Dziś wskoczyłam w wakacyjny kombinezonik i padłam :D
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (34)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 7554 |
Komentarzy: | 133 |
Założony: | 23 czerwca 2016 |
Ostatni wpis: | 26 marca 2017 |
Postępy w odchudzaniu
Podsumowanie miesiąca ćwiczeń interwałowych +
zdjęcia
Czas na małe podsumowanie. W ciągu 4tygodni ćwiczeń spadło mi 17cm w obwodach. W kilogramach jak zwykle - waha się w tę i spowrotem. Ćwiczę tylko w domu, jak pisałam w poprzednich wpisach.
Dzień 1 vs dzisiaj
Lipiec vs dzisiaj
Dwa tygodnie ćwiczeń + zdjęcia
Dziś krótko, zwięźle i na temat. 15 treningów domowych za mną, efekty mówią same za siebie :)
Dwa tygodnie treningów temu vs dziś
Podsumowanie 1 tygodnia ćwiczeń + zdjęcie
Równo tydzień temu, w niedzielę, zaczęłam ćwiczyć według Pani X., która ułożyła dla mnie program treningowy. Ćwiczenia wykonuję w domu. Dziś czeka mnie ostatni trening tego tygodnia, ale na 7dni wypada 6dni, w których ćwiczymy. Sobota lub niedziela wybrana jest na reset. Zapewniała mnie, jeśli będziesz się trzymała moich ćwiczeń, efekty będą. I są. Już po 5 treningach (dziś czeka mnie 6) centymetr pokazał -14cm w obwodach, a waga -1kg! Trudno mi było uwierzyć. Zwłaszcza, że kiedy ćwiczyłam bez jej pomocy, za to z Chodakowską (skalpel), w MIESIĄC mi spadło 15cm. Dacie wiarę jaka różnica? -14cm po 5 treningach vs -15cm w miesiąc. Skalpel co prawda uważany jest za najspokojniejszy program treningowy Ewki, ale teraz... Raczej już po niego nie sięgnę.
Ćwiczenia które dostałam od Pani X. rzeczywiście dają się we znaki. Pierwszy dzień był dla mnie koszmarem. Byłam totalnie zmęczona i zniechęcona. Ale następnego dnia i tak poszłam ćwiczyć, choć totalnie mi się nie chciało. Trzeciego dnia było już lepiej. Powiem szczerze, im dalej, tym łatwiej samą siebie zmotywować do tych ćwiczeń. Są bardzo intensywne. Poprzedni wpis mówił o tym, że w trakcie świąt itd przytyło mi się +5cm w obwodach i +2kg. Ktoś nawet napisał, że szkoda. Wrzućcie trochę na luz, przecież to nic straconego. Da się to odpracować raz, dwa. Może przybyło mi wtedy w obwodach, ale jak pisałam, wyżej, w 5dni odpracowałam to prawie x3!
Na koniec obiecane zdjęcie. Nie widać diametralnych zmian, ale ja i tak jestem zadowolona.
Zeszła niedziela 22.01 vs wczoraj 28.01
Lipiec vs wczoraj
Podsumowanie 3 miesięcy + zdjęcia
Dziś mało optymistycznie jeśli chodzi o pomiary. Przez ostatni miesiąc (okres świąteczny, później tydzień urlopu) jadłam co chciałam, jak chciałam i kiedy chciałam. Efekty widać na wadze, +2kg i +5cm w obwodach. Zaniedbałam trochę siłownie, za to starałam się nadrabiać w domu. Nie łamię się, bo spotkało mnie dziś coś bardzo miłego. Od jutra zaczynam współpracę z pewną niesamowitą babeczką :) Przygotowuje mi zestawy treningowe i lecimy. Oprócz tego siłownia będzie, ale głównie cardio. Spinamy się i lecimy, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Jestem pozytywnie nastawiona i nie boję się. Nie istnieje coś takiego jak porażka w tym przypadku, bo przecież podnosimy się i brniemy dalej.
