Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

z irytacją za pan brat!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25350
Komentarzy: 594
Założony: 9 lutego 2015
Ostatni wpis: 2 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
violettone

kobieta, 35 lat,

164 cm, 56.60 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 października 2015 , Komentarze (6)

Hej!

Powróciłam i będę starać się pisać regularnie. Przez czas milczenia oczywiście gotować nie przestałam i mam dla was porcję fajnych dań :) Ale to na samym końcu, bo chciałabym trochę się "zwierzyć", ale po prostu wyżalić. Ostatnio mam obrzydzenie do mięsa. Po długich rozmowach z P. oraz obejrzeniu kilku filmików w internetach, nie mogę zjeść mięsa. Jakieś moje wewnętrzne ja wysyła mi sygnał STOP i nie mogę przemóc się wziąć gryza kanapki z wędliną. Ten mój hamulec nie jest związany z obroną zwierząt, tylko z tym, że jesteśmy ciągle karmieni chemią. Mięsa są tak szprycowane sterydami, hormonami, barwnikami (w przypadku wołowiny) i jeszcze nie wiadomo czym. Wiem, że warzywa też nie są mega BIO, bo też mają te GMO i inne chemikalia, ale mimo wszystko, nie znajdzie się tak łatwo salmonelli w pomidorze jak w indyku (według tego co przeczytałam najczęściej znajduje się ją w indyku). To straszne! Nie urodziłam się wczoraj i wcześniej już wiedziałam co się dzieje, ale jak człowiek więcej o tym poczyta, ma zdecydowanie większą świadomość, że jest traktowany jak worek na śmieci.Boli mnie to, że świat poszedł w kierunek konsumpcjonizmu, byleby jak najwięcej sprzedać jak najmniejszym kosztem za najlepszą cenę. Wiem, że można kupić mięso BIO albo od rzeźnika albo coś, ale nie każdy ma dostęp do takich źródeł i wiadomo, że pojedzie do LIDL'a albo Tesco i kupi to co jest dostępne, bo nie każdego stać na coś co powinno być normą a nie wyjątkiem. Wkurza mnie to strasznie... Mam nadzieję, że moje obrzydzenie do mięsa mi minie, bo przyznam się, że lubię zjeść jakąś sałatkę z kurczakiem albo burgera, ale na chwilę obecną mój organizm nie chce nic takiego przyjmować. Także nic na siłę... :)

A teraz coś bardziej pozytywnego. Wrzucam porcję jedzonka i od razu tłumaczę, że na zdjęciach pojawia się mięso, gdyż fotki są z okresu dwóch miesięcy i nie które z nich robiłam tylko dla mojej ekipy, bo czasami moje menu wygląda tak, że pół dnia jadę na surówce z czerwonej kapusty i dużo fety (ostatnio mam straszną fazę na to).

sos curry ze świeżych moreli. Idealny do tortilli, kawałków warzyw w panierce lub do mięs.

gulasz wołowy na ciemnym piwie z pure selerowo - ziemniaczanym

Pizza z pastą warzywną (cukinia, papryka, pomidor, cebula, czosnek, ajvar). Przepyszne!

Makaron z suszonymi pomidorami i ajvarem. 

szpiankowe naleśniki z mieloną wołowin, brokułem i marchewką + sos jogurtowo- musztardowy.

Pulpeciki z kurczaka w sosie ze świeżych pomidorów + makaron z cukinii.

kasza gryczana z fetą, kurczakiem i warzywami.

Kurczak w sosie orzechowym

sałatka z soczewicą i pieczoną papryką 

kasza pęczak z cukinią, rodzynkami i papryką

jaglane brownie

ciasto marchewkowo ananasowe

a na dzień chłopaka upiekłam ciasto czekoladowe z burakami i polewą z mascarpone :)

tureckie bajgle

Ostatnio dodawałam zdjęcia mojej śniadaniowej pizzy, zostało mi trochę ciasto i upiekłam sobie dwie orkiszowe bułki.

wyszły pyszne :)

To na tyle :)

Ja już dziś po treningu, 10 km za mną w godzinę :) Teraz uciekam trochę się relaksować.

