Pamiętnik odchudzania użytkownika:
FreeMilka

kobieta, 40 lat, Warszawa

175 cm, 124.70 kg więcej o mnie

Twój asystent
Świetnie Ci idzie!
Schudłaś 1.9kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lutego 2020 , Komentarze (39)


Mówią, że legins prawdę powie, kto się opierdzielał jesienią  😂🤭🙈

Dziś wybrałam się na zakupy 🧐 Nie miałam zielonego pojęcia czy wrócę dobita czy nie 😬
Miesiąc temu, gdy próbowałam coś kupić na siebie, trafiłam na moment kiedy poprzedni rozmiar był za duży, a kolejny za mały  😬🧐

Po dzisiejszych zakupach wiem, że jestem obkupiona 
Szczęśliwa 
Trochę jakby nowa  😂

Są też drobnostki, które mnie ogromnie cieszą po spadku tych 15kg 
* rękami już nie obijam się o biust 🙈😂
* nie ocieram też nimi o biodra 

Kurcze - czuję jakbym schudła 😂
Na reszcie przypominam sobie jak to jest być wysoką a nie szeroką 😂🙈😜

A teraz kilka suchych faktów 

Kiedyś
bluzki koszulowe-materiał nierozciągliwy rozmiar 52 🙈
Teraz 48

Kiedyś
bluzki normalne rozmiar 48/50
teraz 44

Kiedyś
T-shirt rozmiar XXL
teraz L

PS. Inne bluzki jeszcze wlecą na stronkę - ale powolutku  Dziś zaczęłam od T-shirta ponieważ jego rozmiar zaskoczył mnie najbardziej🧐

Spodnie wymieniałam już 2 razy 

Kto z Was jeszcze zdążył się cieszyć z wymiany garderoby tej zimy? 
Pominę fakt w którą stronę 😂😂😂

Trzymajcie się Kochani,
Buziaki
Wasza Niknąca Jedzenioholiczka 

21 lutego 2020 , Komentarze (94)

Witajcie,

Oto efekt nie jedzenia pączków w Tłusty Czwartek 😂😂(smiech)

😂


🥳🥳🥳🥳🥳🥳🥳
A tak serio - doczekałam się w końcu spadku 15kg w piątkowym ważeniu 😁💪😎
Waga: -15,4 kg
Cm: -77 cm:
- 5cm - szyja
- 9cm - udo
- 4cm - biceps
- 4cm - łydka
- 13cm - pępek
- 15cm - 3cm pod
- 13cm - 3cm nad
- 14cm - biust

A jak u Was?
Pochwalcie się swoimi osiągnięciami 
Jeśli były wpadki też się nie krepujcie  Znacie mnie i wiecie, że potrafię zaliczyć porządną glebę 

Dziś jestem mega zadowolona  po ostatnich tygodniach, gdzie raz miałam spadki a następnego tygodnia wzrosty nareszcie mam to na co czekałam tak bardzo 🤗 Zajęło mi to za dużo czasu bo prawie 6 miesięcy. Jednak tak trzeźwo na to spoglądając to chyba lepiej.
Nauczyłam się bardziej racjonalnie podchodzić do ilości jedzenia:
- smakuje mi coś to jem do momentu sytości - udaję później że nie ma nic takiego jak kubki smakowe i mózg by pochłonął o wiele więcej jedzenia niż żołądek 
- zdarzało się, że mi zarzucano w różnych miejscach: "ketchup? - to nie zdrowe", "ogórki korniszone?- ocet, cukier", "szprotki? - sama chemia", "ser żółty? - tragedia, tłuste" itp itp itp i blablabla - a ja chcę powiedzieć, że nie biorę udziału w zawodach fitness bikini gdzie każdy kęs ma znaczenie. Jestem normalną dziewczyną (to już ten wiek gdzie trzeba sie odmładzać😂) - która chce dożyć bardzo późnej starości  Chcę po prostu żyć: imieniny, urodziny, spotkanie na kawę i ciacho - OK, chętnie - ale z umiarem, a później powrót na swoje zdrowe jedzonko i te "niezdrowe" też bo z korniszonymi rozwodu nie wezmę 
Czasem wpadnę w cug 3 dniowy 🙈 ale nawet nie dłuższy bo już się źle czuję 😂
W związku z tym, że 15kg za mną, zmieniło sie trochę moje myślenie i podejście do tego całego odchudzania, mam nadzieję deczko przykręcić śrubkę i bardziej się kontrolować bo mam jeszcze jakieś 36-38kg do zrzucenia 😱 i powiem szczerze, że roku nie chciałabym na to poświęcić 

P.S. Aż samej ciężko mi uwierzyć, że te spodnie były ciasne w sierpniu 2019 😱🧐 - to co widzimy się w tych spodniach za kolejne 15kg?

