Grubych ludzi trudniej porwać. A grube kobiety są niewidzialne dla mężczyzn (większości). I teraz może podnieść się larum, ale niestety taka jest prawda. Z własnego doświadczenia wam wykładam. Mężczyźni nie przystają żeby zagadnąć, zajrzeć w dekolt, obciąć wzrokiem biodra i nogi i zrobić tym podobne samczo-genetycznie uwarunkowane czynności. Możecie krzyczeć "nieprawda", ale wiem co piszę. Grube kobiety są niewidzialne.
Bo z natury byłam zagadywana, niejednokrotnie służyłam co poniektórym jako kwiatek w butonierce, bez względu na to co miałam do powiedzenia, to pomimo, że nadal mam tyle samo do powiedzenia albo jeszcze więcej, to już nie jestem ozdobą, bo jestem gruba. Niespecjalnie mi to przeszkadza, gdyż posiadam w domu układ idealny, patrz mąż i potomaki, ale obserwuję otoczenie i ludzi, bo tak lubię. I takie mam wnioski, chociaż nie jest to żadna nowość, bo efekt aureoli już dawno (chyba w 1976 r.) badacze psychologii społecznej już opisali. Niestety mężczyźni nie są zbyt skomplikowani, a my kobiety niezależnie od wszystkiego lubimy być podziwiane. Przynajmniej ja chyba lubiłam. Idealnie pokaże wam to całkiem niedawna sytuacja z mojego żywota przedstawiona w poniższej historyjce.
Spotkanie na poziomie tych, co podłogi nie widać. W spotkaniu siły damsko-męskie rozłożone równomiernie: 4 panów, 4 panie plus protokolantka, która się nie odzywa. Mamy wypracować konsensus w bardzo istotnych sprawach. Zbiegiem okoliczności panowie są po jednej stronie racji, panie po drugiej. Poważni ludzi, każdy coś do tego spotkania wnosi. Panowie jak panowie rożni wiekiem i wyglądem, po prostu szara masa garniturowców. No i Panie: jedna tocząca się kulkowatość czyli Ja, dwie o przeciętnej aparycji bez wzruszeń i jedna laleczka. Spotkanie zmierza w dobrym kierunku. No i kiedy mówię ja, zasadniczo dobrze i z sensem bo zawsze jestem przygotowana, panowie coś notują w swoich notatnikach, od czasu do czasu podniosą oczy i spojrzą bezpłciowym wzrokiem, następnie dalej wsadzą nosy w notesy albo laptopy, przejrzą dokumenty o coś dopytają bezbarwnym głosem. Spotkanie toczy się swoim rytmem. No i nagle postanawia odezwać się laleczka. Usztywnienie postaw po stronie męskiej jest zauważalne. Panowie wyciągnęli nosy z kwitów i gapią się na laleczkę z rozdziawionymi gębami. Głos perliście kwiatowy, a ja słucham i uszom nie wierzę. No pieprzy takie farmazony, gołym okiem widać że jest nieprzygotowana i chyba generalnie nie przeczytała dokumentów i nie wie jakie jest nasze stanowisko w sprawie. Tylko dlatego, że stoimy po tej samej stronie barykady punktuję jej wypowiedź w myślach, a nie na głos i zastanawiam się jakie kontrargumenty będę przedstawiała, kiedy to druga strona ją wypunktuje. Po minach współbiesiadniczek widzę, że im zwoje pracują i że robią to samo co ja. Zastanawiam się czy ta siedząca najbliżej laleczki, pod stołem nie okłada jej po udach. A Panowie po zakończeniu wypowiedzi przez wyżej wymienioną podsumowują ją jednym stwierdzeniem „Interesujące”. I nic. Dostali szansę przeważenia szali na swoją stronę. Ona dała im szansę, a oni nic. Zastanawiam się czy zrozumieli choć jedno słowo, zapatrzeni jak sroka w gnat. Pewnie nie. Spotkanie skończyło się tak jak miało się skończyć. Nasz konsensus wypracowany. I po wytoczeniu się z Sali i przeanalizowaniu ustaleń na zimno, doszłam do wniosku, że o wiele więcej bym ugrała jak bym była znowu widzialna.
Ale żeby nie było, nie odchudzam się dla posiadania z powrotem tej widzialności. No może trochę…
Generalnie odchudzam się dla siebie i zdrowia !!!