Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Coz moge o sobie powiedziec. Kocham sport, kiedys trenowalam siatkowke, plywalam, wspinalam sie i generalnie bylam aktywna. Niestety w pewnym momencie zaczely mnie bolec kolana, okazalo sie ze mam elastopatie i przez pewien czas wogole nie bede mogla cwiczyc...minely 4 lata...przytylam 12 kilo i chce sie tego pozbyc.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 113367
Komentarzy: 456
Założony: 26 czerwca 2007
Ostatni wpis: 8 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Katia87

kobieta, 37 lat, Londyn

172 cm, 70.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Wymiary 86 - 61 - 91

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lutego 2010 , Komentarze (4)

Wczoraj moja kolezanka pochwalila sie pierscionkiem zareczynowym...czemu dopiero wczoraj skoro zareczyla sie w walentynki? Nie wiem. W kazdym badz razie troche mnie to zasmucilo. Nie to, ze nie ciesze sie jej szczesciem, ale zobaczylam jak wszyscy nad nia skacza, piszcza, pytaja o szczegoly i dotarlo do mnie, ze mna sie nikt nigdy nie bedzie tak zachwycal. Zaczynajac moj zwiazek wiedzialam w co sie pakuje, zgodzilam sie na to, ze nigdy nie wyjde za maz. W sumie mam to gdzies, bo papier mi do nieczego nie jest potrzebny, katoliczka przestalam byc po moim bierzmowaniu, nie pamietam kiedy ostatnio bylam w kosciele, wiec hipokryzja byloby stawanie przed oltarzem ale...Zawsze musi byc to 'ale'. Zrezygnowalam tez z calej tej otoczki, zareczyn, przygotowan slubnych, bialej sukienki, podrozy poslubnej. Nigdy nie bylam typem dziewczyny, ktora wyobraza sobie ze szczegolami jak bedzie wygladal jej slub. Nigdy tez nie chcialam wielkiego wesela, ale kto moglby sobie odmowic czaru takich zareczyn na przyklad? Kiedy mezczyzna, ktorego kochasz staje przed Toba i pyta czy chcesz spedic z nim reszte zycia......chwileczke...przeciez...ale ze mnie hipokrytka i niewdziecznica....Wlasnie mi sie przypomnialo, ze przeciez C. to zrobil. Powiedzial: 'Wiesz, ze nie chce sie zenic, nie wierze w malzensto, ale kocham Cie nad zycie, chce zebys byla matka naszych dzieci, chce zebysmy byli razem na zawsze' Ok...zapomnijmy wiec o pierscionkach. Mam to czego chcialam i jestem szczesliwa :-)

19 lutego 2010 , Komentarze (2)

Zastanawiam sie, zeby zrobic sobie miesiac zupkowy. Przyspieszyc troche z treningiem. Wrzocic wiecej protein do diety. Moja waga mi sie podoba w sumie, w miare dobrze sie ze soba czuje, ale...zawsze musi byc to ale. Mimo, ze ubrania nosze mniejsze to nadal czuje narosl zastarzalego tluszczu na moim ciele. Fajnie by bylo wkoncu zobaczyc te miesnie. Postanowilam wiec, ze nie ma bata i na silowni bede cwiczyc przez minimum 2h w kazdy dzien wolny od szkoly. W weekendy silka jest coprawda zamknieta, zreszta w sobote i tak mam zajecia na uczelni a potem zakupy wiec jak sie nadzwigam to mam trening, potem sprzatanie i gotowanie...mysle wiec, ze jak sie przyloze to dam rade :-) Czuje w sobie zmiane, w moim nastawieniu. Mam nadzieje, ze to potrwa dluzej niz zwykle, a moze wkoncu ze mna zostanie. Chcialabym juz sie zmienic, czasami tak mi zle samej ze soba.