Buziaki
Wasza Jedzenioholiczka

11 lutego 2020 , Komentarze (20)

Witajcie z rana,

Potrenowane wczoraj?
Sprawiliście że tłuszcz płakał setkami kropel potu?

Uwielbiam swój poniedziałkowy trening  Czuję, że porządnie poćwiczyłam 💪 Tłuszcz płakał długo  - a dobrze mu tak 

Wciąż nie potrafię jednak spełnić jednego zalecenia, które mam wykonywać przy wykrokach chodzonych "Utrzymuj niezręczny kontakt wzrokowy z ludźmi dookoła" 😂 no nie idzie, choćbym nie wiem jak się starała to nie idzie 🤪
Wiem, że przez brak realizacji tego zalecenia, efekty treningowe są lipne 😂🙈 ale nie jestem w stanie go spełnić 😬

Towarzystwo miałam ekstraśne  - naładowana pozytywnie wróciłam do domku 

Mam pewien kompleks - jak pewnie każdy z Nas 
Nie cierpię swoich ud 🤬 mendy są okropne - ale wczoraj miałam przebłysk 😱 - jest szansa, że za jakiś czas się polubimy 😂 muszę tylko je ociosać porządnie  - całe szczęście że uwielbiam ćwiczenia na nogi 

A jaką Ty lubisz partię ciała ćwiczyć?
Tą co ja czy może bicepsy? 😏😬 brrrrr .... 

Buziaki

FreeMilka

9 lutego 2020 , Komentarze (63)

Witajcie,

Ten tydzień to tydzień zmian i roszad w moim życiu ;)

Już wyszłam z lekkiej załamki - wiem, że będzie dobrze.

Piątek sporo wyjaśnił - znajomości nie urywamy bo łączą nas fajne relacje, na pomoc wszelaką mogę liczyć zawsze i wszędzie. Treningi powinno nam się udać ogarnąć razem raz na miesiąc.

We mnie siedzi wszystko czego zostałam nauczona przez 5 miesięcy.

Motywacja na wysokim poziomie.

Nie pozostaje nic innego niż działać.

Szczerze to dziwnie się czuję taka zmotywowana i działająca jakby sama (smiech) nigdy takiego stanu nie zaznałam, bo zawsze byłam pod opieką - a samej nigdy mi się nie udało. 

Powiem Wam, że to ciekawe, fajne uczucie. Jakby wiara w siebie 8)

Jednak mam sporo przemyśleń za sobą, sporo pracy włożyłam w ład w głowie, pozatym za stara jestem na stare błędy, co do nowych to hmmm ... postaram się ich unikać :PP a jak już popełnię to abym wyciągnęła konstruktywne wnioski ;)

Dziś dla uspokojenia się (smiech) poszłam do fryzjera, długo to odkładałam, bo szkoda mi było długości włosów, które tak chciałam zapuścić. I zapuściłam :D Ale dziś przyszła pora na ogarnięcie ich i żartuję sobie że ścięłam głupotę zostawiając klarowny wyraźny rozum (cwaniak)

Tak mi się niechcący na komputerze ułożyły zdjęcia ;) nie długość włosów ale twarze (smiech)

Trzymajcie się Kochane

I zmotywowanego tygodnia Wam życzę <3

7 lutego 2020 , Komentarze (93)

Witajcie,

Witajcie,

Pora się rozliczyć z tygodnia 
Ciężki pod kątem emocjonalnym - ale dało się przeżyć 

Dietka trzymana calutki tydzień - o tyle ile zjadłam więcej w sobotę pomniejszyłam kalorie w niedzielę, pozostałe dnie bez zarzutu.

Treningowo już dawno takim przykładem nie byłam 
Dziś piątek - można wyluzować trochę 

Co prawda schudłam to co tydzień temu przytyłam  ale jeszcze spadek 0,4kg dorzuciłam do puli 

A jak Wasze osiągnięcia?

