Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

One minute on the lips, a lifetime on the hips

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 27039
Komentarzy: 262
Założony: 15 czerwca 2015
Ostatni wpis: 8 września 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
drosera85

kobieta, 39 lat, Gdynia

158 cm, 71.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 czerwca 2015 , Komentarze (8)

Nie lubię informować otoczenia, że jestem na diecie, bo natychmiast wszyscy zaczynają wydziwiać i wygadywać głupoty. Albo patrzą mi w talerz, komentując: "o toooo to NA PEWNO nie jest dietetyczne" (moja babcia) lub "TYLKO TYLE zjadłaś? Na pewno zaraz będziesz głodna" (koleżanka z pracy), "przecież możesz zjeść trochę torciku, słodkie po obiedzie nie tuczy!" (u cioci na imieninach). Okazuje się, że w Polsce żyje nie tylko 38 milionów lekarzy, ale ogromna część z nich ma specjalizację z dietetyki. 

Mam za to genialne wsparcie w koleżance, która wie, co to znaczy walczyć o figurę, oraz w koledze, który wierzy w zioła :) I właśnie a propos ziół wczoraj rozmawialiśmy. O ile nie wierzę w cudowne specyfiki slim-fit-detox-fatburn, no może nie tyle, że "nie wierzę", bo pewnie niektóre coś tam pomagają, ale nie chcę ładować żadnej dodatkowej chemii do mojego organizmu, to jednak naturalne zioła to zupełnie co innego. Natura dużo potrafi. I tak sobie wyszukałam, że na ten przykład lubczyk lekarski pobudza system trawienny do lepszej, intensywniejszej pracy, szałwia reguluje perystaltykę jelit, a skrzyp polny poprawia przemianę materii (poza tym cudnie działa na włosy, skórę i paznokcie!). Myślę, że warto :) Po południu lecę do zielarskiego! :)

Aha, wczoraj zrobiłam z synkiem (syn w wózku;) ) 10 km pieszo. I'm the master! :D

26 czerwca 2015 , Komentarze (8)

Zmieniłam sobie plan diety. Z 4 posiłków na 5. Czyli powrót do pierwszej propozycji dietetyka. 

4 były wygodniejsze z punktu widzenia pracy - odpadała przekąska, której nigdy nie miałam czasu zrobić. I kupić składników na nią. Wracałam do domu, dziecko zawisało mi na szyi, a tu czas robić owsiankę czy inne ryże z owocami. Ale przerwy były za długie i często ostatnie 1,5 godziny nerwowo zerkałam na zegarek. Nie mam w zwyczaju podjadać, nigdy nie miałam, ale ten głód powodował psychiczny dyskomfort. Więc sprawdzę system 5 posiłków :) Poza tym porcje będą mniejsze, te przy 4 posiłkach były za duże, obiadu jadłam połowę tylko, bo więcej na raz się nie zmieściło :)

A dzisiaj w planie mam grzech i to wielokrotny. Tak z trzykrotny. Przecież to piątek, piąteczek, piątunio! Piwko, piwerko, piwunio!!!! :))) Girl's night out!

25 czerwca 2015 , Komentarze (5)

Zbyt długo na diecie nie jestem, ale jak Wy wszystkie i ja również niecierpliwie oczekuję wyników. Każdego dnia :) No i się obraziłam na moją wagę, bo pomimo trzymania się jadłospisu pokazywała mi uparcie więcej, niż na starcie. Tzn. po tygodniu było mniej - i na wadze i w pomiarach, ale potem na wadze jeszcze więcej niż początkowo. Foch.

Dzisiaj ktoś zwrócił uwagę, że jakbym schudła nieco, więc motywacja skoczyła no i pod wieczór postanowiłam się zważyć (pomimo, że zawsze ważę się na czczo rano). I JEST!!! Drgnęło :) Jest mniej niż przy pierwszym ważeniu. Chwyciłam prędko za centymetr, może i po wymiarach należy spodziewać się rewelacji, a tu... DUPA! Więcej niż przy pierwszym pomiarze!! Czyli albo w górę waga, albo centymetry. Nosz kuffa! Nawet mi się chce z tego śmiać :) Wniosek z tego taki, że nie mogę się zbyt często ważyć i mierzyć, bo oszaleję. Więc embargo! Ale tylko do soboty ;)

