Wczoraj od rana pisałam post i w sumie miało być podsumowanie z dwóch dni, ale w końcu wieczorem nie udało mi się go wrzucić. Dlatego piszę nowy...
Ogólnie piątek i sobota były bardzo intensywne ruchowo, bo w oba dni chciałam zrobić jak najwięcej w domu i mieć spokojną niedzielę. Wczoraj jak się ważyłam waga pokazała 73,9 kg więc troszkę idziemy w dół. Niestety nie udało mi się poćwiczyć, a mój brzuch woła "ZRÓB COŚ ZE MNĄ!". Ciążę uważam za wspaniały okres w moim życiu - mimo, że stresujący - ale jak to w większości przypadków i na moim ciele ciąża odcisnęła swój przebieg. Nie mam z tego powodu strasznych kompleksów, bo nie wyobrażam sobie życia bez mojego bobasa, ale skoro mogę poprawić swój wygląd, ale najważniejsze, żeby odzyskać wigor, siłę i chęć ruszania się dla takiej totalnej przyjemności to chcę o to walczyć.
Jakiś czas temu obiecałam sobie też, że muszę na tyle spać z wagi, żeby zmieścić się w moją ukochaną zieloną sukienkę w rozmiarze 36. Chcę ją znowu móc założyć jak trafi się jakaś elegancka impreza. Mimo, że droga przede mną daleka, to wierzę, że mi się uda. Cel to powrót do rozmiaru 36 do 22 kwietnia 2022 r.