Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

One minute on the lips, a lifetime on the hips

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 27026
Komentarzy: 262
Założony: 15 czerwca 2015
Ostatni wpis: 8 września 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
drosera85

kobieta, 39 lat, Gdynia

158 cm, 71.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 maja 2019 , Komentarze (1)

Wczoraj poszłam biegać z mocnym postanowieniem, że przebiegnę 8 km. Kto jak nie ja, pulpet w akcji ;) Podczas 7go kilometra postanowiłam, że sił starczy mi do zamknięcia dyszki.

I starczyło! :D:D:D

Moja pierwsza w życiu dyszka, proszę Państwa, i do tego przebiegnięta z zaskoczenia ;) W czasie 1:23, co tyłka nie urywa jakoś szczególnie, ale dla mnie na pierwszy raz w zupełności wystarczy! Średnie tempo 8'18'', maksymalne 5'37''. Z wrażenia nie starczyło mi już mocy na trening ramion (może dzisiaj się uda?...).

Do pracy w torebce zabrałam maść na ból mięśni i silny środek przeciwbólowy, ale na razie nie skorzystałam, może wcale nie będzie potrzebny? Byłoby cudownie!

Jeszcze tylko muszę rozwikłać i ustalić, dlaczego podczas biegu po 2 km zdrętwiała mi stopa i nie miałam w niej czucia prawie do samego końca (wcześniej tak się nie zdarzało). Może zła technika biegu? 

Pozdrawiam! 

4 maja 2019 , Skomentuj

Policzyłam dzisiaj, i okazało się, że do mojego wielkiego wyzwania zostało 119 dni. Dużo czy mało? Kto to wie...

Postanowiłam sobie jakiś czas temu, gdzieś między ciążą nr 1 a ciążą nr 2, że przebiegnę przed 35 urodzinami bieg survivalowy (OCR), wiecie, taki z przeszkodami terenowymi, coś w stylu Runmageddon, ale my na pomorzu mamy lepszy ;) bo przygotowywany przez komandosów z Formozy - Bieg Morskiego Komandosa.

No i w marcu zorientowałam się, że jeśli to ma się udać przed 35 r.ż., to została mi już tylko jedna szansa :D

Odkładam więc na bok liczenie kalorii (i tak ostatnio jakoś kiepsko szło), a zabieram się za ćwiczenia. Tzn już zabrałam się. Ze smutkiem odkryłam, że praca siedząca i dwie ciąży zostawiły swój znaczy ślad. Szkoda, kiedyś byłam naprawdę bardzo wysportowaną dziewczyną.

Ale, ale, wszystko jest do odrobienia :) Z łatwością przebiegam już 6 km, następny raz pójdę już na 8 km (a chcę się pochwalić, że biegałam nawet w niedzielę wielkanocną raniutko, niesamowite to było, ani jednej żywej duszy, jak postapokalipska). Uznałam więc, że czas zabrać się z treningi przygotowujące ściśle pod OCR, bo nie o bieganie tam w zasadzie chodzi :) Byłam przedwczoraj na takim małym treningu w terenie, wczoraj ćwiczyłam w domu. Wyszukałam sobie plan treningowy od Survival Race i zrobiłam WOD1, potem trochę wiszenia na drążku (na tyle mnie stać...) i połaziłam sobie po ściance wspinaczkowej. 

Przysięgam, nie wiedziałam, że mięśnie z przodu szyi mogą boleć :)

Trzymajcie za mnie kciuki, bo jeszcze duuuużooo pracy przede mną, ale mam cel i go osiągnę, choćbym miała przez metę się przeczołgać!

7 lipca 2018 , Komentarze (1)

Nawet jakbym chciała inaczej (a jakoś nie za bardzo chcę :P ) to dzisiaj będzie cheatday. I to jaki cheat!!!

Dzisiaj wieczór panieński mojej siostry, no jedzenia to tam za dużo nie będzie XD Żadne tam harce na dyskotece z zaczepianiem panów, słomek z penisami też nie będzie. Idziemy do escape room, potem na drinka, a potem na ognisko :D 

Przez tydzień potem na wadze nie stanę ;)

3 lipca 2018 , Komentarze (2)

W walce z wagą nie lubimy być samotni, a i ja chciałam skorzystać z fachowej pomocy, zatem postanowiłam - idę (idziemy, bo z mężem) do dietetyka.

