Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

O mnie

Uwielbiam gadać, mam strasznie głupie poczucie humoru (co niektórzy uważają za mój nawiększy atut!), ogromny apetyt na życie i gdyby vitalia pozwalała to zmieniłabym nick na nievegadula ponieważ od pewnego czasu, z pewnych względów nie jestem już w 100% wege ;c

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8487
Komentarzy: 45
Założony: 13 listopada 2020
Ostatni wpis: 2 lutego 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
vegadula

kobieta, 31 lat, Kiedyś

165 cm, 100.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2023 , Komentarze (10)

Pierwszy miesiąc nowego roku jak z bicza strzelił. 

Miesiąc skończyłam z 5.9kg na minusie. Super! Równocześnie kończę pierwszy miesiąc na Ozempicu.
Na te chwile zupełnie nie żałuje decyzji o rozpoczęciu kuracji. Magii w tym nie ma, deficytu trzeba się dalej trzymać, a pokusy nie zniknęły, ale o wieeeele łatwiej jest wytrwać w swoich postanowieniach jedzeniowych, kiedy nie jest się wiecznie głodnym, a po posiłku faktycznie czuje ze coś zjadłam, a nie uporczywe ssanie w żołądku. Czasami są dni, ze ciężko mi nawet przejeść moje kalorie (wow!), ale staram się tego pilnować i zawsze dobijać conajmniej do PPM.

Na pewno to nie był miesiąc idealny. W połowie stycznia przylecieli do nas moi rodzice na kilka dni. Dużo wypadów do restauracji, polskie słodycze, kaweczki, jedzenia w pośpiechu, bo plan był napięty itp. Póżniej dopadła mnie choroba, i to taka, ze nie pamietam kiedy ostatnio było tak zle. Zdychalam przez prawie 2 tygodnie, i przez te dwa tygodnie dieta tez pozostawiała dużo do życzenia, ze względu na to, ze najzwyczajniej na świecie nie miałam siły gotować. Nie jadłam najgorzej na świecie, ale zdecydowanie na zasadzie “byle co, byle szybko”.

Wróciłam do zdrowia i wróciłam do planowania posiłków. To jest jedna z kwestii w której wciąż szukam swojego złotego środka. Zazwyczaj moje odchudzanie polegało na przygotowywaniu sobie bardzo dużych, ale stosunkowo niskokalorycznych porcji (żeby w ogóle poczuć ze coś zjadłam) i o ile krótkotrwale zdawało to egzamin (no bo w końcu chudłam), to wiem, ze na dłuższa metę nie zda to u mnie egzaminu. Bo ile bym sobie nie wmawiała, ze ten makaron na jogurcie zamiast śmietany jest super pyszny, to dobrze wiem, ze… to tylko wmawianie ;). Porcje, które zjadam są normalne. Jakie to jest, nawet nie wiem jak to nazwać… uwalniające? Można jeść “normalne” (w sensie nie jakoś specjalnie odchudzone), super pyszne posiłki, tylko w standardowej ilości, czuć się najedzonym i jeszcze chudnąć. Pociesza mnie tez fakt, ze ilość kalorii która teraz jem żeby schudnąć kiedyś będzie ilością kalorii która będę mogła zjeść żeby utrzymać wagę, a nawet gdy będę musiała za jakiś czas obciąć kalorie żeby chudnąć dalej, to wciąż pula jest na tyle duża, żeby się najeść.

Niemniej, pracuje nad nawykami żywieniowymi i staram się do tego podchodzić z różnych frontów. Jednym z nich są dalsze spotkania z psychodietetykiem (w których teraz była mała przerwa ze względu na urlop mojej terapeutki), analiza tego co jem i jak się po tym czuje, dużo tez czytam na ten temat. Ostatnio czytałam fajnego ebooka, w którym jest napisane, ze zmiana nawyków żywieniowych to co najmniej 6 miesięcy. Moje zrzucanie wagi zapewne będzie trwało dłużej, więc liczę ze ta zasada się u mnie sprawdzi i tak właśnie będzie… Skupiam się tez na tym co mogę dodać do swojej diety, zamiast co mam z niej wywalić. Moim pierwszym celem jest jedzenie większej ilości warzyw i owoców, chce ich codziennie jeść co najmniej 500g. Jak już to opanuje, to pomyślę czy jest coś jeszcze co chciałabym zmienić.

Kolejnym punktem jest aktywność fizyczna. Na początku miesiąca, w ramach poszukiwania aktywności fizycznej która polubię na tyle żeby została u mnie na stale, zapisałam się na aqua zumbe i… na naukę jazy na wrotkach haha :D. Aqua Zumba była super, pierwsza lekcja jazdy na wrotkach tez mi się podobała! Potem przyszła choroba i miałam przymusowa przerwę od jednego i drugiego, a co z tym idzie moje zajęcia wrotkowe przepadły. Bu. Mimo wszystko, myślę ze na wiosnę spróbuje swoich sił w terenie. Na aqua zumbe wrócę od przyszlego wtorku (jak mi minie ban za niestawienie się na zajęciach, lol), a póki co, od soboty chodzę na siłownię. Póki co jeszcze mi się chce i nie powiem ze mi się niewiadomo jak podoba, ale mam spoko plan treningowy który mnie nie forsuje, a jednocześnie czuje ze robię coś dobrego dla siebie.

