Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Samotna, opuszczona, żyjąca w "piekle". Postanowiłam założyć pamiętnik, aby móc wreszcie gdzieś wyrzucić z siebie negatywne emocje. Z mocnym postanowieniem walczenia o lepsze jutro.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5054
Komentarzy: 59
Założony: 29 sierpnia 2021
Ostatni wpis: 6 listopada 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ide_po_lepsze

kobieta, 29 lat, Seszele

164 cm, 69.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 listopada 2021 , Komentarze (8)

Dziś znowu mnie naszło na "wygadanie się".

Jak już chyba wspominałam, miałam (a może nadal mam?) depresję. Zeszły rok był dla mnie tragiczny... Teraz kiedy wydawało mi się, że wszystko wraca do normy, że ruszę do przodu i osiągnę coś więcej niż przed punktem kulminacyjnym depresji pojawiły się problemy... A ja znów nie umiem sobie z nimi poradzić. Nie jest tak źle jak wtedy, ale nie czuję się najlepiej. Stres to u mnie paraliż, zamknięcie się w sobie, odcięcie od problemu, ignorowanie go, żeby wieczorem uderzył ze zdwojoną siłą. Stres jest przejściowy, potrwa jeszcze z tydzień, ale obecnie najchętniej przeleżałabym w łóżku cały dzień, jem byle co. 

Niby wiem w czym problem tkwi - w domu. Babcia i mama opanowały szantaż emocjonalny i zaniżenie mojej samooceny do perfekcji. Ojciec alkoholik. Rodzina "z wyższych sfer" - w domu piekło, na zewnątrz luksus. Wiadomo, powinnam się wynieść z tego domu, odciąć od nich, ale nie potrafię. Marzę o wyprowadzce, o zwiedzaniu świata, o swobodzie, o własnym życiu, ale nie potrafię się zmotywować do czegokolwiek, nawet najmniejszej rzeczy, która by mnie do tego przybliżyła. Boję się dużych zmian, po prostu się boję, nie jestem jeszcze gotowa na drastyczne zmiany. Z drugiej strony - boję się małych zmian, bo mam wrażenie że nic nie dają, że przy małych zmianach nic się w moim życiu nie zmieni, że za 10 lat będę dokładnie w tym samym miejscu co jestem.

Przed wyprowadzką muszę pozamykać kilka spraw w miejscu, w którym jestem... Zajmie mi to w najlepszym wypadku ze 2 lata... Dwa lata życia w tym domu wydają mi się ogromną męczarnią. Z drugiej strony od roku żyję w zawieszniu i nie robię nic żeby to zmienić... Błędne koło. Wóz albo przewóz, tylko jak? Z moim wykształceniem, doświadczeniem i umiejętnościami nie mam co liczyć na pensję wiele większą niż najniższa krajowa. Najniższa krajowa przy moich zobowiązaniach i kosztach utrzymania nie styknie nawet na podstawowe potrzeby, a w domu kuszą "bonusy"... Nie będzie lekcji angielskiego, nie będzie siłowni, nie będzie dokończonych studiów, nie będzie aparatu na zęby, nie będzie podróży (nawet tych po okolicznych miastach)... Niby to ważne nie jest, ale ciężko z tego zrezygnować...

Wiem, że większość z Was powie, że problemy z dupy. Że stara baba, dawno powinna iść na swoje, odciąć się od rodziny, być szczęsliwa, a reszta się ułoży... Ale to się fajnie mówi, jak się stoi z boku, gorzej jak ktoś miał przez lata "ryty beret"...

11 września 2021 , Komentarze (29)

Hej! 

