Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czytam, oglądam, smakuję i wiecznie się odchudzam. ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4713
Komentarzy: 60
Założony: 23 lutego 2015
Ostatni wpis: 31 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
vjrodes

kobieta, 35 lat, M

173 cm, 77.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 marca 2016 , Komentarze (3)

Jestem już ponad rok na Vitalii. Mój sukces to utrata ok. 12 kg. Straciłam je w pierwszych miesiącach odchudzania. Niestety od ponad pół roku waga waha się, ciągle w granicach 77 kg. Gdy zjechałam do 73 kg, to niewiele trwało i waga znowu wzrosła. Staram się jeść zdrowo, w ogóle nie jem fast foodów, nie piję gazowanych napojów, chociaż zdarzają się wpadki w postaci słodyczy. Z aktywnością średnio, dywanówki to nie moja bajka, nie mogę się do tego zmusić, wytrzymuję tylko kilka dni, ale za to dużo chodzę i czasami wskoczę na orbitreka, jak pogoda sprzyja to jeżdżę rowerem. Ale utknęłam. Nie mogę więcej schudnąć. Może za mało się staram? Już nie wiem, co mam ze sobą zrobić. :(

23 stycznia 2016 , Komentarze (3)

Tak jak w grudniu przytyło mi się do 77 kg, tak ta waga cały czas się trzyma i nie może zjechać w dół. Przyznaję, że aktywność fizyczna leży i kwiczy, bo większość miesiąca przebimbałam. Obiecałam sobie, że w styczniu ruszę z kopyta i zacznę ćwiczyć, ale coś mi nie wyszło. 

Dopiero dzisiaj się zmotywowałam i zrobiłam krótką rozgrzewkę z Tiffany Rothe i skalpel 2 Chodakowskiej (te ćwiczenia z krzesłem). Ćwiczenia mało skomplikowane i dość krótkie, ale i tak się zmachałam. Podobno to najlepszy zestaw dla początkujących i na razie tego się będę trzymać. Kiedyś miałam jedno podejście do tych ćwiczeń, ale wytrwałam tylko kilka dni. Mam nadzieję, że tym razem zapału starczy mi na dłużej niż trzy dni. ;)


Pomierzyłam się: talia 88 cm, brzuch 99 cm, biodra 105 cm, udo 62 cm, łydka 41 cm.

Wiem, dużo do pozbycia się. Ale będę działać! W końcu nabrałam chęci i motywacji.

31 grudnia 2015 , Komentarze (1)

Kończy się rok, więc nadszedł czas podsumowań i postanowień. Skupię się tylko na tych dobrych rzeczach, bo tych smutnych i nieudanych nie ma sensu roztrząsać. Co mnie dobrego spotkało w minionym 2015 roku i z czego jestem zadowolona.

1. Znalazłam pracę. Przestałam przesiadywać całymi dniami w domu i jeść bez namysłu, siedząc na kanapie i nic nie robiąc. Przestałam być taka rozlazła i zniechęcona do wszystkiego.

2. Rozpoczęłam studia magisterskie. W końcu się zdecydowałam kontynuować naukę i zdobyć ten tytuł magistra.

3. Zmieniłam sposób odżywiania i dodałam trochę aktywności fizycznej, przez co udało mi się schudnąć ponad 10 kg. 

Co postanawiam na przyszły rok?

1. Bardziej zadbać o siebie. Teraz przez ten czas świąteczno-sylwestrowy całkowicie poszalałam z jedzeniem, więc trochę przybyło kilogramów, więc od nowego roku ruszam z kopyta. Moim postanowieniem będzie zacząć ćwiczyć w domu. Ciągle to sobie obiecuję i w końcu muszę się zmobilizować. Poza tym wypadałoby zadbać o skórę, włosy i ogólnie coś ze sobą zrobić. :)

2. Przykładać się do studiów i przyłożyć się do napisania pracy magisterskiej.

3. Rozwijać swoje pasje i cieszyć się życiem. I w końcu się zakochać. :P

A Wy jesteście zadowolone z minionego roku? Macie jakieś postanowienia? :)