Zeszły miesiąc vs dzisiaj
Trzy miesiące temu vs dzisiaj:
Lipiec vs dzisiaj:
Dziś trochę mniej optymistycznie niż zazwyczaj. Jestem trochę podłamana, wciąż rozleniwiona po świętach i zabawie sylwestrowej. Jest już 6ty stycznia, a od początku roku ćwiczyłam zaledwie raz. Trudno mi wrócić do poprzednio narzuconego porządku. Bardzo trudno. Półtorej tygodnia przerwy w ćwiczeniach i mam wrażenie, że cała motywacja uciekła. Ale obiecałam sobie, że dziś ostatni raz się leniłam i pozwalałam sobie na cheaty. Postanowienia noworoczne są, oby tylko ich dotrzymać. Jutro poćwiczę, pojutrze też, a później pójdzie z górki. W styczniu raczej nie zrobię comiesięcznego podsumowania, bo aż się boję, co ujrzę. Ale obiecuję wziąć się do roboty dwa razy bardziej niż wcześniej. Nie ma czasu do stracenia, on i tak upłynie.
Męczą mnie też pewne kłopoty zdrowotne od pewnego czasu. Co jakiś czas mam potworne ataki bólu w brzuchu, promieniujące aż na plecy. Zdarza się to od lata, mniej więcej raz na dwa miesiące. Cisza, cisza, nagle pach, kilka godzin bólu, męki i płaczu, chodzenia po ścianach... I przechodzi tak samo nagle, jak przychodzi. Znów miesiąc czy dwa spokoju itd. Teraz czeka mnie USG. Internet to nie wyrocznia, ale doświadczenia w rodzinie, skłonności itd nie kłamią. Duże prawdopodobieństwo kamieni albo woreczek żółciowy. Zobaczymy. Trochę stresu jest ostatnio.
Ale damy radę. Co nas nie zabije to nas wzmocni, nie? Do regularnych ćwiczeń wracam jutro. Obiecuję poprawę. I będę zdawać raporty, jak co miesiąc. A żeby Wam szczęki opadły ;-)
Odbiegając od tematu diety i ćwiczeń, zapraszam do oglądania, tak niewiele, a może pomóc :)
Podsumowanie 2 miesięcy ćwiczeń + zdjęcia
Dziś mija drugi miesiąc od kiedy regularnie ćwiczę. Totalnie się zawiodłam, kiedy zrobiłam wszystkie pomiary tego ranka. Tak mnie to zdołowało, że się rozbeczałam jak jakaś wariatka. A wszystko dlatego, że liczyłam na więcej i byłam pewna, że wysiłek jaki włożyłam w to wszystko, się opłaci. Wizualnie nie widzę różnicy między zeszłym miesiącem, a tym. Natomiast zmiana zaczęła się już przy ćwiczeniach, bo oprócz tych w domu, dołożyłam również siłownię przynajmniej 4 razy w tygodniu. Codziennie przed pracą wstawałam o 5 rano, aby wypocić się jak świnia na siłowni. Byłam pewna, że to zaowocuje i efekty mnie mile zaskoczą. A tutaj taki klops. Dosłownie. Od kiedy regularnie ćwiczę, czyli przez dwa miesiące, zeszło równe -25cm. I tylko 1kg. A to już mnie zaskakuje. Drugi miesiąc ćwiczeń, czyli intensywniejszych, plus tych na siłowni to -10cm, pierwsze 15cm zeszło w pierwszym miesiącu. Zdjęcia porównawcze z zeszłego miesiąca są w poprzednim wpisie w pamiętniku.
Tutaj, 2 miesiące temu VS dzisiaj
Poniżej lipiec VS dzisiaj
I miesiąc temu VS dzisiaj, czyli to, co mnie smuci, wizualnie nie widzę wielkiej różnicy.
Mam nadzieję, że następny miesiąc będzie lepszy.