Dieta małżeńska, przepisy te same, moje gramatury po prawej, męża po lewej. Jedno gotowanie, jedne zakupy. I jeszcze dietetyczka z tych ogarniętych, żadne 3/4 otwartej fety nie zostawało w lodówce.

No i tak 3 miesiące chodziliśmy, teraz przerwa, bo pani dietetyk udaje się na urlop macierzyński - musimy wytrzymać bez niej do jesieni :(

Postępy były piękne, aż się chcę pochwalić:

data 23.03 --> 29.06

Masa ciała 75.1 --> 67.5 kg

BMI 30.1 --> 27

tłuszcz ogółem (%) 40.6 --> 36.4 %

tłuszcz korpus, nogi, ręce - wszystko spadło poniżej 40%, waha się teraz pomiędzy 33.9 a 39.3 (wcześniej ekstrema 43.4 i 38.5).

punkty za talię (otyłość brzuszna) z 7 na 5.5 :)

Oby tak dalej, bo jeszcze ostatniego słowa nie powiedziałam :)

26 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Chwilę mi to zajęło, ale - tak jak obiecałam - wróciłam po ciąży. Uhuu, minęła już nawet dłuższa chwila, bo 9 miesięcy (to trochę jak taka ciąża-po-ciąży ;)  )

W tym czasie zrzuciłam dużo pociążowego nadbagażu, i idę dalej. Idę, brnę, czołgam się, walczę......

W sumie od października spadło ok. 12 kilogramów. Pasek wagi trochę oszukuje, bo pokazuje moja startową z poprzedniego odchudzania.

Od marca chodzę do dietetyka na dietę małżeńską (przepisy wspólne dla pary, różnią się gramaturą, no czasaaaaami mąż ma np. pomarańczę a ja jabłko, różnice są drobne). Małż schudł już 10 kg, ja od marca jakieś 7.

Trochę mi brakuje czasu na treningi, bo dzieci, bo praca..... Ostatni tydzień siedziałam dłubiąc papiery codziennie do 22-23 :/ 

Ale za to wczoraj udało się wyjść na pierwsze pobieganie po porodzie (czyli w sumie jakieś całe.....siódme w całym życiu :D ). Zrobiłam 6 km biegnąc za rowerkiem starszego dziecka, no... to chyba nie najgorzej? :D

Z metod na odchudzanie ostatnio intensywnie korzystam jeszcze z kabiny infrared (sauna na podczerwień). Zdania co do możliwości rozpędzania metabolizmu w saunach różnego typu są podzielone, ja w to WIERZĘ, bo chcę wierzyć, bo przynosi mi relaks i odprężenie :D No i jeszcze w kabinie infra nie ma pary, więc swobodnie można sobie jeden odcinek serialu obejrzeć, w odcięciu od świata i wszystkich jego problemów.

Trzymajta kciuki za dalsze postępy :D

19 października 2017 , Komentarze (2)

Maluch trzyma się nieźle i przybiera jak ta lala, teraz czas zająć się kilogramami mamusi :) 

Po pierwszej ciąży udało mi się zrzucić nadbagaż, nie żeby było łatwo - mam nadzieję, że teraz też się uda! Cel to wyglądać przyzwoicie w dniu wesela mojej siostry :) Może nie dokładnie ważyć te 60 kg, ale żeby przynajmniej kaszalot nie wychodził na zdjęciach :) 

Na razie ćwiczyć nie mogę, bo doktor uważa, że powinnam po cesarce odczekać dłużej niż 2 miesiące, zatem na razie sama dieta (przy takim maluchu i tak nie ma co liczyć na możliwość wyjścia na siłownię). Mam już jadłospis, idę zatem dzisiaj na zakupy i jutro START! Mąż pod koniec października wyjeżdża na prawie 2 miesiące - co paradoksalnie pomoże mi w diecie. Jak go nie ma, to nie chcę mi się gotować pyszności i zazwyczaj jest ryż-mięso, kasza-mięso :) Bez niego łatwiej trzymać dietę :))

Trzymajcie za mnie kciuki :)

5 lipca 2017 , Komentarze (2)

Ciąża już niemal na finiszu... Jestem do przodu jakieś 12 kg, ale z pierwszej pamiętam, że najgorzej tyłam na końcówce, a 38-42 tc to już była masakra :/ Zastanawiam się, ile zostanie po porodzie tym razem, po pierwszej było to sporo i nie zeszło tak ładnie, jak obiecywały fora parentingowe ;) Ciężką pracą te kilogramy zrzuciłam. 