29 listopada 2015 , Komentarze (4)

W końcu przekroczyłam ten próg. Waga spadła do 74,2 kg i według bmi nie mam już nadwagi. Jest to dla mnie duży sukces i cieszę się, że udało mi się to osiągnąć. Nie oznacza to, że przestaję się odchudzać, mam jeszcze sporo do zrzutu. Moją radość przyćmiewa trochę to, że ciało zrobiło mi się bardzo sflaczałe i niejędrne. O ile w ubraniu jest spoko i się sobie w miarę podobam, tak bez ubrania jest niefajnie. Nawet cellulit na udach ma się całkiem dobrze, mimo że 5 razy w tygodniu jeżdżę rowerem. :( Koleżanka mówi, że powinnam zapisać się na siłownię. Na pewno jest to najlepsze rozwiązanie, ale musiałabym dojeżdżać ponad 20 km do najbliżej siłowni. A nie mam na to ani czasu, ani środków. Ale nie będę się poddawać, coś wymyślę.

9 października 2015 , Komentarze (4)

Waga waha się w granicach 76 kg i to od kilku tygodni, tak niewiele mi brakuje, aby pożegnać się z nadwagą i jakoś nie mogę przekroczyć tej granicy. Ale nie poddaję się. Póki pogada dopisuje, korzystam z okazji i jeżdżę do pracy rowerem, bo do ćwiczeń w domu jakoś nie mogę się przekonać.

Ostatnio byłam na małych zakupach, kupiłam spodnie (w końcu w rozmiarze 42) i dwa sweterki, takie cieplejsze i luźniejsze. Może nie są najlepsze dla figury, bo wyglądam w nich na trochę większą, ale są mega wygodne. A na poprawę nastroju zajrzałam do drogerii i nabrałam kilka pierdół kosmetycznych. Co mogę polecić, to lakiery do paznokci z Golden Rose, mają fajne kolory i są trwałe. :)

Wcześniej wspominałam, że zdecydowałam się na studia magisterskie i jutro mam pierwszy zjazd. Pełna zapału obiecuję sobie, że nic nie będę zostawiać na ostatnią chwilę (co niestety zdarza mi się dość często). Mam nadzieję, że jakoś przetrwam i wszystko będzie ok.

21 września 2015 , Komentarze (1)

Niebawem idę na wesele o od jakiegoś czasu szukam sukienki. W sobotę byłam w większości sieciówek i nic dla siebie nie znalazłam. Prawdę mówiąc, nie było też zbyt dużego wyboru na moją kieszeń. Dzisiaj natomiast poszłam do małego sklepiku niedaleko mnie i wpadła mi w oko jedna sukienka, ale gdy zapytałam o rozmiar 42, to pani stwierdziła, że takich dużych rozmiarów nie mają i żebym weszła do sklepu obok (gdzie sprzedają ubrania dla kobiet w ciąży). I dlatego nie znoszę chodzić po sklepach i kupować ciuchów, bo nigdy nic nie mogę fajnego upolować. Wiem, należy schudnąć - staram się. A co do sukienki na wesele, to pozostaje mi udać się do krawcowej. Może ona coś dla mnie wyczaruje.

13 września 2015 , Komentarze (1)

Nie było mnie tu ponad dwa miesiące, w tym czasie było raz lepiej raz gorzej. Nie schudłam spektakularnie, nie przytyłam za dużo. Waga waha się w granicach 77 kg. Ogólnie bez szału. Jednak dwa ostatnie dni mnie zmotywowały, aby tu wrócić i walczyć o siebie. W piątek i sobotę dostałam jakiegoś napadu i wpychałam w siebie wszystko, co było pod ręką. Nie wiem, co mnie napadło, straciłam kontrolę. W efekcie dzisiaj czuję się makabrycznie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Szkoda gadać, mam to na własne życzenie. Koniec z tym, biorę się w garść.

