Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Annabelle84

kobieta, 40 lat, Nowa Sól

164 cm, 100.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Drugi dzień minął i nawet nie było tak trudno. Rano śniadanie podobnie jak wczoraj dość późne. Powróciłam znowu do musli, do którego wrzuciłam banana.

Potem wyjazd na zakupy już powoli świąteczne. "Wycieczka" po sklepach tak mnie pochłonęłam, że nie było czasu na II śniadanie. Wpadło trochę rzeczy "jedzeniowych" i jak zwykle popłynęłam w drogerii. Od Nowego Roku szlaban! Wróciłam dobrze po południu i od razu zabrałam się za obiad. W międzyczasie zjadłam dwa małe jabłka, podczas gdy reszta wsuwała ciasto. 

Na zakupach kupiłam kaszę pęczak, ale nie bardzo wiem z czym ją zrobić. Może wy macie jakieś sprawdzone przepisy? 

Domownicy zażyczyli sobie naleśników, więc były. Odkąd mam patelnie do ich smażenia nie dodaję praktycznie oleju i wychodzą bardzo cieniutkie. W sumie zjadłam cztery, ale przy ich grubości to nie tak źle. A że należą do moich ulubionych dań, kiedyś na czterech się nie kończyło. Za nadzienie posłużył domowej roboty krem kakaowo-jabłkowy i reszta banana ze śniadanie.

Na podwieczorek nie miałam specjalnie ochoty, ani nie byłam głodna po obiedzie. Na kolację ugotowałam płatki jaglane z mlekiem, do których dodałam sok malinowy. W smaku nieszczególne, ale skutecznie mnie zapchało. 

Po kolacji kolejne 30 minut na rowerku. W planach była Chodakowska, ale skończyło się na odkurzeniu w pamięci ćwiczeń ze szkolnych zajęć w-fu, które kiedyś tak uwielbiałam. Ile to się wtedy sportów uprawiało - piłka ręczna, koszykówka, rower, pływanie, tenis ziemny i stołowy, hokej. A teraz "dupa" usiadła i nie chce się ruszyć. Więc trzeba jej pomóc i ją poruszyć. Jutro ważenie, szału pewnie nie będzie, ale przynajmniej orientacja na czym stoję. 

10 grudnia 2015 , Komentarze (3)

Dziękuję wszystkim za miłe słowa na powitanie. Od razu motywacja wzrasta, gdy masz poczucie, że jesteś wśród ludzi, którzy walczą o to samo co ty. Dzisiaj już ostatni dzień mojego choróbska, a więc mogłam zacząć. Śniadanie dość późno było (trzeba było odespać dość ciekawie spędzoną noc). Z braku pełnoziarnistego chleba zjadłam połowę rogala (z serkiem wiejski i pomidorem oraz masłem orzechowym z bananem) i najadłam się tym. A pomyśleć, że kiedyś potrafiłam zjeść dwie duże (a czasem nawet więcej ) białe bułki i było mi mało. Do tego chodziło za mną kakao, więc nie mogłam sobie odmówić.

Ze śniadaniami większych problemów nie mam, gorzej z drugim śniadaniem. Gdy jestem w domu wypada ono w porze codziennej "kawy" rodziców, a że tata ma dobre układy w miejscowej piekarni, czasem naznosi masę słodkości jak np to:

Niestety uległam, ale zjadłam dwa małe kawałki, a nie jak kiedyś wsunęłabym wszystko to co jest na talerzu. Z tym będzie największy problem, ale wiem, że w moim przypadku radykalne odstawienie nic nie da, więc będę stopniowo odstawiać słodycze. Obiad może nie prezentował się apetycznie, ale mi smakował. Fasolka po bretońsku bez mięsa (bo zawsze je wywalam) w mniejszej porcji niż zwykle i bez pieczywa 

Na podwieczorek dwie mandarynki, do tego czerwona herbata. Również wielkość kolacji udało mi się z biegiem czasu zmniejszyć z 4 do 2 kromek. Wiem, że nie mogę jej pomijać, bo inaczej o 22 marsz do lodówki murowany. Dżem jabłkowy też nie najlepszy na wieczór, ale miałam ochotę. 

 Szukałam dla siebie jakichś ćwiczeń na początek i w rozmowie kuzynka wspomniała o skalpelu z krzesłem Chodakowskiej, że schudła dzięki niemu z 92kg do 68kg. Obejrzałam, spróbowałam i padłam po wykonaniau 1/3 ćwiczeń. Moja kondycja leży i kwiczy. Ale nie poddam się. Jutro ponowie próbę, a tymczasem wskakuję na rower popedałować. 

A tym się dzisiaj motywowałam:

9 grudnia 2015 , Komentarze (11)

Witajcie! 

No i stało się! Jestem tu. Podczytuję Vitalię już ładnych parę lat i szukam tu motywacji, by w końcu zrzucić mój nadbagaż w ilości 30 kg. A skoro tu teraz jestem, oznacza to, że dotychczasowe próby nie przyniosły oczekiwanego efektu. Wydaje mi się, że nadszedł czas, by podjąć ostateczną próbę (a może po prostu dorosłam do tego?). Spróbuję po raz kolejny, bo chcę w końcu odzyskać swoje życie i kontrolę nad nim. Może z Waszą pomocą się uda. Nie zaczynam od poniedziałku ani od nowego miesiąca, ani tym bardziej od Nowego Roku, który przecież niebawem, bo takich podejść było wiele. Zacznę od teraz i mam nadzieję, że za rok o tej porze będę szczuplejsza i szczęśliwsza. A tak wyglądam obecnie. Czas się rozpakować...