*-*-*-*-*-*-*-*-*--*-**-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-

Dziś minęło 5 miesięcy jak walczę o siebie.

Łącznie spadło mi do 114,3 kg - nie jest to 115 równe ale cóż ;)

Jakie były te miesiące?

Oj u mnie przewaliła sie masa przeróżnych sytuacji

* niesamowicie poważne i stresujące

* niesamowicie budujące i rozweselające

* stagnacja

* zawalanie

* wracanie na dobre tory.

5 miesięcy współpracy z trenerem dało mi bardzo dużo. Podczas treningów zaliczałam psychoterapię ogólnorozwojową (smiech) czasem mnie to irytowało jak nie wiem, ale jak juz ochłonęłam :PP to przyznawałam rację chłopakowi.

Przyjaciółka mówi, że widzi tą zmianę, która zaszła w mojej głowie.

Sama czuję zmianę - przede wszystkim gdy jest mi ogromnie smutno - dopadło mnie niestety wczoraj - to nie zajadłam, tylko poszłam pod prysznic wypłakać się. Wiecie woda leci i nikt nie słyszy co się dzieje :p A swoją drogą mam coraz większy repertuar tego co robić aby nie zajadać ;) (smiech)

Nie powiem, że tez nie zajadam bo i zajadam, ale już sporadycznie i nie tak intensywnie i mocno ilościowo jak kiedyś.

Mam jednak w sobie pokorę co do tego aby czuć się że oooooo opanowałam problem, nie zajadam itp. Nigdy nie wiadomo kiedy wróci. Poza tym nie jestem też robotem - mam świadomość, że nie da się wyłączyć danej funkcji. Skupiam się na tym aby jak najrzadziej miała siłę przebicia.

Ogólnie pomimo braku trenera - tego warunku koniecznego do mojej egzystencji w świecie diety i treningów (smiech) - czuję, że mam motywację. Franek nauczył mnie bardzo wiele, wiele z Jego słów pamiętam i będę pamiętała na zawsze. wierzę, też że nasza relacja nie urwie się, bo nie jesteśmy dla siebie klientem i kontrahentem, łączą nasz fajne relacje kumpelskie. Może uda mi się choć raz w miesiącu iść na trening z Nim. Nie zamierzam się poddać. Nie chce wracać do tego co było, a zaraz Wam pokażę jak było a jak jest.

Wiecie szczena nie opada - ale obiecuję, że jeszcze nie opada bo za jakiś czas to mam nadzieję i mi opadnie :p(smiech) - zostało jeszcze sporo do pracy około 40kg (tajemnica), ale wiecie że nawet to mnie cieszy? Nauczyłam się cieszyć tym czasem kiedy pracuję nad sobą. Gdyby nie było go, bardzo wiele by mnie ominęło. 

Wrzucam Wam siebie 

I miłego dnia Kochane :*

            06-09-2019 vs 06-02-2020

PS. U mnie na FB pojawi się jutro ;)

EDIT

-69 cm :D

- 4cm  szyja

- 8 cm udo

- 4 cm biceps

- 4cm łydka

- 11 cm pępek

- 12 cm - 3cm nad pępkiem

-12 cm - 3 cm pod pępkiem

- 14cm - biust

6 lutego 2020 , Komentarze (8)

Witajcie,

Nie mogę się doczekać jutra.

Standardowo "raporciki" będą do zdania i spowiedź z całego tygodnia ;)

Obiecałam sobie, że na 15kg mniej dam porównanie.

Jest może i szansa na to jutro ;)

Nie oczekujcie dużego efektu WOW - to dopiero 15kg. Jeszcze około 40 przede mną.

Sprawy siłowniowe 

Minęło juz kilka dni od momentu nieprzyjemnej informacji. Przetrawiłam to prawie.

Trener mówił, że w piątek porozmawiamy na ten temat więc też nie mogę się doczekać tego treningu jutrzejszego - ostatniego na dłuższy czas.