Dzisiaj mam w planach zrobić coś dla siebie, może jakieś domowe mini spa dla poprawy nastroju i relaksu. ;) A jutro ważenie, czas poznać prawdę i zacząć działać.

30 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Czerwiec zleciał mi bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy. Pod względem ćwiczeniowo-dietowym miesiąc średnio udany. Jeśli chodzi o ćwiczenia w domu, to zapał dość szybko uleciał. Na szczęście był rower, więc jakaś aktywność zaliczona. Z jedzeniem mogło być lepiej, zwłaszcza pod koniec miesiąca wpadło sporo słodyczy. Raz ze stresu, dwa z powodu zwykłego przygnębienia. Waga na szczęście nie wzrosła, jest 77 kg. Jeszcze trochę i pozbędę się nadwagi - to cel na lipiec.

Stres na szczęście już za mną, obroniłam licencjat i jednak zdecydowałam się na magisterkę. Mam nadzieję, że dam radę. Ostatnio jednak chodzę taka jakaś bez energii i nie mam z kim pogadać. Moje koleżanki mają chłopaków/narzeczonych i niestety kontakt osłabł, zawsze brakuje czasu, aby się spotkać. Jasne, rozumiem, że chcą spędzać jak najwięcej czasu ze swoimi facetami, ale trochę mi smutno, że mnie tak olewają. No nic, taki los starej panny, bo dla mnie kandydata jakoś zabrakło. 

Jutro planuję wybrać się na małe zakupy, bo zapowiadają upały, a ja mam może ze trzy bluzki z krótkim rękawkiem i żadnych krótkich spodni. Co prawda nie lubię odkrywać nóg (przez ten przeklęty cellulit), ale też nie chcę się gotować w długich spodniach. Może znajdę coś fajnego, w czym się będę dobrze czuła. 

24 czerwca 2015 , Komentarze (1)

Jutro mam obronę pracy licencjackiej i jestem mega zestresowana. Od początku tygodnia nie myślę o niczym innym. Dzisiaj mi się śniło, że się spóźniłam, że nie zdałam. Masakra. Boję się, że jutro nic nie powiem.

Cały czas też się zastanawiam, czy iść dalej na magisterkę. Z jednej strony bym chciała dalej się kształcić i mieć ten papier, ale z drugiej strony studia zaoczne kosztują, a w mojej obecnej pracy nie zarabiam kokosów. Cieszę się jednak, że mam jakąkolwiek pracę, bo długo szukałam. I tak jestem w kropce.

Tak poza tym na wadze 77,7 kg. Miesiąc może nie należy do najbardziej udanych, bo niewiele ćwiczyłam, znowu się poddałam po kilku podejściach. Ale na szczęście rower był regularnie. Do domowych ćwiczeń muszę się przekonać, bo mam strasznie sflaczałe ciało. Od lipca będę miała inny grafik w pracy i będę godzinę wcześniej wracać do domu, więc czas na ćwiczenia znajdę.

6 czerwca 2015 , Skomentuj

Obiecałam sobie, że w tym miesiącu zmotywuję się do domowych ćwiczeń. Zdecydowałam się na skalpel 2 Ewy Chodakowskiej. Trening dla początkujących, ale dał mi w kość. Niby nic skomplikowanego, parę wymachów przy krześle, a nieźle się zmęczyłam. A zakwasy mam koszmarne, jak wchodzę po schodach to uda mi płoną. Albo źle wykonywałam te ćwiczenia, albo moje ciało całkowicie nieprzyzwyczajone do takiej aktywności po prostu się zbuntowało. Ale zawzięłam się i dzisiaj też poćwiczyłam, po tych niecałych 30 min. byłam cała mokra. Skoro przy skalpelu 2 tak się męczę, to coś czuję,  że przy tych wszystkich turbo killerach padłabym od razu. :)

Byłam na grillu u rodziny i dwie osoby mi powiedziały, że trochę widać, że schudłam. Ucieszyłam się. Fajnie, że ktoś zauważył pierwsze efekty. Ubyło mnie prawie 12 kg. I jeszcze sporo przede mną, więc działam. :)