...ale jakoś tak niepostrzeżenie, ukradkiem. Podstępnie, rzekłabym nawet. Niby nic się nie dzieje a ja chodzę nawet nie poddenerwowana a lekko nieszczęśliwa. Nawet taka pierdoła, jak błąd automatu V. wyprowadził mnie z równowagi. Efektem był e-mail do pani dietetyk:
"Witam.
W ustawieniach diety mam szybkość chudnięcia ustawioną na 0,7 kg tygodniowo. Poprzedni pomiar to 56 kg, dzisiaj wpisałam 55,3 kg. Automat mi wypluł informację, że schudłam 0 kg, idzie mi całkiem nieźle, ale powinnam się bardziej postarać. Jakiś błąd, czy naprawdę winnam chudnąć więcej, niż w planie?
Pozdrawiam
Zdemotywowana Magda"
Tak naprawdę powinnam wpisać na pasku 55,1 kg - a i tak mnie to nie cieszy. Może powinnam dać sobie spokój z dietą? Motywacja bliska zeru, płacz koło tyłka i jakoś tak bylejakoś. Coś trzeba zmienić, ale pisać do Vitaliowej pani psycholog nie zamierzam - poprosiłam ją już o radę wyłuszczając dokładnie problem, to, jak sama sobie usiłowałam poradzić i ze wskazaniem, co na mnie nie działa i otrzymałam w odpowiedzi "bla bla bla, pitu-pitu-pitu, spróbuj to i to" (przy czym pisałam, że "to i to" nie działa...). Dzisiaj Lena - może sesja jakoś mnie uspokoi. W zeszłym tygodniu nie byłam - może tu jest pies pogrzebany?
W ramach nadziei na poczucie wiosennego szaleństwa licytuję buty:
Znakomite są: 14 cm obcas... Trzymajcie kciuki :)
Buziaki lekko melancholijne i wcale (ale to WCALE!) nie wiosenne.