Dzisiaj na sniadanie zjadlam dwa tosty pelnozbozowe i dwa jajka w koszulkach. Wypilam do tego kakao. Na lunch mam 2 burgery rybne z sosem tatarskim. Potem na silownie, po silowni shake proteinowy i moze jakas lekka zupka czy kanapka na kolacje. Zobaczymy.

18 lutego 2010 , Komentarze (2)

Jak nauczyc sie milczec, kiedy chce sie krzyczec? Jak nauczyc sie milczec, gdy normalnie mowie non stop? Nie wiem, ale chyba bede sie musiala nauczyc. Bardzo pomagal mi w tym dziennik, ktory prowadze, poza tym oczywiscie. Moglam tam napisac wszystko co mnie gnebi. Nie wiem czemu przestalam pisac. Musze do tego wrocic, pozwalalo mi to zatrzymywac wiele rzeczy dla siebie i nie wylewac ich na C. Panowalam nad tym co mowie, kiedy mowie i jak to mowie. Dziennik stanowil rodzaj tarczy obronnej dla C. a worka treningowego dla mnie. Od dzis wracam do zaniechanych rytualow. Wczoraj rozmawialismy, szczerze i otwarcie, spokojnie i bez uniesienia. Powiedzialam mu co mysle i on powiedzial co mysli. Bylo to mile i poruszajace. On rzadko sie tak otwiera, widocznie poczul, ze czas. A ja? Ja znow moge jesc :-)

17 lutego 2010 , Komentarze (3)

Dzisiaj jest ten dzien. Wlasnie dzisiaj biore sie za siebie na calego, i to nie tylko pod wzgledem dietowym, ale pod wzgledem calego mojego zycia. Jesli cos sie nie zmieni to moj zwiazek umrze zanim sie rozwinie. Jak kwiat ktorego sie za czesto podlewa lub nie podlewa wcale, lub podlewa czym nie trzeba. I w moim wypadku to opcja trzecie. Podlewam moj zwiazek zazdroscia i brakiem zaufania wymieszanym z garscia tesknoty i szczypta samotnosci. A tymczasem powinnam wymieszac tone zaufania z wiadrem wiary, dodac odrobine dystansu i 3/4 zrozumienia. Dlaczego moj umysl jest taki paskudny, dlaczego ciagle zasnowaja go zle mysli? Nie wiem, ale musze to zmienic, bo wykoncze siebie, jego i caly ten zwiazek, ktory zaczal sie tak pieknie. Dlatego tez po pierwsze musze przestac sprawdzac jego facebook'a (tak tak, robie to regularnie kilka razy dziennie), przestac przesluchiwac go co weekend gdy wychodzi na impreze, nie bede wiecej pytac gdzie idzie, z kim idzie i o ktorej wroci. Jak bedzie chcial to sam mi powie. Ja musze sie nauczyc przestac zadawac milion pytan do...Niestety nauczylam sie tego od mojej rodzicielki, mistrzyni inwigilacji i przesluchan. Musze sie tego oduczyc, bo wiem jak mi dzialaja jej ciagle pytania na nerwy, nawet teraz gdy tylko przyjezdzam do Polski i chce gdzies wyjsc dostaje moje 100 pytan do. Rozumiem dlaczego mojego tak to denerwuje, szczegolnie, ze jego rodzice maja zupelnie inne podejscie. Z drugiej storny mnie denewuje jego brak zainteresowania czymkolwiek, nigdy sie nie zapyta gdzie ide itd. Z jednej strony to fajne, ale z drugiej chcialabym, zeby mi czasem pokazal, ze tez sie martwo. Moj mozg zostal chyba uszkodzony w trakcie procesu wychowawczego. Przepraszam, czy moge zglosic reklamacje?