Pozdrawiam

6 października 2015 , Komentarze (11)

Hej :)

Wczoraj pisałam, że zabieram się za pieczenie pizzy orkiszowej, ale oczywiście jak to u mnie bywa plany zmieniły się diametralnie, gdyż dostaliśmy zaproszenie na obiad do znajomych, więc pieczenie pizzy poszło na odstawkę. Ale ja na prawdę miałam na nią ochotę! :) Więc postanowiłam, że zjem ją na śniadanie! Jak to?!?!?!?! Przecież to tyle kalorii, takie ciężkie, takie śniadanie to obiad. Nie prawda!

Ja swoją pizzę tak jak pisałam, zrobiłam z mąki orkiszowej (z niewielkim dodatkiem mąki pszennej), zrezygnowałam z sera i postawiłam na moc warzyw. Śniadanie na bogato. Ciasto przygotowałam wieczorem i wstawiłam do lodówki, dziś rano rozwałkowałam ciasto, położyłam składniki (ja postawiłam na szpinak, pomidory, kukurydzę, oliwki i cebulę) i odstawiłam pizzę, żeby trochę nabrała temperatury pokojowej a ja przez ten czas wzięłam prysznic. Następnie piekłam swój placek radości przez ok.15-17 minut i tadaaammm! Gotowe :) Taką pizzę można polać sobie lekko oliwą, posypać fetą lub jak ja zjeść z Salatcreme (cos a'la majonez ale ma tylko 327 kcal na 100ml a majonez ma aż 707 kcal na 100 ml). Oczywiście jako iż jestem łakomczuchem zjadłam całą :D, ale bez końcówek bo nigdy nich nie lubiłam :) Kalorii jakoś namiętnie nie liczę, ale wiem, że było to przepyszne śniadanie. 

Fajnie jest tak zacząć dzień :)

Miłego dnia :)

5 października 2015 , Komentarze (5)

No tak muszę się przyznać, że długo mnie tu nie było. Co było tego powodem? Czas, który ograniczył mnie na maksa. Na dwa miesiące (sierpień, wrzesień) przyjechała siostra mojego P. i trzeba było pomóc jej znaleźć sezonową pracę i ogólnie opiekować. Także czas ograniczony. Do tego wspólne wycieczki, festiwale, praca i bieganie, kompletnie pozbawiły mnie wolnego czasu. SERIO! Rzadko bywałam na komputerze, aby sobie posiedzieć i coś porobić dla siebie. Do tego miałam mini wypadek w pracy, który ograniczył moje bieganie i zamiast relaksować się w domu, robiłam generalne porządki w szafie z ciuchami, z jedzeniem i kosmetykami. 

Ale wszystko wraca do normy. Siostra wyjechała, biegam, wakacje się skończyły a ja mogę z powrotem wrócić do swoich spraw :) Waga stoi, ale biegam! Przez ten czas milczenia odkryłam powód swoich kolek, była to zbyt krótka przerwa po jedzeniu! Zawsze muszę odczekać 3 godziny i wtedy biegam jak szalona :) Teraz 10 km robię lekką ręką :)

Ogólnie stwierdzam, że nie muszę wcale jeszcze jakoś chudnąć.Jeśli coś zrzucę to dobrowolnie, bez spiny. Cieszę się swoim wyglądem i tym, że potrafię nosić ciuchy M,S i XS :) Nigdy nie będę idealna i chyba nawet nie chcę. Moje 56,6 jest fajne :)

Na koniec wrzucam fotkę jak zmieniłam się przez 2 lata :)

a teraz uciekam brać się za pizzę orkiszową ze szpinakiem i kukurydzą :)

Pozdrawiam :)

8 sierpnia 2015 , Komentarze (7)

Witam!