Naszło mnie dziś z rana takie przemyślenie... Czy faktycznie grubasom nie wolno być szczupłym? Czy spotkałyście/liście się z tym w swoim otoczeniu? Odkąd pamiętam byłam gruba - szkoła podstawowa, gminazjum, szkoła średnia, studia, praca itd. zawsze odstawałam od równieśników jeśli chodzi o wagę. Kiedy moja waga ponownie przekroczyła 80 kg i to solidnie przekroczyła, postanowiłam się za siebie zabrać. Obecnie ważę ok 70 kg, co przy wzroście 165 wciąż jest nadwagą. Chcę "iść" dalej... Moim wyznacznikiem jest nie waga, a płaski brzuch (to już teraz jest moim atutem, więc jak on będzie idealny to resztę będę musiała zaakceptować, bo nie chcę się wychudzić, tylko być szczupła). I zaczęłam się sotykać z komentarzami: jeszcze się odchudzasz? nie chudnij więcej! Ale to nie są pozytywne komentarze, nie na zasadzie: o jak Ty już ładnie schudłaś, tylko bardziej "o schudłaś, ale wciąż jeszcze nie jesteś szczupła - zawsze byłaś gruba i tak ma zostać! Może to chaotyczne co piszę, ale zmierzam do tego co zauważyłam, że jak ktoś całe życie ważył 60 kg i schudnie do 55 kg to jest ok. Ale jak ktoś całe życie był na granicy otyłości, albo wręcz był otyły to jest wielkie halo jak chce schudnąć do 55 kg. Czym to jest spowodowane? Opatrzeniem? Tym, że jak ktos był gruby i "nagle" schudł to wydaje nam się szczuplejszy niż jest w rzeczywistości? Czy może zazdrością? Tym, że ten ktoś zawsze był od nas "gorszy", a nagle się z nami zrównuje, a może i wygląda lepiej od nas? Używajac słowa gorszy mam na myśli to, że myśli się w kategorii: o mam kila kilo nadwagi, ale luz X ma 20 kg, więc przy niej i tak wypadam lepiej?

Często spotykam się gdzieś w "internetach", że każda piękna dziewczyna ma tą brzydką przyjaciółkę, którą lubi, ale wie, że zawsze wypadnie przy niej lepiej. Czy spotkałyście/liście się z tym w normalnym życiu? Czy w którymś momencie Waszemu środowisku zaczęło przeszkadzać, że wyglądacie lepiej? Chodzi mi oczywiście o zdrowe metamorfozy, nie mające nic wspólnego z zaburzeniami odżywiania, czy bardzo niską wagą!

5 września 2021 , Komentarze (12)

Hej Kochane! 

Dziękuję za wszystkie komentarze pod moim pierwszym wpisem, nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą! :)

Dziś mam takie jedno przemyślenie, ale dla mnie bardzo ważne, a wstydzę się o tym rozmawiać. Problemy w moim życiu zaczęły się już dawno, dawno, ale rok 2020 był dla mnie tragiczny. Jak już wcześniej pisałam otarłam się o depresję, a może właściwsze byłoby określenie, że udało mi się uniknąć stanu w którym niezbędne jest przyjmowanie leków. Stres, problemy (te prawdziwe i te wymyślone przez moją głowę) sprawiły, że kawę piłam DOSŁOWNIE! litrami, a papierosa odpalałam papierosem. Stany depresyjne spowodowały, że higiena jamy ustnej leżała i kwiczała. Był okres w moim życiu, że miałam problemy ze wstaniem z łóżka, a co dopiero myślenie o myciu zębów, czy włosów. I stało się, moje zęby dosłownie się posypały... Odkąd mój stan psychiczny wrócił na dobre tory bardzo dbam o zęby, ALE! ale muszę je dokładnie wyczyścić z kamienia (jest go sporo) i naprawić 2 zęby. Niby oczywiste! Ale ja się boję iść do dentysty. Nie boję się bólu, robienia z zębem itd. Przez krzywy zgryz, duże ilości kawy, no i z czasem przede wszystkim papierosy bardzo zbiera mi się kamień. No i jak byłam "ostatnio" - to było przed moimi stanami depresyjnymi - na oczyszczaniu to hignienistka mnie dosłownie zje..ła, że kto to widział taki kamień, tak zaniedbać zęby i mówiła do mnie takim tonem jakby przyszedł do niej ktoś kto pierwszy raz na oczy widzi szczoteczkę do zębów. I poczułam się tym urażona. Owszem zdaję sobie, że mogła tak pomyśleć, ale jednak to ja przychodzę na wizytę i wymagam jej profesjonalnego wykonania, więc mogła zachować takie uwagi dla siebie. Może zdrowa osoba by się tym w ogóle nie przejęła, ale z moją ówczesną samooceną strasznie mnie to dobiło, nic się nie odezwałam, no i teraz się boję. Boję się, że sytuacja się powtórzy, że znów będę OCENIANIA. Niby wiem, że muszę iść jak najszybciej do dentysty, ale ta sytuacja wywołała we mnie pewną traumę i boję się, czy jestem już na tyle silna, żeby powiedzieć "przyszłam do Pani na zabieg, a nie po ocenę, proszę się skupić na oczyszczaniu" albo "no cóż, wiem, że jest bardzo źle, ale niestety kawa i papierosy nie pomagają, trzeba je będzie odrzucić". Nie wiem, czy jestem już na tyle silna, żeby sobie z tym poradzić. Uśmiech jest dla mnie bardzo ważną rzeczą, do tej pory był moim atutem. Nie chcę żeby stał się moim ograniczeniem, teraz kiedy pozbywam się ograniczeń, które niszczą mi życie, które nie pozwalają mi być szczęśliwe i iść po swoje, nie mogę pozwolić żeby przez głupoty pojawiały się w moim życiu nowe ograniczenia.