Nie ruszam na razie mojego paska wagi, ustawię go od nowa jakieś 2 miesiące po porodzie. Chciałabym kupić sobie do domu saunę infrared, uwielbiam, kocham, i na mój metabolizm działa (!!), ale jak to zwykle bywa - nie bardzo jest gdzie postawić. Może znajdę wersję balkonową :D:D:D

Czekam już tylko, żeby wrócić do diety, poprzednio chudłam z Vitalią, aż do momentu wyrobienia prawidłowych nawyków, teraz też tak planuję. 

A na razie to... oby do porodu. Trzymajcie kciuki ;) Pozdrawiam ciepło :*

29 maja 2017 , Komentarze (6)

Dawno mnie tu nie było :) Dałam radę z wagą po ciąży, do tej ze studenckich lat już niedużo zostało, to i potrzeba zaglądania do Was osłabła ;(

A teraz... a teraz jestem w drugiej ciąży, waga znowu do góry, krzywa cukrowa w 28 t.c. no i masz... podejrzenie cukrzycy ciążowej. 

Jestem totalnie nieogarnięta, jutro idę do diabetologa, glukometr, dieta i te sprawy. Przeraża mnie to, w pracy kocioł, w domu remont (ostatnia szansa na zrobienie łazienki przed powitaniem nowego potomka), a tu jeszcze będzie trzeba specjalne zakupy i gotowanie robić... no i większość letnich owoców mnie ominie, w tym moje ukochane winogrona :( A do rozwiązania jeszcze prawie 3 miesiące :/ Podobno stres nasila problemy z cukrem, może powinnam już zacząć zwalniać obroty zawodowe...?

Aż się boję jutra :/

Jedyny pozytyw jaki dostrzegam, to prawdopodobne ograniczenie przyrostu wagi przez dietę. Zatem - już od jutra wracam do grona dietujących :) szybciej niż planowałam ;)

Do usłyszenia!

7 lipca 2016 , Komentarze (5)

Dzień 4 drugiej serii diety.

Lubię te początki. Jak cały organizm przygotowuje się i rozkręca metabolizm, jak nagle trawienie rusza i woda schodzi. Od razu człowiek się lepiej czuje i brzuch też jakby mniej wywalony przed cycki :D

No i lubię to, że KTOŚ za mnie myśli "co by tu zjeść"... Wiem, że dieta Vitalii ma swoich zwolenników i przeciwników - ja jestem ZA. Opcji wymiany jest milion, a ja skrzętnie z tego korzystam.

Zmierzyłam dzisiaj obwody, już widać luzy - woda, wiadomo. Ale od razu chce się więcej i dalej.

No, to do przodu!

4 lipca 2016 , Komentarze (2)

Dzisiaj dzień ponowny pierwszy. Poprzednią dietę też zaczynałam na początku lata, rok temu. Wtedy odniosłam sukces, który z małym odbiciem utrzymał się do dzisiaj (ale to "odbicie" to kwestia ostatnich tygodni, mąż szykował się do wyjazdu na ponad 3 mce, więc były kolacje, obiadki w restauracji, zakropione jak należy winem, a to kebab nawet się zdarzył, bo nie gotowałam ostatnio obiadów...). 

Ale już koniec rozpusty. 

Wracam na dobre tory i kończę, co zaczęłam.

Męża nie będzie 3 miesiące - zamierzam wypełnić smuteczek dietą i ćwiczeniami. Przy okazji nikt nie będzie mnie namawiał do złego.

A jak mężulo wróci to zobaczy taaaaaakąąą laskę :D

Nie oszukuję się, będą wpadki, będą grille itd. Ale nie chodzi w życiu o to, aby odmawiać sobie wszystkiego, ale by stosować umiar. Poprzednio też pozwalałam sobie na małe skoki w bok i tragedii z tego nie było.

Realnie oceniam, że przez te 3 miesiące uda mi się zrzucić ok. 5 kg. Jak będzie więcej to cudownie...

No to zaczynamy! Trzymajcie kciukasy.