Na luty mój główny plan jest taki, żeby robić to robię do tej pory, a życzenie takie, żeby mi się dalej chciało tak samo. W porównaniu z moimi wcześniejszymi próbami odchudzania, ten miesiąc to naprawdę była bułka z masłem.

3 stycznia 2023 , Komentarze (6)

Z racji wszędobylskich, pustych frazesów pt. "Nowy Rok, Nowa Ja!" (w które oczywiście ja tez wchodzę), postanowiłam popełnić wpis. W ogóle chciałabym w tym roku popełniać tutaj wpisy regularnie. Chciałabym to miejsce traktować jako formę pamiętnika, tym bardziej ze zeszły rok był dosyć ekscytujący i trochę żałuje ze nigdzie takiego pamiętnika nie prowadziłam, a ten rok tez zapowiada się dobrze. 

No dobra, to zacznijmy od tego, co złego się wydarzyło w zeszłym roku:
1. Osiągnęłam absolutnie najwieksza wagę w moim życiu, która powoli zaczyna przypominać mój nr telefonu. 
2. Na przełomie kwietnia/maja/czerwca udało mi się zrzucić 10kg i malutkimi, naprawdę malutkimi kroczkami znowu zaczęłam wyglądać jak człowiek, ale i tym razem nie udało mi się utrzymać diety do końca. 

I tak naprawdę, ze złych rzeczy... to tyle. 

Z tych dobrych rzeczy:
1. Wczoraj się zważyłam i okazało się, ze z tych 10kg nie wróciły wszystkie, więc mam trochę łatwiejszy start. 
2. Kupiliśmy nowy dom i w większości urządziliśmy go całkowicie po swojemu. W końcu mogę powiedzieć, ze w domu czuje się, faktycznie jak... w domu.
3. Byłam na az 5 zagranicznych wakacjach, z czego dwa razy na Ibizie na której przeżyłam najlepsza imprezę w swoim życiu 🤪 Tym samym, biorąc pod uwagę te wyjazdy i dosyć częste przyloty do Polski pobiłam swój życiowy rekord w lotach samolotem w jednym roku - i chyba trochę mniej się teraz boje latać!
4. W kontekście wakacji - wyjazdem do Grecji z moimi rodzicami udało mi się spełnić jedno z najwiekszych marzeń mojego Taty, czyli pojechaliśmy do Termopil, gdzie mój Tata miał szanse "spotkać się" z Leonidasem, jego największym bohaterem historycznym. Do tej pory jak o tym myślę, i jak obrazuje sobie w głowie mojego Taty który wzruszony mówi "no i się spełniło" to ryczę 😭
5. No i jeszcze jeden podpunkt w kontekście Greckich wakacji - mój facet spytał się mojego Taty czy może mnie poprosić o rękę  Ja wiem, ze to dosyć staroświeckie, ale jednocześnie to było takie kochane, tym bardziej biorąc pod uwagę barierę językowa miedzy nimi dwoma. Oczywiście ja miałam się o tym nie dowiedzieć, ale ktoś tu ma za długi język 🤫 
6. W listopadzie adoptowaliśmy 3 kotki ze schroniska. Miał być jeden, no ale tak myślałam ze tak właśnie się to skończy jak już do tego schroniska pojedziemy. Do naszego Leo(nidasa) dołączyli Nyx, Odyseuss i Zeus co oznacza, ze w domu mamy istna grecka komedie. 
7. W połowie listopada zaczęłam kolejna terapie z psychodietetykiem i tym razem jestem bardzo zadowolona. 
8. No i jedna z ważniejszych decyzji (chyba) zeszłego roku (mimo ze podjęta 29.12), która z pewnością będzie rzutować na ten rok - po obejrzeniu wywiadu z dr. Mariuszem Wylezol na kanale "7 metrów pod ziemia", zdecydowałam się na kuracje lekiem Ozempic, który ma mnie trochę wesprzeć w odchudzaniu od strony fizjologicznej. Nie będę się na ten temat rozpisywać, jeżeli ktoś jest ciekawy to polecam obejrzenie wywiadu. Od razu zaznaczę, ze nie traktuje tego leku jako "magicznej tabletki" i wiem, ze zmiana stylu życia, to będzie podstawa i konieczność, ale liczę ze objawy od strony fizyczno/mentalnej które ten lek ma zniwelować to będzie duża pomoc. 

Jeżeli chodzi o postanowienia na ten rok, to mam tylko dwa:
- Zadbać o swoje zdrowie. 
- Dbać i doceniać jeszcze bardziej cala resztę. 

Z takich bardziej życzeń niż postanowień, tez mam dwa:
- Spróbować znaleźć swoje powołanie jeżeli chodzi o prace - to co teraz robię jest w porządku, ale czuje ze to jeszcze nie jest "to"
- Znaleźć dyscyplinę sportu która naprawdę polubię i nie będę jej robić z musu - coś czuje, ze to będzie największe wyzwanie 🤪

A na sam koniec - kilka moich ulubionych zdjęć z tego roku, z tych które się nadają do publikacji oczywiście ;) 

No i to by bylo na tyle. Życzę sobie i Wam, żeby ten rok był lepszy niż poprzedni, pod każdym względem. Teraz czas na bolesny powrót do rzeczywistości, na szczęście ten tydzień ma tylko 4 dni robocze, a przyszły i następny po 3, więc jakoś przetrwam ten najsmutniejszy miesiąc w roku (dla mnie).
Mam nadzieje, ze następnym wpisem będę miała się już czym pochwalić!