10 lutego 2010 , Komentarze (1)

Czas wracac do normy. Nie chcialo mi sie nic przez weekend poza spaniem, wiec nic nie pisalam. Pisze za to dzisiaj, bo dzien dobry :-) Wszystko jakby sie troche zaczelo ukladac, ale odpukac, zebym nie zapeszyla. Prezentacja semestralna zaliczona. Jeszcze nie ma wynikow, ale mysle, ze mi zalicza. Na jakies kokosowe oceny to ja tez nie licze, ale zeby zdac poprostu i miec to z glowy. W weekend jak wspomnialam spalam prawie caly czas. W sobote wieczorem tylko mega imprezka z moimi dwiema najulubienszymi malpami. Malpami, bo na imprezach skaczemy jak w dzungli ;-) Potem leniwie, leniwie. W poniedzialek napisalam kolejna prace zaliczeniowa, wieczorem przygotowalysmy z kumpela z pracy kolejna prezentacje, na debate. Zaprezentowalysmy wczoraj, oddalysmy prace wczoraj, wiec poki co jestem na czysto i dobrej mysli, bo wydaje mi sie, ze moja zaliczeniowka jest dobra. Czekamy na oceny. Wczoraj kupilam tez bilety do Hiszpani. Dorwalam bardzo dobra oferte i za €60 mam bilet w dwie strony na tydzien. Nic nie mowie C. chce mu zrobic niespodzianke :-P Mam juz wszystko zaplanowane. Zeby sie tylko udalo. Jade coprawda za miesiac, wiec mam nadzieje, ze sie nie wygadam do tego czasu. Poki co musze wracac do pracy, bo nadal jestem zasypana. Widze jednak swiatelko w tunelu, wiec mam nadzieje, do konca tygodnia byc na bierzaco z wszystkim.

Z nieprzyjemnosci to tylko mnie @ dorwala, wiec nie wiem czy dam rade na spinning pojsc jutro. Chcialabym bo to juz prawie 2 tygodnie odkad ostatnio bylam na silowni. Moze, wiec do jutra mi przejdzie. Dzisiaj i tak nie moge isc, bo mam zajecia na uniwerku wieczorem. Eh...Jak dobrze miec dobry dzien.

2 lutego 2010 , Komentarze (2)

Znow mnie troche nie bylo. Taki szalony tryb zycia. Dzisiaj tez nie moge za wiele napisac, bo czas mi ucieka przez palce i do piatku zostaly juz tylko 2 dni. AAA!!! Mam nadzieje, ze sie z wszytskim wyrobie. Wczoraj poszlam spac o 4 nad ranem, dzisiaj pewnie tez szybciej nie dam rady. No ale coz...odezwe sie jak sie troche uspokoi, a do tego czasu nie mysle nawet o diecie. Potrzebuje energii, duzo energii...dlatego pochlaniam 3 batona...

29 stycznia 2010 , Komentarze (3)

Bonito, todo me parece bonito
Bonita manana
bonito lugar
bonita la cama
qué bien se ve el mar
bonito es el día
y acaba de empezar bonita la vida
respira, respira, respira


Tak wlasnie o to zaczelam dzien, spiewajac, ze zycie jest piekne!!!! Wczoraj C. napisal mi, ze dziekuje mi za moje wsparcie, ze sprawiam, ze jest szczesliwy i ze wierzy w nas. Dawno nie zasypialam tak szczesliwa. Az mi sie zachcialo na diete porzadnie wrocic i wogole coz ze soba zrobic. No nic poki co z radoscia skowronka i madroscia medrcow japonskich czas popracowac:

Shoufuku no hihoo
Manbyo no ley-yaku
Kyo dake wa
Okoru-na
Shinpai suna
Kansha shite
Go o hage me


Tajemna metoda zapraszania szczęścia
Duchowe lekarstwo na wszystkie choroby ciała i umysłu
Właśnie dziś
Nie wpadaj w zlosc
Nie martw sie
Badz wdzieczny

Pracuje cieko/wytrwale (nad soba)