Na siłowni znam wszystkich trenerów - zakumplowaliśmy się po prostu. Super się nam rozmawia, a wczoraj nawet jeden gdy przyszedł na pogaduszki podczas gdy ja robiłam swój trening stwierdził, że jestem Jego "pasiapsi" (smiech)

Więc nie jest źle :PP

Buziaki

4 lutego 2020 , Komentarze (27)

Witajcie,

Jakby jeszcze było mi mało zmartwień to wczoraj dosłownie 10 min przed siłownią dowiedziałam się, że firma którą księgowałam w domu likwiduje się i dobrze będzie jak wogóle dostane kasę za grudzień. Nie ukrywam, że to dzięki tej pracy nie musiałam liczyć każdej złotówki, mogłam pozwolić sobie na trenera, czy iść do fryzjera albo kupić jakieś ubrania nieplanowane.

Wczoraj w pierwszej chwili chciałam olać już siłownię i dietę.

Ale tak mi się żal zrobiło tego co wypracowałam tak ciężko. Że pomimo tylu przeszkód w ciągu ostatnich 5 miesięcy zbiłam choć te ponad 10kg. 

Poszłam na siłownię, ledwo - a miałam mieć mocny trening. Weszłam na bieżnię i czekałam tylko jak wyleją się mi łzy na policzki bo już je czułam w oczach. W tym momencie słyszę: "Siema, co u Ciebie" był to trener z którym się zakumplowaliśmy. Poprosiłam aby odczekał minutę bo muszę płacz pohamować. I tak widział więc nie miałam co ściemniać. Był ze mną ze 30-40 minut. Rozmawialiśmy o mega poważnych rzeczach i pierdołach. Trening dokończyłam sama, ale w między czasie kilka słów z trenerką zagadałysmy i z kolejnym trenerem buziak na powitanie, kilka żartasków. Swojego tez widzialam chwilę. 

Wszystko tak się świetnie złożyło, że nie miałam nawet kiedy pomysleć o tym co usłyszałam kilkanaście minut wcześniej.

Wieczorem poinformowałam swojego, że niestety musimy zakończyć współpracę (szloch) Te z Was, które wiedzą co znaczy dla mnie Trener podczas odchudzania zrozumieją mój ból. Pozostałym - tym antytrenerowskim nie będę tłumaczyła. Sorry.

Napisał, że rozumie, przykro Mu i że zawsze mogę się do niego odezwać. Ostatni trening mamy w piątek. Wykrzesałam z siebie resztkę logicznego myslenia i poprosiłam abyśmy przerobili w piątek 2 opcje różnych treningów, ktore będę mogła robić sama od poniedziałku. Zgodzil się na to bez problemu. Siłownię mam opłacona z góry do końca sierpnia.

Kurcze dziewczyny czuję sie jakby mi ktoś kogoś bliskiego zabrał. 

Wiem jednocześnie, że to nie w moim stylu abym później zwracała się do Niego o pomoc. 

Dla niektórych to dramat histeryczki - trudno. To wasze zdanie.

Postanowiłam jednak, że postaram się nie poddawać. Że będę działała na ile dam radę. Może choć raz na miesiąc czy półtora wykupie jeden trening. 

To moje motto:

Marze tylko aby mi starczyło sił.

Mój trener kończy psychologię. Nasze rozmowy były często głębokie. Twierdzi że zmieniło się moje myślenie, postrzeganie pewnych rzeczy. Te piątki naprawdę dawały mi bardzo wiele. Sporo z Was mnie wysyłało do psychodietetyka a ja miałam 2 w jednym. No cóż sprawdzimy czy wystarczająco się zmieniło to moje myślenie ;)

Obecnie stan wygląda tak:

@ od wczoraj

wczoraj trening na 100%

wczoraj dieta na 100%

i oby tak do piątku. a co później zobaczymy, nie patrze za daleko w przyszłość. Musze pogodzić problemy, których tu nie nazywam z imienia i nazwiska, z nowymi i z zyciem codziennym.

Trener powiedział mi kilka tygodni temu, że przeciwności są po to aby nas umacniać, czynić silniejszymi i rozwijać nas. I TEGO SIĘ TRZYMAM.

Opuszczam swoją strefę komfortu, ale może po to aby wypracować nową - pora rozwijać się dalej.

Co z moim marzeniem o napisaniu książki?

Wciąż jest marzeniem. Nie skreslam go. Zaczęłam pisac powolutku. Jednak styczeń w kadrach to kosmos :PP mam nadzieję, że teraz znajdę chwilkę jak już zaakceptuję sytuacje w ktorych jesteśmy. Czuję, że jeszcze chwilka mi potrzebna.

