Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

z irytacją za pan brat!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25346
Komentarzy: 594
Założony: 9 lutego 2015
Ostatni wpis: 2 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
violettone

kobieta, 35 lat,

164 cm, 56.60 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 lutego 2016 , Komentarze (12)

Hej!

U mnie dziś słoneczny piątek, co mnie cieszy bo słońce daje mi sporo energii do działania. Na nogach jestem już od 7 rano i działam! Poranek powitałam kawą i naleśnikami z łososiem, szpinakiem i serkiem typu philadelphia :) Potem zrobiłam trening konkret, bo 40 minut na orbim + ćwiczenia na atlasie (4 kolejki po 20 razy) + przysiady i seria ćwiczeń na mięśnie brzucha :). Po treningu i po prysznicu czuję się jak nowy człowiek!

Dzieje się sporo, poza moim popisem na parkingu, mam całkiem niezłe tempo działania. Otóż na walentynki pojechaliśmy z P. do Amsterdamu i na zwiedzałam się muzeów, że na parę miesięcy mam dosyć :) Zwiedziliśmy miejskie muzeum, muzeum narodowe i muzeum Van Gogha, normalnie wypas :) Niżej wrzucam parę fotek.

Dzisiaj też mamy w planach z P. jechać na basen, trochę popływać i posiedzieć w saunie :) Totalny relaks :) 

Ostatnio też dorwałam w Amsterdamie genialną sukienkę na lato, nie mogłam się powstrzymać przed zakupem! Co myślicie? Dla mnie jest świetna, idealna na festiwale :) Cena 34,99 euro.

A jutro jest plan zakupów do mieszkanka. Nie mam porządnego lustra w mieszkaniu, co skutkuje robienia fotek na krześle w łazience, aby było mnie widać, no zdecydowanie lipa. P. powiedział, że jutro je kupimy, bo już ma dosyć mojego narzekania :D

Do tego dorwałam w niemieckim lidlu genialną świeczkę! Air wick, która zmienia kolory :) Jest świetna i ładnie pachnie! Cena w niemieckim lidlu 3,99 euro.

Sypialnia też już gotowa, co mnie cieszy :) Nienawidzę wieszać zasłon, serio :) U siebie w pracy też tego nie znoszę, jest to ciężka i mozolna praca. Ale efekt jest genialny :)

Na koniec dodaje jeszcze fotki jedzenia :)

Lunchbox do pracy: kasza pęczak + warzywa + jogurt naturalny z natką pietruszki + do pochrupania papryka :)

naleśniki z fasolą, kukurydzą i papryką w sosie pomidorowym + ser. Ja zjadłam jednego i miałam dosyć, naleśnik załadowany do pełna!

Risotto z cukinią, papryką i chudą szyneczką. Mniam!

Brownie jaglane z wiórkami kokosowymi. Pyszne i chyba ma mniej kalorii niż normalne :D Ciasto zrobione na poprawę humoru po ostatnich wyczynach samochodowych :)

To tyle :)

Czas trochę ogarnąć mieszkanko i zrobić obiad. Dziś pizza z przepisu Food Emperor'a. No dla wrażliwych to filmik nie jest, ale ten Pan potrafi gotować i jestem ciekawa jak wyjdzie pizza z tym "zakwasem" :)

Pozdrawiam! :)

18 lutego 2016 , Komentarze (7)

Hej!

Trochę milczenia, bo nastały "mroczne" czasy, otóż moja samoocena poszła mega w dół. Byłam w totalnym dole i dopiero zaczynam się podnosić. Otóż ja, totalna ciota i nie ogar, znowu zarysowałam auto podczas parkowania. Zahaczyłam o słup :( Nadkole wgniecione i zarysowane drzwi. Także nie miałam powodów do radości, zaczyna ze mnie wszystko schodzić. W sierpniu jak pojedziemy do PL, zrobimy samochód, bo tu w DE nie mam ochoty znowu wywalać 1 tys. euro. Próbuję dodatkowo sobie dorobić, aby spłacić naprawę auta, bo mój partner nie powinien na tym ucierpieć, bo to tylko i wyłącznie moja wina, ale z ofertami dodatkowej pracy na razie krucho. Zobaczymy co będzie dalej. Trzymajcie za mnie kciuki, bo psychicznie było ciężko. Nie zamierzam się poddawać i wciąż jeżdżę autem. Partner zaczął ze mną ćwiczyć znowu parkowanie, abym nabrała wprawy. Ciężko jest mi zrozumieć moje myślenie podczas parkowania, bo podczas jazdy nie mam problemów, byłam autem w centrum Monachium, Pragi i przeżyłam nie jedno w Polsce, ale parkowanie to zdecydowanie moja beznadziejna strona. Tak zdecydowanie, jestem BEZNADZIEJNA w parkowaniu. Osiągnęłam zdecydowane mistrzostwo w tej kwestii.