27 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Wczoraj czulam sie bardzo dziwnie. Jakby mnie ktos wycial ze zdjecia i wkleil w jakis dziwny kolaz...w jakies miejsce do ktorego nie naleze. Glosy jakby wyciszone, patrze, ale nie widze. Jakby zamknieta w szczelnym szklanym pudelku. Moje stopy nie pasuja do sciezek ktore juz tyle razy przeszlam. Moje cialo bezwladnie posowa sie w kierunku, ktory na codzien nazywam domem, a ktore z domem nie ma nic wspolnego. Bo co to za dom, w ktorym nie ma milosci. A moja milosc i moje serce zostaly gdzies daleko. Jeszcze tylko piec miesiecy, mam nadzieje, ze nie zwariuje, bo tak sie czuje jakbym tracila zmysly. Cos jest ze mna nie tak, chce juz stad uciec. Zaczac biec i biec przez te 2000km az dotre do mojego lozka, az dotre tam gdzie naprawde jest moj dom. Ogolny bezwlad.

26 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Czy wspomnialam juz, ze C. chcial mi zrobic niespodzianke na walentynki? Powiedzial mi wczoraj. Chcial przyjechac na weekend,  niestety w walentynki bilety sa 4 razy drozsze niz normalnie i nie mozemy sobie na takie wydatki pozwolic... wk*** mnie, ze te wszystkie firmy tak zeruja na ludzkich uczuciach. Wszystko jest zawsze drozsze na Boze Narodzenie, Wielkanoc, Walentynki i wszystkie inne okazje, ktore chcemy spedzic z bliskimi lub przyjaciolmi. To beda najsmutniesze walentynki w moim zyciu. Naprawde. Wiem przynajmniej, ze chcial przyjechac. Ze chcial byc ze mna. Tylko ten je*** swiat jest tak ulozony, zeby kazdej osobie z spolecznej klasy sredniej dokopac. Wiadomo, gdybym byla bogata mialabym to w dupie ile kosztuja bilety, a tak zostaje mi tylko plakac - sama w walentynki ogladajac kolejna komedie romantyczna. FUCK!!! ale jestem wsciekla!!! I jak tu sie skupic na odchudzaniu czy na czymkolwiek innym??? No jak?

25 stycznia 2010 , Komentarze (1)

A otoz tarzaja sie po ziemi, bo prawie wogole nie spalam w ten weekend, zeby zrobic ile sie da na  moja prezentacje semestralna. Bylam wczoraj zmeczona do tego stopnia, ze nie moglam zasnac. Ostatecznie o 2 nad ranem wzielam Valium i udalo mi sie zasnac, ale dzisiaj sie czuje jakby mnie cos polamalo. Najgorsze jest to, ze to dopiero poczatek 2tygodniowej meki. Ale damy rade. Nie ma wyjscia. Ja zawsze daje sobie rade. Nie wazne jak jest trudno.

Poza tym jest sie z czego cieszyc, C. zrobil mily gest. Wyszedl w sobote na kolacje urodzinowa ze znajomymi, a potem na drinki. Wrocil bardzo wczesnie...o 3 nad ranem (to naprawde wczesnie jak Hiszpanie) i zadzwonil, zeby mi powiedziec: 'Bardzo mi bylo zle dzisiaj, bo nie mialem kredytow, zeby do Ciebie zadzwonic, a bardzo za Toba tesknilem tego wieczoru, chcialbym, zebys juz tu ze mna byla' Pijackie gadki ;-) ale bylo milo...nie no pijany to on nie byl, zreszta niewazne, wazne, ze zadzwonil.

Teraz juz powinnam wracac do pracy, bo mam duzo do zrobienia, a musze wczesniej z pracy wyjsc, zeby sie z moja promotorka spotkac. Jeszcze tylko szybciutko wspomne jak to tez bylo dietowo. A wiec nienajgorzej, choc uwazam, ze zjadlam w ten weekend zdecydowanie zbyt wiele tostow. Nie przytylam jednak a nawed spadlo mi 0.1kg...Ok szef nadchodzi, czas sie zwijac. Papatki...odezwe sie pozniej.