To co, chyba na tyle.

Trzymajcie się i trzymajcie za mnie kciuki 

Buziaki

FreeMilka

3 lutego 2020 , Komentarze (30)

Witajcie,

Poprzedni calutki tydzień miałam koszmarny.

Problem, o ktorym wie część z Was urósł na sile zmieniając lekko kierunek, co sprawiło, że dieta i ćwiczenia poszły totalnie w odstawkę. Wrócił niepokój jeszcze większy, jeszcze większe rozdarcie jak z tym żyć.

Jednocześnie zarzuciałm dietę na zasadzie że nie liczyłam kalorii bo psychicznie byłam rozbita, nie gotował tak jak trzeba. Jadłam domowe jedzenie, jadłam troche więcej, czasem cos słodkiego wpadło, raz chipsy. Wpadło mi dodatkowe 2kg.

Trener wie dokładnie co się u mnie dzieje. Proponował nawet przełożenie treningu piątkowego jesli nie czuję się na siłach. 

Jednak nie odpuściłam piątku. Poszłam. Jak mi było tego trzeba. Rozmowy z Trenerem - pomimo że młody chłopak to niesamowicie mądry, ale co się dziwic jak w tym roku robi magistra z psychologii. Nasze rozmowy bardzo dużo mi dają. Było też trochę żartów i rozmów z innymi ludźmi na siłowni. Podładowałam baterie, odżyłam, uśmiechnęłam sie szczerze pierwszy raz od tygodnia.

Czasem mam jeszcze wyrzuty sumienia, że zamiast poświęcić się ogarnianiu tego ogromnego problemu robię coś dla siebie. Jednak człowiek musi mieć energię skądś aby działać dalej, aby pokonywać te mury, które znikąd nagle wyrastają tuż przed nosem.

Problemy będą zawsze, jedne są bardziej czasochłonne inne chwilowe. Z chwilowymi sobie radzę ;) Ten czasochłonny wymaga czasem zmiany priorytetów.

Cieszy mnie fakt, że powoli nauczyłam się w tym funkcjonować. Bo to że jadłam inaczej ale nie jedząc syfu non stop jest ogromnym osiągnięciem dla mnie.

Od trenera dostałam kilka ciepłych słów chwalących zmianę mojego myślenia. Uznałam po prostu że skoro po tym tygodniu nie mam dietetycznych wyrzutów sumienia to było mi to potrzebne. Czuję się teraz wypoczęta, taka zresetowana jakby, i pomimo życia w problemie mam chęć do działania. Potrzebuje kolejnej dawki malutkich sukcesów, tych kroczków jeden za drugim, które w ogólnym rozrachunku dają niezły wynik ;)

Buziaki Kochane

FreeMilka :*

26 stycznia 2020 , Komentarze (12)

Witaj,

Nie wiem czy pamiętasz jak jakiś czas temu, pisałam tu, że wracam do domu i będę płakała?
Powiem Ci, że miałam taki zamiar i czułam, że tego potrzebuję.
Siedząc w pracy, byłam przekonana, że to będzie płacz rozpaczy nad moją własną głupotą, nad tym jak mogłam się doprowadzić do tego stanu, nad tym ile wysiłku będę musiała włożyć w to aby się doprowadzić do "stanu używalności" 

Będąc kilkadziesiąt kroków od mieszkania - OLŚNIŁO MNIE 

Nie wiem czy masz podobnie do mnie:
Gdy jestem z kimś pokłócona, jest jakaś zadra między nami - dokąd nie wyjaśnię z kimś tej sprawy, dokąd nie oczyścimy atmosfery, nie umiem funkcjonować. Chodzę jak struta. Męczy mnie to bardzo i nie daje spokoju sumienia. Nie umiem wtedy nic konstruktywnego zrobić. Wegetuję i sama się wewnętrznie męczę.

I wtedy mnie olśniło czemu mi tak ciężko i czemu mam wrażenie, że stoję w miejscu.

Ponieważ:
* NIGDY się nie przeprosiłam za krzywdy, które sobie zafundowałam
* NIGDY się nie pogodziłam z samą sobą
* NIGDY nie wyciągnęłam ręki na zgodę
* NIGDY nie powiedziałam sobie: było minęło - żyje się dalej
* NIGDY nie powiedziałam sobie: wszystko da się naprawić
* NIGDY nie powiedziałam sobie: życie przeszłością sprawi, że nie będziesz miała energii żyć tu i teraz.

