Pamiętnik odchudzania użytkownika:
GrzesGliwice

mężczyzna, 45 lat, Filipiny

176 cm, 86.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 kwietnia 2018 , Komentarze (12)

Dzień dobry. Długo nic nie pisałem...w sumie niewiele się działo takiego, aby warto było o tym pisać...
Nadeszła wiosna -to zapewne cieszy nas wszystkich :D

Zacznę od wagi... na dzień dzisiejszy jest ona na poziomie 86,1 -nie jest źle ale wciąż za mało.
Duży wpływ na moją wagę miało to, że zdarzało mi się w ostatnim półroczu sporo chorować... ale tak to jest, gdy podczas zapalenia płuc leczą pacjenta na alergię (strach)
Na tą chwilę praktycznie ogarnąłem temat zdrowia... jest jeszcze do zaplanowania wizyta w szpitalu ale z tym chwilę zaczekam :x
U mnie..jak pewnie u wielu z Was...zmiany. Tak to jest, że życie biegnie ale bardzo często swoim własnym torem... (tajemnica)

Niezmiennie podążam śladami "kuchennych rewolucji" -to te ostatnie fotki (impreza)

Powracając do tematu wiosny...
Zacząłem jeździć na rowerze. Rower? Inny niż w roku poprzednim... chyba trochę bardziej sprawny i w ogóle dosyć fajnie mi się na nim jeździ. Już w trzeci dzień zrobiłem nim grubo ponad 20 km (uff)

Żywieniowo w dalszym ciągu staram się aby było dobrze i nawet mi to wychodzi.

Vitalia? Chyba w dalszym ciągu zamiera.... może to taki okres... a może... sam nie wiem :p

Kilka fotek i do pracy :PP

Miłego dnia.

21 stycznia 2018 , Komentarze (9)

...ale nie ma co narzekać.
Jesteście ciekawi co u mnie? W sumie nie jest źle... Pilnuję wagi by nie spadła i póki co jest ok.
W pracy różnie, bardzo różnie... mam już tego chyba dosyć :(
Pilnuję jedzenia i powoli zabieram się za ćwiczenia. Na razie w domu ale korci mnie karnet na siłownię. 
Choróbsko nie odpuszcza i zaczyna mnie to martwić... za chwilę będzie miesiąc jak mnie trzyma :(
Doszedłem jednak do wniosku ,że lepiej się wykończyć w dobrej formie niż w złej, stąd decyzja o rozpoczęciu ćwiczeń. Kondycja? Zerowa...! 20 pompek i mam dosyć :/

Prywatnie? Też baaardzo różnie :(
Na tą chwilę mogę się jedynie pochwalić poprawionymi relacjami z synem...bo z córą są niezłe tak jak były :)

Teraz foto...na początek obiadki:

Gulasz z żołądków drobiowych :)


Gulasz ze schabu w paski i pekińska


chili con coś tam z ryżem


Gulasz wieprzowy z kluskami i kiszoną kapustą zasmażaną


Schab, kluski i kapusta


Tutaj też chili con coś tam...


Niezastąpione udka z kurczaka

Restauracyjnie z Vicą:

Pizza


Ravioli ze szpinakiem

Risotto z burakiem, grillowaną gruszką i serem gorgonzola


Szarlotka na deser

Pizza z młodym:

Dzisiaj upiekłem chleb:

Miłego wieczoru życzę :)

20 grudnia 2017 , Komentarze (4)

Życzenia na Boże Narodzenie to sprawa, która wielu z nas spędza sen z powiek, zwłaszcza, gdy się nie wie, co komu powiedzieć, by jak zwykle nie zabrzmiało banalnie, albo nieszczerze, albo w ogóle nie zabrzmiało, bo zabraknie nam pomysłu.

Nie składam życzeń, które niewiele wnoszą. Życzeń grzecznościowych, zdawkowych, więc bezosobowych. Lepiej nic nie mówić, niż być jak automat z życzeniami. Bo wypada, bo coś życzyć trzeba, bo co ludzie powiedzą...

