Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Świeżo upieczona pasjonatka zdrowego stylu życia

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2176
Komentarzy: 29
Założony: 4 kwietnia 2014
Ostatni wpis: 26 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
SzemranaKate

kobieta, 33 lat, Poznań

180 cm, 74.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 kwietnia 2014 , Komentarze (9)

Zatrudnię kogoś, kto będzie lał mnie po mordzie za każdym razem, jak najdzie mnie ochota na kolejny kawałek ciasta, kolejny deser z gigantyczną ilością orzechów i pestek i kolejną paczkę suszonych daktyli. Zarobki do uzgodnienia!

11 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

To chyba już moje piąte podejście. Ale tym razem podeszłam do tego z głową, na spokojnie, wszystko zaplanowane.

Pobudka o 6, za oknem mgła taka, że świata nie widać a Kate ma banana na twarzy - to ten dzień! Zjadłam małe przedśniadanie, żeby mi się nic w żołądku nie walało jak będę biec, odczekałam pół godziny, wskoczyłam w dres i buty i do dzieła!

Wybrałam trasę wokoło jeziora za moim domem, którą wcześniej pokonywałam z kijkami Nordic Walking. To jakieś 4,5 km. Po przeczytaniu tysiąca artykułów w internecie, na blogach sportowych i w Shape Bieganie wybrałam na początek marszobieg. Czyli np. 3 minuty truchtu i 2 minuty marszu po kilka serii, z każdym kolejnym tygodniem zmieniając te proporcje aż w końcu cała trasa zostanie pokonana biegiem.  Niestety nie mam żadnego minutnika poza tym w telefonie - a telefonu nie chciałam brać, tylko by przeszkadzał więc biegłam bardziej "na czuja". Gdy czułam że już czas, że nie powinnam przesadzać lub pojawiało się lekkie kłucie z boku, przechodziłam do marszu.

I muszę się pochwalić, że więcej było truchtu niż marszu! :D

Podejrzewam, że mimo porządnego rozciągania zakwasy się pojawią. Nie jest też tak, że nagle wstałam z kanapy i wzięłam się za bieganie. Ćwiczyłam wcześniej całkiem sporo - Nordic Walking, rower, TaeBo, aerobik, zumba więc w jakimś stopniu byłam przygotowana na większy wysiłek.

Jedyny gadżet poza pomadką ochronną, jaki miałam przy sobie to odtwarzacz mp3 z wbudowanymi słuchawkami, więc żadne kabelki mi się nie plątały naokoło. Nad playlistą do biegania pracowałam jakieś dwie godziny i jestem nią absolutnie zachwycona, sprawdziła sie bardzo dobrze. Same energetyczne, wesołe kawałki. Miałam jednak chyba zbyt wygórowane oczekiwania co do długości mojego biegu bo w praktyce przesłuchałam jedynie jakąś 1/4 część tego, co miałam nagrane ;) obym w niedalekiej przyszłości była w stanie wysłuchać wszystkich tych utworów. Może kiedyś, może kiedyś ;)

Britney Spears "Work B**ch" <----nie dość, że do biegania idealny klimat to jeszcze tekst motywujący!

Jestem z siebie niesamowicie dumna, w moim notesiku z celami i marzeniami regularne bieganie jest na jednym z pierwszych miejsc, może w końcu się uda. 

Wiem, że łatwo zacząć, tudniej wytrwać dlatego trzymajcie za mnie kciuki!

A teraz lecę na śniadanie! Miłego dnia! (pa)

6 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Wiem, wiem. W ogóle nie powinnam była zaczynać. Ale byłam w takim wieku, że myślałam, że palenie jest fajne, z papierosem będę doroślejsza. Sześć lat. Tyle czasu trułam się dobrowolnie i ani razu przez ten czas nie pomyślałam o rzucaniu. Zapalenie papierosa było rytuałem, chwilą przyjemności. Zdecydowana większość moich znajomych pali, wspólne wyjścia na papierosa były  świetną okazją do pogadania, pożartowania, zwierzania się. Kto pali lub palił -  zrozumie.

Zawsze twierdziłam, że mam to pod kontrolą, że to nie jest uzależnienie, palę bo lubię, gdybym tylko zechciała, rzuciłabym. Pewnie spodziewalibyście się teraz mojego stwierdzenia, że byłam w błędzie.  Nie przyznam tego. Miałam rację. Już tłumaczę.

Przełom nastąpił 7 lutego. Zaczynałam swoją przygodę z aktywnością fizyczną, tego akurat dnia wybrałam się na bieganko. Zamiast planowanych dwóch okrążeń lasu zrobiłam niecałe pół, drogę do domu pokonałam prawie się czołgając. Oczywiście kondycja nie ta na takie ambitne zrywy, w sumie mnie to nie zdziwiło. Uderzyło mnie jednak to, że tak ciężko mi się oddycha. Tego dnia zapaliłam ostatniego papierosa – „na pożegnanie”.  

Pewnie mało kto mi teraz uwierzy ale od tego czasu ani razu nie naszła mnie ochota na papierosa. Ani razu nie pomyślałam, żeby gnać do sklepu po nową paczkę. Ani razu nie pomyślałam, że sobie czegoś odmawiam. Wręcz przeciwnie, czuję, że wreszcie robię dla siebie coś dobrego.  

Więc nikt nie jest mi w stanie wmówić teraz, że się nie da, że to trudne.  Wszystko jest kwestią nastawienia, powtarzam to zawsze, wszędzie i wszystkim. Trzeba zmienić myślenie, trzeba uwierzyć w siebie. A powietrze zacznie zupełnie inaczej pachnieć ;)


5 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Kiedyś już tu byłam, prowadziłam swój pamiętnik. Niestety trwało to tak długo jak wszystkie moje poprzednie porywy na nową sylwetkę, wytrzymywałam maksymalnie miesiąc.

Co robię tu znowu? 

Moją obecną walkę zaczęłam dokładnie 30 stycznia. WIEM, że tym razem jest inaczej. Kiedyś ograniczałam ilość i wielkość spożywanych posiłków do minimum myśląc, że tylko w ten sposób uda mi się zrzucić zbędne kilogramy. Teraz jem zdrowo, racjonalnie. Nie jest to żadna dieta, nie trzymam się żadnych wytycznych. Całkowicie wyrzuciłam z menu słodycze, fast foody, alkohol, sól, białe pieczywo, dania z paczki i sporo innych produktów. Odkryłam produkty, których wcześniej nie ruszyłabym kijem a okazały się genialne w smaku. Kiedyś na samą myśl o ćwiczeniach czułam zniechęcenie, "to nie dla mnie", ścisła dieta wystarczy. Teraz nie wyobrażam sobie, że miałabym skończyć z aktywnością fizyczną, to po prostu część mojego dnia, zmęczenie po treningu jest uzależniające ;) 

Są efekty, widzę je w lustrze, widzę, jak leżą na mnie ciuchy, kilka osób również zwróciło na to uwagę. Dodaję aktualne zdjęcie mojej sylwetki, szczuplejszej o jakieś 4-5 kg niż w styczniu (nie wiem dokładnie, wagę wyrzuciłam, dlaczego? napiszę w innym wpisie). Jeszcze bardzo dużo pracy przede mną i pomyślałam, że dzięki Vitalii będzie mi łatwiej bo coraz częściej mam chwile zwątpienia. Że Wasze wpisy, Wasze historie i  Wasze postępy będą dla mnie potężnym, motywacyjnym kopniakiem, dzięki któremu to lato będzie należało do mnie

W to właśnie wierzę! I Wam tego życzę!