Na kolację sałata z bobem, szynką i kukurydzą. Bez dressingu. Porcja taaaaaka, że dwa razy odmierzałam. Pycha pycha, ale czy na pewno to jest dietetyczne danie? :)

25 czerwca 2015 , Komentarze (3)

Na wadze szału nie ma, ale dzisiaj pierwszy raz KTOŚ ZAUWAŻYŁ, że jakby ten brzuszek, co po ciąży się ostał, jakiś mniejszy :D Hurrrraaa! :D Motywacja +50 :D

24 czerwca 2015 , Komentarze (4)

Na diecie jako takiej pierwszy raz jestem. "Jako takiej" to znaczy, że od jesieni bardzo uważałam na to co jem, i faktycznie schudłam 6-7 kg, ale ostatnio niecierpliwość na tle "za mało, zbyt wolno" dała się we znaki, kalendarz oznajmił, że w tę sukienkę letnią w tym tempie wejdę w okolicach listopada, no i tak się tu znalazłam.

No i jestem w tej nowej dla mnie rzeczywistości, i uczę się jeść wg planu, odmierzać wielkość porcji i nie smarować chleba majonezem :D Dzisiaj jak codziennie od dziesięciu dni przygotowałam (i zjadłam) śniadanie, przygotowałam drugie śniadanie. Dziecko pod pachę do przedszkola, biegiem, biegiem, no iii oczywiście nie wzięłam jedzenia. No nic, myślę sobie, obowiązki służbowe długo zająć nie powinny, jak dobrze pójdzie wrócę na drugie śniadanie do domu, drogi nadrobię, ale cóż. A tu - jak to w urzędach - sprawa się przeciąga i z 15 minut robią się 2 godziny... Głosik z tyłu głowy coś mówi o regularności posiłków, ale co dokładnie, to w sumie nie słyszałam, bo burczenie w brzuchu zagłuszało odbiór. Po załatwieniu sprawy wypadam z urzędu i biegiem lecę do sklepu, staję przy kasie iiii...

No i właśnie :) Co robicie w takich sytuacjach, gdy plan dnia się posypie, zjeść nie ma co, a z diety rezygnować nie chcecie (a więc rozwiązania drożdżówkowo-kebabowe odpadają). Bułka z jogurtem?? Kto da więcej? :)

23 czerwca 2015 , Komentarze (8)

Na diecie jestem od zeszłego poniedziałku, tj. 9. dzień dzisiaj. Pierwsze ważenie pokazało 0,7 kg spadku wagi, czyli tak, jak autor przykazał ;)

No ale wczoraj i dzisiaj staję na wagę (tak wiem, nie powinnam tak często, ale taki nawyk wypracowany od jesieni, już chyba się go nie pozbędę :/ ), a tu cholera nie dość, że w dół nie poszło, to podskoczyło ponad wagę startową. O co chodzi, pytam się grzecznie?

Dietę trzymam, wodę piję. Podjadać nie podjadam - to nigdy na szczęście nie był mój problem. Może to jakieś kobieco-hormonalne sprawy? Chociaż ten czas jakby nie ten. No to o co chodzi??

Motywacji - mam nadzieję - przez to chyba nie stracę. O ile taki stan rzeczy się nie będzie utrzymywał, oczywiście :)

Aha, mąż wyjeżdża na tydzień, fajnie by było w tym czasie zrzucić ponad plan, co nie? :) 

15 czerwca 2015 , Skomentuj

No dobra, startujemy.

Skąd się tu wzięłam?

Po studiach robiłam taką "podyplomówkę-specjalizację", strasznie dużo nauki i siedzenia na tyłku. Do tego chyba po 25 r.ż. zwolnił metabolizm i BAM! Z rozmiaru 36/38 doszło 40/42....  Potem były bardzo ciężkie egzaminy, stres, ślub - schudłam. Nie do rozmiaru wyjściowego, ale było lepiej. Nie dietowałam, to stres zrobił. Potem było jojo... A potem zaszłam w ciążę. Oto jestem, 16 kg do rozmiaru, który nosiłam na studiach...

Po powrocie do pracy, tj. na jesieni, zaczęłam bardzo uważać na to, co jem, ile jem.  Schudłam do dziś jakieś 6-7 kg. Ale mi za mało i za wolno. Lustro omijam, zdjęć z imprez nie oglądam. No, więc jestem. Mam nadzieję, że z Wami się uda :)

Dziś wiem już na pewno, że nie lubię koktajlu mleko-ananas :)