Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

usuwam wszystko co pisałąm wcześniej! Jestem z siebie zadowolona i dążę do ładnego i zdrowego ciała i ducha! Jestem wielką optymistką kochającą nad życie życie!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10821
Komentarzy: 121
Założony: 5 maja 2014
Ostatni wpis: 3 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
miss.fox

kobieta, 36 lat, Gdańsk

158 cm, 50.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 czerwca 2014 , Komentarze (7)

Jeśli chodzi o ćwiczenia - nie było źle (jak na mnie):

x Trochę pobiegałam, 

x dużo maszerowałam,

x graliśmy  w baseball (w deszczu, super!) i duuuużo się nabiegałam wtedy,

x joga na plaży zaliczona! (i kupiłam super matę!) 

x i w końcu basen - ostatnio byłam w marcu, ale na wakacjach, więc się nie liczy. A na takim krytym hmmm na studiach jeszcze?

gorzej z jedzeniem..... 

2 x zamawiane tajskie (nudle)(owocemorza)

1 x pizza (pizza)

2 x mój hardcorowy makaron (spaghetti)(spaghetti) ze wszystkimi rzeczami jakie lubię FAKT!!!! zawsze dbam, żeby kupować składniki wysokiej jakości, więc lipy nie było, może nawet dużo zdrowia, bo świeże zioła, pyszne pomidory, inne warzywa do sosu prosto z targu, makaron nawet pełnoziarnisty kupiłam! I ser też najlepszy jaki był, ale co z tego, jak dałam go tyle, że samo to danie pewnie by całe moje dzienne zapotrzebowanie

(ACHA, no i Wilk jakoś tak wolno jadł ten swój makaron... pomyślałam, że może nie jest głodny.... więc w sumie to by było 2.5 porcji... ekhm...)

1 x placki ziemniaczane 

2 x  pancake'i z nutellą i mango na śniadanie 2 razy....

trzeba się ogarnąć z dietą.... małymi kroczkami idzie mi lepiej z ćwiczeniami, więc i na jedzenie przyjdzie czas! jest tylko jedna rzecz z której nie będę chyba nigdy w stanie zrezygnować....

 

27 czerwca 2014 , Komentarze (6)

jak w temacie :D

dziś w końcu wracam do Wilka. On jest taki cudowny i zawsze, ZAWSZE chce mi pomóc w moich wielkich planach. I tak od dłuższego czasu, każdego wieczora namawia mnie na bieganie. Warunki mamy super - plaża blisko, po drodze cudowny wielki park, no i moje ukochane buty ^^ (ale nawet one mnie nie motywują wystarczająco, jaram się nimi, ale równie mocno kiedy w nich biegam jak i kiedy tylko na nie patrzę - takie typowe dla mnie) Ale jak już jestem z nim to zawsze jakoś wolę się zawinąć w koc i wciągnąć wielką porcję makaronu zamiast tego.

POTRZEBUJĘ MOTYWACJI, ŻEBY DZIŚ MU ULEC!!!

(chłopakowi, nie makaronowi)

(makaronowi i tak ulegnę, ale mam nadzieję, że chociaż po treningu)

Jeśli nawet te maleństwa nie są w stanie wyciągnąć mnie z domu, to nie wiem co jest (loser)

niezły pomysł, Nike!

to by mogło zadziałać....

24 czerwca 2014 , Komentarze (15)

Zaniedbałam pamiętnik. No trudno, nic na siłe. Za to mam inne rzeczy do chwalenia się! Już ponad 2 tygodnie ćwiczę codziennie... jogę! To superdługo jak na mnie! 

I NAJLEPSZE - WCIĄŻ MI SIĘ PODOBA!!!!!!!

Kocham to jak szybko czuć efekty! Byłam totalnie nierozciągnięta, dwa tygdonie i to zgodnie z moją zasadą "nic na siłę" więc bez przeciążania się... BAM!!!!! Skłon dwa razy głębszy niż na początku!

No i czuję się super! Może nie schudnę robiąc to, ale samopoczucie jest tak samo ważne przecież! 

Mania tak mocno mnie chwyciła, że ćwiczę w bardzo różnych miejscach i o bardzo różnych godzinach... udało mi się ZERWAĆ W WEEKEND RANO (!!!!!) i iść ćwiczyć na plażę (najprzyjemniszja rzecz świeeeeecieeeeee! <3), jak Wilk i kumple grają w kosza to ja sobie grzecznie ćwiczę obok, ćwiczę na balkonie stojąc w dziwnych pozycjach na stosie palet (nie pytajcie..), kilka pozycji stojących praktykuję nawet w pracy jak mam przerwę :D

Starałam się zrobić kilka zdjęć pozycji które ostatnio ćwiczę (tych ulubionych, nie będę robić wojowników, nuuuudaaaaa) - nieźle się nagimnastykowałam (heh ;) ) żeby strzelić te fotki więc wybaczcie jakość! Wrócę do Wilka to mi porobi lepsze :D No i moje nowiutkie butki do yogi (tak, muszę mieć ładne rzeczy bo mnie tylko takie motywują!) plus mały camwhoring a co!

28 maja 2014 , Komentarze (1)

Ach dieta dieta dieta...

Szczerze mowiac poki co w moim swieciie to pojecie nie istnieje. Z moim zamilowaniem do jedzenia, restauracji, testowania nowych rzeczy, jedzenia z nudow, gotowania i robienia grilli i praca dieta to cholernie ciezka sprawa. nie wyobrazam sobie liczenia kalorii i tego typu reczy. Ale mam na sumieniu kilku grzeszkow ktorych rownie dobrze moglabym nie popelniac bez obnizania jakosci mojego zycia (heh) i co planuje zrobic poczawszy od dzisiaj (ok, jest pozno wiec jutra):

X picie coca coli do kazdego cieplego dania, w przerwach i w celu orzezwienia i zupelnie bez powodu tez. Cola zastepuje mi wode od wielu lat i chociaz juz pije mniej niz kiedys to zejscie do np jednej puszki dziennie bedzie dla mnie niezlym wyzwaniem.