Ostatnio piszę coraz mniej, bo w sumie nie dzieje się nic ciekawego. Spadku wagi nie ma ani tym bardziej wzrostu. Cały czas stoję w miejscu. Mam sporo stresu, sporo na głowie i ciężko jest mi wszystko ogarnąć. Może trochę sobie ponarzekam? Lepiej nie :) Niektóre sytuacje lepiej przemilczeć i iść na przód. Mam bardzo mało czasu dla siebie a tym bardziej dla Vitalii. Dziś postanowiłam jednak, że coś napiszę tylko pewnie będzie to sam bełkot. 

Przeżyłam już jeden festiwal w Czechach, muzycznie było super a z pogodą różnie. W nocy ponad 10 stopni zagwarantowało mi przeziębienie i bieganie znowu musiałam wykluczyć na jakiś czas.

Na wieczór trzeba było się ciepło ubierać.

W dzień można było trochę się poopalać nawet :) ( tak wiem, ciało jeszcze do poprawy, ale jak było mega ciepło, nie chciałam się gotować. muszę w końcu coś zacząć działać, a nie tylko pisać).

Za dwa tygodnie czeka nas festiwal w Belgi, więc planuję zrobić lepszą relację. Choroba zaczyna odpuszczać, więc zaczęłam do pracy jeździć rowerem (czyli w dwie strony= 22 km). Od września wprowadzam siłkę i zobaczymy co będzie się dziać :) 

Na koniec wstawiam coś do żarcia :)

naleśniki ze szpinakiem i łososiem

szpinakowe naleśniki. farsz dowolny :)  u mnie mielona wołowina, marchewka, ryż z brokuła i sos jogurtowy.

spaghetti z sosem ze świeżych pomidorów z krewetkami i rukolą

polędwiczka wieprzowa po azjatycku z fasolką i marchewką

obiad mistrzów: polędwiczka wieprzowa z chutney z mango, turecka sałatka z ciecierzycy i kuskus z kurkumą :)

pieczone warzywa z krewetkami :)

Nawet jak człowiek jest zapracowany, może jeść zdrowo i pysznie! :)

Polecam eksperymentować

Pozdrawiam

21 lipca 2015 , Komentarze (8)

Hej!

U mnie cisza, bo sporo pracy i zmasakrowany mały palec u stopy. Nie biegam, bo paluszek boli,więc daję mu odpocząć bo niedługo festiwalowy szał. Dla odmiany zdarza mi się pływać i nadrabiam zaległości książkowe. Boję się wejść na wagę, chociaż jakoś mocno sobie nie folguje, ale brak biegania odbija się na moim samopoczuciu.

Jedyne co się nie zmieniło to gotowanie! Mam dla was sporą ilość tego co przygotowałam. Letnie fajne propozycje, inspirujcie się i gotujcie!

sałatka z grillowanym kurczakiem (z prawdziwego sobotniego pijanego grilla! :D ) + tagliatelle z cukinii z dodatkiem chilli.

szakszuka z cukinią i papryką.

polędwiczka wieprzowa z papryką i grzybkami shiitake

czerwone curry z kurczakiem

dorsz pieczony z cukinią

pasta z grillowanego bakłażana

kolejna szakszuka tym razem z dodatkiem pasty curry i fety

sałatka ziemniaczana z jajkiem, groszkiem i chudą szynką

kuskus z kurczakiem w sosie pomidorowym i karmelizowaną cebulą

Totalny szał kulinarny. Jak biegać nie mogę to w wolnym czasie kombinuje z przepisami :)

Następny wpis poświęcę trochę sobie, a nie tylko jedzenie i jedzenie ;)

Pozdrawiam

6 lipca 2015 , Komentarze (7)

Witam

W mega słoneczny poniedziałek. Bawaria grzeje jak opętana, wczoraj było aż 38 stopni! Cały dzień spędziliśmy na plaży. Było git.