28 stycznia 2016 , Komentarze (8)

Hej

W Niemczech obecnie +10 stopni, co mnie bardzo cieszy bo autem jeździ się zdecydowanie lepiej w taką pogodę. Mam nadzieję, że wiosna nadchodzi takimi malutkimi kroczkami i czas zacząć robić z sobą porządki. Poza ćwiczeniami i dietą postanowiłam zrobić całkowity ordnung z zębami. Od dwóch tygodni chodzę regularnie 2 lub 3 razy w tygodniu i robimy co trzeba. Ostatnio miałam wyrywanego zęba mądrości i spuchłam, bo uniemożliwiło mi treningu, bo cała byłam obolała, ale teraz wszystko jest jak najbardziej w porządku. Przeszłam też profesjonalne oczyszczanie zębów (mnie to kosztowało 80 euro) a dziś zrobili mi 3 zęby. Wykosztuje się troszkę, bo chcę plomby białe, ale zęby ma się tylko jedne.

Dieta trwa w najlepsze. Czasami jest ciężej czasami łatwiej, w sobotę mamy parapetówkę i zamierzam troszkę poszaleć z przystawkami dla gości. Moje propozycje na chwilę obecną są:

- Mini pizze na spodzie z bakłażana

-rożki z ciasta francuskiego ze szpinakiem i fetą

-klopsiki z indyka z kolendrą i chilli

-Quiche z szynką

- paluszki grissini z rozmarynem + jakieś dipy do tego

- jakaś sałatka, ale jeszcze nie wiem jaka :P

Co o tym myślicie? Część mam zamiar zrobić już jutro jak np. spód kruchy do quiche, farsz do rożków i klopsiki.

A na końcu dodaję parę fotek z tego co ja przygotowałam dla siebie i nie tylko:

sos pieczarkowy, do tego zrobiłam sobie świeży chlebek i tyle :)

ryż curry z krewetkami

pizza ze wszystkim co było w lodówce :D

sałatka do pracy: sałata, pestki dyni, feta, papryka, ogórek, pomidor, grillowana cukinia + dressing musztardowy

A dziś przygotowuję placki ziemniaczane z gotowanych ziemniaków na nutę indyjską. Pochwalę się rezultatami :)

Pozdrawiam  :)

25 stycznia 2016 , Komentarze (4)

Witam!

Kolejna spora przerwa, ale tym razem z powodu braku internetu ;) Trzeba było trochę poczekać, aż ogarniemy temat internetu na nowym mieszkanku. Niedługo minie nam miesiąc urzędowania na nowym terenie :) 

Święta minęły mi tak, że przytyłam :/ Co tu dużo ukrywać,brak ruchu i góra jedzenia spowodowała wzrost wagi. To nic, nie załamałam się, raczej potraktowałam to jako wyzwanie i jestem gotowa na walkę, w sumie to jestem w trakcie bo już zrzuciłam 2 kg ;)

Dietę trzymam i ćwiczę. W nowym roku rozpoczęłam również walkę z zębami i regularnie odwiedzam dentystę, co trochę utrudnia treningi ze względu na wyrwanie zęba i mega ból. Ale w tym tygodniu już spokojnie mogę ćwiczyć, bo ból minął i mogę spokojnie przełykać ślinę (UFFFFFF).

We wcześniejszym wpisie wspominałam o garderobie, podczas wyjazdu do Polski razem z P. zmieniliśmy zdanie co do koncepcji. W zamian garderoby robimy miejsce do ćwiczeń.

