strasznie. Raczej wątpię, że ktoś to przeczyta do końca. Blokuje mnie strach. Strach przed życiem. Dorosłym życiem.
"bo Ty masz coś z MM..." / kolejna porcja foteczek
:D
Jest 6:54 na zegarach, jestem po 30 minutach stepperu, lało się ze mnie niemiłosiernie, po szybkim prysznicu, woda na jajka wstawiona, sałata poszarpana, pomidor pokrojony. Siedzę i zastanawiam się, dlaczego to wszystko jest tak popierniczone? Jest ok, więc niech będzie ok, kiedy mówię, że nie jest, to ma pretensje, że mam pretensje. Dwa osły? Możliwe, możliwe...
Moja siostra wczoraj powiedziała mi najlepszy komplement jaki usłyszałam w życiu! Robi mi zdjęcia patrzy się na mnie, na plakat MM i w końcu mówi "wiesz co? ty masz w sobie coś z mm. coś... nieuchwytnego, gdybyś tylko uwierzyła w siebie, mogłabyś się stać seksbombą stulecia, nawet lepszą od niej". Wiecie, że prawie się popłakałam kiedy mi to powiedziała?
A oto efekty wczorajszych zdjęć (dostałam nowy top i czuję się w nim tak szaleńczo seksownie, że musiałam to uwiecznić):
usłyszeć od mamy "schudłaś!" - bezcenne / selfie
ucieszonego buziaczka :D
Rano od mamy usłyszałam, że schudłam, że moje wcięcie w talii znowu jest widoczne, brzuch mniejszy i ogólnie lepiej wyglądam.
Dzisiaj odpoczywam, ale jutro od 6 biegiem przez świat. :D Dzisiaj peeling całego ciała, zimny prysznic na nogi, kostka lodu na twarz i od razu lepiej.
biegiem do lata dzień 2 / zdjęcie śniadanka :D
O 7:15 wyszłam. O 8 byłam już w domu. Duma która mnie rozpiera od środka, masa endorfin! Mogłabym tak cały dzień, byle nie myśleć. Nie czekać. Nie pozwalać na to, żeby uczucie czekania rozwalało mnie od środka. Muszę zapełnić maksymalnie dni. Od rana do nocy. Żeby zapomnieć o wszystkim i o niczym. Wszystko się może zdarzyć, ale podczas mojego krótkiego życia zauważyłam, że jeśli się zdarza, to nie mnie. Także... Bieganie! Stań się moim życiem, moją ucieczką i moim wybawieniem!
śniadanko: pomarańcza, twaróg, płatki owsiane, cynamon
Zaczęłam biegać. Truchtam, maszeruję, truchtam, maszeruję. Dzisiaj z K. byłyśmy tak 40 minut i jest nam błogo. Jutro rano też idziemy. Czuję, że mogę się uzależnić :D Po prostu wcześniej robiłam to źle!
A teraz mroczne zdjęcie na początek wiosny ^^