Gorzej z bieganiem, oj ciężko się biega w taką pogodę. W piątek o 7 rano wykręciłam ledwo 7 km, bieganie w taki upał to spory wysiłek dla organizmu. Wczoraj miałam iść biegać, ale ta pogoda zwaliła mnie z nóg. Stwierdziłam, że odpuszczam bo po co taki taki bieg, gdzie zamiast się cieszyć, że biegnę, będę zdychać i marzyć o zimnej wodzie. Postawiłam na pływanie, leżenie na materacu oraz sporą porcję czytania, wody i ananasa <3

Ogólnie to sporo się dzieję. Mamy na pewno pecha, jeśli chodzi o auto. W piątek na parkingu przy Kauflandzie pewna Pani parkując obok naszego autka nie zmieściła się i nasze autko oberwało (nasz był zaparkowany idealnie). Na szczęście (jeśli można tak powiedzieć) była to bardzo uczciwa kobieta, bo zgłosiła to do informacji w markecie, wyczytali nasze tablice rejestracyjne i załatwiliśmy sprawę bardzo szybko. Pani przyznała się do winy i naprawa będzie pokryta z jej ubezpieczenia, dodatkowo będziemy starać się o zastępcze auto na koszt jej ubezpieczenia. Po tej sytuacji naszło mnie na pewną refleksję, że nie zawsze w PL można spotkać się z taką sytuacją (tak samo jak nie zawsze  w DE). Po paru przygodach moich znajomych, każdy w PL spotykał tylko swoje obite auto a sprawcy brak. Smutno trochę, że ludzie nie chcą postępować uczciwie. Mimo, że byłam zła na tę kobietę, bo co niedawno auto wyszło z warsztatu z mojej winy, to znowu coś. Ale mimo wszystko cieszę się, że kobieta zachowała się fair. Trzeba ponosić konsekwencję za swoje czyny i tyle. Czekamy na odzew z ubezpieczenie i nasze bejbe jedzie znowu się "upiększać". Cóż życie, tak to jest jak człowiek urodził się 13 w piątek :D

Tak wygląda uszkodzenie, ech moje biedactwo :(

W sobotę z ukochanym wybraliśmy się na wycieczkę do Norymbergi. Piękne miasto, chociaż strasznie grzało. Zjedliśmy pizzę, wypiliśmy trochę bawarskiego piwa no i jakieś zakupki. Kupiłam SPODNIE! W końcu jakieś do mnie przemówiły. Fotkę dodam w kolejnym wpisie :)

Panorama Norymbergi z wieży zamku :) Piękność. 100% Bawaria.

Ogólnie teraz jest totalny sezon plażowicza. Jako, że w jednym wpisie napisałam, że dodam fotkę nowego stroju, dołączam. Jest fajny, wygodny i ma pozytywne kolorki.

W ciuchach trochę lepiej ^^

a tu przed ostrym wpie**olem biegowym ^^ 7km w ostrych słońcu w 43 minuty, jestem z siebie dumna ^^

Na koniec jeszcze relacja z tego co człowiek je, by nie umrzeć i się świetnie czuć :)

Makaron z sosem ze świeżych pomidorów, zapiekany z chlebowymi okruchami

Pierś z kurczaka+ wędzona śliwka, najlepsze na świecie młode ziemniaki i tagliatelle z cukinii z dodatkiem chilli. Obiad full wypas :)

sałatka z kurczakiem, świeżym ananasem, fetą, warzywami z sosem jogurtowo-czosnkowym.

chorizo z fasolą i papryką w sosie pomidorowym.

ryba marynowana z oliwie z ziołami na zimno!!! :)

arabski gulasz z pulpecikami wołowymi i ziemniakami w sosie pomidorowym i sporą ilością aromatycznych przypraw.

Dzisiaj zamierzamy też jechać na plażę i dziś podejmuję rękawice i idę biegać. Wieczorem, ale muszę bo zaczyna mi brakować tego uczucia. 3 dni bez biegania i już wariuję :)

Życzę miłego dnia!