X makarony kilka razy w tygodniu, czasem kilka razy dziennie (lol co ze mna jest?!) do tego wcale nie pelnoziarniste i chociaz sosy robie zawsze sama ze swiezych produktow to posypuje to taka gora sera ze sie nie liczy xD wyzwanie: jesc je rzadziej - 2xtydzien powiedzmy, wybierac pelnoziarniste...

X opychanie sie kazdym daniem ktore mi smakuje "pod kurek". Bo ja nie umiem przerwac jedzenia jak jestem najedzona. Podtykajcie mi makarony curry krewetki cielecine zupy a bede jesc az pekne. Albo zbankrutuje. Jedno z dwoch. Postanawiam wiec konczyc jedzenie kiedy sie najem. Nie wtedy kiedy z przejedzenia nie mam juz sily podniesc ponownie widelca.

X sniadnie krolewskie, obiad bogacza, kolacja zebracza. Coz u mnie najczesciej jest sniadanie krolewskie, obiad krolewski i kolacja tez ktolewska i jeszcze dopchajmy owocami. Krocej: mniej jesc na wieczor!!!!

27 maja 2014 , Komentarze (1)

To będzie łatwe.

Mam jeden ideał - Gypsy ;d


(tak na autopocieszenie - właśnie odkryłam, że laska albo idealnie wie jak się usatwiać do fot i z jakiego miejsca je robić, albo używa mnóstwo fotoszopa - a pewnie jedno i drugie, ewentualnie ostatnio przytyła bo na nowych zdjęciach już tak nie zachowyca jej pupa/biodra. Co oczywiście nic nie zmienia i dalej chce wyglądać jak na tych fotach nieważna jak bardzo nierealne są hahaha)

No i to:

26 maja 2014 , Skomentuj

Tak właśnie wyglądają moje postanowienia, moja regularnośc i moje ogólne samoogarnięcie! Wytrzymałam JEDEN DZIEŃ wyzwania hahaha ok to nie jest śmieszne w sumie. Więc małe oszustwo teraz uskutecznię  i udawajmy po prostu, że tych 3 pozostałych dni po drodze nie było.

MÓJ CEL:

x żeby mój wygląd był współmierny z tym jak się czuję - a czuję się boska, ekhm..

x zachować mój filigranowy wizerunek

x nie oglądać z zazdrością zdjęć lasek z instagrama

x wyjść dobrze na zdjęciach z kolejnych wakacji. Nawet jeśli też będą robione rybim okiem

Czasami jak coś napiszę to mam wrażenie, że jestem taka pusta  :x ale ja serio nie mam innych problemów po prostu (uff)

22 maja 2014 , Komentarze (1)

Podkradłam od @agg12 takie wyzwanie... I chcę je zrobić, bo motywacja do tego, żeby codziennie tu coś napisać zmotywuje mnie też do innych rzeczy (może) 

158, 44 kilo dziś.

19 maja 2014 , Komentarze (3)

Ostatnie dni przyniosły mi trochę strachu i trochę niespodzianek.

Robiłam sobie kontrolne badania i okazało się, że jest coś nie tak. Więc panika, ja jak to ja jeszcze tego samego dnia załatwiłam sobie lekarza, kolejnego dnia kilka badań i oto się okazało, że cierpię na.... niedoczynność tarczycy!

WAIT, WHAT?!?

nie mam pojęcia (wciąż) o co z tym właściwie chodzi itd. ale czytając objawy aż ciężko uwierzyć, że ma to cokolwiek wspólnego ze mną. Na pierwszy rzut oka przynajmniej. No ale jako, że leczą mnie na prawdę mądrzy ludzie, to pozostaje mi im zaufać i brać te śmieszne tabletki przez resztą życia?! No i tak je sobie biorę już 4 dni... i nie czuję absolutnie żadnej róźnicy. Ale jak mam mieć lepsze wyniki po tym to spoko.

Wczoraj 40 minut trampoliny, dziś zrobię to samo. Nie chce mi się więcej pisać więc adios!

14 maja 2014 , Komentarze (8)

Taka sytuacja - wstaję rano, jakoś tak spoko wygladam, wiotko i szczupło, biorę centymetr, mierzę... Co za miła niespodzianka! Dawno nie widziany wynik i chociaż po śniadaniu pewnie się zmienił trochę to i tak znaczy, że się ruszyło ^^

13 maja 2014 , Skomentuj

Było tak: idę poskakać, idzie mi super, nawet się aż tak nie męczę, oglądam sobie South Park, no fajnie, minął jeden odcinek = przerwa. Idę do kuchni napić się wody i zaczyna mnie boleć brzuch. Lekko, jak na początek okresu. I tak ból rośnie. Myślę sobie - zaraz przejdzie. Cóż, nie przeszedł. Tak więc na dziś starczy, najwyraźniej mój organizm musi odpocząć. Albo przyspieszył mi się okres. Albo moim jelitom nie spodobał się dzisiejszy służbowy lunch (swoją drogą - poszłam o 13.00, wróciłam o 15.15, do 21.40 nie byłam głodna o.O do 19.00 pękłabym po zjedzeniu czegokolwiek)

Podsumowanie:

dziś minut 20, łącznie 140 

no i deski porobiłam za to, przy tym aż tak nie boli - 5 minut