A ja nie składam życzeń, jeśli nie mam słów i nie czuję tematu. Wolę kogoś przytulić, szczerze i od serca, czasem to więcej da, niż moje z trudem wypowiedziane słowa.
Co innego, gdy wiem, co powiedzieć! Gdy nie tyle chcę zabłysnąć elokwencją, co realnie komuś czegoś życzyć. Żeby się zadziało w jego życiu. Czegoś, czego mu trzeba. O czym wiem, że marzy. Czegoś, co warto urzeczywistnić.
To wielka odpowiedzialność tak życzyć. Mieć świadomość, że to może się spełnić. Czuć wagę swoich słów. Nie klepać językiem, opękać ten moment, szast, prast, całusy w powietrzu i po krzyku. Żeby kogoś nie urazić, nie poruszyć.


Życzenia inne niż wszystkie

.
Bo co tu czuć, jak tu nic nie żyje? Słowa, które umierają śmiercią naturalną, sekundę po wypowiedzeniu. Nikt ich nie zapamięta! Nikt nie zrealizuje. Nikogo nie pobudzą, żadnej ze stron. Bo co mi zostanie po zdawkowym spokoju, zdrowia, no i pieniędzy? Przybędzie mi tego, czy może chcieć będę, by te życzenia jak najszybciej minęły, bo życzący nawet nie zapytał o to zdrowie, nigdy. Czy o tym marzymy, tego chcemy, tego sobie życzymy?
.
Weźmy na przykład taki spokój. Spokój ważny jest, a jakże. Przy intensywnym życiu to i mi się ostatnio marzy. Ale to nie w czasie spokoju wydarzyły się najpiękniejsze chwile mojego życia. O nie! To były chwile moich największych życiowych sajgonów i… paradoksalnie największego pokoju w sercu. Dlatego przede wszystkim, życzę Wam pokoju wewnątrz i (nie zawsze) spokoju na zewnątrz, a więc spontaniczności, ciekawych wyzwań i wielu pozytywnych szaleństw!
.

Nie-spokoju i nie-wesołych świąt

.
Pod lupę weźmy też popularne Wesołych Świąt. Obecne wszędzie, w każdym języku i na każdej grudniowej witrynie sklepowej. Bo w styczniu już nie uraczysz, prezenty kupione to i witryny cichną. Więc ja się pytam, co to znaczy wesoły? Czy będzie to dobry nastrój, szampański humor? Czy zatem chcę się w życzeniach ograniczać tylko do chwilowego stanu, który na dodatek ma potrwać (oby aż) dwa dni świąt, na filmie z Kevinem, przy butelce wina i talerzu ciastek?
.
A może fajnie prócz wesołych dni, mieć coś jeszcze? Coś do zapamiętania na dłużej po tych (krótkich, jak co roku) świętach. Coś, co wykroczy poza zastaw się, a postaw się, poza święta, święta… i po świętach, poza choineczkę, barszczyk i świąteczną Coca-Colę. Coś, co ominie nietrafione prezenty, debety na koncie i zagapienie w telewizor.
.

Dlatego zamiast zdawkowych Wesołych, już dziś Wam życzę dni pełnych Radości. Nie zawsze głośnej, niekoniecznie wykrzyczanej. Prawdziwej, głębokiej i pochodzącej z długotrwałego źródła. Radości, która czuje ten sens. Która trwa dłużej niż dobry nastrój i frajda z prezentu. Którą widać w oczach, nawet gdy przestaniecie się śmiać. Która subtelnie zarazi innych, nawet gdy nic nie powiecie. Radości, która rozwala serce od środka i właśnie dlatego widać ją na zewnątrz.
.
To by było na tyle. To są najważniejsze życzenia...


...ode mnie

...dla Was

17 grudnia 2017 , Komentarze (4)

Dzień dobry...

Z tego co widzę to większość z was jest zabiegana albo po prostu vitalia odeszła na dalszy plan. Rozumiem to doskonale, gdyż tak się złożyło, że ja sam nie za często tu zaglądam (niestety)

Co u mnie? Chyba każdy ma swoje problemy -hi hi...

Święta się zbliżają wielkimi krokami ale to już nie są te święta co kiedyś...i nie mam tu na myśli 15-20 lat temu bo wtedy zupełnie był inny klimat.