NIE potrafiłam spojrzeć na siebie łaskawym okiem

Tamtego dnia obeszło się bez płaczu.
Rozmawiając ze sobą wybaczyłam sobie swoje niemądre czyny, to że sama się krzywdziłam obżerając się na prawo i lewo.
Pozbyłam się wyrzutów sumienia.
Zaakceptowałam swój stan wizualny i psychiczny.

Dałam sobie SZANSĘ na nowe lepsze życie.

 JESTEM ARCHITEKTEM SWOJEGO ŻYCIA 
To moje motto przewodnie

Życzę Ci, abyś pogodziła się ze sobą, przebaczyła sobie i podpisała ze sobą umowę zlecenie.
Zakres czynności: projekt i realizacja własnego życia oraz zasypianie z poczuciem dobrze wykorzystanego dnia.
Termin realizacji: do ostatniego dnia tu na ziemi i o jeden dzień dłużej 
Wynagrodzenie: Twoje szczęście.
Termin wypłaty: każdy poranek (abyś budziła się z uśmiechem na twarzy)
Opodatkowanie - a po co to komu   - no dobra bądźmy realistami, jakieś tam minimalne - jakaś łezka raz na kwartał 

JA już to zrobiłam - pora na Ciebie 
Pogódź się ze sobą, odetchnij i żyj pełną piersią w przekonaniu, że przeszłość została Ci wybaczona  przez najważniejszą osobę - przez samą Ciebie 

Zostawiam Cię z tą pracą domową i lecę zapłacić podatek od umowy zlecenia: gotować na 2 dni  🤪😂

Trzymam za Ciebie kciuki
Buziaki 😘

Wpis z mojej strony na facebooku "Psychika Jedzenioholika" - wkleiłam również tu, gdyż wiem, że nie każdy ma facebooka. Jeśli masz - zapraszam Cię serdecznie do polubienia mojej strony ;) będzie mi niezmiernie miło gościć Cię u siebie <3

Wpis

24 stycznia 2020 , Komentarze (39)

Witajcie,

Mamy kolejny piątek - mój ulubiony dzień 
Pomiary, ważenie - porównanie z poprzednim tygodniem i po cichutku robię sobie porównania od początku odchudzania czyli od 1 września 
Korci mnie aby się Wam pochwalić, ale nie jest to równy spadek  bo 14kg, centymetry fajnie zeszły  no ale nie mogę dziś o tym napisać  po prostu nie mogę

Jedyne co mogę to napiszę, że w skali tygodnia:
- 1kg
- 7cm

Nie spierniczyłam niczego w tym tygodniu, a mogłam tak wiele 😂🤪
"Sałata, jarmuż" rozłożyły mnie na łopatki 😂 tak samo jak "jedz brukiew"
Zdradzę Wam, że mam podejrzenie iż pewni ludzie są w zmowie jak mi odpowiadać gdy marudzę, że chcę jeść - ale ciiiiii nie mówcie nikomu, że takie szalone rady krążą po mieście 🤫🤫🤭🤭

Żeby nie było tak fajowo  to wyznam Wam, że wczoraj jak "wychadzałam" swoje kroki na bieżni to się poryczałam 🤭🤭🤭 eeee ... to znaczy "oczyszczałam oczka"  powodów wiele, a niektóre tak durne, że nie mam odwagi tu pisać nawet 

Wyzwanie tygodniowe z czystym jedzonkiem uważam za wykonane  Kolacja będzie grzeszna, ale mam pozwolenie na nią  pod warunkiem 2 kolejnych czystych tygodni 

Kolejny ładny tydzień za mną - ależ się cieszę 
Szkoda, że tego uczucia nie da się tak namacalnie zachować i w trudnych chwilach wejść w jego skórę, aby poczuć o co walczę.

A Wam jak poszły zmagania?
Wygrałaś czy przegrałaś ten tydzień?
Nawet jeśli padłaś, ale wyciągniesz z niego wnioski to nie będzie przegrany. Potknięcie nie pójdzie na marne. Człowiek uczy się na błędach, poznaje wroga i wie jak go pokonać.

Jakie masz plany na kolejny tydzień?
Będziesz działała jak do tej pory czy coś zmieniasz?

Buziaki