Na razie wygląda to dosyć amatorsko, surowo i niezbyt estetycznie, ale jesteśmy w trakcie urządzania się, więc nie łatwo jest zapanować nad wszystkim. Kupiliśmy orbiego i atlas do ćwiczeń. Atlas przyszedł w czwartek, złożony został w sobotę, a ja cały weekend pracowałam do 21 więc nie miałam okazji go przetestować. Dam znać jako to mi idzie :D

Dodaję jeszcze fotkę salonu:

Zdjęcie sypialni zrobię jak zawieszę zasłony, bo jestem w trakcie ogarniania tego :)

Zmieniając temat, Ci którzy mnie czytają, wiedzą, że chętnie czytam książki. Ostatnio naczytałam się reportaży, więc postanowiłam przerzucić się na lekkie kryminały. Obecnie czytam Lizę Marklund i po przeczytaniu dwóch jej pozycji "Zamachowiec" i "Studio Sex", mam mieszane uczucia. Przeczytam jeszcze jedną jej pozycję i wtedy będę mogła więcej napisać, ale ogólnie czyta się dosyć szybko, lecz dla fanów porządnego kryminału będzie to tylko lekka historyjka bez polotu. Zdecydowanie Simon Beckett bardziej mnie wciągnął lub inni skandynawscy pisarze np. Larsson albo Mankell. Jednak nie nastawiam się negatywnie, bo nie po to człowiek czyta książki, aby się irytował :) Czytało się gorsze rzeczy.

To by było na tyle :)

Pozdrawiam i do następnego! :)

21 grudnia 2015 , Komentarze (13)

Witam,

Poniedziałek.Początek tygodnia i dla mnie kolejny dzień walki z czasem. Jutro jedziemy do Polski a do 31 grudnia mamy nasze stare mieszkanko. Także pakuję się podwójnie, jest tego sporo. Cieszę się na nowe mieszkanie i na przestrzeń jaką będę mieć, cieszę się na wyjazd do Polski i na to, że będę spędzać czas z moim bąbelkiem (synkiem mojej siostry) :). 

Bieganie odstawiłam, chciałabym pobiegać, ale staram się wykorzystać każdą minutę na organizację przeprowadzki i pakowanka do Polski. To,że teraz piszę ten wpis to tylko dzięki temu,że jem śniadanie i piję kawę i mam czas aby coś poklikać. Partner kazał mi wyluzować i trochę zwolnić tempo, bo oszaleję, tylko ja inaczej nie potrafię, taki typ ze mnie.

Wczoraj trochę zdążyliśmy poskładać mebli w nowym mieszkanku i już zaczyna być przytulnie. Takie o to kupiliśmy meble:

Kanapa mega wygodna i spora.

taka sypialnia, oprócz dywanu :D  Łóżko, szafa, szafki i komoda. Fajny komplet, ale jeszcze nie złożony,oprócz jednej szafki nocnej.

A to dywan, którym jaram się najbardziej :D Jak tylko go zobaczyłam w katalogu Ikei, wiedziałam,że muszę go mieć. Przeglądałam inne katalogi, ale żaden inny nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak ten. Do tego jak pojechaliśmy go kupić, był o 10 euro tańszy :D

Co do sprzętu sportowego, oficjalnie zdecydowałam się na orbitrek. Jeszcze nie wiem dokładnie jaki model, ale po wypróbowaniu tego i tego na siłowni, stwierdziłam, że orbi bardziej mi odpowiada. P. powiedział, że razem obejrzymy orbitreki i wybierzemy ten najlepszy. Zakup zrobimy w Polsce, bo tu w Niemczech przebitka jest mega, także lepiej nie przepłacać. Tak czy siak teraz będziemy na miejscu, więc przy okazji kupimy to i owo :)

Mimo napiętego grafiku, nie mogę sobie odmówić książki. Bieganie odłożyłam na bok, ale książki nie. Przed spaniem poświęcam jej około 30-40 minut, bo to jest świetny sposób na wyciszenie się. Obecnie czytam reportaż Katarzyny Surmiak-Domańskiej "Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość". 

Jeśli lubicie dobre reportaże, to polecam. Jestem tolerancyjna i nie chodzi o to,że zgadzam się z ideą tego Klanu, ale bardzo zainteresowała mnie ta pozycja, bo jest to kawał amerykańskiej historii. Lubię dobre reportaże, a ten zdecydowane do nich należy. Autorka nie stara się ani krytykować Klanu a ni go chwalić, za to przedstawia nam prawdę i opisuje rzeczywistość, którą spotkała w miasteczku Harrison. Polecam :)

Na koniec dodam siebie i pomysł na outfit na święta. Nie jest na maksa elegancki, ale ja nie lubię za bardzo być wystrojona. Jeszcze muszę coś wymyślić na pierwszy i drugi dzień świąt. Ha :D

Pozdrawiam was i życzę spokojnego poniedziałku! :)

17 grudnia 2015 , Komentarze (17)

Hej!