Gliwice w tym roku są wystrojone jak nigdy... Miasto spisało się na medal. Pisząc ten tekst jeszcze nie wiem czy wrzucę swoje zdjęcia czy zapożyczę z gliwickich portali ale postaram się wam pokazać małe co nie co :)

Waga? poszła do góry! Na dzień dzisiejszy wskazuje ona 88 (!) kg i jest stabilna.

Wiem, że powinienem bardziej zadbać o ruch aby nie obrosnąć w tkankę tłuszczową ale póki co waga mnie zadowala :)

Okres przedświąteczny jest to okres wzmożonych przemyśleń i refleksji...ale jak wiemy każdy jest kowalem swojego losu -przynajmniej w głównej mierze...

Jest kilka teorii które ostatnio za mną chodzą.,..

Jedna z nich dotyczy urlopu. W korporacjach mówi się, że nie należy brać miesiąca urlopu w całości ponieważ może się okazać, że jeśli firma daje radę bez Ciebie przez miesiąc to może oznaczać, że nie jesteś w niej potrzebny... powiem więcej... ta teoria nie dotyczy tylko dużych korporacji,  w sumie nie dotyczy tylko pracy...

Wiecie co... skusiłem się na zakupy przez internet...

o ile buty okazały się być dobre, jeansowe spodnie także...to już bluzka na styk a następne spodnie już małe i czeka mnie ich zwrot.

Jak widać nie można kupować kota w worku a tak poniekąd wygląda to przez internet. Nie ma jak dotknąć, zobaczyć, przymierzyć...trzeba sprawdzić czy pasuje -tak na dłużej... Nie liczy się tylko pierwsze wrażenie... Wręcz przeciwnie -pierwsze wrażenie to tylko 30% sukcesu.

Życzę Wam wszystkiego tego....czego chcecie aby Wam życzyć :)

CMOK!

27 listopada 2017 , Komentarze (3)

Witam serdecznie wszystkich czytających a w szczególności Pira22 oraz Ewafit.

Chciałbym z tego miejsca życzyć tym dwóm paniom wszystkiego co najlepsze z okazji ich święta... Pira22 18-te urodzinki... Ewafit 19-te... Żyć nie umierać :)

Dużo zdrówka, uśmiechu, radości życia oraz samych wspaniałych ludzi wokół...

Ściskam! 

Pa.

5 listopada 2017 , Komentarze (10)

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie.

Czas mija... nieubłaganie niestety... Wrzesień, październik a zaraz połowa listopada...

01.11 -dzień pamięci i zadumy... W większości z nas pewnie spędziliśmy go w rozjazdach, u rodziny, na grobach najbliższych... Powtórzę się jak co rok ,że liczy się pamięć a w szczególności ta na co dzień -nie od święta. To właśnie codzienność pokazuje jakimi jesteśmy ludźmi...

Co u mnie? Waga w górę (co akurat jest ok) ale kondycja w dół! Masakra...

Dwie minuty deski to dla mnie zdecydowanie porażka! Gdzie te stare dobre czasy... hi hi (jakkolwiek to brzmi ;) )

Kulinarnie staram się jadać normalne posiłki i mimo, że nie zawsze to wychodzi tak jak powinno to chociaż wieczorem po pracy staram się zjeść normalny obiad :)

Muzycznie też coś mam dla Was...

Lubicie utwory Seweryna Krajewskiego? Tutaj macie je w nowej aranżacji Joanny Dark. Chyba wczoraj było o Niej i o tym projekcie w Dzień Dobry Tvn.

https://drive.google.com/open?id=1XzY4CI1KyteA-TJs...

Zerknijcie również na nowy teledysk do utworu "Lecisz" wyk. Rapoholika ft. Mona. 

Nowa płyta niebawem...

Pira wiem, że to nie jest twój ulubiony styl muzyczny ale czy poznajesz gdzie był kręcony teledysk? :)

Premiera nowej płyty "Białego" jest już zapowiedziana na 01.12.2017 r. Jestem jej bardzo ciekawy...

No i jeszcze na koniec mega odkrycie minionego czasu... te dziewczyny są niesamowite! :) a optymizm aż bije od nich... tak trzymać!