25 czerwca 2015 , Komentarze (19)

Witam czwartkowo!

W końcu pogoda zaczyna być łaskawa, słońce od rana towarzyszy mi w kuchni:)

Bieganie idzie to różnie. W poniedziałek pogoda była łaskawa i partner też, bo zgodził się na bieg. Lecz jak to w związkach bywa, trzeba iść na pewien kompromis, zrobiliśmy 7 km a nie 10 km. Musiałam odpuścić :P No cóż, ale sam bieg był niezły. 7km w 43 minuty uważam za całkiem niezły wynik, nie jest to może sprinterski bieg, ale my biegamy dla przyjemności, więc zdecydowanie jestem ukontentowana :) Waga stoi w miejscu, ale widzę, że ciało ma się całkiem dobrze, niedługo zacznę wykonywać trening siłowy, tylko w pracy muszą skończyć remontować siłkę. Jeśli chodzi o dietę to staram się pilnować, jeść zdrowo, ale bez przesady. Wczoraj w pracy zjadłam dwa kawałki ciasta, bo wyglądały genialnie. Sernik i biszkopt ze świeżymi malinami. Nie żałuję, było pyszne!

Wczoraj też byłam biegać i było tragicznie, wręcz ch*jowo (przepraszam za wyrażenie, ale inaczej nie da się określić tego co się działo podczas biegu). Po 0,5 km złapała mnie kolka gigant z obydwu stron! Oddychałam prawidłowo i miałam stałe tempo. Parę razy się zatrzymałam, bo wyczytałam, że czasami to pomaga. W moim przypadku d*pa. Nic. Biegłam z grymasem na twarzy i bólem. To nie był komfortowy bieg, ale uparłam się, że jakoś go skończę. Najgorsze to fakt, że piąty km przebiegłam w 7:32! TRAGEDIA! Ogólnie przebiegłam 6 km w 40 minut... jest to kiepski wynik, ale jestem z siebie dumna, że dotrwałam do końca mimo tego, że momentami biegłam jak żółw...dzięki ciało, że wspierasz mnie podczas biegu :| Najgorszy fakt, że w pracy ciągle czułam kłucie po prawej stronie, jakby ta kolka wciąż była. Nie kumam...muszę coś wymyślić bo tak być nie może. Odżywiam się dobrze, podczas biegu prawidłowo oddycham i mam stałe tempo a kolka była przeogromna i to z dwóch stron. Katastrofa.

No nic. Na koniec wrzucam coś fajniejszego niż swoje lamenty :P Fotki jedzenia, ten tydzień jest mega smakowity i mam mega sporą wenę :)

Kurczak w sosie czekoladowym mole. Czekolada ponad 75% kakao. Sos mega bogaty w przyprawy, pyszności. Do tego ryż doprawiony chili, cebulą, czosnkiem, kurkumą i passatą pomidorową.

schab w sosie śliwkowym. kurczak też pasuje, ale ile można kurczaka wcinać :) do tego podałam młode ziemniaki i spoko obiad jest :)

śniadanie po mistrzowsku, bo każdemu się należy. Szakszuka jajko duszone w pomidorach z czosnkiem + świeżo mielony pieprz. Mniam!

złociste dukaty z kaszy jaglanej, mielonego indyka. Zgapiłam z Kwestii Smaku, ale przerobiłam po swojemu dodając świeże oregano, posiekaną papryczkę chili i trochę siemienia lnianego :) Polecam :)

W sobotę czeka mnie kolejny bieg, robię sobie dwa dni przerwy może to dobrze mi zrobi, zobaczymy.

Miłego czwartku pozdrawiam :)

22 czerwca 2015 , Komentarze (8)

Witam w deszczowy poniedziałek!