Znowu zamulam. Szkoda, że doba nie trwa dłużej, na serio. Ostatnio mam takie poślizgi czasowe, że nie ogarniam. Święta tuż tuż, a moje życie pędzi sprintem aż ciężko nadążyć.

Otóż mogę ogłosić, że udało nam się zdobyć te MIESZKANIE! Jestem bardzo szczęśliwa a zarazem przerażona ilością zadań do ogarnięcia. Kuchnia i łazienka są umeblowane, ale reszta nie. Nasze mieszkanko ma 90m2 i ma 4 pokoje. Ludzie pytają mnie, ale po co mam 4 pokoje, skoro jesteście tylko we dwójkę, bez dzieci. Otóż zawsze marzyła nam się spora przestrzeń, w której nie będziemy ograniczeni. Zamierzamy zrobić salon z jadalnią (jak się uda), sypialnię,pokój gościnny oraz GARDEROBĘ huraaaaaaaaaaaaaaaaaaa :D Pokażę fotki jak już się urządzimy. Jako iż mieszkamy zagranicą, chcemy mieć pokój gościnny, aby rodzina i przyjaciele odwiedzając nas czuli się dobrze. Sporo osób nas odwiedza, więc oczywiste jest, że pokój gościnny będzie idealnym pomysłem,aby zapewnić gościom komfort (w tamtym roku mieliśmy ponad 10 gości). 

Obecnie jestem uzależniona od stron z meblami,które przeglądam jak szaleniec. Czas ucieka mi przez to szybciej, a ja ciągle myślę co jak urządzę i ile pieniędzy będzie nas to kosztować. Wiecznie liczenie, przeglądanie, porównywanie cen i tak w kółko. Budzi się we mnie typowe babsko, które zmienia zdanie 1000 razy na godzinę. Gdyby nie partner, który jest ostoją spokoju, wybuchłabym ze stresu już dawno temu. 

Czasu na bieganie coraz mniej. Wolny czas przeznaczam na pakowanie się, przeglądanie stron typu IKEA, Poco, Momax i Roller. Oszaleję...ale nie mogę się powstrzymać, nie chcę niczego przeoczyć. Lubię mieć wszystko pod kontrolą, chociaż non stop wszystko wymyka się spod kontroli. Podczas pisania tego wpisu przypomniało mi się, że muszę wybrać firanki, dywan i zamówić pralkę..AaaaaaaaaaaaAaaaaAaaaaa.

Chcę biegać, ale biegam tylko w myślach, ilekroć chcę odziać strój do biegania, jest coś co muszę załatwić. Do tego niedługo świąteczny wypad do Polski, więc organizacja prezentów też leży w moim interesie, bo mój partner zajmuje się zamówieniami, organizacją transportu mebli, montowania i mierzenia wszystkiego. Wiem, że on robi też sporo, więc nawet nie próbuję zwalić coś na niego, bo jest cudowny i na prawdę razem jesteśmy zgraną ekipą, ale mój mózg nie przestaje szaleć. Typowe babsko ze mnie.

Wpadłam na pomysł,aby kupić sobie jakiś sprzęt sportowy do domu. Powiedzcie co jest lepsze: orbitrek czy rowerek? Nie chcę bieżni, bo bieganie uznaję tylko na świeżym powietrzu. Chcę jakiś sprzęt, aby w razie złej pogody, albo pilnowaniu obiadu coś porobić, poćwiczyć. Często pracuję na drugą zmianę, więc idealnym pomysłem jest rano poćwiczyć w domu, kiedy nastawiam obiad. Co uważacie za lepsze? Pomóżcie lemingowi :) 

23 listopada 2015 , Komentarze (3)

Witam!

No więc we wcześniejszym wpisie przyznałam się do wzrostu wagi i trochę ciężko mi z tym, ale wracam na dobre tory. W Bawarii zimno, śnieg i mało fajnie. Z rana miałam trochę wysiłku, bo..................odśnieżałam auto! :D Nienawidzę tego, ale jakoś poszło, mam nadzieję, że z siebie też mi się uda te nadprogramowe kg odśnieżyć vel usunąć i spalić :) Jestem pozytywnie nastawiona, bo................................................dziś idę z ukochanym na siłownię! :) Idziemy zakupić sobie karnety i nie ma bata, czas trochę przypakować, ujędrnić się i w ogóle porządnie spocić (bez odmrażania sobie rąk, bo tak było w przypadku odśnieżania auta).