23 października 2017 , Komentarze (11)

Miłego dnia :)

17 października 2017 , Komentarze (13)

...z tak piękną pogodą. Za oknem takie słonko, takie ciepełko i taka pozytywna energia, że nie pozostało nic innego jak tylko zebrać się raz dwa i wyruszyć przed siebie.

Zacznijmy od soboty...

Wpierw rekonesans po galerii handlowej... większość sklepów przeglądnięta -asortyment odzieżowy bardzo zbliżony do siebie, jednakże w dużej mierze są to szmatki, które ładnie tylko wyglądają... Dopasowanie wszystkiego na raz graniczy z cudem. albo za szerokie jeśli dobre na długość... albo za krótkie rękawy jeśli już dobre w barach... a jeśli już rękawy dobre to cała reszta wisi jak worek... Ech... jestem rozczarowany -ale to niestety nie koniec rozczarowań na ten weekend.

Po sprincie w galerii nadeszła pora aby się posilić...z uwagi na to, że u mnie weekend (i nie tylko weekend) rządzi się swoimi prawami -wybór padł na pizzę w lokalu, w którym byłem jakieś dwa tygodnie temu na pizzy wygranej w zabawie na "fb". Pizza bardzo dobra, więc po co kombinować... ;)

Tym razem wybraliśmy 1/2 "peperoni" i 1/2 "brocolli pomodoro".  32 cm jak na nas dwoje jest wystarczające... do tego po lanym 0.5 l. i jest super.

Co do pizzy... bardzo smaczna tak jak poprzednim razem. Ciasto bardzo fajne, składniki na poziomie, salami nie takie jak w ostatnim odcinku "kuchennych rewolucji", papryczka pepperoni co prawda konserwowa ale na moje oko z "rolnika" i suma summarum całkiem smacznie im to wyszło ;) Pojedliśmy, popiliśmy, rachunek uregulowany i...doznałem rozczarowania po raz drugi w tym dniu. wiecie co...? Okazało się ,że w tej pizzerii liczą sobie za sos/ketchup do pizzy! Czy to normalne a ja się "czepiam"? Co prawda nie są to jakieś strasznie duże pieniądze ale zbulwersował mnie sam fakt. Czy jest ktoś kto je pizzę bez sosu? Czy to nie tak ,że przynajmniej jeden sos powinien być w cenie pizzy a dopiero dodatkowe płatne?! Dla mnie dramat...!

Wieczorem wpadł jeszcze drink... no dobra -niejeden...

W niedzielę rano pozbieraliśmy się w pośpiechu (tak to jest gdy się późno chodzi spać) i pojechaliśmy przez Bielsko do Wapienicy Zapory i stamtąd poszliśmy już pieszo...tym razem nie ogarniając trasy tak precyzyjnie jak zazwyczaj ale co tam, damy przecież rade :)

Obrany kierunek był, więc poszliśmy przed siebie...dochodząc w rejony gdzie chyba niewielu turystów zagląda... Cisza, spokój, słonko, my, zieleń i góry. Poezja!

Nawet się nie zorientowaliśmy kiedy okazało się, że idziemy tak jakby korytem strumienia, który był w miarę suchy... problem pojawiał się w momencie gdy trzeba było po raz kolejny przejść przez strumień, który przecinał nam drogę. Z daleka niepozornie to wyglądało a dochodząc okazywało się ,że jest problem aby przejść przez niego suchą noga. Na szczęście daliśmy radę cało i sucho przebyć całą trasę...

Będąc na górze...wypatrzyłem grzybka -wydawał się być jadalnym, więc go wziąłem do analizy. 

Zdalnie kilka osób w tym #ewafit (dziękuję) potwierdziło mi jego rodzaj, więc dumny poszedłem dalej. Następnie moja "I" wypatrzyła kolejne chyba ze cztery grzybki i tak się wkręciłem, że nazbieraliśmy grzybów tyle, że była z nich zupa :)

Zupka, drugie danie i nastał wieczór... 

Czas wracać do rzeczywistości, codziennych zajęć oraz obowiązków. Życie...