Na dziś to tyle, musiałam się gdzieś "wygadać". Mam taką prośbę! Jeśli kiedyś przyjdzie Wam do głowy skrytykowanie kogoś to ugryźcie się w język. Po jednej osobie wszystko spłynie. Inna, będąca na takim etapie życia jak ja wtedy, weźmie sobie tą krytykę do serca tak bardzo jak ja te kometarze na temat zębów. Minęły może ze dwa lata, a mi to wciąż siedzi w głowie i powstrzymuje przed pójściem do dentysty! Mówmy dobrze, albo wcale, a świat będzie piękniejszy <3

29 sierpnia 2021 , Komentarze (10)

Założyłam konto i pamiętnik, aby w końcu wyrzucać gdzieś negatywne emocje jakie we mnie siedzą. Bardzo ciężko mi się jest przed kimś otworzyć i powiedzieć co mnie dręczy, łatwiej jest pisać. Mam za sobą bardzo trudny okres w swoim życiu. Kompleksy, niska samoocena, brak wsparcia,a wręcz stawianie ogromnych wymaganiań w stronę mojej osoby sprawiły, że nie poradziłam sobie z dorosłym życiem. Po prostu mnie przytłoczyło - emocjonalnie jestem dzieckiem, dzieckiem, które ma problemy, a świat wymaga ode mne bycia dorosłą. Problem w tym, że nikt mnie do bycia dorosłą nie przygotował, nie dał mi wsparcia, nie pokazał wzorców. W pewnym momencie nastał dzień kiedy mnie to przerosło, dosłownie otarłam się o depresję. Na nowo uczę się schematów, uczę się żyć. Zmieniam się, muszę na nowo wszystko zacząć, ale przeszłość wciąż nade mną czuwa i nie pozwala mi ruszyć z miejsca. Wiem, że to wszystko siedzi w mojej głowie, dopiero uczę się temu przeciwstawiać. Czuję się jakbym na nowo miała 18 lat, jakbym dopiero stawała się dorosła i wybierała zupełnie inną ścieżkę w swoim życiu, właściwie w każdej dziedzinie. Powoli odcinam się od toksycznej rodziny, ale to nie jest takie proste. Bliscy wpoili we mnie wiele obaw, zaniżyli moją samoocenę, kontrolowali mnie, podejmowali za mnie decyzje, szantażowali mnie psychicznie. Jednocześnie potrafil mnie od siebie uzależnić, sprawić, że wydaje mi się, że bez nich nie dam sobie rady, że nic mi nie wyjdzie. Powoli szukam pracy, która da mi przyzwoite pieniądze, ale też nie będzie dla mnie karą chodzenie tam. Obecnie jestem bezrobotna. Chyba nie czuję się jeszcze gotowa na podjęcie pracy. Jestem sama, każdy mój związek sypie się po 2-3 miesiącach. Brakuje mi czułości, mężczyzny. Brakuje mi przyjaciół, osób z którymi mogłabym gdzieś wyjść, wyjechać na wakacje, oderwać się od codzienności. Brakuje mi pasji. Jestem kobietą bardzo zaniednaną. Duża waga, brak chęci o zadbanie o siebie, o swoje otoczenie. Chodzę na terapię do psychologa, bardzo dużo mi to pomogło, ale mam wrażenie, że obecnie stanęłam w miejscu i ciężko mi ruszyć do przodu. Stąd pomysł na założenie pamiętnika. Nie będzie tu żadnych zdjęć, "prywaty" którą dziele się ze znajomymi. W tym pamiętniku będę opisywać elementy mojego życia, którymi ciężko podzielić się mi z innymi. Jak w moim życiu pojawi się jakiś problem, albo pojawią się jakieś przemyślenia, będę je tu opisywać dokładnie. 

Trzymajcie za mnie kciuki i za moje nowe LEPSZE życie!