Ciężko jest pozostać skupioną i zmotywowaną przez cały czas. Zwłaszcza, jeśli trwa to miesiącami. Mam wrażenie, że im dalej, tym trudniej. Czasem pozwalam sobie na małą przekąskę, co jeszcze dwa miesiące temu byłoby nie do przyjęcia. Wcześniej bałam się, że jeśli raz sobie pozwolę, to już popadnę w to całkowicie. I będę ciągle powtarzać, że jedno tu, jedno tam, nie zrobi różnicy. A jednak okazuje się, że można. Jeden czy dwa wyjątki w diecie w trakcie miesiąca - na pewno nie zrobią różnicy. Ale z całą pewnością poprawią nasze samopoczucie. Znika poczucie, że jemy zdrowo na siłę, że się zmuszamy. Nie katujmy się, przecież robimy to wszystko dla siebie, dla nas samych.Trzeba pamiętać, że wszystko jest dla ludzi, z umiarem, ale wciąż. Zdrowe jedzenie? Ok. Ale ze zdrowym podejściem do niego również. Inaczej można zrobić samemu sobie krzywdę.
Jeśli zaś chodzi o ćwiczenia i pozostanie im wierną... To też wymaga wiele samodyscypliny z mojej strony. Nie wiem, czy wszystkie z Was tak mają, czy to tylko ja. Ale jeśli zrobię więcej niż jeden dzień przerwy w ćwiczeniach, to często mam problem z wróceniem do nich. Ostatecznie zmuszam się i zwlekam cztery litery z łóżka, ale bywa ciężko. Zwłaszcza w momentach takich jak teraz, jestem chora, organizm słaby, codziennie praca, a w weekend tysiąc rzeczy do zrobienia w domu, bo w tygodniu nie było czasu albo chęci. Trudno jest wtedy o zmobilizowanie się. Na taką okazję mam listę ulubionych motywacyjnych filmów z youtube, muzykę czy choćby swoje stare zdjęcia w porównaniu do obecnych. A oprócz tego, jakiś czas temu sporządziłam listę nagród.
Zacznę od ostatniego z wymienionych. Swój cel, czyli kolejne -15kg, podzieliłam na mniejsze, od 3kg do 5kg. W zależności od poziomu trudności do każdej z tych wartości przydzieliłam odpowiednią nagrodę - taką motywację. Pamiętając o tym, że im bliżej ostatecznego celu, tym trudniej zgubić kolejne kilogramy. Na przykładzie:
Ostateczny cel -20kg
- 5kg - nowe legginsy na siłownię
- 5kg - buty do biegania
- 3kg - ulubione perfumy
- 3kg - słuchawki
- 2kg - wymarzone bikini
- 2kg - wakacje
Im dalej, tym trudniejsze są te kilogramy, dlatego wartości się zmniejszają, ale za to nagroda jaka nas czeka, pozostaje motywująca. Wiadomo - to tylko przykłady, które właśnie wymyśliłam. Musimy ustalić taki cel, który uważamy za dość trudny, ale możliwy do osiągnięcia i przede wszystkim warty nagrody, która na nas czeka. Musi to być nagroda, którą uważamy za adekwatną, dostosowaną do naszych potrzeb. Tutaj najlepszą nagrodą, jaką wybrałam, to wymarzone wakacje. Ostateczny cel zostaje osiągnięty i zdecydowanie zasługujemy na to, co najatrakcyjniejsze dla nas samych. Zwłaszcza, jeśli odkładaliśmy taki wakacyjny wyjazd od kilku lat, bo "ciągle coś".
Zdjęcia przed i po? Tutaj pokazuję znalezione zdjęcie w internecie, ale sama takie zrobiłam. Co miesiąc robię porównanie z ostatnim zdjęciem i z tym pierwszym, z pierwszego dnia diety. I to nie jest motywujące? Kiedy widzisz ile już osiągnęłaś? Że coraz mniej dzieli Cię od upragnionego celu? Jasne, przecież widziałaś siebie w lustrze w najgorszym momencie. Ale często jest tak, że dopóki nie zobaczymy tego na zdjęciu, zamiast w lustrze, to nie umiemy sobie tego uświadomić. Ze swojego przykładu wiem, że moja głowa lubiła oszukiwać. Rzeczywiście było źle, widziałam to, ale dopiero przy porównywaniu zdjęć zobaczyłam jak bardzo tragicznie było. Że to było zupełnie inne wrażenie niż przy spoglądaniu w lustro codziennie. I dopiero wtedy dotarło do mnie, że rzeczywiście dużo udało mi się już osiągnąć. Że mogę być z siebie dumna.