Od piątku do niedzieli przebywałam na terenach Polski! Dokładnie w okolicach Zielonej Góry :) Krótki urlop w rodzinnych stronach partnera to zawsze dobra opcja na doładowanie sił, zrelaksowanie się no i trochę poobjadanie się, ale z umiarem! :)

Piątek był dniem załatwiania spraw więc w sumie nic ciekawego się nie działo, poza wieczorną kiełbasą z grilla :) Była dobra, nie żałuje :)

Sobotę spędziliśmy w centrum handlowym zaczynając od długich i szalonych zakupów, przez obiad w pizzerii a kończąc na wyprawie do kina. Będąc w PL warto odwiedzić kino, w Niemczech niestety niemiecki dubbing mnie zabija.

Moim głównym celem na zakupach były conversy czerwone do kostek. Tyle razy próbowałam je kupić i nigdy nie było mojego rozmiaru :| Dziś w końcu jestem ich posiadaczką :) Uwielbiam łazić po festiwalach w tym trampach, są nie zawodne i mega wygodne. Wiem, że ich cena jest spora, ale jak człowiek chcę to co poradzi :)

Poza trampkami nabyłam dwie luźniejsze koszulki, strój kąpielowy i spodenki do biegania :) Ogólnie zakupy się udały, choć znowu nie kupiłam sobie spodni a bardzo ich potrzebuje. Odkąd schudłam sporo spodni nie pasuje na mnie w pasie, więc zdecydowanie potrzebuje kilku par spodni. Ale tym razem znowu nic ciekawego nie wpadło mi w oko, może na sezon jesienny będzie więcej fajnych modeli. Liczę na to.

Spodenki ze sklepu 4F pierwszy raz kupuje tam jakieś ciucho dla siebie, ale się pozytywnie zaskoczyłam bo w swojej ofercie mają bardzo fajne ciuchy! (w tle znowu lekki bałagan- przepraszam)

Obydwie koszulki z House. Zależało mi na koszulkach lekko luźnych, aby fajne komponowały się z jeansami :)

Zdjęcia w stroju pokażę w następnym wpisie, robiąc sobie fotki w stroju zauważyłam spory bałagan za mną (rozpakowywanie toreb po podróży) więc nieładnie tak upubliczniać mój problem z ogarnianiem przestrzeni ;)

Księgarnia też została zaliczona, kupiliśmy dwie książki i jeden magazyn. Z książek wybraliśmy Metro 33 i Milion Małych Kawałków. Jestem bardzo ciekawa tej książki, autor osiągnął spory sukces na tej powieści a sporo użytkowników lubimyczytać.pl chwali sobie tą książkę. Magazyn jaki sobie wybrałam to Deutsch Aktuell, jest to gazeta dla osób uczących się języka niemieckiego, artykuły są pisane w języku niemieckim a na dole jest słowniczek z wybranymi słówkami. Na razie przeczytałam dwa artykuły i jestem z siebie dumna :D Mówić po niemiecku a czytać po niemiecku to zdecydowanie dwie różne sprawy, ale jestem zmotywowana aby jak najlepiej opanować ten język!

A dziś na lunch zjadłam swój nowy wymysł kulinarny. Są to placki/chlebki składające się z mąki, zmielonego siemienia lnianego, płatków owsianych, oleju kokosowego, kurkumy, drożdży, soli i małego dodatku ostrej musztardy! Na upieczone placki dodałam pasty z tuńczyka, jedno jajko, pomidora, ogórek, koperek oraz kiełki brokuła. Pyszności! Polecam :)

Oby wieczorem przestało padać, bo partner obiecał mi wspólny bieg jak nie będzie padać. Bieg na 10 km!Błagam deszczu, bądź dziś łaskawy :)

Pozdrawiam z deszczowej Bawarii :) 

18 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Hej! :)

