Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po prostu walczę o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17368
Komentarzy: 604
Założony: 5 czerwca 2023
Ostatni wpis: 2 marca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Imreborn

kobieta, 38 lat, Poznań

159 cm, 107.20 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 czerwca 2023 , Komentarze (4)

Nareszcie w domu. Na wadze w domu na razie 400 gram mniej, ale jestem po śniadaniu i obiedzie więc pewnie będzie mniej rano. Prawie 2 tygodnie schudłam więc jakiś kilogram. Mało spektakularne, ale wiem, że mniej już jeść nie powinnam a ćwiczę na tyle na ile mi zdrowie pozwala. Ważne, że nie tyje, bo to mi zawsze bardzo łatwo szło. Postaram się dodać jakieś inne ćwiczenia niż chodzenie na bieżni czy gimnastykę. Może wjedzie jakaś Mel B i może zawału nie dostane :D Kiedyś probowałam ćwiczyć z Mel B i poległam, ale może teraz będzie inaczej. Zauważyłam, że ostatnio patrzę na ludzi na rolkach czy rowerze i zaczyna się we mnie rodzić ochota na to aby wrócić do takiego typu aktywności, ale mam stracha, że przez to jakie mam teraz organiczone ruchy spowoduje jakiś wypadek :D

Mąż uważa, że wyglądam jakbym schudła więcej niż kilogram, bo on zaraz zauważył zmianę. On raczej nie ściemnia, bo nie raz potrafił mi powiedzieć, że przytyłam. Nie wiem jak to wytumaczyć, ale kiedy stawałam na wadze to moje uda były mniej do siebie ściśnięte niż przedtem... Nie wiem czy 1 kg utraty wagi mógłby zrobić taką zmianę. Mam kilka ciuchów, które są przymałe i na nich chyba będę sprawdzać progres. 

Co jeszcze dziś mnie spotkało? Ach, nabijała się ze mnie grupa nastolatków w żabce. To już standard, który spotyka mnie w sklepie jakoś 2 razy na tydzień więc się na to uodporniłam... Chociaż byłoby miło gdyby obce osoby przestały się mną tak interesować. Owszem jestem gruba, ale takich jak ja jest na ulicy już tak sporo, że nie powinnam wywoływać takiej sensacji. Kilku z tych śmieszków ma matki w mojej wadze, bo kojarze ich z osiedla... Ech. 

Dziś jadłam: 

Śniadanie: 2 sadzone jajka, sałatka, pieczone mięso. 

Obiad: Sos śmietanowy z pesto, grillowany kurczak i do tego makaron konjak. Jest świetny. Ma 7 kcal na 100 gram. Do teraz jestem tym najedzona a jest 19:39 kiedy to pisze... Jadłam o 13:50 :D Sos nie był zbyt dietetyczny, ale dzięki dietetycznemu makaronowi mogłam sobie na taki sosik pozwolić.

Kolacja: Chyba po prostu zjem miseczkę ogórków konserwowych, bo mam na to ochotę.

16 czerwca 2023 , Komentarze (6)

Ta kurtka była już ciasna i ledwo mogłam podnieść ręcę do góry a teraz jest luźna. Spokojnie mogę ją zapiąć... Już o tym pisałam, ale dziś zrobiłam też zdjęcie. Wysłałam mężowi a ten uważa, że jest różnica. Ciesze się z tego jak głupia. 

Teraz spadam ćwiczyć, bo zapomniałam dziś zważyć mięso i nie wiem czy nie przesadziłam z kaloriami. Wydaje mi się, że nie, ale dmucham na zimne, bo tym razem musi się udać!!! Nie przerwę diety już nigdy więcej... To by schudnąć i być zdrowym jest zwyczajnie zbyt ważne. ❤ Jutro już zobaczę się z mężem i mam nadzieje, że on zauważy zmianę. Bez niego byłoby mi ciężko. Nikt nie dopinguje mi tak mocno jak on. 😍 




16 czerwca 2023 , Komentarze (3)

Po ostatnim narzekaniu na brak spadku wagi... Waga zdecydowała się spaść o kilogram. Nie wiem dokładnie  ile schudłam podczas pobytu u rodziców, bo na wadze, którą mam tutaj zawsze wszystko inaczej wygląda... Różnica jest chyba o 3 kg, ale nie jestem pewna. Dopiero w poniedziałek będę wiedzieć napewno jaka jest zmiana wagi.