Moje autko pierwsze ^^ Trochę na dachu zostało, ale jestem zbyt niska, aby to ogarnąć :)

Mam dziś sporo powodów do uśmiechu, bo może się okazać tak, że uda nam się zmienić mieszkanie na większe! Dla mnie to dużo, bo nie jest łatwo znaleźć obecnie mieszkanie w Niemczech jak się jest obcokrajowcem, niektórzy wciąż potrafią na nas krzywo patrzeć. Moja znajoma z Kenii ze swoim mężem (który jest rodowitym Niemcem) szukali mieszkania pół roku ze względu na to, że Anna jest czarnoskóra, a znajomi z Rumunii szukali mieszkania ponad rok, bo również niektórzy właściciele mieli pewnie obawy. Ja oczywiście nikogo nie oceniam, każdy może mieć swoje powody, dlatego ja podczas oglądania mieszkania prosto z mostu wypaliłam, że jesteśmy Polakami i czy to jakiś problem, bo jeśli jest to problem to ja nie zamierzam marnować swojego czasu. Pan trochę się zdziwił moją szczerością, ale oznajmił, że to żaden problem. Uważam, że warto być szczerym i nie owijać nikogo w bawełnę jakąś poprawnością polityczną. Dziś otrzymałam zwrotnego maila, że mamy się pojawić w piątek i będziemy wszystko omawiać! :) Jestem pozytywnie nastawiona, jeśli nic z tego nie wyjdzie, płakać nie zamierzam. Trzymajcie za nas kciuki!

Dziś na obiad planuję wołowinę (dla P.) z warzywami (głównie dla mnie) z makaronem soba! Jest to makaron gryczany, bardzo smaczny. Polecam! Ja swój kupiłam w Polsce, w Piotrze i Pawle (ceny nie pamiętam). Warto od czasu do czasu jeść inny makaron :) A chińszczyzny z takim makaronem są wyborne. Jeśli będziecie chciały przepis i żebym udostępniła fotkę, napiszcie :)

Na koniec dodam siebie, we wersji ogarniętej i gotowej na wyjście. Muszę się wziąć za siebie, bo mi rośnie tyłek!

(sorry za jakość, ale światło w mieszkaniu jest do bani)

Pozdrawiam :) 

18 listopada 2015 , Komentarze (2)

Hej

Muszę chyba się przyznać, że trochę wszystko sknociłam. Przytyłam 2,5 kg i zaniedbałam bieganie i siłownię :/ Od dwóch dni staram się wrócić na dobrą drogę. Pod koniec października moją bliską przyjaciółkę spotkała wielka tragedia (tragiczny wypadek w którym zmarł jej ukochany partner) więc przyznam się,że straciłam zapał do biegania i przez większość czasu jak nie byłam w pracy starałam się wspierać przyjaciółkę. No i 1,5 tygodniowy urlop w PL również nie ułatwił mi zachowania rytmu, spotkania za spotkaniem, dużooo jedzenia i brak czasu na regularne jedzenie :/ Mięso wciąż rzadko gości u mnie na stole,ale to nie zmienia faktu, że popełniłam sporo błędów żywnościowych. Nie mogę sobie odpuszczać,mój organizm ma zdolności do tycia a ja nie mogę zaprzepaścić swojej ciężkiej pracy.Muszę wykupić karnet na siłownię i wrócić do biegania. W tym tygodniu kompletnie mogę zapomnieć o siłce jak i o bieganiu (no chyba,że w piątek i w niedziele....),bo załapałam się na dodatkową pracę, mam swoją pracę,zbliżają się święta (czyli prezenty...),mój P. w styczniu kończy 30 lat (trzeba zorganizować niespodziankę) i na dodatek jesteśmy w trakcie szukania nowego mieszkania. Trochę tego dużo :/ No nic, trzeba coś wymyślić, bo tak być nie może. Nie wiem czy znajdę czas na bieg 3 razy w tygodniu,ale 2 razy w tym tygodniu jest to możliwe. Ech, dlaczego czasami czas nie płynie wolniej :/

A teraz uciekam, bo muszę jechać na zakupy, zrobić obiad,lunch box dla siebie i od 12.30 jestem w pracy.

Pozdrawiam i trzymajcie za mnie kciuki.

16 października 2015 , Komentarze (1)

Hej!

