Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Optymistka w dołku, walcząca o powrót do siebie

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 562
Komentarzy: 8
Założony: 26 kwietnia 2016
Ostatni wpis: 22 stycznia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Użytkownik2465706

kobieta, 32 lat, Szczecin

167 cm, 80.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 stycznia 2019 , Komentarze (6)

Dlaczego nikt mi nie powiedział, że wczoraj był Blue Monday?? Jeśli nie słyszeliście - podobno najbardziej depresyjny dzień w roku... U mnie się sprawdziło :P Lubię na coś zrzucić moje słabe samopoczucie, w tym przypadku winą obarczam "niebieski poniedziałek". Was też dopadł i zmęczył?

Od rana czuję się lepiej, nawet słoneczko wyszło, więc tak jakoś raźniej. Z robotą jestem trochę do tyłu, ale za to zapisałam się do przychodni. Teraz już tylko umówić się na badania i jedziemy z tematem zdrowienia i wracania do siebie. Będzie ok, no bo co ma nie być.

Odkurzyłam moje konto z dietą oxy, do której pierwsze podejście robiłam w połowie ubiegłego roku. Narzeczony też potrzebuje trochę zrzucić, razem łatwiej sobie poradzić. Poprzednim razem wytrwaliśmy 3 tygodnie, więc prawie dojechaliśmy do końca. Plany pokrzyżowały nam wyjazdy i nieoczekiwane zbiegi okoliczności, wiecie jak to jest :P

Dieta była całkiem w porządku, najbardziej podobało mi się, że można wymieniać posiłki i poszczególne składniki. Przez te 3 tygodnie udało mi się zjechać z 80 do 76kg, narzeczony ze 104 zjechał do 99kg. Uważam, że to całkiem niezły i zdrowy wynik. Tylko co z tego, jak potem znów nagrzeszyliśmy... :) I teraz trzeba walczyć od początku. 

Planuję powoli wrócić do ćwiczeń. Macie jakieś sprawdzone filmiki z ćwiczeniami dla nieruchawych? Takie proste, na sam początek. Nie chcę się zniechęcić, jestem zwolennikiem metody małych kroków :) Do tego spacery i hula hop - już zapomniałam jak fajnie się kręci przy muzyce.

Do jutra!

P.S. Czuję się znów jak nastolatka :P Ostatni raz pisałam pamiętnik kilkanaście lat temu, pomagał mi poukładać myśli. A czytając go po przerwie nieźle się ubawiłam. Serio miałam takie problemy? :D

21 stycznia 2019 , Komentarze (2)

Tak mnie coś ruszyło, żeby znów się zalogować na Vitalii. Moja motywacja jest na wczasach w ciepłych krajach, ja za to czuję się wujowo.

O dziwo pamiętałam jeszcze hasło... i pyk. Jestem, wróciłam.

I tak patrzę na ostatnie pomiary - kwiecień 2016 - 65 kg...! Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym teraz tyle ważyć! No szok. A ja się wtedy odchudzać chciałam, zjechać do 55 kg. Tymczasem kiedy mnie nie było dowaliłam do 80 kg.

Jak? No ja wiem jak. Ostatnie 4 lata były dla mnie maksymalnie stresujące i depresyjne. Po paru latach choroby nowotworowej zmarł mój tato. Ostatni rok choroby to było już tylko czekanie, wiedzieliśmy wszyscy, że nie ma szans na poprawę i musimy się pożegnać. Opiekowałam się tatą razem z mamą, byłyśmy same i byłyśmy twarde. Ale kiedy go zabrakło... obie się posypałyśmy. Mama częściej zaglądała do kieliszka, a ja wsuwałam czekoladkę za czekoladką... 

Jest ciężko. Staram się ogarniać, ale często nie potrafię. 

Teraz próbuję ogarnąć swoje zdrowie, w przyszłym tygodniu czeka mnie wizyta u endokrynologa, ginekologa. Podejrzewam u siebie niedoczynność tarczycy. TSH wyszło powyżej 5. Dochodzi do tego jeszcze parę innych bajerów, stąd moje przypuszczenia. Bardzo dawno nie byłam u lekarza, mogę wręcz powiedzieć, że omijam przychodnie i szpitale szerokim łukiem. Wiem, że to niezbyt mądre, pora się doprowadzić do porządku.

Mam cichą nadzieję, że jeśli to jest właśnie to, to po lekach magicznie poczuję się wreszcie lepiej. Nie pamiętam już życia sprzed rakowej diagnozy taty. Tego życia bez smutku i wiecznej tęsknoty. Ale nie opuszcza mnie myśl, że można żyć lepiej, że można wrócić do siebie.

I nie dbam już nawet o to, że jestem gruba. Chce się pozbyć tych kilogramów, bo to pamiątka żałoby i depresji, którą muszę codziennie nosić. A naprawdę już nie chcę i nie mam na to siły.

Co dalej - będę pisać. Może przelewanie myśli na klawiaturę trochę mi pomoże.

Trzymajcie się ciepło