Dziś ubrałam kurtke, która miesiąc temu była ciasna w ramionach i którą ciężko się zapinała. Jest mega luźna w ramionach i zapisam tę kurtkę bez problemu. Nie wiedziałam, że trochę ponad 7 kg może zrobić aż takie wielkie zmiany. 

Dzisiejszy jadłospis:

Śniadanie: Trochę tatara z ogórkiem i cebulą oraz kawałek chleba z siemienia lnianego, który sama upiekłam. Kawa bez cukru z małą ilością mleka. 

Obiad: Kawałek arbuza i garść truskawek. 

Kolacja: Naleśnik z dwóch białek z kawałkiem sera, połówką awokado, wołowiną, marchewką i cebulą. Do tego sałata z małą ilością fety i połowa pomidora.

Wiem, że wołowina ma sporo kalorii, ale jadłam ją w małych ilościach i nie czułam się ciężko. Co tam dziś u was było na menu?

14 czerwca 2023 , Komentarze (11)

Ostatnio zeszło mi coś z wagi jakieś 10 dni temu... Jestem cierpliwa itd, ale mam bardzo dużą nadwagę i robię naprawdę drakońską dietę podczas której ważę każdą łyżeczkę jedzenia czy płynu... Na logikę waga powinna schodzić, bo jest deficyt i jest z czego chudnąć. Co mnie zaskakuje bardziej? Waga stoi w miejscu... Nie ma od dawna nawet pół kg w przód ani w tył. Miał z was ktoś kiedyś taką sytuacje? Do tego ciągle jestem od tych 10 dni głodna... Bardziej niż na początkach diety! Już mniej jeść się nie da i byłoby to nawet nie zdrowe... Kiedyś po prostu rzuciłabym w tej sytuacji dietę, bo bez nagrody ciężko się cierpi, ale tym razem mam już dość. Nie chcę już być gruba. Jakby mi ktoś powiedział, że waga się zatrzyma na tym co jest teraz i nie ruszy nigdy mimo starań od razu jadę do Szwajcarii po eutanazje...  Przez wiele lat spotyka mnie przez to tyle przykrości ze stony ludzi... Nie wspomnę już nawet o ograniczeniach fizycznych. Boli mnie, że tak się cholernie staram a ludzie na mniejszym deficycie, którzy dalej jedzą cukier i chleb chudną szybciej mimo o niebo mniejszej nadwagi (mowa o mojej rodzinie i znajomych, którzy też są na dietach). Nie mam o to do nich pretensji, ale ciężko mi jak ciągle ktoś sugeruje, że pewnie się przejadam po kryjomu, bo to po prostu nie prawda. W życiu realnym udaje, że mnie to nie rusza, że takie życie bla bla bla, ale chociaż anonimowo na internecie mogę sobie pomarudzić i wyrzucić to z siebie żeby nie dostać na głowę. Mam wielką nadzieję na to, że w końcu będę mogła znowu dodać tu jakiś szczęśliwy wpis. Panicznie dziś się boję, że moje ciało uznało, że schudło nieco ponad 7 kg i to już koniec, bo mu tak dobrze... To nie jest życie... Bez chleba, bez makaronów, ryżu, cukru i z minimalną ilością starannie odmierzonego tłuszczu dalej w tak grubym i chorym ciele... Wiem, że są ludzie, którzy mają gorzej, ale to jakoś średnio poprawia mi humor. Chcę w końcu wejść po schodach bez zadyszki, nie obcierać sobie ud, nie słyszeć, że teściowa nie chce mnie w rodzinie, bo jestem gruba czy bać się jak wchodzę do samolotu, bo może pasek się nie zapnie albo osoba, która obok mnie usiądzie załamie się, że musi obok mnie siedzieć. Bycie grubym jest na równi z pewnego rodzaju wykluczeniem ze społeczeństwa... Modlę się żebym za rok czytała ten wpis jako osoba, która chociażby nie jest już otyła... Przepraszam za to narzekanie. Mam bardzo słaby moment. Spadam do apteki kupić positivum. 