Dziś piątek! Jestem pod śniadaniu i trochę się relaksuje :) Do pracy mam od 14.30 do 23.00, taki dyżur :) Jutro jest wielki bieg crossowy a mój hotel jest głównym sponsorem. Cool :) Trzeba wszystko nadzorować, aby nie było żadnych wpadek. Ja niestety w biegu nie wezmę udziału, gdyż lekarz po moim wypadku w pracy (uraz kręgosłupa) zasugerował mi, abym w tym roku sobie darowała taki cross. Za dużo skakania, podciągania się, pływania i do tego bieg,taka trasa to 30 km, więc lepiej sobie odpuścić. Poza tym strasznie piździ i wskakiwanie do wody w takiej temperaturze nie wydaje mi się raczej przyjemne :D Mimo wszystko jest mi trochę przykro, że obserwuje organizacje a samą nie mogę pobiec,dlatego mój P. też zrezygnował z biegu i oznajmił mi wczoraj, że jutro (mam wolne juhuuuu) jedziemy we dwójkę do Norymbergi (kocham to miasto) i spędzimy sobie czas we dwoje. A plan jest taki:

1. Jakaś włoska restauracja

2. Baseny i świat saun

3. Buszowanie po sklepach z ciuchami

4. Bierothek (sklep z piwem craftowym)

5. Sklep muzyczny

6. Zakupy marketowe (tak wiem, żaden szał, ale w Norymberdze są fajne nie które działy z ciekawymi produktami jak np. proszek z mango- idealny do curry).

Jestem jak najbardziej na tak! Wszystko co lubię :) Nogi muszę ogolić i będę gotowa :D

Poza tym pogoda w Bawarii strasznie się zepsuła. Nadeszła prawdziwa jesień, także spodenki do biegania trafiają do szafy i czekają na cieplejsze dni. O 11.00 mam zamiar pobiegać, jeśli nie będzie padać. Mam zamiar zrobić niewiele 5-6 km, styknie bo jeszcze praca mnie czeka. A w pracy tez dużo chodzę, duży hotel, dużo gości, dużo chodzenia :D

Dziś na obiad pide, ale jeszcze nie wiem z jakim farszem :D jak będzie gotowe to uwiecznię na fotce :)

Na koniec wrzucam fotkę śniadania. To chyba ostatnie spotkanie z szakszuką ze świeżymi pomidorami. Zaczyna się sezon pomidorów o smaku kartonu :D

Pozdrawiam :)

14 października 2015 , Komentarze (18)

Niestety jest jesień i tej trawy coraz mniej, więc trawy nie jem :) Moja mama bardzo się przejęła faktem, że na moją wizytę w Polsce nie będzie w stanie zapakować mi rolad wołowych i zapasów mięsnych na kolejne 10 lat. Powiedziałam mamie,że na razie robię sobie przerwę od mięsa, bo nie mam na niego ochoty i obecnie eksperymentuje z warzywami a od czasu do czasu zjem sobie rybę, albo krewetki (ale to rzadko, obecnie mam fazę na bakłażana). Oto jak mniej więcej wyglądała nasza rozmowa:

Mama: -To co Ty jesz?! Energię musisz mieć, dużo pracujesz no i jeszcze te Twoje bieganie...

Ja: Mamo,mam dużo energii, bo ja jem i to wcale nie mało.

Mama: ale mięsa nie jesz! Sałatą człowiek się nie naje.

Ja: No sałatą może i nie, ale kaszą, pizzą albo pierogami to tak.

Mama: .......... 

Na prawdę nie rozumiem dlaczego od razu wszyscy myślą,że człowiek głoduje. Jem sporo, lodówka pęka w szwach od nadmiaru warzyw i nabiału. Mam energię, bo nawet dziś przebiegłam sobie 13 km w 1:14! :) To mój rekord! Życiówka i takie tam :) 5km wyszło mi w 28 minut!Woooooooooooooooooooow a najwolniejszy km był w 6:02 :D

Na szczęście tłumaczę to sobie, że moja mama była wychowywana i dorastała w innych czasach. Zawsze szłam swoją drogą i uwagi mojej mamy traktowałam czasami jak wskazówki do których nie zawsze muszę się odnieść :) Mam obrzydzenie i na chwilę obecną odstawiłam mięso i czuję się ok :) Uważam, że człowiek głoduje, jak nie je a nie jak nie je mięsa, o!

Na koniec fotka przed biegowa, uwielbiam biegać w sezonie jesień-zima!

Miłego dnia!

PS. Dziś na obiad caponata i surówka z czerwonej kapusty :) Mniaaaaaaaaaaaaaam

(zdjęcie robione kalkulatorem :D )

Pozdrawiam :)