Waga nie zawsze jest dobrym doradcą. I nie jest miarodajna. Kiedy dwa miesiące temu się zważyłam i zmierzyłam, a w następnym miesiącu waga odrobinę wzrosła, ale za to ubyło centymetrów, ja i tak się cieszyłam. Porównałam zdjęcia i dostrzegłam różnicę. To daje kopa motywacji, każdy stracony centymetr.
Na koniec mojego długiego wywodu wrzucam kilka ulubionych filmików motywacyjnych, naprawdę polecam, jeśli trudno Wam się zmobilizować do działania:
Eric Thomas to mój mistrz!
Mam nadzieję, że nie zanudziłam.
Podsumowanie 5 miesięcy diety + zdjęcia
Pierwszy wpis minął się z prawdą, i to bardzo. Założyłam sobie wtedy, że będę ćwiczyć i trzymać się wykupionej diety, ale ani jedno nie miało miejsca ani drugie. Dopiero w lipcu nastąpiło kolejne podejście. Wtedy też NAPRAWDĘ zaczęłam się stosować do założeń. Żadnych cukrów, nawet owoców, minimum tłuszczu, wszystko pieczone lub gotowane. Warzywa, chude mięso, chude serki, ryby. Hektolitry wody, ewentualnie czasem herbata. Żadnych odstępstw. I tak aż do listopada. Już w październiku odnotowałam -13kg. Byłam zaskoczona, ale tym samym jeszcze bardziej zmotywowana do działania. Niestety, w pewnym momencie pojawił się też zastój.
Minęło w sumie 5 miesięcy. Przez ten czas zdążyłam dietę zmodyfikować niejednokrotnie, sugerując się potrzebami własnego organizmu. Na początku, przyznaję, była bardzo restrykcyjna. Ale później zaczęłam dodawać rzeczy, których wcześniej się bałam. Pozwalam też sobie raz na jakiś czas zjeść coś "zakazanego".
Od dwóch miesięcy wynik był -15kg, wtedy też dołożyłam ćwiczenia w domu 2-3 razy w tygodniu, zauważyłam spadek łącznie -15cm w ciągu JEDNEGO miesiąca. 15cm mniej, nie mogłam w to uwierzyć. Ale po porównaniu zdjęć, zauważyłam znaczną zmianę. Najbardziej oporne są uda, ale od trzech tygodni, oprócz ćwiczeń w domu 4-5 razy w tygodniu, dorzuciłam ćwiczenia na siłowni 4 razy w tygodniu.
Pomiary robię raz w miesiącu, dokładnie 16ego. Więc te w grudniu jeszcze przede mną. Mam jeszcze tydzień, aby dać z siebie więcej. Powoli, ale do przodu. Załączam zdjęcie, porównanie 1ego dnia ćwiczeń kontra 30ty dzień. Ku przestrodze dodam jeszcze zdjęcie z pierwszego dnia diety. A za tydzień dołączę zdjęcie po dwóch miesiącach ćwiczeń. Zobaczymy, czy warto.
Powyżej 1 dzień ćwiczeń VS 30 dzień ćwiczeń 2-3 razy w tygodniu z Ewą Chodakowską w domu.
A tutaj 1 dzień diety (5 lipca 2016) VS 15 listopada 2016:
Trzymajcie kciuki. I powodzenia w dążeniu do własnych celów. Przede wszystkim życzę wytrwałości, bo o to jest najtrudniej. Byle do przodu. Pamiętajcie. Nie poddawać się.