Nie wiem co mam robić. Mój hotel jest jednym z głównych sponsorów cross biegu na ok.30 km. Bieg jest na tyle trudny, że jest sporo przeszkód. Mój hotel szuka 5 osób, które będą go reprezentować, mój szefcio ciągle mnie namawia, mówiąc,że dam sobie świetnie radę no i jestem idealnym kandydatem ze względu na to, że biegam. Ale cross bieg? Błota, górki i tarzanie się po ziemi? Nigdy tego nie próbowałam :)

Nie wiem co mam zrobić, bieg w sumie odbywa się dopiero w październiku więc miałabym czas na jakieś przygotowanie. Ale nie wiem czy się do tego nadaje :P Na pewno jest to jakaś przygoda, jakieś wyzwanie, no ale nie wiem :P na pewno bym musiała sobie jakieś obuwie kupić, bo trochę szkoda asics'ów na takie warunki ;)

Co byście zrobiły? Proszę o jakieś rady :P

Dodaję filmik zeszłorocznego biegu.

15 czerwca 2015 , Komentarze (4)

Poniedziałek!

Deszczowo. Ale wolny weekend został wykorzystany maksymalnie! 

Sobota- Organic Music Festival w Monachium. Plan prosty, pojechać po obiedzie, pobawić się, przespać się z 2-3 godzinki w aucie i powrót do domciu. Do Monachium mamy nie całą godzinę jazdy autem, bezsensu przecież rezerwować hotel. 

Na obiad zaserwowałam wegeburgery. Trochę zainspirowana przepisem z Jadłonomii, przerobiłam je po swojemu. Dodając sos teriayki, kurkumę, kmin rzymski, chilli, płatki owsiane i siemię lniane :D Ogólnie wyszły pyszne :)

Impreza świetnie zorganizowania,dobre kiełbaski z grilla, dobra klubowa muzyka (momentami męcząca, jednak jestem fanem trochę bardziej skomplikowanych dźwięków) no i jak to z Bawarii dobre piwo. Zobaczcie jak się nalewa piwo w Bawarii! (filmik nagrany przez brata mojego partnera!)

Może to dla kogoś norma,ale dla mnie to był szok i pełen podziw :) Super sprawa i jaka oszczędność czasu :) Do tego sam fakt,że piwo było z butelki świadczy o tym, że nie jest złej jakości i nie jest rozrzedzane wodą jak to czasami bywa....(doświadczenie festiwalowicza)

Balować skończyliśmy po drugiej, w aucie przespaliśmy się jakoś do po 5 rano i pojechaliśmy do domu. W aucie nie było zimno, więc całkiem przyjemnie się drzemało :) W sumie byliśmy zaskoczeni, że wiele uczestników imprezy tak zrobiło :)

Niedziela- Spanie do 10 :D Potem leniwe śniadanko w postaci bułek i pasty rybnej :) Następnie trochę poczytaliśmy, uwielbiam razem z partnerem czytać książki. On swoją, ja swoją a jednak razem :) Pogoda była mega, więc postanowiliśmy wybrać się na plażę. Woda nie była mega ciepła, ale i tak trzeba było się ochłodzić i tak :) Taki relaks po festiwalu to idealna sprawa.

Ale wisienką na torcie zdecydowanie był wieczór. Namówiłam partnera na wspólny bieg o 20:30 :) Zgodził się, bo ostatnio trochę zaniedbał bieganie więc nie miał wyjścia, chociaż lenistwo go blokowało. Wspólnie przebiegliśmy 7 km i było fantastycznie :) W towarzystwie ukochanego kilometry lecą zdecydowanie szybciej.

Weekend był intensywny, ale wyciągnęłam z tych dni 100% możliwości :) Chcę takich więcej :) Dziś do pracy, więc też coś się będzie dziać. 

A w czwartek w nocy wyjazd do Poooolskiiiiiiiiii na weekend, więc też nie będzie nudno :) Planuję małe zakupy, m.in trampki i jakieś spodenki do biegania. Zobaczymy jak to wyjdzie w praniu.

Pozdrawiam deszczowo