10 czerwca 2023 , Komentarze (5)

Dziś czuje się głodna... Nie poddam się i nie skusze się na nic co jedzą inni domownicy, ale te zapachy ich jedzenia nieco dziś mnie wykańczają. Dziś bardziej niż zwykle, ale to pewnie dlatego, że moja firma chyba upadnie. Po wielu wspaniałych latach pełnych suksesów z miesiąca na miesiąc moja firma zaczęła tracić klientów. Zaczęło się psuć nagle w połowie 2019 roku. Do dziś walczyłam, ale powoli zaczynam tracić nadzieje. Zrobiłam, według mnie, super zmiany i dalej NIC. Czuje się przeklęta. Nie mam już nawet kasy na dalsze inwestycje. Będę chyba musiała zamknąć działalność i iść do jakiejś pracy, ale jest mi ciężko, bo ta firma i wszystkie produkty jakie stworzyłam wiele dla mnie znaczą. Nigdy nie żale się na to nikomu... Napisałam coś o tym anonimowo na internecie, bo w ten sposób wygadam się i równocześnie nie zmartwie nikogo kto mnie zna. Dwa miesiące temu po prostu zamówiłabym KFC i zjadła na pocieszenie a dziś pocieszam się zieloną herbatą i nadzieją. Nie za bardzo pomaga, ale jeśli teraz przerwę dietę będzie jeszcze gorzej i dlatego trzymam się postanowienia o deficycie. Mam taką nadzieję, że za parę miesięcy to co dziś czuje będzie jedynie okropnym wspomnieniem. 

8 czerwca 2023 , Komentarze (4)

 Jestem obecnie u rodziców gdzie nie ma wagi więc nie wiem czy coś tam znowu zgubiłam, ale dziś z luzem zapiełam jeansy w które zawsze musiałam się lekko wbić. Jest to bardzo przyjemne uczucie. To mały kroczek w drodze do zdrowej wagi, ale cieszy. Przestałam już dawno temu chrapać co napawa mnie jeszcze większą radością :) Dalej niestety nie mogę zbić wysokiego ciśnienia. 145/109 z rana to tragedia. Nie chcę się faszerować chemią, ale chyba nie będę mieć wyboru, bo 2 tygodnie brania leków ziołowych guzik dały. Mimo tego, że już trochę schudłam i jem zdrowo wysokie ciśnienie jakie było wcześniej takie jest i dziś. :(

Co do dzisiejszego jedzonka to... 

Na śniadanie jadłam resztkę leczo, które zrobiłam wczoraj. Oczywiście bez chlebka. Leczo było smażone bez grama tłuszczu więc nie tylko było keto ale też mniej kaloryczne niz standardowe leczo. Kiełbasa była smażona na wodzie i o dziwo... Usmażyła się :D 

Na obiad wybrałam się z rodzicami do świetnej knajpki gdzie zamówiłam polędwiczki w sosie kurkowym, puree z kalafiora i do tego była jakaś sałatka. Zjadłam mniej niż połowę i byłam już pełna. Kiedyś takie danie byłoby dla mnie przystawką... Resztę dania zabrałam do domu i będzie to mój jutrzejszy obiad :) Nie wiem ile węgli w tym daniu było... Powinno być low carb o ile kucharz nie dodał dużo mąki i cukru do dania, ale tego wcale nie czułam więc jest nadzieja. Wolę myśleć, że nie było tam dużo węgli. :P 

Na kolację zjadłam truskawki z jogurtem. Truskawki to jedne z nielicznych owoców na które mogę sobie pozwolić. Żeby trochę urozmaicić sobie ten deser dodałam do jogurtu ciut rozpuszczonej w bardzo małej ilości wody kawy. Do tego słodzik 0 kcal i było pysznie! Prawie tiramisu :P