11 października 2017 , Komentarze (13)

Wygrywa jedzenie...ale w tej sytuacji jest to również 1:0 dla mnie. Nawet więcej niż 1 :)

Zaczynając przygodę z Vitalią miałem jakieś 94 kg wagi.... Było to dużo, dużo za dużo. Nie czułem się tak zbyt komfortowo mimo, że nie wyglądałem źle. Legenda głosi, że nawet dobrze :) Jak już się wkręciłem w bieganie i jazdę na rowerze to waga pokazała poniżej 77 kg. To był moment kiedy należało się ocknąć i zacząć "dbać o masę"!

Na tą chwilę mam ponad 80... 82, 83... Nie jest źle ale nie spoczywam na laurach. Dbam dalej... dbam zarówno o kondycję i aktywność fizyczną jak i jedzenie. Mówiłem już ,że uwielbiam jeść? Jeśli tak to zapewniam, że...nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Teraz zasypię Was fotkami mojego (i nie tylko mojego) jedzonka...

Pozdrawiam!

A na koniec kilka kawałków, które mi wpadły w ucho :)

2 października 2017 , Komentarze (6)

Co prawda od pewnego już czasu szykuje się wpis bardziej kulinarny....jednakże dzisiaj będzie o minionym weekendzie, w który to wypadł "dzień chłopaka"

Chłopakiem się jest mając zarówno lat 18  jak i 28...no dobra -38! ;)

Dzięki mojej drugiej połówce (i nie mówię tu o 0.5 l.) miniony weekend był naprawdę bardzo udany... 

W sobotę z samego rana (tak, tak...z samego rana! miałem kolejną wolna sobotę!) wyruszyliśmy komunikacja miejską do Bielska a stamtąd do Wapienicy...

Wapienica... z ochotą ruszyliśmy na Błatnią... przechodząc koło zapory było jeszcze dosyć równo i płasko... później już było tylko gorzej! Na szczęście pogoda była super i to ona motywowała mnie do tego aby iść dalej, i dalej, i dalej :)

Nie wiedzieć kiedy wkręciłem się w szukanie grzybów -było ich naprawdę sporo... niestety z uwagi na to, że nie za bardzo się na nich znam -nie zerwałem ani jednego.

 Nie to co moja druga połówka... ;)

Pod wieczór, po powrocie do domu...odświeżyliśmy się trochę i postanowiliśmy wyjść w miasto. Jakiś czas temu wziąłem udział w zabawie zorganizowanej na fb przez jedną z pizzerii i...udało mi się wylosować pizzę! Co dziwne...nie było żadnych ograniczeń odnośnie zarówno rodzaju/ilości składników jak i wielkości pizzy :) Wybraliśmy tą mniejszą tj. 32 cm biorąc połowę "capricciosa" i połowę "diabolo" -mmmm! Uwielbiam pizzę! 

Bardzo fajny lokal, miła obsługa, baaardzo dobra pizza... Mało tego, że pizza za free to jeszcze z okazji dnia chłopaka -firma stawiała facetom piwo do każdej zamówionej pizzy... żyć nie umierać :)

Nie będę ukrywał, że jestem sympatykiem gliwickiej drużyny piłki nożnej...

W niedzielę odbyły się derby pomiędzy gliwickim Piastem a zabrzańskim 9órnikiem. Nie było mi dane oglądać mecz na żywo lecz moja druga połówka poświęciła się dla mnie zupełnie i oglądaliśmy mecz w Wareckiej Piwiarni... Były to bardzo fajnie spędzone dwie godzinki. Mecz ciekawy...i (niestety) bardzo emocjonujący z uwagi na decyzje sędziego, które nie do końca były właściwe a miały bezpośredni wpływ na wynik meczu. Słusznie czy nie... Piast przegrał 0:1 :(

Nie wiem jakiemu klubowi kibicują w mieście w którym oglądaliśmy mecz ale z pewnością wywoływałem jakieś delikatne kontrowersje , skoro jako chyba jedyny byłem zainteresowany meczem :) hi hi... Tak czy owak nie było problemu ze zmianą muzyki na dźwięk z telewizorów.

Reasumując... weekend uważam za smaczny i jednocześnie bardzo udany. Mogę śmiało powiedzieć, że dzień chłopaka spędziłem tak interesująco, że bardziej się chyba nie dało...

(dziękuję :* )